Odrodzeniowe przygody najważniejszej drużyny ze świata DC dobiegły końca. Ostatni z tomów LIGI SPRAWIEDLIWOŚCI sygnowanych szyldem inicjatywy „Rebirth” trafił do sprzedaży w dość nietypowej formie. Otóż wydawnictwo Egmont zdecydowało się połączyć materiał pochodzący oryginalnie z szóstego (People vs. The Justice League) oraz siódmego (Justice Lost) wydania zbiorczego JUSTICE LEAGUE i opublikować ten zbitek jako Piach w trybach.
I choć tytuł może sprawiać
wrażenie wziętego z jakiegoś generatora, tak samą ideę stojącą za scaleniem dwóch
tomów trzeba uznać za sensowną, wszak mówimy tu o dłuższej, rozbudowanej fabule
pisanej przez jednego autora. Można także domyślać się, że polskiemu oddziałowi
Egmontu, który drastycznie zawęził ostatnio ofertę nowości DC, zależało na tym,
żeby jak najszybciej zamknąć tę serię, a takie rozwiązanie budzi na pewno
mniejsze kontrowersje niż nagłe urwanie historii (jak to miało miejsce np. z Halem Jordanem i Korpusem
Zielonych Latarni).
Po beznadziejnym runie Bryana Hitcha,
który absolutnie nie poradził sobie jako scenarzysta, powtarzając do znudzenia swoje
i tak kiepskie pomysły, pieczę nad LIGĄ SPRAWIEDLIWOŚCI objął Christopher
Priest, a zatem twórca, którego wypada nazwać jednym z największych zwycięzców „Odrodzenia”.
Jego Deathstroke spotkał się z wyśmienitym przyjęciem czytelników,
notując nawet nominację do Nagrody Eisnera w kategorii „Najlepsza seria”. Poprzeczka
przed Priestem nie była zawieszona zbyt wysoko, więc bez problemu ją
przeskoczył, dzięki czemu tytuł, do tej pory wyłącznie rozczarowujący, zakończył
się względnie miłym akcentem.
Nowy scenarzysta odszedł od
ogromnych, kosmicznych zagrożeń, bez których Hitch nie potrafił zbudować dramaturgii
i sprowadził Ligę na ziemię. Jakby dopiero on zauważył, że Justice League nie musi
co numer bronić świata przed inwazją, intergalaktyczną wojną lub apokalipsą.
Jasne, taka drużyna potrzebuje prawdziwych wyzwań, ale bardzo powierzchowne
byłoby założenie, że tylko powstrzymywanie zagłady ludzkości spełnia takie wymagania.
Jeśli każda kolejna historia opowiada dokładnie o tym samym, ginie gdzieś
realna stawka, a na wierzch wypływa fałsz. Komiksowi fani nie dadzą się
przecież tak łatwo oszukać, że Lidze zagraża widmo porażki. Większe zmiany w
uniwersum to dziś domena głośno zapowiadanych eventów, a nie zwyczajnego
periodyku.
Priest kładzie nacisk na coś
zupełnie innego, a mianowicie na odpowiedzialność Supermana i spółki. Gdzie
leżą granice wpływów drużyny? W jakich sytuacjach może interweniować, a kiedy
powinna trzymać się z boku? Piach zaczyna wsypywać się w jej tryby wtedy, gdy w
trakcie rutynowej akcji dochodzi do nieporozumienia między superbohaterami a
stróżami prawa, wskutek którego ginie niewinny zakładnik. Zaufanie do Batmana i
reszty zamaskowanych herosów wyraźnie spada, a opinia publiczna i politycy coraz
śmielej zwracają uwagę na to, że Liga tak właściwie nigdy przed nikim nie
odpowiadała.
Zamysł, żeby wprowadzić do serii pewnego
rodzaju komentarz społeczny, był niewątpliwie czymś odświeżającym. Nawiązanie
do faktycznych problemów XXI wieku, takich jak ataki terrorystyczne, różnice
klas oraz konflikty zbrojne w Afryce uczyniło z LIGI SPRAWIEDLIWOŚCI znacznie
bardziej interesującą lekturę. Łatwiej wciągnąć się w fabułę, w której widać przebłyski
prawdziwego świata, a bohaterowie mierzą się z ludzkim dramatem, o którym
równie dobrze można by usłyszeć w serwisach informacyjnych.
Cytat z tylnej okładki oznajmia,
że Piach w trybach to jeden z najbardziej intrygujących komiksów ostatnich
trzydziestu lat. Jeżeli ktoś rzeczywiście tak uważa, to nic mi do tego – gusta są
różne, ale reklamowanie się przy użyciu takiego hasła bardziej temu tytułowi
szkodzi niż pomaga. Tom szósty może i stoi na solidnym poziomie, nieosiągalnym
dla pięciu poprzednich, ale w ogólnym rozrachunku to jednak dzieło przeciętne,
pozbawione błysku geniuszu. Scenariusz Priesta ma swoje wady, a tą, która
najmocniej rzuca się w oczy, jest kreacja postaci szalonego fana, który
utrudnia życie członkom Ligi. Zrobienie z niego źródła wszystkich kłopotów boleśnie
spłyca historię i odziera ją z subtelności.
Egmont oczywiście nie żegna się całkowicie z LIGĄ SPRAWIEDLIWOŚCI. Już niedługo polscy czytelnicy będą mieli bowiem okazję zapoznać się z kontynuacją serii z „Odrodzenia”, za którą stoi sam Scott Snyder – autor BATMANA z New 52 czy też METALU. Angażując w ten projekt takie nazwisko, włodarze wydawnictwa wysłali jasny sygnał: koniec z lekceważącym traktowaniem Justice League. Powierzenie tej drużyny w ręce Hitcha okazało się pomyłką, ale dobrze chociaż, że ktoś w DC wyciągnął wnioski i postanowił coś z tym zrobić. Począwszy od zatrudnienia Priesta, który wykonał rzetelną pracę i sprawnie położył grunt pod serię Snydera.
Komiks znajdziecie w sklepie Egmontu.
Do nabycia także w ATOM Comics.
Komiks znajdziecie w sklepie Egmontu.
Do nabycia także w ATOM Comics.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz