Ostatni tydzień kwietnia przyniósł nam premiery czterech odcinków seriali z bohaterami DC Comics. Niemal do samego końca maja "Serialownia" będzie każdego tygodnia zajmować się właśnie taką ilością materiału. Jak zwykle nasze opinie znajdują się w rozwinięciu posta, zaś zanim tam zajrzycie, pamiętajcie o ewentualnych spoilerach, na jakie możecie się natknąć.
LUCIFER 1x13: Take me back to hell
Michał: Finał równie dobry co cały sezon. Odcinek trzymał w napięciu, cały czas
coś się działo, a mimo to nadal było zabawnie. Szczególnie fajnie
wypadło połączenie sił Lucyfera z Amenadielem. Końcówka pozostawiła nam
wiele pytań, przez co jeszcze bardziej czekam na kolejny sezon.
Krzysiek T.: Obejrzałem w tym tygodniu trzy z czterech odcinków seriali DC (THE FLASH jest ostatnio dla mnie nie do zniesienia) i LUCIFER bez większych kłopotów pozamiatał konkurencją. Świetnie poprowadzona historia, pełna dość nieoczekiwanych zwrotów akcji - do końca na przykład sądziłem, że Dan nie odda się w ręce policji. Oprócz tego dostaliśmy mnóstwo bardzo przyjemnego humoru, świetnych team-upów i sympatycznego rozwinięcia poszczególnych postaci. Nie jestem pewien, czy bardziej podobały mi się momenty z Lucyferem i Amenadielem (wizyta u doktor Lindy wymiatała), czy też te z Chloe i Maze. Chociaż wiele wątków doczekało się satysfakcjonującego końca, to zostawiono nam również kilka furtek na drugi sezon i co tu dużo mówić - czekam z niecierpliwością już teraz.
THE FLASH 2x19: Back to normal
Tomek: Nie spodziewałem się, że ten odcinek wkurzy mnie jeszcze bardziej niż
poprzedni, ale udało mu się to z łatwością. I znowu odpowiada za to
druga połowa odcinka. Przez większość czasu był to bowiem przeciętny,
niewyróżniający się ani pozytywnie, ani negatywnie epizod. Żeby jednak
opisać, jak oceniam rozwiązanie głównego wątku, musiałbym użyć tu wielu
niecenzuralnych słów. W każdym razie uważam za kompletnie nie na miejscu
to, że dla naszych
„bohaterów” pierwszym i jedynym pomysłem na powstrzymanie chcącego tylko
wrócić do normalności przerażonego nastolatka, który póki co nikomu nie
zrobił większej krzywdy, było sprawienie, że zamęczy się na śmierć.
Początkowo myślałem, że scenarzystki po prostu nigdy nie miały do
czynienia z tym tytułem i stąd zupełne niezrozumienie postaci, ale jak
się okazało, obie już pracowały przy serialu, a jedna jest nawet jego
story editorem. Aż boję się zarobić
facepalm, bo od siły uderzenia chyba doznałbym wstrząśnienia mózgu…
Radek: Nie należę do ludzi, którzy na siłę szukają głupot w kinie i telewizji, a
szczególnie we Flashu, który jest ich pełen - ale tym razem kompletnie
popsuły mi seans. Najdziwniejszą z nich jest prosta rzecz - dlaczego
Wells nawet nie próbował wyjaśnić, że to nie on spowodował ten wybuch?
Nie wiem, czy Grey dałby się przekonać, ale co szkodziło podjąć
staranie? Zdaję sobie sprawę, że próbowano to wytłumaczyć w ostatniej
scenie, ale kompletnie mnie to nie przekonało, bo nawet jeśli Harrison
zrobił coś złego na Ziemi-2, to nie były to wydarzenia, które
doprowadziły do tej konkretnej tragedii. Prawie równie bezsensowna była
śmierć Killer Frost. Serio, typowe "muahahah ale wy wszyscy jesteście
naiwni, jestem mistrzynią zła i podstępu"? Niezmiernie irytująca jest
już ta ciągła zabawa w kotka i myszkę z Zoomem - kogoś on porywa,
bohaterowie go odzyskują, dają się wciągnąć w coś idiotycznego i
złoczyńca porywa następną osobę i teraz ją trzeba ratować. Czy nikt u
władzy w CW tego nie widzi? Swoją drogą oczywiście rozumiem, że drugi
wybuch akceleratora spowoduje, że Wally (którego rozmowa z Barrym była
tak drętwa i tragiczna, jak tylko się dało) stanie się speedsterem...
Naprawdę, po tak złym odcinku jedyna pozytywna rzecz, której się
spodziewam po tym sezonie, to szokująca tożsamość osoby uwięzionej w
celi na Ziemi-2.
Dawid: Poprzedni odcinek był po prawdzie słaby, ale jakby nie patrzeć, pociągnął
przynajmniej akcję do przodu i coś w nim się ważnego stało. W tym
tygodniu natomiast zabrakło nawet jakiejkolwiek akcji, przez co mało
logiczne rozwiązania zastosowane przez twórców jeszcze bardziej
denerwowały. Żenująca rozmowa Wally'ego z Flashem, niepotrzebna śmierć
na siłę wrzuconej do odcinka Killer Frost, a Zoom od pewnego czasu
bardziej śmieszy swoim zachowaniem, niż budzi strach. Do tego zapychacz w
postaci kolejnego "metaczłowieka tygodnia". Słysząc o planowanym
wybuchu akceleratora od razu pomyślałem o tym, że to pretekst do
poszerzenia liczby speedsterów w Central City o Wally'ego i być może
córkę Wellsa. Oglądam już tylko z przyzwyczajenia i zagadki odnośnie
człowieka w żelaznej masce.
ARROW 4x19: Canary Cry
Tomek: ARROW w ostatnich odcinkach nie był może tak beznadziejny jak FLASH, ale
i tak nas ten serial nie rozpieszczał. Tym większym zaskoczeniem było
dla mnie to, że ten odcinek był naprawdę świetny. Sprawił nawet, że
przejąłem się śmiercią Laurel, która wcześniej niespecjalnie mnie
obchodziła. Nawet te rzeczy, które w serialu mnie notorycznie irytują,
jak np. ciągłe samoobwinianie się bohaterów o wszystko, co idzie nie tak,
tym razem łykałem bez
problemów, bo miały one jakieś podstawy. Nawet jeśli znajdzie się w tym
epizodzie kilka drobnych niedociągnięć, to jest to moim zdaniem
bezwzględnie najlepszy odcinek sezonu. I jak miło, że bohaterom nawet
przez głowę nie przeszło, by zamordować zagubioną nastolatkę (tak, ciągle
jestem wkurzony na FLASHA).
Radek: Niestety, to jest właśnie odcinek, w którym serial zatoczył pełną pętlę. Wszystkie elementy obecne w Canary Cry już
były. Kapitan Lance rozpaczający i niemogący się pogodzić ze stratą
córki - był kilkukrotnie. Obwinianie się o śmierć towarzysza przez różne
postacie - było. Nieznajoma postać jako Kanarek - pamiętamy to
przecież. "Muszę zabić Darhka, ale nie wiem jak" - obecne już w
pierwszych odcinkach 4. sezonu. Pogrzeb Moiry Queen wyglądał
dokładnie tak samo, jak pogrzeb Laurel. Team Arrow ścigane przez
policję - ileż razy można? Oj, zdecydowanie za dużo uczucia deja vu,
flaki z olejem. Nie mam też pojęcia, po co te idiotyczne retrospekcje po
śmierci Tommy'ego, które zamiast jakiegoś wzruszenia (choć w sumie nie
wiem, jakie twórcy mieli intencje) wywoływały radość, że Laurel zginęła,
bo przypomniało mi się, że była tak głupia, żeby wrócić do biura i w
ten sposób spowodować śmierć tak fajnej postaci, jak Tommy.
Michał: Kolejny nudny i do bólu przewidywalny odcinek. Ponownie twórcy serwują
nam te same oklepane motywy i fatalne, nic nie wnoszące retrospekcje.
Sezon się kończy, a ja nie widzę żadnych perspektyw na emocjonujący
finał. Ten odcinek tylko umacnia moje zdanie, że jest to najgorszy z
dotychczasowych sezonów.
Krzysiek T.: Bez zaskoczeń. Odcinek po śmierci Laurel otrzymujemy 45 minut opłakiwania ofiary i obietnicę rychłej zemsty. Odcinek niczym szczególnym mnie nie ujął, właściwie to parę razy się zaśmiałem, chociaż nie powinienem (Detektyw Lance miał dwie córki, obie zginęły, a mimo to jedna żyje :D ), ale z drugiej strony też jakoś szczególnie nic mnie nie denerwowało. W nagromadzeniu głupot, dłużyzn i nudy THE FLASH od jakiegoś czasu góruje nad ARROW, co oczywiście wcale nie oznacza, że ten serial stał się w jakiś sposób lepszy. do tego nadal bardzo daleka droga.
LEGENDS OF TOMORROW 1x13: Leviathan
Tomek: Od dawno już się nie zdarzyło, by aż dwa seriale z Arrowverse miały
świetne odcinki w jednym tygodniu. Bawiłem się przy tym epizodzie
przednio, był bardzo emocjonujący i trzymał w napięciu do samego końca.
Powód, dla którego Kendra na końcu nie zabiła Savage’a mnie nie zachwyca,
ale rozumiem, że po 4000 lat miłości ma lekkiego fioła na punkcie
Cartera, więc niech im będzie. Nie wiem też czemu wszystkie ujęcia
dużego Atoma były w CGI, skoro co najmniej połowa z nich
spokojnie mogłaby być nakręcona normalnie. Ale poza tym był to
pierwszorzędny odcinek i oby tak było do końca.
Radek: Zdecydowanie najlepsza część Arrowverse w tym tygodniu. Po wtórnym Arrow
i idiotycznym Flashu przyszedł czas na odcinek, w którym dostaliśmy
walkę bardzo powiększonego Raya z wielkim robotem jak w najlepszych
filmach kaiju - how cool is that?! Do tego character development córki
Vandala Savage'a, mistrzowskie role Rory'ego i Snarta, w końcu dobrze
poprowadzony wątek Kendry i Cartera, masa innych zwrotów akcji i mamy
przepis na trochę ponad 40 minut rewelacyjnej rozrywki . Jak ja
uwielbiam ten serial, oby tak dalej. Takich rzeczy oczekuję od seriali
superbohaterskich.
Dawid: Bardzo przyjemny odcinek, który dzięki kilku fajnym wątkom potrafił
zapewnić trochę rozrywki. Walka Raya z robotem niczym przeniesiona z
japońskich filmów, nowa interesująca i dobrze rozpisana postać, czyli
córka Vandala i jej relacje ze Snartem, czy też powrót Cartera to te
momenty, które nie pozwalały się nudzić podczas oglądania. Oczywiście
można się przyczepić, że wszystko, zamiast zakończyć się na roztrzaskaniu
głowy Vandala w wykonaniu Kendry, zostało na siłę przeciągnięte na
kolejne odsłony, ale i tak całość wypadła co najmniej zadowalająco.
Michał: Kolejny raz bardzo dobrze się bawiłem podczas seansu. Savage nareszcie
sprawiał wrażenie przeciwnika z prawdziwego zdarzenia, a pojedynek Raya z
Leviathanem był chyba najfajniejszym punktem odcinka. Jestem bardzo
ciekawy, jak twórcy dalej poprowadzą wątek córki Vandala. Zostały
jeszcze tylko trzy odcinki do końca, więc spodziewam się podobnego
poziomu w następnych tygodniach.
Krzysiek T.: Oczywiście był to jeden z lepszych odcinków tego serialu, ale miał w sobie kilka głupotek, które sprawiły, iż wyżej w tym tygodniu oceniłem finał LUCIFER. Drażni mnie to, że któryś już raz z rzędu wystarczy nasłać na kogoś Snarta, by osobie tej odmienił się światopogląd. Fajnie wprowadzono postać córki Vandala Savage'a, ale konia z rzędem temu, kto z pamięci powie, jak miała na imię (nie sądzę, by była to Scandal), ponieważ przez cały odcinek (jestem tego pewien na 90%) ani razu ono nie padło. Walka Atoma z Leviathanem wyszła całkiem spoko, tylko dwie rzeczy mi przeszkadzały: dlaczego Ray był w stu procentach wygenerowany komputerowo i z jakiego powodu zarówno on, jak i robot podczas walki ruszali się jak muchy w smole. Świetnie wyszedł moment walki Kendry z Vandalem, zwłaszcza fragmenty, gdy ten drugi pierwszy raz poczuł na szyi oddech śmierci, ale tak serio: czy ktoś wierzył w to, że uda się go zabić na trzy odcinki przed finałem? Zabawa była przednia, odcinek naprawdę fajnie wyszedł, ale startu do finału LUCIFERA w moich oczach nie miał żadnego.
Źródła obrazków: comicbook.com
Cassandra - córka Vandala, czyli nie jak w komiksach
OdpowiedzUsuńLoT w końcu jakiś przyzwoity odcinek.. tzn pomimo źle rozegranego wątku córki Vandala ale tak to odcinek na +. I właśnie tak ten serial powinien wyglądać od początku
OdpowiedzUsuńArrow był tak słaby i nudny, że ledwo wytrzymałem. Twórcy chyba już zdecydowali, że od teraz będą kręcić to jako telenowele
to widzę że się rozmijacie z naszymi amerykańskimi braćmi xD jak idzie o flasha bo gościu który starzeje się za każdym użyciem mocy jest żywcem wyjęty z komiksu nawet zdaje się finał jest taki sam (tak przynajmniej twierdzą ) cały ten odcinek to solidne puszczanie oka do najbardziej nerdowych komiksiarzy :) co do walki w LoT wiele uproszczeń jest skutkiem skromnego budżetu, wiecie że 70% pieniędzy na scenografie całego serialu poszły na sam statek :) dlatego to czasami wygląda jak fanowska produkcja
OdpowiedzUsuńO to właśnie rozbijają się serie CW: budżet. Nie ma pieniędzy, i na aktorów, i na scenarzystów, i na choregrafów, i na efekty specjalne... A szkoda, bo każda z nich ma niesamowity potencjał. Początek 4 sezonu Arrowa to był u mnie ciągły banan na twarzy. Teraz nie jest tak źle jak w sezonie 3, ale do drugiego wciąż brakuje. Flash ma przyjemne pomysły z róznym wykonaniem. LoT... Odcinek z tego tygodnia był po prostu dobry, cały serial trzyma moim zdaniem przyzwoity poziom. Ale to wszystko mogło by być duuużo lepsze gdyby CW miała więcej pieniędzy... Tak szkoda mi tych serii...
Usuń