niedziela, 5 lipca 2015

KATANA VOL. 1 SOULTAKER

Recenzja jednego z najgorszych komiksów z New 52

Jak wszystkim doskonale wiadomo, nie wszystkie komiksy są dobre. Na rynku komiksowym znajduje się cała masa bardzo słabych pozycji, lecz ciężko jest znaleźć drugi tak koszmarny album jak KATANA.


Tytułowa bohaterka dostała wreszcie swoją własną, solową serię w ramach New 52. Pewnie znacznej liczbie czytelników znana była do tej pory z BIRDS OF PREY, czy JUSTICE LEAGUE DARK, ale kilka miesięcy temu zadebiutowała również na ekranach telewizorów w serialu Arrow. Może zastanawiacie się od tego czasu nad zakupem tomu pierwszego? Jeśli tak, to zdecydowanie odradzam. Dlaczego? Już tłumaczę.

Tu następuje moment, w którym przechodzę do omawiania fabuły. Problemem jest tylko to, że ten komiks nie ma prawie wcale fabuły, lub mówiąc dokładniej zmienia się ona co kilka stron.

Za scenariusz odpowiada Ann Nocenti, czyli tylko jedna osoba, co jest bardzo dziwne biorąc pod uwagę niespójności. Głównymi przeciwnikami Tatsu są: Killer Croc, Creeper i Mona Shard, czyli nowa postać stworzona na potrzeby #8. Chciałbym zacząć teraz opowiadać, w jaki sposób stali się oni przeciwnikami Katany, ale nie jest to za bardzo wytłumaczone. Sam byłem trochę zagubiony. Nie wiedziałem, czy jest to tylko jakiś zbiór historii, czy ma to jakąś ciągłość fabularną. Każdy oponent ma inny cel, lecz wszystko kończy się szybko, nie jest kontynuowany żaden wątek z wcześniejszych wydarzeń. Musi się ona zmierzyć z Creeperem, który jest japońskim demonem i chce wprowadzić rządy terroru; Killer Crockiem, który dostał zlecenie na pozbycie się jej (nie wiadomo od kogo) i standardowo z pomniejszymi oprychami. Wszystko kończy się zawsze na jednym-dwóch zeszytach pozostawiając masę niedopowiedzeń.

Tatsu musi się również uporać z własnymi, przyziemnymi problemami. Pewnej nocy śniło jej się, że zdradza męża – Maseo. Na szczęście dla niej był to tylko zły sen, lecz i tak spowodowało to lekkie problemy emocjonalne. No bo w końcu złożyła przysięgę, że nie wyląduje w łóżku z innym mężczyzną. I tak ciągnęło się wszystko przez dziesięć zeszytów, do czasu, gdy ktoś mądry w zarządzie DC stwierdził, że należy anulować tę serię. Chwała mu za to.

Czas przejść do strony graficznej komiksu, za którą odpowiada już kilka osób. Mimo tego wszystkie prace w tym tomie dzielą się na dwie kategorie: złe i bardzo złe. Najlepszą robotę (mimo iż nadal było źle) wykonał Cliff Richards, na którego pracach jako jedynych można było choć trochę zatrzymać wzrok. Pozostałe były fatalne. Wszystkie wyglądały na bardzo mocno niedopracowane i robione w pośpiechu, jakby każdego z twórców gonił czas, lub nie uważali tej serii za godnej włożenia chociaż odrobiny wysiłku.

Bardzo się cieszę, że seria została skasowana. Dawno nie czytałem równie słabego komiksu jak ten, który przyszło mi dzisiaj zrecenzować. Nic nie mam do samej postaci Katany, nawet polubiłem ją za sprawą BIRDS OF PREY, lecz tutaj jest ona strasznie mdła i nie mogę niestety znaleźć w tym tomie żadnych plusów. Uważam, że Ann Nocenti zniszczyła całkowicie postać Tatsu tym jednym komiksem i całkowicie zaprzepaściła potencjał, jaki można było z niej wycisnąć.

Nigdy nie pisało mi się tak ciężko żadnej recenzji. Trudno mi się teraz zdecydować, co było gorsze: recenzowanie, czy samo czytanie. Chyba jednak to drugie. Nie polecam nikomu, chyba, że jesteście miłośnikami samookaleczania, bo tak właśnie działa ten komiks. Lektura tylko dla odważnych.

Ocena końcowa: 1/6
Zawiera materiały z KATANA #1-10 and JUSTICE LEAGUE DARK #23.1 
Jakby ktoś miał odwagę spróbować, to komiks ten jest do kupienia w sklepie ATOM Comics

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz