Gdy tylko pojawiła się pierwsza zapowiedź wydania KRYZYSU NA
NIESKOŃCZONYCH ZIEMIACH w Polsce, wybuchłem wielkim entuzjazmem. Historia ta to
kamień milowy w dziejach komiksu. Zaryzykuję stwierdzenie, że nie tylko
amerykańskiego, ale także światowego. Gdy początkowa radość w końcu minęła,
pojawiły się pierwsze wątpliwości. Te pozostały ze mną aż do momentu, gdy
dorwałem wreszcie komiks ten w swoje łapska i w pewnym sensie się potwierdziły.
Ale czy to oznacza, że historia jest słaba?
KRYZYS NA NIESKOŃCZONYCH ZIEMIACH to historycznie rzecz
ujmując pierwszy crossover na tak wielką skalę i z tak ogromnymi
reperkusjami. Oto bowiem pojawia się Anty-Monitor, który niszczy kolejne
alternatywne wszechświaty, zabijając przy tym niezliczone ilości ludzkich
istnień. Jest on przeciwieństwem Monitora, a ten z kolei stara się ze
wszystkich sił powstrzymać tę potężną istotę. Niestety ma on ich zbyt mało, by
poradzić sobie w pojedynkę. Dlatego też w końcu prosi o pomoc starannie
wyselekcjonowanych herosów z tych światów, które jeszcze nie doczekały się
nadejścia Anty-Monitora. Tak rozpoczyna się najbardziej epicka przygoda, od
powodzenia której zależeć będą losy wszechświata. I to niejednego.
Historia ta ukazała się w USA w latach 1985-1986, gdy na
rynku dominował zarówno zupełnie inny sposób prowadzenia narracji, jak i
rysowania. Niestety tego właśnie dotyczyła jedna z obaw, które towarzyszyły mi
przed publikacją komiksu w Polsce, i co gorsza, całkowicie się potwierdziła. KRYZYS
NA NIESKOŃCZONYCH ZIEMIACH bowiem wciąż jest komiksem monumentalnym i niezwykle
ważnym, ale zarazem jest to też historia, po której widać trzy dekady, jakie
upłynęły od jej wydania. To, co wówczas było całkowicie normalne w komiksach, a
więc rozbudowana narracja w trzeciej osobie, nierzadko całe ściany tekstów
dialogowych na każdej stronie, czy czasem komicznie wyglądające kostiumy
niektórych postaci (na czele z legendarnym wręcz uosobieniem kiczu lat
osiemdziesiątych, a więc disco-Nightwingiem), dziś jest czymś trudnym do
przebrnięcia dla czytelnika, który nie miał za wiele do czynienia z komiksami,
które są starsze niż kilka lat.
Inną sprawą jest fakt, że Marv Wolfman i George Perez
wprowadzili w życie to, co początkowo sobie postanowili. KRYZYS NA
NIESKOŃCZONYCH ZIEMIACH powstał dlatego, by uporządkować chaos, jaki dominował
wówczas w uniwersum DC. Czytelnicy czuli się zagubieni, gdy dowiadywali się o
istnieniach kolejnych alternatywnych Ziem i mieszkających tam innych wersji
znanych i lubianych postaci. Było tego po prostu za dużo i właśnie uproszczenie
tej sytuacji było głównym powodem powstania komiksu. Ostatecznie cel udało się
osiągnąć, lecz środki, jakich użyto, mogą przerosnąć typowego zjadacza komiksów
DC. Na łamach dzisiaj omawianego komiksu pojawia się bowiem (podobno) ponad
tysiąc postaci, z których znakomita większość jest całkowicie anonimowa dla
polskiego czytelnika, a część odgrywa dość sporą rolę. Żeby daleko nie szukać
przykładu: Psychopirat ma naprawdę ważny udział w fabule, a konia z rzędem
temu, kto nie jest psycho-fanem DC i kojarzy chociaż, kim on jest.
Nie ma co się oszukiwać: KRYZYS NA NIESKOŃCZONYCH ZIEMIACH
mocno się postarzał i stanowi pozycję bardzo trudną w odbiorze nawet dla osób,
które deklarują się jako fani DC Comics. Nie zmienia to jednak faktu, że
chociaż z dzisiejszego punktu widzenia nie prezentuje się aż tak wybornie jak
trzy dekady temu, to wciąż jest to dobry komiks. Monumentalność i rozmach fabuły
prowadzonej przez Wolfmana oraz Pereza czuć z każdą kolejną stroną. Czytelnik
otrzymuje niepowtarzalną właściwie okazję rzucenia okiem do świata herosów DC
sprzed czasów, gdy nastał w nim mrok dziś już tylko konsekwentnie się
nawarstwiający i przeczytać historię, której konsekwencje naprawdę zmieniły
wszystko na zawsze. Dziś KRYZYS NA NIESKOŃCZONYCH ZIEMIACH uchodzi za wzór
dobrze i przemyślanie poprowadzonego crossovera, a także stanowi przykład tego,
jak poprawnie stworzyć całe uniwersum na nowo. Nic dziwnego, że Dan DiDio latami
konsekwentnie dążył do wyeliminowania wydarzenia tego z kanonu DC (co w końcu
za sprawą CONVERGENCE niejako mu się udało), ponieważ to właśnie przez pryzmat
tej historii widać, jak bardzo zabrakło mu jaj podczas tworzenia New52 i jak
bardzo brakuje mu ich teraz, gdy nastają czasy Rebirth. To, czego on nie
potrafił zrobić, Wolfman i Perez robią właściwie bez zmrużenia oka – nie wahają
się zabić wielu postaci, także tych bardzo znanych i lubianych, nie mają
skrupułów wywrócić cały świat do góry nogami. I robią to dobrze oraz w sposób, który
robi wrażenie do dziś. KRYZYS NA NIESKOŃCZONYCH ZIEMIACH dziś tak naprawdę obnaża
słabość już nie tylko uniwersum DC z tamtego okresu, lecz stanowi także symboliczny,
ale zarazem przykry i dosadny pstryczek w noc wobec obecnych władz wydawnictwa,
miotającym się od jednego miękkiego restartu do kolejnego.
KRYZYS NA NIESKOŃCZONYCH ZIEMIACH Egmont opublikował w
ramach linii DC Deluxe. Oprócz powiększonego formatu oraz standardowej już
obwoluty, otrzymujemy także garść dodatków. Jest tu więc wstęp autorstwa Marva
Wolfmana, jak zwykle słabe, miałkie i totalnie niepotrzebne posłowie Kamila
Śmiałkowskiego oraz dokładnie 25 stron ciekawostek związanych z powstawaniem
komiksu, które w całości zostało przetłumaczone na język polski. Jako iż komiks
jest opasłym tomiszczem, cena okładkowa do niskich nie należy i wynosi 119,99zł,
lecz wystarczy trochę poszperać, by znaleźć go znacznie taniej.
Osobiście nie jestem w stanie powiedzieć Wam, czy warto
kupić ten komiks. Z jednej strony jest to solidny kawał historii naszego
ukochanego medium. Z drugiej zaś, mamy do czynienia z komiksem trudnym w
lekturze ze względu na mnogość postaci oraz bardzo widoczną ilość czasu, jaka
upłynęła od czasu premiery. Dla mnie wydanie tego komiksu w Polsce to jedno z
najważniejszych, chociaż zdecydowanie spóźnionych wydarzeń tego roku, a
ponieważ komiks oczywiście bardzo przypadł mi do gustu, dlatego też wystawiam 8/10. Wiem
jednak, że dla części z Was może on stanowić zaporę nie do przejścia. Przemyślcie
wiec zakup ten trzy razy.
Opisywany komiks możecie nabyć w sklepie ATOM Comics.
Opisywany komiks możecie nabyć w sklepie ATOM Comics.
Często wracam do tego komiksu i za każdym razem odkrywam w nim coś nowego. Prawdziwy majstersztyk jeśli chodzi o konstrukcję crossovera i przygotowania gruntu pod zupełnie nowe uniwersum. Świetna rzecz i pozycja obowiązkowa dla wszystkich fanów komiksu superhero, nawet, jeśli nie raz czy dwa pogubią się podczas lektury. Polecam :)
OdpowiedzUsuńNie miałem jeszcze w ręku polskiego wydania, ale w oryginale jest to komiks, który czytałem więcej niż jeden raz. Kamień milowy wydawnictwa DC, który traktuje jak w pewnym sensie ikonę, a tego typu ikony zbierałem przez lata w wersji Absolute (BTW: chyba nawet prezentowałem na DC Multiverse w mojej prywatnej serii "Nightwing poleca").
OdpowiedzUsuńNie rozumiem skąd pomysł porównywania tej historii do dzisiejszych eventów/crossoverów ? To tak jakbyś porównywał stare filmy fantasy, gdzie potwory to były powiększone na potrzeby filmu jaszczurki z obecnymi produkcjami typu Hobbit czy Władca Pierścieni. Bez sensu.
Z całą pewnością dzisiejszy odbiorca nie może robić tego typu porównań. Najlepiej jest sięgnąć do kilku komiksów z lat 80" i zobaczyć widoczną różnicę, by nazwać Kryzys na nieskończonych ziemiach arcydziełem swoich czasów (to kluczowe określenie - swoich czasów).
PS: Mnie ciekawi jak wyszło polskie tłumaczenie ? Może kilka słów o tym.
Patrzę na swój tekst raz, drugi oraz trzeci i nadal nie wiem gdzie doszukałeś się porównań do dzisiejszych eventów czy crossoverów. Proszę czytać ze zrozumieniem i nie sugerować mi co mogę, a czego nie mogę. Zwłaszcza w kontekście rzeczy, których nie zrobiłem :D
UsuńŹle to ująłem. Nie mówię o wymienianiu tytułów (no bo ich nie ma, nawet jak czwarty raz przeczytasz swój tekst :P), tylko kwestii odniesienia do dzisiejszych komiksów. Jeżeli ktoś się będzie zabierał pierwszy raz za ten komiks mając w głowie takie porównania do obecnych komiksów, to zrezygnuje z czytania po 10 stronach.
UsuńI jeszcze moje pytanie - jak wypadło tłumaczenie ? I co do rysunków - czy zastosowano technikę remasterowania jak w WKKM #83 Thor Opowieści z Asgardu (dla wyjaśnienia - odnowione kolorowanie rysunków J. Kirby'ego - świetnie to wygląda) ?
Nie odnoszę się do dzisiejszych komiksów, tylko dzisiejszej polityki wydawniczej. To różnica :)
UsuńNatomiast co do tłumaczenia - nie wiem. Kryzys w oryginale czytałem lata temu i nie mam porównania. Zaś kolory zostały zremasterowane i nie wygląda to źle.