piątek, 6 maja 2016

SUPERMAN AND JUSTICE LEAGUE AMERICA VOL. 1



Ostatnio moja kolekcja poszerzyła się o kilka pozycji ze „starego” DCU, po które sięgnąłem głównie z sentymentu, gdyż związane są one, jeśli chodzi o ramy czasowe, z początkiem mojej fascynacji komiksami. Jednym z takich wydań zbiorczych jest SUPERMAN AND THE JUSTICE LEAGUE AMERICA, który to tom zbiera pierwsze zeszyty runu Dana Jurgensa z początku lat 90. Nigdy wcześniej niepublikowane zbiorczo zeszyty ujrzały wreszcie światło dzienne, dzięki czemu, jeśli ktoś jeszcze nie miał z nimi styczności, można prześledzić sobie preludium do klasycznej historii Death of Superman od strony serii JUSTICE LEAGUE AMERICA.

Dan Jurgens (kojarzony głównie z tytułami z rodziny Supermana oraz Boosterem Goldem) został jednocześnie rysownikiem oraz scenarzystą serii JUSTICE LEAGUE AMERICA w roku 1992, aby przez kilkanaście numerów odcisnąć swoje piętno i nadać zupełnie nowy kształt ówczesnej Lidze Sprawiedliwości. Zmiana warty w tym tytule nastąpiła tuż po zakończeniu długaśnego crossovera Breakdowns, które mocno wstrząsnął zarówno amerykańską, jak i europejską wersją Ligi i które spowodowało pewne roszady w składach tych zespołów. Jedną z najważniejszych konsekwencji tego wydarzenia była niewątpliwie decyzja ONZ o zaprzestaniu wspierania JLA, przez co grupa superbohaterów została oficjalnie rozwiązana. Część znanych postaci odeszło, część zasiliła szeregi innych zespołów. Szybko okazuje się jednak, że tak jak w przyrodzie nic nie ginie, tak i w świecie DC Comics pewni superbohaterowie nadal przecież istnieją i trzeba znaleźć dla nich odpowiednie miejsce. I w tym momencie na scenę wkracza Dan Jurgens z misją sklejenia nowej drużyny z „resztek” tego, co zostało z poprzedniej i dodając coś nowego od siebie.

Za namową Batmana zadania związanego z pokierowaniem nowym zespołem podejmuje się nie kto inny, jak sam Człowiek ze Stali, który tym samym po okresie rozłąki ponownie zasila szeregi JLA. Sytuacja, jaką zastaje, nie jest bynajmniej różowa, gdyż kryzys dotknął poszczególnych członków drużyny, która, jak by nie patrzeć, nie jest najbardziej reprezentatywną grupą herosów DC. Superman nie ma wpływu na skład zespołu, do którego wchodzą między innymi znani i lubiani za czasów Giffena oraz DeMatteisa – Blue Beetle oraz Boster Gold. Seria pod skrzydłami Jurgensa zrobiła się zdecydowanie bardziej poważna, ale znaleźć można co jakiś czas pewne humorystyczne elementy, zwłaszcza te, gdzie wspomniana przed chwilą para bohaterów daje próbkę swoich możliwości. Oprócz tego możemy śledzić losy Fire oraz Ice, które akurat tutaj, delikatnie rzecz ujmując, nie są wybijającymi się na pierwszy plan postaciami. Ich rolę określić można raczej jako maskotki zespołu, o czym świadczą problemy, z jakimi obie panie się zmagają. Jedna ma bzika na punkcie swojego wyglądu, zaś druga jest ślepo zapatrzona w swojego idola – Supermana - w którym najwyraźniej po cichu się podkochuje.

Oprócz wspomnianych postaci scenarzysta dorzuca dwóch nietypowych, kontrowersyjnych i po części tajemniczych Ligowców, a mianowicie Maksimę oraz Bloodwynda. Ta pierwsza do tej pory była raczej kojarzona jak na ironię z tą „ciemną stroną”, czyli z grupą superzłoczyńców będących przeciwnikami Supermana. Ten drugi z kolei to całkowita zagadka, którą z największą determinacją próbuje rozwiązać Ted, a która zostanie rozwikłana już w następnym tomie. Nie można też zapomnieć o Guyu Gardnerze, czyli jednej z najbardziej oryginalnych osobowości DCU, który pełni rolę dyżurnej Zielonej Latarni w tej nietypowej ekipie. Gardnera widzimy tutaj akurat na tle bardzo przełomowych dla tej postaci wydarzeń, a mianowicie odebrania mu sektora oraz pierścienia przez Hala Jordana (polski GREEN LANTERN 3/94), a później desperackiej próby znalezienia nowego źródła mocy, tym razem koloru żółtego. Te ostatnie wydarzenia rozgrywają się na łamach mini serii GUY GARDNER REBORN, do której sięgnięcia szczerze zachęcam.

Liga w wersji Jurgensa to raczej propozycja chwilowa, zastępcza, która tak naprawdę na trwałe nie zapisała się w historii komiksu. Royal Flush Gang, Weapon Master, Starbreaker, czy też kosmita o imieniu Chaq zostali wybrani, aby przetestować możliwości nowej Ligi, z czego według mnie najciekawiej wypadła walka o uratowanie Almeracu i osobisty dramat Maximy. Gdzieś w tle widać też, jak zdeterminowany Max Lord znów chce mieć wszystko pod swoją kontrolą, ale Liga pod dowództwem Supermana to twór bardziej usamodzielniony, a przynajmniej do czasu. Jest troszkę humoru, są zgrzyty i przepychanki słowne pomiędzy poszczególnymi bohaterami, ale jest też poważna misja ratowania planety Ziemia przed najeźdźcą.

Ten komiks, mimo pewnych drobnych wad, kilku przewidywalnych zwrotów akcji oraz w większości jedynie poprawnego scenariusza, okazał się całkiem przyjemną lekturą, gdyż dokładnie czegoś takiego się po tym zbiorze spodziewałem. Powrót do specyficznych lat 90., w których ktoś taki jak Dan Jurgens sprawdzał się bardzo dobrze i święcił swoje największe sukcesy zarówno jako scenarzysta, jak i rysownik. Pozycja, której zdecydowanie nie każdy jest targetem, a która pokazuje momentami ciekawe perypetie związane z formowaniem się nowej Ligi Sprawiedliwości na chwilę przed tym, jak na scenie pojawi się Doomsday. Czekałem długo na ten komiks, nie żałuję jego zakupu i już wypatrzyłem sobie w kolejnym preorderze następny tom, który powinien domknąć run Jurgensa. Lekkie, przyjemne, dobrze zilustrowane i niewymagające znajomości wcześniejszych wydarzeń.

Ocena: 4/6

Opisywane wydanie zawiera materiał z komiksów JUSTICE LEAGUE SPECTACULAR #1 oraz JUSTICE LEAGUE OF AMERICA #60 – 68.

Powyższy komiks znajdziecie w ofercie sklepu ATOM Comics.

Dawid Scheibe

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz