sobota, 18 lutego 2017

SUICIDE SQUAD: SPECIAL OPS

Jeszcze od niedawna spora część tytułów z bohaterami DC, które mogliśmy kupić na nasze komputery czy konsole, opierała się na filmach, serialach czy animacjach. Jedną z takich gier jest BATMAN BEGINS, który bazował oczywiście na kinowej produkcji o tym samym tytule. Wydaje mi się, że dzisiejszych czasach takie gry zaczęły nieco zanikać, głównie przez fakt, iż fabułę i możliwości rozgrywki ograniczały elementy filmowe. Dobrym rozwinięciem tego pomysłu było zainwestowanie w mniejsze bezpłatne  gry na smartfony, by następnie eksportować je na komputery osobiste. Taką grą jest SUICIDE SQUAD: SPECIAL OPS, którą udało mi się ograć w wersji pecetowej. 

Wiem, że dosyć późno poruszam ten temat, ale lepiej teraz, niż wcale. Po godzinach spędzonych w grze nasuwa mi się pytanie: czy warto dać jej szansę? Nie, zdecydowanie lepszą opcją jest pobranie tego tytułu na nasz telefon. Jednakże jestem zdania, że także w takiej wersji  jest to gra, która może się bardzo szybko znudzić.

Mechanika gry jest na tyle prosta, że nikt nie będzie miał z nią problemu. Jest to forma areny. Ilość wrogów zwiększa się z każdym poziomem, a co jakiś czas dostajemy zrzut z amunicją czy ulepszeniem danej postaci. Mapa jest jedna, co mocno szkodzi różnorodności tytułu. Możemy wykupić wcześniejsze przejście do danej części gry, bądź sami ją odblokować po prostu grając. Ten typ gier jest już oklepany i moim zdaniem po prostu nie nadaje się jako samodzielna produkcja na komputery. 
W grze będziemy mogli sprawdzić swoje siły, korzystając z trzech postaci: El Diablo, Deadshota oraz Harley Quinn. Każda postać ma inną broń i umiejętność ładowaną. Diablo miota ogniem, a jego umiejętnością jest krąg ognia, który rani wszystkich przeciwników znajdujących się w jego środku. Drugi z bohaterów gry korzysta z karabinu i broni, którą ma przy rękach, a jego zdolnością jest chwilowe zatrzymywanie czasu. Nasza seksowna bohaterka uderza z baseballa i strzela z rewolweru, a po naładowaniu potrafi zadawać więcej ciosów kijem. Właśnie tylko ta postać nie przypadła mi do gustu. Jest, moim zdaniem, bezużyteczna i właśnie z niej korzystałem najrzadziej. Moim ulubionym bohaterem został El Diablo, którym grałem najwięcej. Jeśli postać zginie, to grasz kolejną, co troszkę przedłuża rozgrywkę. Uważajcie jeśli nim będzie grać, ponieważ pojawiające się od czasu do czasu ulepszenia są skierowane bardziej do postaci które posiadają broń palną niż mają moc ognia. Co dla mnie stwarza kolejny minus. 

Najgorszym elementem produkcji jest muzyka, której po prostu nie da się słuchać. Uważam, że najlepiej jest ją po prostu wyłączyć i skorzystać ze swoich ulubionych utworów. Jeśli gracie na komórce, to prawdopodobnie nie słuchacie muzyki z gry. Wersja komputerowa nie różni się praktycznie niczym od mobilnej, poza, oczywiście, przystosowaniem sterowania. Denerwował mnie brak celownika i to właśnie jest pozostałość z komórek. Grafika na telefonie jest w porządku, jej moc obliczeniowa zdecydowanie różni się od tej, którą znamy z komputerów. I niestety było to bardzo widoczne, na komputerach gra wygląda po prostu źle. Tekstury są rozmazane i widać że zostały wzięte ze smartphonów. Efekty są mało szczegółowe, można powiedzieć że są umowne. Modele postaci, a szczególności przeciwnicy to jest dramat. Adwersarze wyglądają jak czarne kropeczki. Główne postacie mogą być, na pewno są podobne do filmu i zapewne o taki efekt chodziło twórcom.

Podsumowując, jeśli chcecie sprawdzić ją to tylko na komórkach, to może być to całkiem znośny zabijacz czasu, ale nic więcej. Widać, że gra jest promocyjną wydmuszką filmu i została wypuszczona, by w miarę dobrze zareklamować tytuł. Na tym miejscu wolałbym dowolnie zrealizowanego pseudoRPG z turowymi walkami plus jakimiś mikropłatnościami.

Maciej Matusz

1 komentarz: