wtorek, 16 czerwca 2020

KRYZYS BOHATERÓW


Nie zdradzę chyba wielkiego sekretu, jeśli powiem, że kiedy do naszej redakcji dociera wyjątkowo interesujący komiks - cieszący się dobrymi opiniami amerykańskich recenzentów czy po prostu bardzo przez kogoś oczekiwany - czasami o tym, kto go dostanie, decydują całkiem zażarte targi. Kiedy jednak przyszła wieść, że otrzymaliśmy recenzencki egzemplarz KRYZYSU BOHATERÓW, nikt się jakoś nie kwapił, by wyciągnąć po niego rękę - musiało minąć parę godzin, zanim pierwszy i jedyny śmiałek - ja - zdecydował się zmierzyć z tematem. Czy moi koledzy recenzenci słusznie go unikali? Zobaczmy.

KRYZYS BOHATERÓW był wydarzeniem dość mocno promowanym już od pierwszych zapowiedzi (zresztą, słowo kryzys w tytule zobowiązuje), stąd prawdopodobnie każdy wie, o co tu chodzi. Fabuła opowieści krąży wokół Sanktuarium, czyli utrzymywanej w tajemnicy placówki, do której mogą udać się bohaterowie, którzy w wyniku pełnienia swojej funkcji podupadli na zdrowiu psychicznym. Narkotyki, PTSD, załamanie nerwowe, stany lękowe - z takimi problemami do Sanktuarium udają się rzekomo nienaruszalni herosi, którym miejsce to ma zaoferować leczenie i kompletną anonimowość. Pewnego dnia jednak niemal wszyscy rezydenci Sanktuarium zostają zabici, a z masakry cało uchodzą jedynie Booster Gold i Harley Quinn - na dodatek każde z nich widziało, jak to drugie dokonuje rzezi. W tym samym czasie do redakcji Daily Planet zaczynają docierać nagrania z prywatnych sesji pacjentów. Kilkoro bohaterów - na czele z dwójką podejrzanych - zaczyna prowadzić śledztwo, żeby po pierwsze odkryć tożsamość mordercy, a po drugie ustalić, kto stoi za wyciekiem informacji - a jest to prawdopodobnie jeden z pacjentów placówki.

Mimo że na stronach komiksu mniej lub bardziej dogłębnie śledzimy poczynania kilku postaci, nie da się ukryć, że to Sanktuarium samo w sobie jest głównym bohaterem historii, a raczej jej złoczyńcą. Tom King zdecydował się poruszyć w swojej pracy ważny temat zdrowia psychicznego, ale zrobił to fatalnie. Dzieła popkultury często przedstawiają skrzywioną wersję pomocy psychologicznej czy psychiatrycznej, ale chyba nigdzie nie widziałem bardziej wypaczonego, szkodliwego wręcz jej obrazu - a jako psycholog z wykształcenia co nieco o tym wiem. "Leczenie" w Sanktuarium - zbudowanym wspólnym wysiłkiem przez Supermana, Batmana i Wonder Woman - polega na dwóch rzeczach. Po pierwsze, są tam sesje terapeutyczne z kryptońskimi robotami, przy czym zamiast pomagać czy wchodzić w dialog z pacjentami, jedynie się im przysłuchują. Po drugie, rezydenci mogą korzystać z holograficznych komór, które tworzą dla nich obrazy, postacie czy wrażenia zmysłowe - cokolwiek, czego sobie zażyczą. Dzięki temu idealnie widać, dlaczego pomocą psychologiczną czy psychiatryczną służą osoby w tym celu wykształcone - zostawienie pacjentów samym sobie sprawia, że jedynie bardziej zagłębiają się w swoje problemy i zamiast poprawiać swój stan, tylko go pogarszają. Stąd np. ranny w walce Lagoon Boy przeżywa raz za razem trafienie wielkim laserem, a Wally West tworzy sztuczne wersje swojej utraconej rodziny - zaiste szok, że tylko jednemu bądź jednej z odwiedzających placówkę postaci kolokwialnie mówiąc "odbiło", bo nawet nie chcę myśleć, jak w prawdziwym świecie skończyłaby się taka "terapia". Dlaczego w ogóle wydawnictwo pozwoliło na opublikowanie tej historii bez uprzedniej konsultacji z ekspertami, nie mam pojęcia. Zrozumiałbym jeszcze, gdyby jasno pokazano, że to spartaczona robota Trójcy była powodem tragedii - wtedy przynajmniej komiks miałby jakąś wartość edukacyjną jako "kontrprzykład" - ale nie, zakończenie sugeruje, że placówka została odtworzona w tym samym kształcie. Dlatego też na zakończenie tego długaśnego, acz słusznego w moim mniemaniu akapitu, mały apel do wszystkich: jeśli czujecie się źle, jeśli nie potraficie już sobie poradzić, skorzystajcie z pomocy psychologów i lekarzy, bo inaczej może skończyć się niewesoło - dla Was i innych.

Jednak pomysł na Sanktuarium to nie jedyny kontrowersyjny element całej układanki. Drugim, który w czasach wydawania oryginału odbił się szerokim echem, są rysunki Claya Manna. Konkretnie, rysunki kobiet, po których wiele osób zarzucało artyście seksizm. Poszło głównie o dwa kadry - jeden, na którym widzimy Lois przeciągającą się przed pójściem spać oraz drugi (a w zasadzie całą ich grupę), na którym kostium Batgirl jest tak obcisły, że wygląda bardziej na bodypainting niż nawet najbardziej przylegający do ciała strój. I o ile tego drugiego nie da się obronić, to kiedy zobaczyłem ten pierwszy, wcale nie zwróciłem uwagi na to, że dziennikarka miętosi koszulkę, tylko na fakt, jak olbrzymia jest jej postać i jak bardzo dominuje w kadrze. Wydaje mi się, że intencją rysownika było przedstawienie herosów jako ideałów, figury nie tyle heroiczne, co nieomal boskie - znamienny może tu być fakt, że na kartach historii bardzo rzadko występują ludzie niebędący członkami superbohaterskiej społeczności. Jeśli więc ja miałbym coś Mannowi zarzucać, byłaby to przesada i brak rozsądku, gdyż taką reakcję nietrudno było przewidzieć, nawet jeśli tego typu przesada jest dla medium dość charakterystyczna i dotyka także męskich bohaterów. Nie da się także jednocześnie nie zauważyć, że mimo wszystko warsztat tego rysownika jest naprawdę bardzo dobry i jakby trochę stonował, mógłby za KRYZYS zebrać znakomite oceny. W komiksie udzielało się także kilkoro innych rysowników o już bardziej neutralnej kresce, w tym np. Jorge Fornés, którego styl - mimo że zwykle nie bardzo go lubię - idealnie sprawdził się tutaj jako wizualny przerywnik.

Sanktuarium nie, rysunki nie do końca, może więc chociaż scenariusz i dialogi uratują ten komiks? Otóż nie - ten element także położono, a raczej położył go Tom King. Dialogi to jakaś kompletna porażka i dawno nie słyszałem, by komiksowe rozmowy brzmiały aż tak nienaturalnie. Przykładowo, jest w tym zbiorze monolog Supermana, który w założeniu ma chyba pokazać, że to wszystko miało jakiś sens i że zarówno herosi, jak i zwykli ludzie wyjdą z KRYZYSU wzmocnieni - ja jednak przede wszystkim chciałem, by chłop już skończył gadać. Akcja zaś - chociaż kolejne strony zbioru pochłania się nadspodziewanie szybko - jest dość powolna, także ze względu na straszne przegadanie i w większości kompletnie nietrafione żarty. Największe kurioza scenarzysta szykuje nam mniej więcej na początku opowieści i na jej końcu. W pierwszym przypadku obserwujemy, jak Harley Quinn bez żadnych kłopotów pokonuje jednocześnie Supermana, Batmana i Wonder Woman - jedyną stosowną w tym przypadku reakcją jest facepalmem. Drugi to z kolei oczywiście zakończenie i ujawnienie, co się naprawdę stało w Sanktuarium - moment ten jest dla sprawczyni lub sprawcy całego zamieszania kompletnie "out of character", a reakcja innych na ujawnienie prawdy po prostu głupia. Nie rozumiem także decyzji o tym, by wspomniana osoba poniosła konsekwencje kompletnie niewspółmierne do wagi swoich czynów - zresztą nibykryzys czy nie, to konsekwencje tej opowieści wydaję się być dla świata przedstawionego żadne.

Ostatecznie trzeba powiedzieć, że KRYZYS BOHATERÓW zbiera w recenzjach słuszne cęgi i nie da się w tym komiksie znaleźć ani jednego elementu, który trzymałby stały, wysoki poziom. Scenariusz, dialogi, rysunki i nade wszystko szkodliwe przedstawienie Sanktuarium sprawia, że nie mogę polecić tego zbioru nikomu. Całość dostaje ode mnie 2/6 tylko dlatego, że czyta się szybko i że jednak pojedyncze dobre pomysły tu są. Jeśli ktoś ma wolne środki, o wiele lepiej wydać je chociażby na powszechnie chwalonego MISTER MIRACLE - aż dziw, że autor takiej (podobno, bo sam nie czytałem) perły może także stworzyć coś tak ohydnego, jak KRYZYS BOHATERÓW.


Pierwsza recenzja tej historii, którą po przeczytaniu oryginalnego wydania napisał Dawid, dostępna jest w tym miejscu.

Opisywany zbiór zawiera materiały pierwotnie opublikowane w zeszytach HEROES IN CRISIS #1-9. Ten i inne komiksy z linii UNIWERSUM DC możecie kupić w sklepie wydawcy lub na ATOM Comics.pl.

2 komentarze:

  1. Właśnie skończyłem "Mister Miracle'a" i jestem zachwycony. Z nadzieją spojrzałem na ostatni akapit (żeby nie spoilować sobie - mam na półce już) i opinię o tym komiksie Toma Kinga i jestem mocno zaskoczony tak słabym poziomem. Mam nadzieję, że spodoba mi się trochę bardziej niż Autorowi recki :)
    P.S. Świetną robotę robicie Panowie, tak trzymać!

    OdpowiedzUsuń
  2. Clay Mann i oskarżenia o seksizm... Trzeba udzielić jedynej odpowiedzi, którą środowisko oburzonych zrozumie: "jeśli ci się nie podoba i masz krytykować, to nie oglądaj".
    ;-)
    Komiks całkiem niezły, tylko czy miał wpływ na kontinuum? Bo wydarzenie jest bezprecedensowe i powinno mieć katastrofalne skutki - co najmniej na miarę marvelowego Aktu Rejestracji i Civil War.

    OdpowiedzUsuń