sobota, 25 lipca 2015

BAŚNIE TOM 21: DŁUGO I SZCZĘŚLIWIE


Pierwotne założenia scenarzysty serii BAŚNIE były takie, że wszystkie dotychczasowe wątki zakończą się właśnie w tym tomie. Miało tak być, Bill Willingham zdecydował się ostatecznie jeszcze bardziej rozciągnąć końcówkę pisanego przez siebie od lat komiksu i dosztukować dodatkowy, nieplanowany wcześniej 22 tom, aby jeszcze lepiej i pełniej dopowiedzieć główne wątki serii. A może po prostu żal mu się było rozstawać ze swoimi ukochanymi postaciami i grał trochę na zwłokę, aby odsunąć w czasie coś, co i tak było nieuniknione? Tego nie wiem, ale jest jeden plus takiego rozwiązania: będzie nam dane przeczytać jeszcze jeden ponad stustronicowy zbiór BAŚNI, z czego osobiście jestem zadowolony.

Willingham od dłuższego czasu, a właściwie gdzieś od 17-18 tomu ewidentnie pakuje swoje zabawki do worka dając wyraźnie do zrozumienia, że zostało opowiedziane już wszystko, co miał w planach, a do zagrania pozostał jedynie ostatni, pożegnalny akt całej tej wielkiej sztuki rozpoczętej w 2002 roku. To się czuło już w poprzednim tomie, CAMELOT, a jeszcze dobitniej widać to w DŁUGO I SZCZĘŚLIWIE. Scenarzysta rozstawia na swojej finałowej planszy wszystkie istotne pionki i przekonuje nas, że ma jasno wykrystalizowany i poukładany w głowie decydujący, nieunikniony pojedynek dwóch sióstr. Historia zatoczy zatem koło, gdyż jak pamiętamy to właśnie trzy główne postacie rozgrywającego się właśnie dramatu – Śnieżka, Bigby oraz Róża Czerwona byli najbardziej wyeksponowani w pierwszym tomie serii.

To, co na pierwszy rzut oka wyróżnia ten komiks, to spora jak na BAŚNIE ilość przelanej krwi i śmierć dużej liczby postaci. Oczywiście scenarzysta już wcześniej zapowiadał, że tym razem będzie krwawo, ale osobiście nie spodziewałem się wyeliminowania pewnych postaci z gry. Jedna postać urządza sobie krwawą jatkę, inna niespodziewanie powraca na scenę po okresie niebytu, a jeszcze inna odradza się i odzyskuje kontrolę nad wydarzeniami. Kto tak naprawdę po jakiej stoi stronie? O co toczy się gra i dlaczego każdy uważa, że to on ustala zasady tej gry? Nie wszystkie zagadki zostają oczywiście rozwiązane, ale przynajmniej część kart zostaje już na tym etapie odkrytych.

Minusy tego zbioru to przede wszystkim przystopowany, a raczej wolno toczący się (i to chyba celowa zagrywka Willinghama) wątek związany z najbardziej wyczekiwanym pojedynkiem Śnieżka kontra Róża, a także trochę zmarnowany potencjał dotyczący zapoczątkowanych w poprzedniej odsłonie legend arturiańskich. Boli mnie też trochę fakt, że pewne osoby są tutaj out of character i zachowują się dziwnie w stosunku do tego, co widziałem i czytałem z ich udziałem wcześniej. Chodzi mi tutaj przede wszystkim o Śnieżkę, Różę, czy też Ozmę.

Największym plusem z kolei są retrospekcje pokazujące historię matki najbardziej znanych w Baśniogrodzie sióstr. Dowiadujemy się, jaka klątwa ciąży od pokoleń na ich rodzinie, i dlaczego prędzej czy później musi dojść do walki na śmierć i życie pomiędzy nimi.

Oprócz głównego wątku, Willingham przy udziale gościnnych twórców serwuje swoim czytelnikom krótkie, przeważnie trzystronicowe historyjki, których celem jest przedstawienie finalnych losów różnych mniej lub bardziej znaczących Baśniowców. Jest to taka forma pożegnania się z tymi postaciami, wybiegnięcia niejednokrotnie w przyszłość i pokazania, jaki los spotkał Muchołapa, Księcia Uroczego, czy też Śpiącą Królewnę. Niektóre opowiastki są ciekawe, inne zdecydowanie mniej, a wszystko zależy od tego, czy się daną postać lubi/lubiło, czy też wręcz odwrotnie. Mnie najbardziej przypadły do gustu kawałki z Różyczką i Hadeon oraz ten z rodziną Bestii, a najmniej perypetie pewnego mało znanego niebieskiego byczka. Mam tez wrażenie, że takiemu Muchołapowi poświęcono tutaj zdecydowanie zbyt mało miejsca.

Przedostatni tom serii jest nierówny, momentami nudnawy (w czym zasługa niestety niezbyt posuwającej się w stosunku do poprzedniego zbioru historii dotyczącej konfliktu obu sióstr), ale na całe szczęście są momenty ciekawe, niespodziewane i przełomowe, które pozwalają przypuszczać, że wszystko co najlepsze zostało skumulowane w jedno i zostanie nam zaserwowane w ostatniej odsłonie. Dominuje tutaj atmosfera wyczekiwania, obmyślania strategii, zawierania sojuszy i w końcu stawiania małych kroków do przodu, które mogą okazać się bezcenne w konfrontacji pomiędzy złotym i czarnym rycerzem, której to walki celem jest zdobycie pełni władzy. Róża posiada niewielką przewagę, ale czy zdoła ją wykorzystać? Całość jak zwykle perfekcyjnie zobrazowana przez Marka Buckinghama. Można powiedzieć, że jest to druga część finałowej trylogii, którą wszyscy fani serii powinni przeczytać. Serii, która od kilku już tomów nie stoi na bardzo wysokim, a jedynie na solidnym, dobrym poziomie. Na szczęście pomimo pewnych minusów seria ta cały czas potrafi czymś zachwycić i trzymać w napięciu.

Ocena: 4/6

Opisywany komiks zawiera materiał z komiksów FABLES #141 - 149

Dziękujemy wydawnictwu Egmont Polska za udostępnienie egzemplarza recenzenckiego.

Dawid Scheibe

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz