Przedostatni tom WKKDC to
jeszcze jedna szansa, aby zajrzeć do świata komiksowego Supermana, a konkretnie
okazja do cofnięcia się o trzy dekady wstecz, kiedy architektami przygód eSa
byli tacy fachowcy, jak Roger Stern, Jerry Ordway, czy Dan Jurgens. Jest to
fragment pięknej ery, jaką zapoczątkował po KRYZYSIE NA NIESKOŃCZONYCH ZIEMIACH
John Byrne, tworząc w 1986 roku pamiętną mini serię MAN OF STEEL. Mogliście ją
przeczytać po polsku dwukrotnie, a najnowsza wersja ukazała się pod szyldem
kolekcji Eaglemoss jako tom 18. Tym razem przenosimy się o mniej więcej cztery
lata do przodu, do historii, w której doszło do przynajmniej trzech ważnych
wydarzeń w życiu Człowieka ze Stali. 30 lat to szmat czasu, ale pewne rzeczy
nigdy się nie starzeją i wraca się do nich z dużą przyjemnością.
Kiedy zaczynałem moją przygodę
z komiksami superbohaterskimi, to właśnie zeszyty TM-Semic były dla mnie podstawową
i jedyną encyklopedią wiedzy na temat tego, jak wyglądają losy Supermana. Na
tej wersji eSa się wychowałem, stąd trudno dziwić się, iż mam ogromny sentyment
do przygód Człowieka ze Stali z drugiej połowy lat 80-tych i pierwszej połowy
lat 90-tych minionego wieku. Nawet jeśli dzisiaj wydają się one często
przeciętne, lub nawet słabe. Materiał ukazany na łamach WKKDC #79 to właśnie
mały wycinek tej długiej telenoweli, jaka dostarczała mi rozrywki w latach
młodości dzięki polskiemu wydawcy. KRYZYS SZKARŁATNEGO KRYPTONITU oryginalnie
ukazał się pod koniec roku 1990, zaś do Polski zawitał po raz pierwszy na
przełomie lat 1992/93. Jeśli posiadacie w swojej kolekcji SUPERMANA 11-12/92
oraz 1/93, to wiecie o czym mowa. Głównym przeciwnikiem Supermana jest tutaj
Mr. Mxyzptlk, który tym razem nawiązuje współpracę, a raczej zaprasza do swojej
gry/psotów Lexa Luthora. Superman na pewien czas staje się zwykłym człowiekiem,
co jak na tamte realia było ciekawym rozwiązaniem, a różni ludzie różnie
reagowali na zaistniałą sytuację. W godzinie próby Kal-El mógł się przekonać,
kto tak naprawdę jest jego przyjacielem, a kto chce wykorzystać utratę mocy
herosa do własnych celów. Wiadomo, że prędzej czy później eS odzyska swoje
niezwykłe zdolności, ale na końcu czeka czytelnika jeszcze niespodzianka z Lois
Lane w roli głównej, który to wątek doczeka się wyczekiwanej i szokującej
kontynuacji w ACTION COMICS #662.
Okazuje się jednak, że w
oryginale historia była dłuższa o jeden zeszyt, a konkretnie o tie-in, jakim
był STARMAN #28. Tym razem dostajemy zatem wypełnienie pewnej luki, jaka powstała
dokładnie pośrodku SUP 12/92 (kiedy Clark dzwoni po pomoc do Starmana, a zaraz
potem widzimy tego bohatera odwiedzającego Luthora). Niby zeszyt ten nie wnosi
aż tak wiele do całej opowieści, ale fajnie poznać po tylu latach dokładny
przebieg całej opowieści.
Omawiany tom to nie tylko tytułowy
KRYZYS..., ale również dwie osobne historie, które w naszym kraju przeczytać
można było wcześniej w ramach SUP 2/93. W pierwszym gościnnie pojawiają się kosmici
oraz Guy Gardner i Hal Jordan, zaś w drugiej Lex Luthor decyduje się na
nieoczekiwany krok. Obie opowieści są kompletnie różne, ale zarówno ta bardziej
efektowna z Lanternami, jak i ta spokojniejsza poświęcona milionerowi z Metropolis
mają w sobie to coś, dzięki czemu bardzo przyjemnie się je czyta. Dawniej
stawiano na bardziej przemyślane historie, niosące jakieś przesłanie, poruszające
codzienne problemy, a sam Superman ukazywany był mniej jako superbohater, a
bardziej jako człowiek, z którym można było się utożsamić. To właśnie w tym
okresie lubię najbardziej.
Mocnym atutem zrestartowanego
w 1986 roku supermanowego świata były postacie drugoplanowe, których pojawiło się
na łamach wszystkich serii z eSem całkiem sporo. Równie mocno, jak wydarzeniami
na pierwszym planie pasjonowałem się wątkami dotyczącymi właśnie tych zwykłych
ludzi, którzy przeżywali swoje mniejsze lub większe problemy, dramaty, chwile
szczęścia. Nie inaczej jest w tym przypadku, choć akurat ze względu na przebieg
historii "drugi plan" nie dostaje tyle miejsca, co zwykle. Przełom
lat 80/90 kojarzy się m.in. z postaciami Gangbustera, Guardiana, Emila Hamiltona,
Gretchen Kelley, czy Dana Turpina, których oczywiście nie mogło zabraknąć
również w KRYZYSIE SZKARŁATNEGO KRYPTONITU.
Na uwagę zasługuje również
bardzo starannie i szczegółowo wykonana warstwa graficzna. Ilustracje Jurgensa,
Ordwaya, McLeoda i kilku innych gościnnych twórców robiły swego czasu duże
wrażenie, ale również i dzisiaj wiele osób będzie się zachwycać tym, jak były
one dopieszczone, pozwalając przede wszystkim zachować płynność podczas
śledzenia tej historii.
Pod względem objętości - 7
zeszytów plus bonusowa opowieść z zamierzchłych komiksowych czasów - album ten
mieści się gdzieś w średniej, jeśli chodzi o WKKDC. Wizualnie nie jest takim
cieniasem, jak chociażby poprzedni tom z udziałem JLI. Za tłumaczenie odpowiada
Marek Starosta i jak zwykle w przypadku tego pana nie mam żadnych zastrzeżeń,
do jego pracy. Drobnym minusem może być brak przedruków oryginalnych okładek,
na które tym razem najzwyczajniej zabrakło miejsca. A szkoda, bo były one w
większości całkiem okazałe.
Starsza historyjka umieszczona
pod koniec albumu tym razem okazała się wyjątkowo przystępna i nie stanowiła
dla mnie jedynie zbędnego dodatku. Superman po raz pierwszy ma do czynienia z
kawałkiem zielonego meteorytu, który do niecnych celów wykorzystuje pewien
wróżbita, a także eS wreszcie dowiaduje się, skąd tak naprawdę on sam pochodzi.
Klimatycznie jak najbardziej pasująca do głównej opowieści, a do tego całkiem
znośnie zilustrowana przez legendarnego Ala Plastino historyjka.
Oczywiście część osób może się
przyczepić, że to kolejny komiks w tej kolekcji zdominowany niepotrzebnie przez
Supermana, albo że znów mamy do czynienia z dublem. Mnie natomiast cieszy fakt,
że właśnie ten konkretny rozdział przygód Ostatniego Syna Planety Krypton
doczekał się u nas ponownego wydania. Po pierwsze dla tego, iż jest to kawał
wciągającej, inteligentnie napisanej i przystępnie narysowanej lektury. Po
drugie dlatego, że wreszcie można posiadać całość w postaci jednego zbioru w
twardej oprawie, co prezentuje się znacznie lepiej, niż kilka nadszarpniętych
zębem czasu zeszytów na słabej jakości papierze. Tom 79 polecam każdemu
miłośnikowi Supermana, zarówno temu nieco wcześniej urodzonemu, który z
sentymentem wspomina czasy TM-Semic, jak i temu, który wychował się już na
innych supermanowych komiksach.
Dzisiejsza recenzja jest
jednocześnie ostatnią mojego autorstwa, jaka dotyczy Wielkiej Kolekcji Komiksów
DC. Na przestrzeni minionych trzech lat uzbierało ich się łącznie 34 i mam
nadzieję, że komuś pomogły one w podjęciu decyzji odnośnie ewentualnego zakupu.
Wkrótce przygotuję jeszcze małe podsumowanie WKKDC, taką subiektywną listę tych
tomów, które warto posiadać na swojej półce.
Opisywane wydanie
zawiera materiał z komiksów SUPERMAN vol. 2 #49-50, ADVENTURES OF SUPERMAN
#472-473, ACTION COMICS vol. 1 #659 - 660, STARMAN vol. 1 #28 oraz SUPERMAN
vol. 1 #61
Dawid Scheibe
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz