środa, 21 sierpnia 2019

LIGA SPRAWIEDLIWOŚCI TOM 6: PIACH W TRYBACH


Odrodzeniowe przygody najważniejszej drużyny ze świata DC dobiegły końca. Ostatni z tomów LIGI SPRAWIEDLIWOŚCI sygnowanych szyldem inicjatywy „Rebirth” trafił do sprzedaży w dość nietypowej formie. Otóż wydawnictwo Egmont zdecydowało się połączyć materiał pochodzący oryginalnie z szóstego (People vs. The Justice League) oraz siódmego (Justice Lost) wydania zbiorczego JUSTICE LEAGUE i opublikować ten zbitek jako Piach w trybach.

I choć tytuł może sprawiać wrażenie wziętego z jakiegoś generatora, tak samą ideę stojącą za scaleniem dwóch tomów trzeba uznać za sensowną, wszak mówimy tu o dłuższej, rozbudowanej fabule pisanej przez jednego autora. Można także domyślać się, że polskiemu oddziałowi Egmontu, który drastycznie zawęził ostatnio ofertę nowości DC, zależało na tym, żeby jak najszybciej zamknąć tę serię, a takie rozwiązanie budzi na pewno mniejsze kontrowersje niż nagłe urwanie historii (jak to miało miejsce np. z Halem Jordanem i Korpusem Zielonych Latarni).

Po beznadziejnym runie Bryana Hitcha, który absolutnie nie poradził sobie jako scenarzysta, powtarzając do znudzenia swoje i tak kiepskie pomysły, pieczę nad LIGĄ SPRAWIEDLIWOŚCI objął Christopher Priest, a zatem twórca, którego wypada nazwać jednym z największych zwycięzców „Odrodzenia”. Jego Deathstroke spotkał się z wyśmienitym przyjęciem czytelników, notując nawet nominację do Nagrody Eisnera w kategorii „Najlepsza seria”. Poprzeczka przed Priestem nie była zawieszona zbyt wysoko, więc bez problemu ją przeskoczył, dzięki czemu tytuł, do tej pory wyłącznie rozczarowujący, zakończył się względnie miłym akcentem.

Nowy scenarzysta odszedł od ogromnych, kosmicznych zagrożeń, bez których Hitch nie potrafił zbudować dramaturgii i sprowadził Ligę na ziemię. Jakby dopiero on zauważył, że Justice League nie musi co numer bronić świata przed inwazją, intergalaktyczną wojną lub apokalipsą. Jasne, taka drużyna potrzebuje prawdziwych wyzwań, ale bardzo powierzchowne byłoby założenie, że tylko powstrzymywanie zagłady ludzkości spełnia takie wymagania. Jeśli każda kolejna historia opowiada dokładnie o tym samym, ginie gdzieś realna stawka, a na wierzch wypływa fałsz. Komiksowi fani nie dadzą się przecież tak łatwo oszukać, że Lidze zagraża widmo porażki. Większe zmiany w uniwersum to dziś domena głośno zapowiadanych eventów, a nie zwyczajnego periodyku.

Priest kładzie nacisk na coś zupełnie innego, a mianowicie na odpowiedzialność Supermana i spółki. Gdzie leżą granice wpływów drużyny? W jakich sytuacjach może interweniować, a kiedy powinna trzymać się z boku? Piach zaczyna wsypywać się w jej tryby wtedy, gdy w trakcie rutynowej akcji dochodzi do nieporozumienia między superbohaterami a stróżami prawa, wskutek którego ginie niewinny zakładnik. Zaufanie do Batmana i reszty zamaskowanych herosów wyraźnie spada, a opinia publiczna i politycy coraz śmielej zwracają uwagę na to, że Liga tak właściwie nigdy przed nikim nie odpowiadała.  

Zamysł, żeby wprowadzić do serii pewnego rodzaju komentarz społeczny, był niewątpliwie czymś odświeżającym. Nawiązanie do faktycznych problemów XXI wieku, takich jak ataki terrorystyczne, różnice klas oraz konflikty zbrojne w Afryce uczyniło z LIGI SPRAWIEDLIWOŚCI znacznie bardziej interesującą lekturę. Łatwiej wciągnąć się w fabułę, w której widać przebłyski prawdziwego świata, a bohaterowie mierzą się z ludzkim dramatem, o którym równie dobrze można by usłyszeć w serwisach informacyjnych.

Cytat z tylnej okładki oznajmia, że Piach w trybach to jeden z najbardziej intrygujących komiksów ostatnich trzydziestu lat. Jeżeli ktoś rzeczywiście tak uważa, to nic mi do tego – gusta są różne, ale reklamowanie się przy użyciu takiego hasła bardziej temu tytułowi szkodzi niż pomaga. Tom szósty może i stoi na solidnym poziomie, nieosiągalnym dla pięciu poprzednich, ale w ogólnym rozrachunku to jednak dzieło przeciętne, pozbawione błysku geniuszu. Scenariusz Priesta ma swoje wady, a tą, która najmocniej rzuca się w oczy, jest kreacja postaci szalonego fana, który utrudnia życie członkom Ligi. Zrobienie z niego źródła wszystkich kłopotów boleśnie spłyca historię i odziera ją z subtelności. 

Egmont oczywiście nie żegna się całkowicie z LIGĄ SPRAWIEDLIWOŚCI. Już niedługo polscy czytelnicy będą mieli bowiem okazję zapoznać się z kontynuacją serii z „Odrodzenia”, za którą stoi sam Scott Snyder – autor BATMANA z New 52 czy też METALU. Angażując w ten projekt takie nazwisko, włodarze wydawnictwa wysłali jasny sygnał: koniec z lekceważącym traktowaniem Justice League. Powierzenie tej drużyny w ręce Hitcha okazało się pomyłką, ale dobrze chociaż, że ktoś w DC wyciągnął wnioski i postanowił coś z tym zrobić. Począwszy od zatrudnienia Priesta, który wykonał rzetelną pracę i sprawnie położył grunt pod serię Snydera.

Komiks znajdziecie w sklepie Egmontu.

Do nabycia także w ATOM Comics.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz