piątek, 9 września 2016

WKKDC #2 - BATMAN: HUSH cz. 2


Drugi tom WKKDC przynosi ze sobą dokończenie historii z tajemniczym człowiekiem w bandażach w roli głównej, którego zapewne wielu z Was po raz pierwszy spotkało właśnie dzięki nowej kolekcji Eaglemoss. Niecałe 45 złotych za całego HUSHA to jakby nie patrzeć rewelacyjna, niezwykle kusząca cena, a przy tym okazja zapoznania się pokrótce z wieloma różnorodnymi pod każdym względem, najpopularniejszymi złoczyńcami zaliczającymi się do bogatej galerii łotrów i przeciwników Mrocznego Rycerza z Gotham. Jeśli przeczytaliście poprzedni tom, to chociażby tylko ze względu na intrygujące zakończenie nie sposób było nie sięgnąć po ciąg dalszy. Czy było warto?

Sytuacja komplikuje się coraz bardziej. Niebezpieczna rozgrywka pomiędzy Batmanem i pociągającymi za sznurki, trzymającym się na drugim planie Hushem powoli zmierza do kulminacyjnego momentu. Obrońca Gotham staje przed zadaniem rozwikłania jednej z najtrudniejszych zagadek w swojej karierze, zapobiegnięcia śmierci bliskich sobie osób, a także znalezienia odpowiedzi na pytanie: kto jest po jego stronie, a kto przeciwko niemu? Jedna z bliskich Bruce’a sercu osób zostaje zamordowana, zaś inna niespodziewanie powraca do życia.

Scenarzysta Jeph Loeb ustawia na swojej szachownicy kolejne pionki. Tym razem sięga między innymi po postacie Jokera, Two-Face’a czy Ra’s Al Ghula. Niektórzy zaliczają dłuższe, niektórzy krótsze epizody, ale jest jeden plus tego, że Loeb wyciąga z Arkham tak wiele łotrów i ustawia ich na drodze Batmana. Każdy gościnny występ pozwala bowiem przybliżyć nowemu czytelnikowi konkretnego złoczyńcę, a wszystko poprzez kilka słów wprowadzenia umieszczonych w narracji prowadzonej przez Człowieka Nietoperza. Najsłabiej wypada tutaj Joker (rysowany z nosem à la Pinokio), który służy głównie za worek do bicia. Trudno mi było uwierzyć w kilku przypadkach, że złoczyńcy tak łatwo wzięli udział w grze Husha, a już motywów kierujących takim Jokerem kompletnie nie jestem w stanie kupić.

Tożsamość Husha była dosyć łatwa do odgadnięcia i nawet fałszywe tropy porozstawiane przez scenarzystę ani przez chwilę nie były w stanie zmienić moich przypuszczeń co do nazwiska postaci skrywającej się pod bandażami. Niespodziewany był jednak dla mnie udział w całym przedsięwzięciu jednego z klasycznych przeciwników Batmana i za to twórcom z mojej strony należy się mały plusik. Potencjał związany z nowym przeciwnikiem został wykorzystany jedynie w niewielkim procencie, przez co dopiero inni twórcy będą mieli pełne pole do popisu, aby nadać Hushowi odpowiednią formę i znaczenie. W omawianym tytule był on jedynie lalkarzem, który aż do ostatniej części trzymał się w cieniu i pociągał za sznurki sterując swoimi marionetkami.

Jeśli chodzi o kwestie techniczne, to po pierwsze nic się niestety nie zmieniło w związku z nieprzyjemnym zapachem, który towarzyszy podczas przewracania kolejnych stron komiksu. Podobno drażniący zmysł węchu klej używany do produkcji ma się od któregoś tomu zmienić, przez co charakterystyczny „aromat” zostanie zastąpiony bardziej przystępnym i znośnym. Trzymamy za słowo. Logo DC na grzbiecie uległo z niewiadomych przyczyn minimalnemu zmniejszeniu, co delikatnie, aczkolwiek odczuwalnie denerwuje, gdy się patrzy na ustawione obok siebie dwa pierwsze fragmenty dużej panoramy. Ciekawe, czy tak już zostanie i czy jedynie pierwszy tom miał mieć większe logo? Na tylnej okładce wdarł się mały błąd, gdyż w opisie zaznaczono, że materiał pochodzi z BATMAN #614 – 618, a w rzeczywistości wykorzystano również #619.

Na początku komiksu dostajemy krótkie streszczenie wydarzeń, jakie rozegrały się w tomie pierwszym, a także przypomnienie sylwetek twórców. Niestety oba dodatki poprzedza strona zawierająca trzy ciekawostki związane z czekającą nas lekturą. Użyłem słowa „niestety”, gdyż zawiera ona pewien dosyć ważny spojler, na który chcąc nie chcąc się wpada, i który psuje jeden z elementów zaskoczenia, jakie umieszczone zostały bliżej końca albumu. Zdecydowanie należało taką informację umieścić pod koniec tomu. Podobnie jak to było w pierwszej części, po zakończeniu głównej historii umieszczono galerię okładek, a także (co jest w tym wypadku nowością) trzy strony szkiców.

Bonusem w omawianym tomie jest krótka historia z udziałem Mrocznego Rycerza, która pochodzi z roku 1939. Batman musi zmierzyć się z „Napoleonem” i jego Szkarłatną Hordą, co pokazuje, że na początku swojej kariery główny bohater spotykał mało oryginalnych, bardziej „przyziemnych szaleńców”. Dostajemy też wgląd w pierwszy origin Batmana, do którego odwoływano się później niezliczoną ilość razy, i który na przestrzeni ponad siedmiu dekad był modyfikowany, wzbogacany o kolejne elementy. Zdecydowanie ciekawszy zeszyt niż ten, który umieszczono w WKKDC #1.

BATMAN HUSH cz. 2 utrzymuje poziom z premierowej odsłony Wielkiej Kolekcji Komiksów DC Comics. Nie jest rewelacyjny, ale zaspokaja oczekiwania osób, którym spodobała się cz. 1. Dostarcza sporą dawkę akcji, zagadkową intrygę z udziałem całej plejady postaci zamieszkujących Gotham City, kilka nieoczekiwanych zwrotów akcji, a wszystko doprawione uwielbianymi przez (prawie) wszystkich rysunkami Jima Lee. Przymykając oko na niedociągnięcia scenariuszowe i przede wszystkim zbyt powierzchowne ukazanie tytułowego villaina, można stwierdzić, że cała historia zaproponowana przez Loeba i Lee jest dobrą pozycją dla tych, którzy dopiero teraz zainteresowali się przygodami komiksowego Batmana. Nie wolno jej jednak w żadnym wypadku stawiać obok znanych klasyków, chociażby tych napisanych przez Franka Millera, gdyż HUSH to po prostu nie ta liga.

Wszystkim spragnionym większej dawki przygód z udziałem Husha i do tego stojących na znacznie wyższym poziomie, polecam lekturę BATMAN: HEART OF HUSH. Tam znajdziecie głębsze, ciekawsze podejście do postaci Husha, który ukazany zostaje jako jeden z najgroźniejszych złoczyńców, jacy stanęli na drodze Człowieka Nietoperza.

Ocena: 4-/6

Opisywane wydanie zawiera materiał z komiksów BATMAN vol. 1 #614 – 619 oraz DETECTIVE COMICS vol. 1 #33.

Dawid Scheibe

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz