Seria JUSTICE LEAGUE 3000
niespodziewanie na tyle przypadła mi do gustu, że bez wahania sięgnąłem po
drugi tom komiksu pisanego przez duet Keith Giffen/J.M. Dematteis oraz
rysowanego przez Howarda Portera. Mając w pamięci wszystko to, co zaserwowali
nam wyżej wymienieni twórcy na przestrzeni pierwszych siedmiu zeszytów już
wiedziałem mniej więcej, czego można się spodziewać po kolejnych odsłonach.
Przygotowałem się na sporą dawkę akcji połączoną z mnóstwem zabawnych dialogów
i co najmniej kilkoma nieoczekiwanymi zwrotami akcji.
THE CAMELOT WAR już samym swoim
tytułem daje do myślenia i mniej więcej przygotowuje czytelnika na to, co może
zastać w środku. Sam komiks składa się jednak z dwóch części, z czego ta
pierwsza finalizuje wątki z poprzedniego tomu, zaś kolejna część zbioru
rozpoczyna nowy etap w życiu Bruce’a, Diany, Hala oraz Clarka... tzn. Supermana
oczywiście, no bo jak powszechnie wiadomo Kryptonijczyk strasznie się wścieka,
gdy w jego obecności wymienia się imię i nazwisko najpopularniejszego
dziennikarza Daily Planet.
Starcie z The Five znajduje
wreszcie swój finał, ale jak się szybko okazuje przegrana strona nie ustaje w
znalezieniu innego sposobu, aby wziąć srogi rewanż na drużynie Ariel Masters,
która o mały włos a zmieniłaby nazwę na Team Superman (nie zgadniecie, kto
wysunął taką propozycję...). Zapewne kolejny tom odpowie na pytanie, czy
alternatywna liga Terry’ego wykona zadanie i pokona Batmana, Supermana i
spółkę. Kolejny etap dla naszych sympatycznych bohaterów rozpoczyna się w
momencie, gdy postanawiają oni na dłużej zagościć w świecie opartym na
legendach arturiańskich zwanym Camelot Nine, gdzie zamierzają zaadoptować dla
siebie nową siedzibę organizacji. Następuje zatem drastyczna zmiana klimatu z
zaawansowanej technologicznie planety Cadmus, na zamieszkaną przez rycerzy
Camelot Nine.
Problem w tym momencie polega na
tym, że następuje jakby chwilowy przestój, akcja nie jest już taka dynamiczna, a
najciekawsze wydają się fragmenty dotyczące nowego Flasha, a właściwie nowej
Flas..., nie to chyba się nie odmienia. Nazwijmy ją po prostu kobietą, która
teraz posiada moce Barry’ego Allena. Ten ostatni jak wiadomo zdążył zginąć
dwukrotnie na przestrzeni poprzedniego tomu. Wyścig z eSem, który dostaje
zadyszki oraz jak zwykle zapomina, że w XXX wieku nie potrafi latać to te
momenty, kiedy uśmiech pojawił się na mojej twarzy. Batman, Green Lantern oraz
Wonder Woman tym razem nie mają jakichś ciekawych bądź zabawnych momentów.
Jeśli nie oni, to jednak inni decydują tym razem o sile tego komiksu.
Oprócz wspomnianej kobiecej
wersji Flasha najmocniejszym punktem całego komiksu są Blue Beetle oraz Booster
Gold, którzy nagle zostają odnalezieni na dawnej planecie Ziemia, obecnie
zwanej Takron-Galtos. Fani pamiętający świetność dawnej JLI zapewne nie
posiadają się z radości widząc w akcji ten specyficzny duet herosów, i
rzeczywiście scenarzyści bardzo dobrze odwzorowali sylwetki tych członków
Justice League International, która jak to zauważyła Diana była taką parodią
prawdziwej Ligi Sprawiedliwości. Jak widać twórcy zaczynają systematycznie
powiększać obsadę pisanej przez siebie serii o kolejne postacie z dawnej JLI,
co tylko cieszy, gdyż każda taka wprowadzona osoba oznacza powiew świeżości i
podniesienie poziomu komiksu.
Drugi tom w większości spełnia
pokładane w nim nadzieje, ale niestety brak tutaj trochę tej magii
tajemniczości i niepewności, jakie nieustannie towarzyszyły mi podczas lektury
pierwszej części. Wszystko stało się trochę bardziej przewidywalne,
dotychczasowe osoby pierwszoplanowe zrobiły się mniej ciekawe, ale jednocześnie
co za tym idzie interesujące stały się wątki dotyczące nowych osób, jakie
zaprezentowali, czy też precyzyjniej rzecz ujmując odświeżyli nam scenarzyści.
Zobaczymy w jakim kierunku dalej pociągnięty zostanie wózek o nazwie JUSTICE
LEAGUE 3000, gdyż jestem ciekaw konfrontacji z Etriganem oraz dalszych losów
duetu Blue & Gold.
Jeśli ktoś liczył na rychłą
kasację tego tytułu i zamknięcie go w ośmiu czy też góra dwunastu numerach, to
musi teraz robić wielkie oczy ze zdumienia. Być może zadziałał tutaj syndrom
Harley Quinn, dzięki któremu czytelnicy chętniej sięgają teraz po pozycje mniej
poważne, niepowiązane z kontinuum i skierowane do każdej grupy odbiorców. A
może po prostu Giffenowi oraz DeMatteisowi udało się najzwyczajniej trafić ze swoimi
pomysłami i stworzyć coś, czego do tej pory nie było, a na co aktualnie jak się
okazało jest spore zapotrzebowanie. Ja w każdym razie mimo mniej powalającej na
kolanach drugiej odsłony omawianej serii dalej będę śledził losy Ligi z roku
3000, a później także i z 3001.
Ocena: 4/6
Opisywane wydanie zawiera materiał z komiksów JUSTICE LEAGUE #8 - 13
Drugi tom JL 3000 można nabyć w sklepie ATOM Comics
Dawid Scheibe
Drugi tom JL 3000 można nabyć w sklepie ATOM Comics
Dawid Scheibe
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz