poniedziałek, 20 lipca 2015

BATMAN: MROCZNY RYCERZ TOM 2: SPIRALA PRZEMOCY

Recenzja komiksu BATMAN: THE DARK KNIGHT VOL. 2: CYCLE OF VIOLENCE wydanego w Polsce przez Egmont jako BATMAN: MROCZNY RYCERZ TOM. 2: SPIRALA PRZEMOCY


Po pierwszym tomie zatytułowanym Nocna Trwoga przyszedł czas na kolejną opowieść wydaną swego czasu w ramach miesięcznika BATMAN: THE DARK KNIGHT. O ile za scenariusz inicjującej całą serię historii odpowiadali Paul Jenkins oraz David Finch, o tyle tym razem za sterami zasiadł Gregg Hurwitz, znany m.in. z bardzo dobrej mini serii PENGUIN: PAIN AND PREJUDICE, do której rysunki wykonał Szymon Kudrański. Skąd ta zmiana scenarzysty pytacie? Każdy, kto miał okazję zapoznać się z poprzednim tomem mógł się na własne oczy przekonać, że Finch oraz Jenkins (a zwłaszcza ten pierwszy) niezbyt dobrze czują postać Mrocznego Rycerza i najzwyczajniej nie warto dawać im kolejnej szansy. Sprawdźmy zatem, czy Hurwitz podołał zadaniu i zasłużył na pochwały za swoją pracę, czy też wręcz przeciwnie.

Ideą serii BATMAN: THE DARK KNIGHT okazało się przedstawienie nowego, świeższego spojrzenia na znanych przeciwników z bogatej galerii łotrów Człowieka-Nietoperza. Poprzednio był to Bane, tym razem przyszła kolej na Stracha na Wróble. Crane porywa z ulic i placów zabaw dzieci, które następnie wykorzystuje w swoim chorym eksperymencie, mającym na celu stworzenie nowej toksyny strachu. Oczywiście Batman oraz James Gordon robią wszystko, aby znaleźć i schwytać sprawcę, a dodatkowo Mroczny Rycerz na własnej skórze przekonuje się o efektach działania nowego specyfiku. Pozostaje tylko kwestia tego, czy ta historia rzeczywiście jest aż tak zapierająca dech w piersiach, że koniecznie trzeba się z nią zapoznać. Według mnie, nie bardzo.

Nie odkryję Ameryki stwierdzeniem, że opowieść o Bane’ie stała na słabiutkim poziomie, a jedynym co zachwycało były dziwne chwilami sceny walki oraz rysunki Davida Fincha. Hurwitz starał się jak mógł, aby wywindować poziom swojej historii znacznie wyżej, i to mu się na pewno udało, ale przecież poprzednicy zawiesili mu poprzeczkę na strasznie niskiej wysokości. Żadna zatem sztuka przebić NOCNĄ TRWOGĘ. Sztuką jest pokazanie jakiejś oryginalnej historyjki o Strachu na Wróble, a to Greggowi udało się jedynie w małym stopniu. Przede wszystkim wprowadził do komiksu wszechogarniający mrok, panikę i strach pokazując, jak wielką rolę odgrywają one w życiu mieszkańców Gotham City, oraz że każdego można złamać, kontrolować i doprowadzić do skrajnego szaleństwa faszerując go toksynami strachu. Dodatkowy element grozy stanowi nowy wizerunek Crane’a, którego szaleństwo podkreślają własnoręcznie zaszyte i ociekające krwią usta. Tym samym otrzymujemy klimat zbliżony do filmowego horroru ze stopniowo dawkowanym napięciem i za to scenarzyście należą się brawa.

Niestety Hurwitz nie ustrzegł się powielania sprawdzonych już w innych miejscach schematów, jak chociażby kolejne zagłębianie się w psychikę młodego Bruce’a i roztrząsanie na nowo jego panicznego strachu przed nietoperzami. Nowy origin Scarecrowa również nie powala i brak tutaj jakichś zaskakujących, nieznanych dotąd faktów z dzieciństwa tej postaci. A złoczyńca chcący zatruć całe miasto? Wcale nie trzeba daleko szukać, aby znaleźć podobny wątek związany z Gotham. O ile jeszcze pierwsze zeszyty są w miarę ciekawe, o tyle im dalej zagłębiamy się w ten komiks jest co raz gorzej, zaczyna wiać nudą bądź też denerwują rozwiązania zastosowane przez Hurwitza. Tak jest na przykład ze sposobem, w jaki pilotujący batplane Bruce ratuje mieszkańców. Chciano z niego chyba zrobić jakiegoś mesjasza, a ja widząc to nie mogłem powstrzymać się od śmiechu. Takie rozwiązanie pasowałoby może do Supermana, ale do Batmana?

Cały czas zastanawiam się też, po co na siłę wprowadzać do życia Bruce’a jakąś ukraińską pianistkę, której obecność jedynie osłabia wizerunek obrońcy Gotham City? Wayne jest zakochany w swojej walce ze złem i niesprawiedliwością, w jego życiu brak miejsca na miłość do kobiety. Gdyby jeszcze było to wszystko rozsądnie uzasadnione, ale tak nie jest.

Końcówka to zeszyt nawiązujący do „Zero Month”, czyli w tym wypadku cofamy się do momentu śmierci rodziców Bruce’a i obserwujemy śledztwo, jakie przez lata prowadzi młody Wayne. O dziwo całkiem zgrabna i przyjemna lektura, chociaż z góry wiadomo było, jak się skończy.

Ilustracje to zasługa Davida Fincha, który, przykro mi to stwierdzić, nie porywa już swoimi pracami, jak to miało miejsce w poprzednim tomie. Kiedyś bardzo lubiłem tego artystę, ale ewidentnie widać, że potrzebuje on czasu na dopracowanie poszczególnych detali i nie jest w stanie miesiąc w miesiąc pokazać pełni swoich umiejętności. Niektóre plansze wyglądają wręcz, jakby były tworzone w pośpiechu. Najlepiej wyszły mu chyba kadry, na których widzimy głównego złoczyńcę. Nadal lubię kreskę Fincha, jednak dobrze by mu zrobiło, gdyby rysował przykładowo co drugą historię, przez co komiks na pewno zyskałby wizualnie.

SPIRALA PRZEMOCY to zbiór, który trochę przewyższa NOCNĄ TRWOGĘ, ale jednocześnie nie powala na kolana i absolutnie nie zapada w pamięć. Scenariusz przeciętny, a rysunki mogłyby być lepsze. Czułbym się źle polecając komukolwiek lekturę tego komiksu i lepiej uznać, że coś takiego po prostu nie miało miejsca. No chyba, że jest się wielkim miłośnikiem Jonathana Crane’a. Fanom Mrocznego Rycerza tymczasem polecam inne serie z Batmanem wydawane przez DC Comics.

Ocena: 3/6

Opisywane wydanie zawiera materiał z komiksów BATMAN: THE DARK KNIGHT #0, #10 – 15

Serdecznie dziękujemy wydawnictwu Egmont za udostępnienie egzemplarza recenzenckiego.

Komiks można znaleźć w sklepie ATOM Comics

Dawid Scheibe

3 komentarze:

  1. Jak tak czytam tę recenzję, dochodzę do wniosku, że to komiks stworzony dla nowych czytelników, mający im przedstawić postać Scarecrowa. A że ja jestem właśnie takim czytelnikiem, to mi się podbał.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Faktycznie, jak ktoś nie miał wcześniej styczności ze Strachem na Wróble, i nie ma jakichś specjalnie wygórowanych wymagań odnośnie fabuły, to może sobie lekturę tego komiksu jak najbardziej zaserwować :)

      Usuń
  2. Jeśli ktoś lubi Batmana to polecam ten komiks. Fabuła może nie bardzo dobra ale trzymająca w napięciu, jest mroczny klimat i dobre rysunki (a nierzadko rewelacyjne). Czego chcieć więcej? Prawie bym ominął ten tytuł przez niektóre recenzje.

    OdpowiedzUsuń