Ostatnio moja kolekcja poszerzyła się o kilka pozycji ze
„starego” DCU, po które sięgnąłem głównie z sentymentu, gdyż związane są one,
jeśli chodzi o ramy czasowe, z początkiem mojej fascynacji komiksami. Jednym z
takich wydań zbiorczych jest SUPERMAN AND THE JUSTICE LEAGUE AMERICA, który to
tom zbiera pierwsze zeszyty runu Dana Jurgensa z początku lat 90. Nigdy
wcześniej niepublikowane zbiorczo zeszyty ujrzały wreszcie światło dzienne,
dzięki czemu, jeśli ktoś jeszcze nie miał z nimi styczności, można prześledzić
sobie preludium do klasycznej historii Death
of Superman od strony serii JUSTICE LEAGUE AMERICA.
Dan Jurgens (kojarzony głównie z tytułami z rodziny
Supermana oraz Boosterem Goldem) został jednocześnie rysownikiem oraz
scenarzystą serii JUSTICE LEAGUE AMERICA w roku 1992, aby przez kilkanaście
numerów odcisnąć swoje piętno i nadać zupełnie nowy kształt ówczesnej Lidze
Sprawiedliwości. Zmiana warty w tym tytule nastąpiła tuż po zakończeniu
długaśnego crossovera Breakdowns,
które mocno wstrząsnął zarówno amerykańską, jak i europejską wersją Ligi i
które spowodowało pewne roszady w składach tych zespołów. Jedną z
najważniejszych konsekwencji tego wydarzenia była niewątpliwie decyzja ONZ o
zaprzestaniu wspierania JLA, przez co grupa superbohaterów została oficjalnie rozwiązana.
Część znanych postaci odeszło, część zasiliła szeregi innych zespołów. Szybko
okazuje się jednak, że tak jak w przyrodzie nic nie ginie, tak i w świecie DC
Comics pewni superbohaterowie nadal przecież istnieją i trzeba znaleźć dla nich
odpowiednie miejsce. I w tym momencie na scenę wkracza Dan Jurgens z misją
sklejenia nowej drużyny z „resztek” tego, co zostało z poprzedniej i dodając
coś nowego od siebie.
Za namową Batmana zadania związanego z pokierowaniem nowym
zespołem podejmuje się nie kto inny, jak sam Człowiek ze Stali, który tym samym
po okresie rozłąki ponownie zasila szeregi JLA. Sytuacja, jaką zastaje, nie
jest bynajmniej różowa, gdyż kryzys dotknął poszczególnych członków drużyny,
która, jak by nie patrzeć, nie jest najbardziej reprezentatywną grupą herosów DC.
Superman nie ma wpływu na skład zespołu, do którego wchodzą między innymi znani
i lubiani za czasów Giffena oraz DeMatteisa – Blue Beetle oraz Boster Gold.
Seria pod skrzydłami Jurgensa zrobiła się zdecydowanie bardziej poważna, ale
znaleźć można co jakiś czas pewne humorystyczne elementy, zwłaszcza te, gdzie
wspomniana przed chwilą para bohaterów daje próbkę swoich możliwości. Oprócz
tego możemy śledzić losy Fire oraz Ice, które akurat tutaj, delikatnie rzecz
ujmując, nie są wybijającymi się na pierwszy plan postaciami. Ich rolę określić
można raczej jako maskotki zespołu, o czym świadczą problemy, z jakimi obie
panie się zmagają. Jedna ma bzika na punkcie swojego wyglądu, zaś druga jest
ślepo zapatrzona w swojego idola – Supermana - w którym najwyraźniej po cichu
się podkochuje.
Oprócz wspomnianych postaci scenarzysta dorzuca dwóch
nietypowych, kontrowersyjnych i po części tajemniczych Ligowców, a mianowicie
Maksimę oraz Bloodwynda. Ta pierwsza do tej pory była raczej kojarzona jak na
ironię z tą „ciemną stroną”, czyli z grupą superzłoczyńców będących
przeciwnikami Supermana. Ten drugi z kolei to całkowita zagadka, którą z
największą determinacją próbuje rozwiązać Ted, a która zostanie rozwikłana już
w następnym tomie. Nie można też zapomnieć o Guyu Gardnerze, czyli jednej z
najbardziej oryginalnych osobowości DCU, który pełni rolę dyżurnej Zielonej
Latarni w tej nietypowej ekipie. Gardnera widzimy tutaj akurat na tle bardzo
przełomowych dla tej postaci wydarzeń, a mianowicie odebrania mu sektora oraz
pierścienia przez Hala Jordana (polski GREEN LANTERN 3/94), a później
desperackiej próby znalezienia nowego źródła mocy, tym razem koloru żółtego. Te
ostatnie wydarzenia rozgrywają się na łamach mini serii GUY GARDNER REBORN, do
której sięgnięcia szczerze zachęcam.
Liga w wersji Jurgensa to raczej propozycja chwilowa, zastępcza, która tak naprawdę na trwałe nie zapisała się w historii komiksu. Royal Flush Gang, Weapon Master, Starbreaker, czy też kosmita o imieniu Chaq zostali wybrani, aby przetestować możliwości nowej Ligi, z czego według mnie najciekawiej wypadła walka o uratowanie Almeracu i osobisty dramat Maximy. Gdzieś w tle widać też, jak zdeterminowany Max Lord znów chce mieć wszystko pod swoją kontrolą, ale Liga pod dowództwem Supermana to twór bardziej usamodzielniony, a przynajmniej do czasu. Jest troszkę humoru, są zgrzyty i przepychanki słowne pomiędzy poszczególnymi bohaterami, ale jest też poważna misja ratowania planety Ziemia przed najeźdźcą.
Ten komiks, mimo pewnych drobnych wad, kilku przewidywalnych
zwrotów akcji oraz w większości jedynie poprawnego scenariusza, okazał się całkiem
przyjemną lekturą, gdyż dokładnie czegoś takiego się po tym zbiorze
spodziewałem. Powrót do specyficznych lat 90., w których ktoś taki jak Dan Jurgens
sprawdzał się bardzo dobrze i święcił swoje największe sukcesy zarówno jako
scenarzysta, jak i rysownik. Pozycja, której zdecydowanie nie każdy jest
targetem, a która pokazuje momentami ciekawe perypetie związane z formowaniem
się nowej Ligi Sprawiedliwości na chwilę przed tym, jak na scenie pojawi się
Doomsday. Czekałem długo na ten komiks, nie żałuję jego zakupu i już
wypatrzyłem sobie w kolejnym preorderze następny tom, który powinien domknąć
run Jurgensa. Lekkie, przyjemne, dobrze zilustrowane i niewymagające
znajomości wcześniejszych wydarzeń.
Ocena: 4/6
Opisywane wydanie zawiera materiał z komiksów JUSTICE LEAGUE
SPECTACULAR #1 oraz JUSTICE LEAGUE OF AMERICA #60 – 68.
Powyższy komiks znajdziecie w ofercie sklepu ATOM Comics.
Dawid Scheibe
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz