Love story w oparach obłędu
HARLEEN Stjepana Šejica to kolejny komiks, po recenzowanych niedawno przeze mnie PTAKACH NOCY, unoszący się na orbicie zainteresowania wokół kinowej adaptacji w reżyserii Cathy Yan. Nie będę oceniał czy takie żerowanie na tymczasowym hypie ma na celu wyłącznie zwiększenie zysków, jest zagrywką czysto marketingową — bo przecież wydawcy mogą liczyć na pieniądze nie tylko zagorzałych i wiernych czytelników, ale również osób przypadkowych, niemających do tej pory nic wspólnego z komiksami, które dopiero pod wpływem filmu sięgną po materiał źródłowy, by lepiej poznać daną postać czy historię. To z kolei powód, dla którego powinny one być dobierane szczególnie starannie i świadomie, ponieważ w przypadku osób dopiero chcących rozpocząć przygodę z komiksami, będą one miały niebagatelne znaczenie, bo jak wiadomo, pierwsze wrażanie jest najważniejsze i może zrazić do dalszych poszukiwań — czy też dostrzec można w tym jakieś pozytywy. Przykładowo w taki sposób wydanych zostało kilka zdecydowanie zasługujących na uwagę opowieści, jedną z nich jest właśnie HARLEEN, będącą próbą opowiedzenia na nowo, przedefiniowania origin story Harleen Queen.
Pierwsze co rzuca się w oczy po otrzymaniu komiksu do rąk własnych to jego nietypowe wymiary odbiegające od standardowych wydań. Przypomina on bardziej publikacje poświęcone dziełom sztuki i ich reprodukcjom. Bo to właśnie one są zazwyczaj bardziej przesunięte w poziomie i wykraczają poza typową rozmiarówkę. Format zmienia się na 216x276mm. To z pozoru drobne przestawienie niesie za sobą dość poważne zmiany w ułożeniu oraz kadrowaniu scen; wkłada w ręce rysownika większą paletę możliwości i bawienia się stroną wizualną - kadry wydłużają się a obrazowanie świata zmienia kierunek z wertykalnego na horyzontalny. Najbardziej rozpowszechniony podział planszy na dwie kolumny zostaje zastąpiony w dużej części przez poziome schodki.
Rozpoczyna się niewinnie od studenckich perypetii. Otóż młoda doktor psychiatrii Harleen Quinzel pragnie udowodnić swoją nowoczesną i rewolucyjną teorię mogącą powstrzymać szaleństwo dotykające Gotham City. Młoda a co za tym idzie niepoprawnie idealistyczna Harleen pragnie naukowo dowieść, że wszystkich straceńców, szaleńców i psychopatów zastraszających miasto Batmana, da się uleczyć z pomocą ciężkiej pracy nad nimi. Wybrzmiewają tutaj dawne i dobrze znane dylematy związane z systemem więziennictwa i sądownictwa. Należy upatrywać w kryminalistach jednostki zdolne do powrotu do życia w społeczeństwie, wymagające jedynie naprawy czy też spisać je na stracenie? Co jest ważniejsze: kara czy resocjalizacja i na co z tej dwójki należy położyć nacisk (wszystkich ambitnych i zainteresowanych tą problematyką odsyłam do obszernego studium francuskiego filozofa Michela Foucault pt. Nadzorować i karać: narodziny więzienia - w którym analizuje zmiany zachodzące w systemach karnych). Harleen wychodzi z humanistyczno-idealistycznego założenia i mimo wielu wcześniejszych nieudanych prób innych psychiatrów, podejmuje się karkołomnego zadania uratowania tego, co zostało bezpowrotnie zatracone, wyprostowania tego co bezpowrotnie skręcone. Wątek tych moralnych dylematów jest w tej opowieści szczególnie rozbudowany i jak się okazuje, podlega im nawet sam Batman, który otrzymuje zasadnicze pytanie: dlaczego nie zabijasz swoich wrogów, tych wszystkich zdemoralizowanych i chorych psychopatów skoro wierzysz że nie da się ich już naprawić? Czyżby ciągła i powtarzalna łaska Batmana nad kryminalistami to dowód na resztki jego wiary w możliwość ich resocjalizacji? Jeśli przyjmiemy taki wariant, to odkryje się przed nami to jak bardzo tragiczną postacią się Mroczny Rycerz. Każda kolejna ucieczka, każdy popełniony zbrodniczy czyn tych z którymi walczy to jego kolejna porażka, to kolejne złamanie humanistycznej wiary, to kolejne zwycięstwo mocy zła nad dobrem; udowodnienie naiwności idealistycznego przekonania o możliwości zmiany świata na lepsze. Wchodzenie na taki poziom rozważań ukazuje jasno i jednoznacznie, że te pozorne i wielu ludzi śmieszące opowieści rysunkowe, w podłożu często mają kwintesencjonalne pytania z którymi boryka się cały gatunek ludzki. Komiksy pod płaszczykiem infantylności skrywają głębie odkrywaną przed uważnym i domyślnym czytelnikiem.
Harleen pewnego dnia na swojej drodze spotyka Jokera i właśnie wtedy wszystko się zaczyna. Ten drobny zbieg okoliczności zaważy na całym dalszym życiu naszej doktor. Pewna siebie i przekonana o słuszności swoich ideałów nie zauważa, że koncertowo wpada we wszystkie pułapki zastawione celowo (a może wcale nie?) przez Jokera. Zamiast leczyć, sama zaczyna potrzebować pomocy, dni spędzone w Arkham powoli, lecz skutecznie wpływają na jej umysł i prowadzą wprost w obłęd.
Ważny sposobem obrazowania Stjepana Šejica jest skupianie soczewki ostrości na bohaterach, tło i wszystko, co na nim się kryje, jest drugorzędne, nieważne i rozmazane. Liczy się tylko Harleen i Joker — to ich historia, to ich szalone love story. Nawet dzięki warstwie graficznej uzyskany zostaje efekt osaczenia i błądzenia w kółko — wciąż powracamy do głównej dwójki bohaterów, całość krąży wyłącznie wokół nich. Osoba przeprowadzająca nas przez tę historię izoluje czytelników od reszty, by zatracili się oni tak jak sami kochankowie. To powolne i stopniowe budowanie napięcia pomiędzy Harleen i Jokerem oraz rozbudowana psychologia obu postaci sprawia, że cała opowieść nabiera niezwykłej siły oraz autentyczności. Mamy tutaj do czynienia z przemyślanym i konsekwentnym prowadzeniem postaci; nie nagłe skoki w skrajności ale delikatne, czasami ledwo zauważalne zmiany w ich zachowaniu, myśleniu; kumulujące się niczym lawina śnieżna i doprowadzające do pełnego szaleństwa finału.
Šejic perfekcyjnie rozgrywa postać Jokera, bazuje na tym, co jest największą zaletą tej postaci i zadecydowało o jej niesamowitym sukcesie — na niedopowiedzeniach; szczególnie w dwóch sferach: jego pochodzenia oraz motywacji — król zbrodni opowiada setki różnych wariantów swojej przeszłości i dzieciństwa, celowo myli tropy, wodzi naukowców za nos, posuwa się nawet do przywłaszczenia sobie przeżyć i historii innych osób; nawet gdy zdarza się pozorny moment szczerości, w którym odkrywa całą prawdę, zrzucając wszystkie ochronne maski, robi to tylko po to, by za chwilę zburzyć całe wrażenie prawdomówności. To nienazwanie, nieokreślenie stanowi najbardziej intrygującą i wciągającą część postaci Jokera. Taką samą taktykę stosuje w stosunku do Harleen, bawiąc się (lub nie?) jej miłością. Czytelnik jest równie zdezorientowany co sama doktor. Nie może dotrzeć do istoty tej postaci o tysiącu twarzy. Czy ta 'miłość' to tylko psychologiczna zagrywka, by zawładnąć i wykorzystać Harleen do własnych celów, czy może dowód na to, że teoria wyznawana przez nią jest prawdziwa, na to, że nawet w sercu kogoś tak bezwzględnego i zdemoralizowanego jak Joker, tli się mdła iskra dobroci wymagająca rozniecenia. Autor celowo zarzuca nas sprzecznymi bodźcami, uniemożliwiając udzielenie jednej właściwej, poprawnej odpowiedzi.
I na koniec rzec słowo muszę o absolutnie przepięknej szacie graficznej. Z pewnością album ten zaliczyć można do jednych z najlepiej zilustrowanych. Šejic umiejętnie wykorzystuje układy kadrów, scen, kolorystkę oraz dynamizm postaci - łączy to wszystko co sprawia że jeśli komuś nie będzie w smak sama mogąca się wydawać infantylną opowieść o zakochanej pani doktor, z pewnością doceni wizualną ucztę. Jak wszyscy wiedzą o obrazach się nie mówi, obrazy się ogląda więc przywołam tutaj dla Was kilka plansz, byście mogli sami przekonać się i zobaczyć na własne oczy:
Jeśli chodzi o dodatki to odnajdziemy ich aż 18 stron, na które składają się: 3 warianty okładkowe (wszystkie autorstwa Šejića), jeden niewykorzystany koncept na okładkę, wgląd w proces i sposób tworzenia skryptu, krótka biografia chorwackiego twórcy oraz kolejne etapy powstawania serii. Te ostatnie widzimy od pomysłu zrodzonego w głowie Stjepana (lata 2015-16), aż do otrzymania zielonego światła przez DC w lutym 2018.
Pozostaje mi więc nic innego jak szczerze polecić wszystkim, bo dosłownie każdy odnajdzie tu coś dla siebie. Fani Harleen i Jokera tym bardziej nie powinni wahać się ani chwili, a komiksowi laicy martwić - to idealny start który tylko zaostrzy apetyt na więcej. Przemyślana, z dokładnością i ostrożnością konstruowana historia, będąca dodatkowo przepięknie zilustrowana - czegóż chcieć więcej?
mc
Omawiany komiks zawiera zeszyty Harleen #1-3
Wcześniejszą recenzję autorstwa Dawida znajdziecie TUTAJ.
HARLEEN możecie zakupić w sklepie Egmont oraz ATOMComics
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz