Z jakiegoś powodu AMERYKAŃSKI WAMPIR nie cieszy się zbytnim powodzeniem wśród ekipy DCManiaka, dzięki czemu nie muszę się nawet szczególnie rozpychać łokciami, by kolejne tomy recenzowane były właśnie przeze mnie. Już od pierwszej odsłony tej serii dałem się złapać Scottowi Snyderowi w pułapkę i zostałem wiernym jej fanem. Oczywiście nie uważam, by było to dzieło ponadczasowe, które dołączy do panteonu najlepszych pozycji rodem z DC Vertigo, lecz zaproponowana przez scenarzystę gruntowna przebudowa mitów o wampirach bardzo przypadła mi do gustu. Szósty tom daje jednak okazję spojrzeć na ten fajnie wykreowany świat także oczami innych twórców.
Opublikowany niedawno przez wydawnictwo Egmont tom zawiera
one-shot pod jakże barwnym tytułem ”Długa droga do piekła”, a także historie
opublikowane na łamach antologii osadzonej w świecie AMERYKAŃSKIEGO WAMPIRA.
Lista nazwisk, która przewinęła się przez nią, naprawdę robi wrażenie. Jason
Aaron, Greg Rucka, Jeff Lemire czy Becky Cloonan to tylko kilka z nich, a
reszta wcale nie jest mniejszego kalibru.
Najpierw jednak przychodzi nam zapoznać się ze stworzoną
przez Snydera (tylko pomysł) oraz Albuquerque (scenariusz i rysunki) historią
zakochanej w sobie po uszy parze, która ma nieszczęście stać się kolejnymi
ofiarami wampirów. Zarażeni szybko przemieniają się w krwiopijców, a my
jesteśmy świadkami ich powolnego odchodzenia od człowieczeństwa. Chociaż brzmi
to jak typowa historyjka o wampirach, twórcy szybko decydują się na pewien
twist, dzięki któremu opowieść ta zyskuje nieco świeżości. Wszystko to dzięki
małemu chłopcu, który nie jest do końca tak niewinny, za jakiego uchodzi. Co
prawda to wciąż nie jest szczyt oryginalności i w porównaniu z większością
fabuł z poprzednich tomów, ”Długa droga do piekła” nie prezentuje się jakoś
szczególnie okazale. Będąc przyzwyczajonym do serwowanych przez Snydera
niekonwencjonalnych rozwiązań, zaskakujących zwrotów akcji i ciekawie
zbudowanych postaci, nie mogę ukrywać się ze swoim rozczarowaniem. Ten napisany
przez Rafaela Albuquerque rozdział szóstego tomu AMERYKAŃSKIEGO WAMPIRA z
jednej strony czyta się naprawdę nieźle, z drugiej zaś trudno pozbyć się
wrażenia, że wszystko to już gdzieś mieliśmy okazje obejrzeć lub przeczytać.
Nawet całkiem zgrabnie wplecione powiązanie z akcją poprzednich odsłon cyklu
niewiele tu pomaga. Spodziewałem się znacznie więcej i chociaż cały czas
podkreślam, że to wcale nie jest zła historia, oceniam ją średnio. Na plus
oczywiście rysunki autorstwa tego samego twórcy, którego styl zawsze
doceniałem, a i tym razem zaserwował on ucztę dla moich oczu.
Z antologiami duża część czytelników ma pewne problemy. Jest
to, jak powszechnie wiadomo, zbiór krótkich form rozmaitych autorów i
największym ryzykiem przy ich publikacji jest to, że poziom poszczególnych
historii może być na totalnie różnych biegunach. W przypadku szóstego tomu
AMERYKANSKIEGO WAMPIRA jest inaczej. Wszystkie historie stoją na mniej więcej
równym, całkiem wysokim poziomie. Niestety nie jestem w stanie wskazać tutaj
chociaż jednej tzw. ”perełki”, ale również nie mogę napisać, by
którakolwiek z opowiastek była wyraźnie słaba. Można odnieść wrażenie, że
wszyscy zaproszeni skrybowie po prostu wykonali swoja pracę na zadowalającym
poziomie i nic ponadto. Antologia przypadła mi jednak do gustu przede wszystkim
pod kątem graficznym, gdzie popis swoich umiejętności dali między innymi
niezawodny Francesco Francavilla, niekonwencjonalny Ray Fawkes, regularnie
porządny Declan Shalvey, czy wreszcie Tula Lotay konsekwentnie zdobywająca
coraz wyższe miejsce w moim osobistym rankingu ulubionych rysowników. Chyba doceniło
ją także samo DC Comics, ponieważ niemal połowę z zawartych w tomie dodatków (których
nie ma za dużo, raptem dziesięć stron) zawierają właśnie jej szkice i jest ich
niewiele mniej od tych autorstwa Albuquerque. Co więcej, prezentują się one
wybornie i znacznie lepiej, niż te wykonane przez bardziej doświadczonego i rozpoznawalnego
kolegę po fachu. Oby tak dalej!
Egmont opublikował szósty tom AMERYKAŃSKIEGO WAMPIRA
dokładnie tak samo, jak wszystkie poprzednie odsłony serii. Oznacza to, że
otrzymujemy solidny, opasły tom w twardej oprawie. Jest on wyraźnie chudszy od
dwóch poprzednich odsłon, lecz przy okazji zmniejszyła się także cena
wyjściowa. Ta wynosi niecałe 70zł i wydaje się dość duża, ale nie zapominajmy o
wszechobecnych zniżkach.
Osobiście uważam, że szósty tom tej serii można sobie
spokojnie odpuścić i pieniądze przeznaczyć na coś lepszego, oczywiście tylko
wtedy, jeśli nie zależy Wam na posiadaniu kompletu. Zawarte w komiksie historie
nie mają żadnego wpływu na główną oś fabularną i stanowią tylko oddech przed
startem drugiego cyklu. Są co prawda niezłe, ale nic ponadto. Moja ocena to 4-/6,
a byłoby niżej, gdyby nie bardzo dobre rysunki.
Serdecznie dziękujemy wydawnictwu Egmont Polska za udostępnienie nam egzemplarza recenzenckiego.
Opisywany komiks możecie nabyć w sklepie ATOM Comics.
Serdecznie dziękujemy wydawnictwu Egmont Polska za udostępnienie nam egzemplarza recenzenckiego.
Opisywany komiks możecie nabyć w sklepie ATOM Comics.
A warto go kupić jako pierwszy tom od tak by zapoznać się z Wampirem czy to fajna seria?
OdpowiedzUsuńNie zaczynałbym od tego tomu. Pojawia się w nim parę osób z poprzednich odsłon, które wypada chociaż kojarzyć, by w pełni zrozumieć poszczególne historie.
Usuń