niedziela, 15 maja 2016

AMERYKAŃSKI WAMPIR TOM 6


Z jakiegoś powodu AMERYKAŃSKI WAMPIR nie cieszy się zbytnim powodzeniem wśród ekipy DCManiaka, dzięki czemu nie muszę się nawet szczególnie rozpychać łokciami, by kolejne tomy recenzowane były właśnie przeze mnie. Już od pierwszej odsłony tej serii dałem się złapać Scottowi Snyderowi w pułapkę i zostałem wiernym jej fanem. Oczywiście nie uważam, by było to dzieło ponadczasowe, które dołączy do panteonu najlepszych pozycji rodem z DC Vertigo, lecz zaproponowana przez scenarzystę gruntowna przebudowa mitów o wampirach bardzo przypadła mi do gustu. Szósty tom daje jednak okazję spojrzeć na ten fajnie wykreowany świat także oczami innych twórców.

Opublikowany niedawno przez wydawnictwo Egmont tom zawiera one-shot pod jakże barwnym tytułem ”Długa droga do piekła”, a także historie opublikowane na łamach antologii osadzonej w świecie AMERYKAŃSKIEGO WAMPIRA. Lista nazwisk, która przewinęła się przez nią, naprawdę robi wrażenie. Jason Aaron, Greg Rucka, Jeff Lemire czy Becky Cloonan to tylko kilka z nich, a reszta wcale nie jest mniejszego kalibru.

Najpierw jednak przychodzi nam zapoznać się ze stworzoną przez Snydera (tylko pomysł) oraz Albuquerque (scenariusz i rysunki) historią zakochanej w sobie po uszy parze, która ma nieszczęście stać się kolejnymi ofiarami wampirów. Zarażeni szybko przemieniają się w krwiopijców, a my jesteśmy świadkami ich powolnego odchodzenia od człowieczeństwa. Chociaż brzmi to jak typowa historyjka o wampirach, twórcy szybko decydują się na pewien twist, dzięki któremu opowieść ta zyskuje nieco świeżości. Wszystko to dzięki małemu chłopcu, który nie jest do końca tak niewinny, za jakiego uchodzi. Co prawda to wciąż nie jest szczyt oryginalności i w porównaniu z większością fabuł z poprzednich tomów, ”Długa droga do piekła” nie prezentuje się jakoś szczególnie okazale. Będąc przyzwyczajonym do serwowanych przez Snydera niekonwencjonalnych rozwiązań, zaskakujących zwrotów akcji i ciekawie zbudowanych postaci, nie mogę ukrywać się ze swoim rozczarowaniem. Ten napisany przez Rafaela Albuquerque rozdział szóstego tomu AMERYKAŃSKIEGO WAMPIRA z jednej strony czyta się naprawdę nieźle, z drugiej zaś trudno pozbyć się wrażenia, że wszystko to już gdzieś mieliśmy okazje obejrzeć lub przeczytać. Nawet całkiem zgrabnie wplecione powiązanie z akcją poprzednich odsłon cyklu niewiele tu pomaga. Spodziewałem się znacznie więcej i chociaż cały czas podkreślam, że to wcale nie jest zła historia, oceniam ją średnio. Na plus oczywiście rysunki autorstwa tego samego twórcy, którego styl zawsze doceniałem, a i tym razem zaserwował on ucztę dla moich oczu.

Z antologiami duża część czytelników ma pewne problemy. Jest to, jak powszechnie wiadomo, zbiór krótkich form rozmaitych autorów i największym ryzykiem przy ich publikacji jest to, że poziom poszczególnych historii może być na totalnie różnych biegunach. W przypadku szóstego tomu AMERYKANSKIEGO WAMPIRA jest inaczej. Wszystkie historie stoją na mniej więcej równym, całkiem wysokim poziomie. Niestety nie jestem w stanie wskazać tutaj chociaż jednej tzw. ”perełki”, ale również nie mogę napisać, by którakolwiek z opowiastek była wyraźnie słaba. Można odnieść wrażenie, że wszyscy zaproszeni skrybowie po prostu wykonali swoja pracę na zadowalającym poziomie i nic ponadto. Antologia przypadła mi jednak do gustu przede wszystkim pod kątem graficznym, gdzie popis swoich umiejętności dali między innymi niezawodny Francesco Francavilla, niekonwencjonalny Ray Fawkes, regularnie porządny Declan Shalvey, czy wreszcie Tula Lotay konsekwentnie zdobywająca coraz wyższe miejsce w moim osobistym rankingu ulubionych rysowników. Chyba doceniło ją także samo DC Comics, ponieważ niemal połowę z zawartych w tomie dodatków (których nie ma za dużo, raptem dziesięć stron) zawierają właśnie jej szkice i jest ich niewiele mniej od tych autorstwa Albuquerque. Co więcej, prezentują się one wybornie i znacznie lepiej, niż te wykonane przez bardziej doświadczonego i rozpoznawalnego kolegę po fachu. Oby tak dalej!

Egmont opublikował szósty tom AMERYKAŃSKIEGO WAMPIRA dokładnie tak samo, jak wszystkie poprzednie odsłony serii. Oznacza to, że otrzymujemy solidny, opasły tom w twardej oprawie. Jest on wyraźnie chudszy od dwóch poprzednich odsłon, lecz przy okazji zmniejszyła się także cena wyjściowa. Ta wynosi niecałe 70zł i wydaje się dość duża, ale nie zapominajmy o wszechobecnych zniżkach.

Osobiście uważam, że szósty tom tej serii można sobie spokojnie odpuścić i pieniądze przeznaczyć na coś lepszego, oczywiście tylko wtedy, jeśli nie zależy Wam na posiadaniu kompletu. Zawarte w komiksie historie nie mają żadnego wpływu na główną oś fabularną i stanowią tylko oddech przed startem drugiego cyklu. Są co prawda niezłe, ale nic ponadto. Moja ocena to 4-/6, a byłoby niżej, gdyby nie bardzo dobre rysunki. 

Serdecznie dziękujemy wydawnictwu Egmont Polska za udostępnienie nam egzemplarza recenzenckiego.

Opisywany komiks możecie nabyć w sklepie ATOM Comics.

2 komentarze:

  1. A warto go kupić jako pierwszy tom od tak by zapoznać się z Wampirem czy to fajna seria?

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Nie zaczynałbym od tego tomu. Pojawia się w nim parę osób z poprzednich odsłon, które wypada chociaż kojarzyć, by w pełni zrozumieć poszczególne historie.

      Usuń