No co tam? Myślicie pewnie, że film
animowany LEGO DC SHAZAM!: CZARY MARY I POTWORY to kolejny, stosunkowo
niskobudżetowy produkt, który swoją jakością nie rzuca za specjalnie na kolana
i dlatego wylądował od razu na DVD? No to w sumie macie racje. Dziękuję za
uwagę, możemy się rozejść do domów. Nieeeee no, żartuję oczywiście. To znaczy,
częściowo. Bo chociaż częściowo bawiłem się nieźle podczas seansu, to jednak
daleki jestem od zachwytów. I nie ukrywam, że w pewnej części wynika to z tego,
że samo wydawnictwo Galapagos rzuciło mi/nam kłody pod nogi. Zapraszam do
dalszej części posta.
Otóż zanim przejdę do samej animacji,
muszę pozrzędzić na nasze wydanie DVD. Otóż ważne jest zaznaczenie tego, że
nienawidzę filmów z lektorem. Jeśli tylko mogę, staram się wszelakie filmy,
także te animowane, oglądać z oryginalną ścieżką dźwiękową. Nie inaczej miało
być w przypadku LEGO DC SHAZAM!: CZARY MARY I POTWORY – seans w oryginale z
polskimi napisami. Sęk w tym, że tych… nie ma. Albo przynajmniej bardzo
sprytnie się ukryły, a ja jestem tak wielkim głąbem, że w efekcie nie umiałem
ich zlokalizować. Poniżej zdjęcie z menu filmu.
Oczywiście nie był to dla mnie duży
kłopot, wszak w animacji LEGO DC SHAZAM!: CZARY MARY I POTWORY nie pada jakieś
nadzwyczaj skomplikowane słownictwo, bym musiał sobie radzić z lektorem. Jednakże
faktem jest, że wydawca na pudełku deklaruje, że podczas oglądania filmu można
ustawić sobie napisy polskie, których najzwyczajniej w świecie nie ma. Podobnie
jak wymienionych na tyle okładki arabskich, duńskich (LEGO nie lubi tego),
fińskich, norweskich, rumuńskich i wreszcie także szwedzkich. No cóż, nie tak
powinno to wyglądać.
Przejdźmy jednak do samego filmu, LEGO
DC SHAZAM!: CZARY MARY I POTWORY to swoista kontynuacja innej z animacji LEGO
DC, które trafiły od razu do sprzedaży w formie płytowej. Konkretnie mowa tu o
LEGO DC BATMAN: GRUNT TO RODZINKA, o którym to pisałem jakiś czas temu o TUTAJ. Tam Billy Batson zaliczył
drugoplanową rolę, a cała produkcja jakoś szczególnie nie podbiła mojego serca,
dlatego cieszę się, że tutaj jest dość znacząco inaczej.
Fabuła skupia się oczywiście na Batsonie,
który od jakiegoś czasu działa jako superbohater Shazam! Jego dzielne czyny, połączone
z nienaganną kulturą i swoistą radością z czynienia dobra, w końcu zwraca uwagę
Ligi Sprawiedliwości. Ta proponuje herosowi dołączenie do jej składu, lecz
warunkiem jest ujawnienie sekretnej tożsamości. Billy nie chce tego zrobić,
ponieważ obawia się, że nikt nie będzie traktował go poważnie, gdy wyjdzie na
jaw, że jest dzieckiem. Problemy jednak narastają, ponieważ Mister Mind i jego
grupa złoczyńców zamienia członków Ligi w dzieci, a na wolność wydostaje się niezwykle
groźny Czarny Adam.
To, co odróżnia w moich oczach tę
animację od poprzednich z cyklu LEGO DC (z wyłączeniem kinowego LEGO BATMAN:
FILM), jest to, że tym razem nie zgrzytałem zębami po zakończeniu wieczornego seansu.
LEGO DC SHAZAM!: CZARY MARY I POTWORY to wciąż nie jest jakiś tytuł szczególnie
godny wychwalania go pod niebiosa, ale przynajmniej tutaj udało się twórcom
napisać w miarę sensowną fabułę, ale przede wszystkim, prawidłowo zaprezentować
nam poszczególne postacie. Billy Batson/Shazam, ze swoim młodzieńczym
entuzjazmem, ale i szczyptą trudnej historii oraz całkiem nieszczenięcych
przemyśleń to bohater, któremu można kibicować oraz trzymać za niego kciuki. Dobrze
również pokazano nam poszczególnych członków Ligi Sprawiedliwości, a moment, w
którym byli oni zmienieni w dzieci, był też zarazem najbardziej zabawnym
okresem niniejszego filmu animowanego. Fabuła, jak już wspomniałem wcześniej,
była spójna i chociaż nikt tu nawet nie silił się na jakieś odkrycie ameryki na
nowo, to przynajmniej Jeremy Adams (scenarzysta tej pozycji) może śmiało
strzelić sobie zimne piwko za wykonanie całkiem niezłej roboty. Przyczepić się
w sumie można chyba tylko do tego, że złoczyńcy w LEGO DC SHAZAM!: CZARY MARY I
POTWORY nie są zbyt przekonujący, zwłaszcza Czarny Adam. Oby twórcy kinówki z Dwaynem
”Kamieniem” Johnsonem nie inspirowali się za mocno tym projektem.
Cała wspomniana na samym początku ”niskobudżetowość”
filmu wychodzi przede wszystkim w sferze animacji. Jest co prawda kolorowo i
klockowo, lecz gołym okiem widać, że tu i ówdzie najzwyczajniej w świecie leciano
po linii najmniejszego oporu. No ale hej, czego się spodziewać po filmie, który
z miejsca ląduje na DVD i nawet nikt się szczególnie krył, że nie ma zamiaru
ani w niego zapakować, ani tym bardziej wyjąć miliony dolarów. Po prostu pod
kątem doświadczeń wizualnych nie oczekujcie niczego na miarę dowolnego z trzech
kinowych filmów, sygnowanych marką duńskiego producenta klocków, które wszyscy
kochają. A jeśli nie kochają, to znam kilku dobrych psychologów ;)
Animacja trwa 78 minut. Wydanie DVD
zawiera jeszcze w bonusie trzy krótkometrażówki – jedna z nich to odcinek
MŁODYCH TYTANÓW: AKCJA!, zaś dwie pozostałe to epizody ”Kicia Rożek”. Wszystko
to można nabyć za mniej więcej czterdzieści złotych. Czy warto? Tendencja
wzrostowa, jeśli chodzi o poziom fabularny, została jak najbardziej zachowana. Mimo
wszystko, to wciąż nie jest jakieś arcydzieło kinematografii, a dodatkowo nie
posiada polskich napisów.
Krzysztof Tymczyński
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz