poniedziałek, 6 czerwca 2016

BATMAN VOL. 7: ENDGAME


Siódmy tom w ramach serii BATMAN to wreszcie powrót do teraźniejszości. Poprzednie wydania zbiorcze skupiały się bądź to na początkach kariery Mrocznego Rycerza (4 i 5, czyli ZERO YEAR), bądź też stanowiły moment wytchnienia, okazję do zwolnienia tempa akcji i skupieniu się na różnych krótkich epizodach z życia Gotham (tom 6). Tym razem Scott Snyder oraz Greg Capullo dają całkowity upust swojemu talentowi oraz swojej wyobraźni, co owocuje z jednej strony niezwykle epickim i oryginalnym, zaś z drugiej jakże kontrowersyjnym i zahaczającym o barierę przesytu oraz absurdu produktem. Okładka mówi sama za siebie i już na wstępie podpowiada, kto taki zdecydował się ponownie namieszać w i tak już pokręconym życiu Batmana. Zapowiadała się niezła uczta, ale czy rzeczywiście komiks ten spełnił wszystkie moje oczekiwania?

Joker powraca. Hurra. Szkoda tylko, że cały czas mam w pamięci historię Death of the Family tego samego scenarzysty, która również zapowiadała się okazale, a wyszło średnio z nijakim finałem. Dlaczego tym razem miałoby być lepiej? Może dlatego, że rewanżowe starcie Mr. J versus Batman jest klimatycznie kompletnie różne od tego, z czym miałem okazję zapoznać się w trzecim tomie serii. Klaun wydaje się groźniejszy i bardziej szalony (jeśli w przypadku tej postaci jest to możliwe), niż kiedykolwiek przedtem. Gdy widzieliśmy go ostatnio kierowała nim chora fascynacja, żeby nie powiedzieć uwielbienie i miłość do swojego idola, Batmana. Niestety, miłość przeobraziła się w nienawiść, a zdradzony kochanek pała rządzą zemsty za to, jak Człowiek-Nietoperz zrzucił go ze skały w jaskini. W akcie zemsty zamierza zniszczyć dosłownie wszystko, co ma dla Bruce’a jakiekolwiek znaczenie. Jego celem jest zadanie cierpienia, jak najbardziej bolesnego, swojemu przeciwnikowi. Zaczyna się tym samym szalona, ale od początku przemyślana gra, podczas której na jaw wychodzą pewne rewelacje na temat samego Jokera, oraz w której zastosowanie ma nawet powiedzenie, iż wróg mojego wroga staje się moim przyjacielem.

Sam Scott Snyder w jednym z wywiadów zestawia ze sobą Death of the Family oraz Endgame, gdzie przyrównuje tą pierwszą historię do komedii, zaś drugą do tragedii. I coś w tym jest, gdyż rzeczywiście żarty ewidentnie poszły na bok, a klaun bardziej przypomina tutaj psychopatycznego mordercę, który zamierza raz na zawsze rozwiązać swój problem związany z Batmanem. Obaj rywale zdecydowanie zdają sobie sprawę, że tym razem rozgrywka jest śmiertelnie poważna, a stawka większa, niż kiedykolwiek. Z której strony by na to nie spojrzeć, i tak skończy się w mniejszym lub większym stopniu tragicznie.

Wykorzystanie na samym początku Ligi Sprawiedliwości przez Jokera i zwrócenie jej przeciwko Batmanowi to udany zabieg twórców, ale w moim odczuciu trochę zbyt krótki, zbyt szybko zakończony. A był w moim odczuciu zdecydowanie potencjał na pociągnięcie tego wątku i pokazanie czegoś więcej. Swoją drogą mało realnie wypada cała sytuacja pokazująca, że Batman jest przygotowany na neutralizację każdego z członków Justice League, albo że w każdym zakątku Gotham ma dostęp do swojej super-zbroi. O ile przywykłem już do faktu, że Batman Snydera jest mało ludzki i strasznie przerysowany, praktycznie niezniszczalny, o tyle w tym komiksie scenarzysta przeszedł chyba sam siebie i wyniósł swojego bohatera na niemal boski poziom. Są momenty, w których nawet Batman wydaje się bezsilny i patrząc racjonalnie powinien przegrać, ale Snyder wmawia czytelnikowi, że jest inaczej. Wychodzą wtedy często śmieszne sytuacje, jak przykładowo ta, w której Bruce pokonuje Supermana. Wow. Niby oryginalnie, ale jednak strasznie głupio.

ENDGAME to komiks brutalny, obfitująca w dużą ilość krwi i ogólnie raczej skierowany do dorosłego czytelnika. Widać to chociażby na przykładzie konfrontacji Jokera z Gordonem, Alfredem, czy też w nawiązującym do THE DARK KNIGHT RETURNS Franka Millera finale z samym Batmanem. Sensacyjne informacje dotyczące Jokera, które potęgują się w trakcie trwania historii są dla mnie zbytnią przesadą ze strony Snydera. Jak ktoś decyduje się robić coś innego i eksperymentować ze znanym od lat układem Joker-Batman, to wiadomo, że reakcje na takie eksperymenty będą różne. Sorry, mi taka interpretacja po prostu nie pasuje i kropka. Na odwrotnym biegunie natomiast jest umieszczam scenę w Arkham oraz sposób, w jaki przez ostatnie miesiące klaun ukrywał się przed niczego niepodejrzewającym Batmanem. Genialne posunięcie Scotta i jeden z najlepszym momentów  w całym tomie. Sytuacja taka obnaża jednocześnie braki Snyderowego Batmana, jeśli chodzi o jakże charakterystyczne, bo detektywistyczne umiejętności postaci. Pokonać Ligę w pojedynkę? No problem. Zorientować się, że tuż przed nosem czai się twój największy wróg? Mission impossible.

ENDGAME to trzymający w napięciu, nastawiony na epickie sceny walki oraz zawierający oryginalne podejście do postaci Jokera komiks. Twórcy serii jak nigdy przedtem nie mają tym razem żadnych zahamowań i ograniczeń. Snyder oraz Capullo idą na całość, szokując kilkukrotnie czytelnika, ale nie można przy tym oprzeć się wrażeniu, że momentami jest aż nazbyt szokująco, przesadnie, za dużo „efektu Wow!”, który zamiast zadowolenia powoduje niesmak. Jak zwykle otrzymujemy intrygujący początek, rozwinięcie jest raz lepsze raz gorsze, ale za to finał... No właśnie, finał chciałoby się napisać „z jajami”, bo do tej pory Snyder jakby wstrzymywał rękę pod koniec każdej historii, a teraz (chociaż część rzeczy była w miarę lektury do przewidzenia) zrobił to, czego od niego oczekiwałem. Tak, po raz pierwszy jestem zadowolony z takiego a nie innego zakończenia i szkoda, że w tym momencie duet twórców nie zdecydował się zejść ze sceny. Zestawiając ze sobą plusy i minusy przyznaję, że nie żałuję zakupu tego komiksu i ogólne odczucie jest dobre. Na pewno polecę ten komiks wszystkim, którzy od początku polubili serię BATMAN z New 52, bo pomimo pewnej dawki przesadyzmu dzieje się tutaj dużo fajnych, istotnych i zaskakujących rzeczy. Graficznie jak zwykle palce lizać.

Ze względu na to, że akcja ENDGAME rozgrywa się chronologicznie po zakończeniu BATMAN ETERNAL, polscy czytelnicy muszą jeszcze kilka miesięcy poczekać na ten tom. I odkładać kasę, bo zakupić będzie warto.

Ocena: 4,5/6

Opisywane wydanie zawiera materiał z komiksów BATMAN #35 - 40

Siódmy tom serii BATMAN ukazującej się w ramach New 52, znajdziecie w sklepie ATOM Comics.

Dawid Scheibe

1 komentarz: