niedziela, 25 września 2016

Serialownia #38

Wakacyjna przerwa już za nami, nowe odcinki seriali nieśmiało się ukazują, a to oznacza powrót chyba lubianej przez Was "Serialowni". W tym tygodniu swoje premiery zaliczyły dwie produkcje stacji FOX i to właśnie nim nieco bliżej się przyjrzymy. Jak zwykle przestrzegamy przed spoilerami i zapraszamy do rozwinięcia posta.
GOTHAM 3x01: Better to reign in hell
Tomek: Serial powraca w całkiem niezłym stylu. Choć czasem zbyt pośpiesznie starali się doprowadzić postacie do miejsca w którym mają być w  nowym sezonie, a część z podwładnych Fish Mooney wygląda cokolwiek tandetnie, to jako całość odcinek mi się podobał. Gordon jako łowca nagród wypada świetnie i fajnie, że od razu przejrzał plan Fish. Generalnie podoba mi się, że serial ten coraz luźniej traktuje ideę prequelu Batmana i robi co mu się żywnie podoba, bo zdecydowanie wychodzi mu to na zdrowie.
Radek: Gotham: Cóż to był za dziwny odcinek...Po pierwszej scenie z "metaczłowiekiem" autentycznie sprawdziłem, czy włączyłem dobry serial - myślałem, że oglądam jakiegoś FLASHA albo SUPERGIRL. Najgorsze, że nie wiem jak ten początek trzeciego sezonu ocenić. Większość obecnych tu pomysłów zupełnie mi nie przypadła do gustu, ale złożyły się one na odcinek, który bardzo przyjemnie mi się oglądało. Tak, zdaję sobie sprawę z tego, jak to dziwnie brzmi, ale taka jest prawda. Na wspomnianej liście scenariuszowych zagrywek znajduje się m.in praca Gordona jako lekko zgorzkniałego łowcy głów, klon Bruce'a Wayne'a z długimi włosami i jak zawsze beznadziejnie przez Davida Mazouza zagrany, sam pomysł z postarzającym dotykiem jednego z sługusów Fish Mooney i wykorzystanie go do postarzenia jednej z bohaterek i wiele, wiele innych. Z drugiej strony jak na razie GOTHAM wydaje się być bezpiecznie daleko od poziomu dna z pierwszego sezonu. Czekam na kolejne epizody, wtedy będę mógł powiedzieć więcej.
Krzysiek T.: Przez wakacje nadrobiłem drugi sezon i ze zdumieniem przekonałem się na własnej skórze, że liczne, dobre opinie kolegów z ekipy miały pokrycie w rzeczywistości. Po żenującym pierwszym sezonie i nie mniej fatalnym początku drugiego, serial wykonał ogromny skok jakościowy, kopiąc zadek każdemu serialowi z CW-universe. Tymczasem początek nowej serii pozostawił mnie z mieszanymi uczuciami. Generalnie podoba mi się idea coraz mocniejszego odchodzenia od trzymania się mitologii Batmana i Gordon jako łowca nagród wydał się bardzo fajnym pomysłem. Jego śledztwo i powiązane z nim komplikacje oglądało się całkiem przyjemnie. Sceny z Pingwinem, zwłaszcza gdy odwiedzał Eda, również na plus. Dla równowagi strasznie ssały wątki Bruce'a Wayne'a (a to niespodzianka), jego długowłosego klona (?), zakochanego Butcha i początek transformacji Ivy. Potencjał na przyszłość byłby całkiem spory, gdyby twórcy już nie zdradzili, że Fish Mooney lada moment zniknie na jakiś czas. Generalnie te czterdzieści minut przeleciało bez ziewania, ale jestem bardzo daleki od zachwytów.
LUCIFER 2x01: Everything's coming up Lucifer
Krzysiek T.: Całkiem przyjemny odcinek na rozruch nowego sezonu. Kontynuujemy zatem wątki z cliffhangera poprzedniego sezonu, dodajemy nowe postacie, inne umieszczamy w zmienionych miejscach, dorzucamy kilka fabularnych nowości i przyozdabiamy śledztwem, którego równie dobrze mogłoby nie być. Generalnie oglądało się całkiem przyjemnie, ponieważ widać było pewien rozwój postaci. Lucyfer zachowuje się nieco mniej jak gimnazjalista, teraz to już takie wczesne liceum. Uczłowieczanie Maze oraz Amenadiela (przynajmniej tak interpretuje jego problemy z anielskimi mocami) wydaje się być naturalną konsekwencją rzeczy, leczy tylko w przypadku tego drugiego, wątek ten wydaje się chociaż odrobinę być ciekawy. Wydaje mi się, że zmieniła się ekipa odpowiedzialna za scenografię i nie wiem jak to ocenić. Scena na planie filmowym faktycznie wygląda tak, jakby było to prawdziwe miejsce. Dla równowagi moment, w którym widzimy Amenadiela na dachu poraża sztucznością, chociaż tak naprawdę trwa ile? Dziesięć sekund? Końcówka epizodu byłaby właściwie do zapomnienia, gdyby nie jeden fakt. Tom Ellis śpiewa "All Along the Watchtower" tuż przed pojawieniem się Tricii Helfer i jest to tak przyjemny easter egg dla fanów serialu "Battlestar Galactica" z 2004 roku, a konkretniej finału niezapomnianego trzeciego sezonu (KLIK), że po zakończeniu oglądania odcinka jeszcze dłuższą chwilę miałem uśmiech na twarzy. Ogólnie takie 3+/6 z perspektywami na lepsze odcinki w najbliższej przyszłości.

Obrazki pochodzą ze strony Comicbook.com

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz