środa, 14 sierpnia 2019

WKKDC #78 – MIĘDZYNARODOWA LIGA SPRAWIEDLIWOŚCI CZĘŚĆ 2



Po dłuższej przerwie wracamy do przygód najzabawniejszej, a przy tym jednej z najbardziej ludzkich wersji Ligi Sprawiedliwości. Pierwszego tomu ich przygód opublikowany w ramach WKKDC nachwalić się nie mogłem. A jak wypada tom drugi? Niestety już trochę słabiej. Choć nie jest to wina twórców serii.

Tym razem mamy do czynienia z albumem zawierającym 5 zeszytów MIĘDZYNARODOWEJ LIGI SPRAWIEDLIWOŚCI (oraz przedruk pierwszego numeru serii MISTER MIRACLE Jacka Kirby’ego). Opowiadają one z grubsza 3 historie.

Zeszyt #8 to idealna kontynuacja poprzedniego tomu pokazująca jak kolejni członkowie Ligii nadzorują prace nad ustanowieniem ambasad zespołu w USA, Francji czy Rosji. Marsjański Łowca Ludzi opowiada o swojej nowej miłości do Oreo, Booster Gold i Blue Beetle wyrywają Francuzki, podczas gdy Black Canary pracuje, a Mister Miracle uczy się kierować nowym pojazdem drużyny (pamiętajcie dzieci – lądowanie na dachu budynku działa tylko na wyznaczonych budynkach i w filmach). Gdzieś tam pojawia się też wątek Global Guardians, który przewija się przez cały tom (i w następnym też czuć jego następstwa). Dużo humoru, interakcji między członkami grupy oraz starań biednego J’onna, aby media, a także opinia publiczna traktowała jego nowy zespół poważnie. Wszystko to, co tygryski lubią najbardziej.

Kolejne dwa numery w prowadzają już niestety trochę zamieszania do tego tomu. #9 i #10 były tie-inami do eventu MILLENNIUM (wszystkie wychodzące w 1987 serie załapały się na tę niewątpliwą przyjemność). Jeden ze Strażników z Oa — Herupa Hando Hu oraz jedna z Zamaronek — Nadia Safir przybyli na Ziemię, aby stworzyć nowych Strażników Wszechświata, którzy mieli dać początek nowej rasie nieśmiertelnych istot. Wybrana 10 Ziemian miała otrzymać nowe supermoce, ale Łowcy (ang. Manhunters) dowiedzieli się o nich i za pomocą swoich poukrywanych na Ziemi agentów postanowili ich wykończyć. Kiepskawy event w rezultacie dał nam szybko zakończoną serię NEW GUARDIANS, a część wątków związanych z tą grupą nigdy nie doczekała się swojego rozwiązania.

Niestety w opisywanym albumie nie znajdziemy wzmianki o tym, że owe dwa zeszyty były częścią czegoś większego, dlatego wprowadzają one trochę zamieszania i mogą wybić czytelnika z rytmu lektury. Z drugiej strony nie da się ich pominąć, gdyż wprowadzają kilka ważnych wątków, a także nowych postaci (w tym lubianego przeze mnie G'norta). Przebrnięcie osłodzą wam lubiani bohaterowie i świetnie napisane dialogi, ale można by się pokusić jednak o stronę poświęconą streszczeniu eventu, aby ogarnięcie tego bałaganu było prostsze dla czytelnika.

Ostatnia historia skupia się przede wszystkim na dwóch postaciach – Maxwella Lorda oraz Mistera Miracle’a. Poznajemy całą historię Maxa, jego pozycji oraz tego, dlaczego zainteresował się Ligą. Z drugiej strony odzywa się przeszłość Scotta Free, gdyż na Ziemi zjawia się kolejny Nowy Bóg — Metron. Wątki obu postaci są ze sobą sprawnie powiązane, gdzieś w tle bardzo inteligentnie rozwija się wątki reszty postaci, a końcówka uderza nawet w dość emocjonalne tony.

Dalej tytuł ten traci (może nawet bardziej niż trochę) na tłumaczeniu, ale w oryginale opiera on się mocno na bardzo nieprzetłumaczalnych żartach słownych.

Graficznie album ten jest idealną kontynuacją poprzedniego. Jeżeli pokochaliście tą starającą się stawiać na realistyczną mimikę twarzy, ale przy tym dość barwną stronę graficzną tego tytułu, to i ten przypadnie wam do gustu. Jeżeli jednak nie pokochaliście tego stylu, to w tym tomie nic raczej nie zmieni waszej opinii. Ja zawsze lubię się bawić w wyszukiwanie najgłupszych min, jakie nasi herosi i heroiny(!) rysowani przez Kevina Maguire'a oraz Keitha Giffena robić potrafią.

W ramach dodatkowej historii z przeszłości tym razem mamy do czynienia z MISTER MIRACLE #1 Jacka Kirby’ego. Seria MISTER MIRACLE to jedna z czterech serii tworzących tak zwany FOURTH WORLD, których skupiał się na krwawej walce mieszkańców New Genesis i Apokolips. Całość FOURTH WORLDU (59 zeszytów) to niesamowity klasyk, ale pierwszy numer MISTER MIRACLE, to nie jest chyba najlepszy punkt rozpoczęcia przygody z nim. Bez szerszego kontekstu oraz kontynuacji to przykład typowej origin story – dość średnio zajmującej. Raczej ciekawostka z dzisiejszej perspektywy niż lektura obowiązkowa.

Ostatecznie mamy do czynienia z tomem trochę słabszym niż WKKDC #71. Aż szkoda, że nie zapowiada się na razie na to, aby ktoś wydał u nas całość MIĘDZYNARODOWEJ LIGII SPRAWIEDLIWOŚCI, gdyż dalej jest lepiej, zabawniej oraz bardziej absurdalnie. Seria ta świetnie pokazuje, w jak bardzo różnorodne tony może uderzać komiks superbohaterski, oraz że nawet najbardziej absurdalny pomysł fabularny może kryć w sobie głębsze treści.

Recenzowane wydanie zawiera materiał z JUSTICE LEAGUE INTERNATIONAL #8-12 oraz MISTER MIRACLE #1.

1 komentarz:

  1. Mam słabość do Millennium i New Guardians, ale zgadzam się, że były bardzo kiepskie. Wiedziano o tym chyba już wtedy, przecież gdy DC zażądało, żeby w każdej serii jakaś pojawiająca się wcześniej postać okazała się Manhunterem lub ich sojusznikiem, to przeważnie były fakeouty, że kogoś chwilowo podmienili na robota, albo że był zahipnotyzowany, albo że był to przeciwnik bohatera. Zgadzam się, że wprowadziło to niepotrzebnie dużo zamieszania do serii, jak zresztą wiele niepotrzebnych eventów - ale z kolei czytanie samego eventu i jego tie-inów pozwoliło mi się zapoznać z losowymi numerami innych serii, po które sama bym chyba nie sięgnęła, jak Spectre czy Suicide Squad.
    Graficznie serię uwielbiam, ale zauważyłam, że polskie wydanie jest trochę gorszej jakości. Oczywiście kolorowanie jest oparte na tym, co mieliśmy w niedawno wydanym omnibusie, ale, chyba z racji zmiany rozmiaru, wiele cieńszych linii się straciło i zamazało. Co jest dość istotne przy tak wielu tak zróżnicowanych ekspresjach. Za to ten zeszyt z originem Scotta wyglądał naprawdę świetnie, ale ja bardzo lubię te stare komiksy na które zawsze w recenzjach WKKDC narzekacie. Pewnie musi się balansować, bo G'norta nie cierpię ;)

    OdpowiedzUsuń