środa, 29 czerwca 2016

WIECZNY BATMAN TOM. 2



Recenzja komiksu BATMAN: ETERNAL VOL. 2, który ukazał się w Polsce nakładem wydawnictwa Egmont jako WIECZNY BATMAN TOM 2.

Dosyć szybko po premierze w naszym kraju pierwszego tomu serii, w moich rękach znalazł się kolejny zbiór przygód Batmana i jego bat-rodzinki opisanych na łamach WIECZNEGO BATMANA. Warto przy tym podkreślić, że już na samym wstępie widać gołym okiem, że tom ten nie jest tak imponujących rozmiarów, jak pierwszy komiks cyklu. Tym razem dostajemy bowiem nie 21, a tylko 13 odcinków, a wszystko w dokładnie takiej samej cenie (!) Zawdzięczamy to jednak amerykańskiemu wydawcy, który pomimo różnej objętości poszczególnych tomów – 21, 13 i 19 zeszytów – umieścił na ich okładce jednolitą cenę 40 dolarów bez jednego centa. Rodzi się w związku z tym oczywiste pytanie, czy warto zainwestować okładkowe 99,99zł (oczywiście w większości sklepów internetowych cena ta jest znacznie bardziej atrakcyjna) i sięgnąć po drugą, szczuplejszą odsłonę WIECZNEGO BATMANA, czy też przeznaczyć fundusze na coś innego? 

Nie ukrywam, że pierwszy tom okazał się na tyle zadowalającym produktem, że choćby ze zwykłej ciekawości postanowiłem zapoznać się z kontynuacją tego, co pierwotnie nakreślili Scott Snyder oraz James Tynion IV. Nazwisko Snydera pojawia się, i to nawet jako pierwsze, na okładce, ale scenarzysta ten nie przyłożył ręki do żadnego z rozdziałów. Te są wyłącznie autorstwa Jamesa Tyniona IV, Raya Fawkesa, Tima Seeleya oraz Johna Higginsa, zaś Snyder robi tutaj wyłącznie za marketingową przynętę dla czytelników, którzy widząc jego nazwisko łatwiej sięgną po komiks. O ile w pierwszych rozdziałach można było odczuć, że Snyder rzeczywiście nakreślił jakiś ogólny plan działania i osobiście napisał prolog, o tyle w odsłonach 22-34 wyczuć można większą swobodę biorących udział w projekcie scenarzystów, co niekoniecznie musi oznaczać wyższy poziom. Dysponując bogatą galerią łotrów oraz herosów zamieszkujących Gotham, mieli chyba po prostu za zadanie możliwie jak najdłużej rozciągnąć pewne wątki, z czego jedne okazały się dosyć interesujące, zaś inne wręcz irytujące.

Falcone oraz Pingwin odegrali swoje role, czas zatem na kolejną postać z cyklu „złoczyńca odcinka”. Głównym przeciwnikiem Batmana jest w drugim akcie Hush, który, jak pamiętamy, pojawił się pod koniec poprzedniej części w jaskini nietoperza. Człowiek, który od dawna nienawidzi Bruce’a Wayne’a za to, że sam nie jest i nigdy nie będzie Brucem Waynem (znam wiele bardziej przekonywujących motywów), ukrywający swoją twarz za bandażami niczym jakaś podróba Unknown Soldiera, sieje spustoszenie i podgrzewa dosyć już zaawansowaną temperaturę w mieście. Wykorzystując złoczyńców pokroju Architekta (ten z GATES OF GOTHAM) sprawia, ze panika i chaos w Gotham narastają. Hush zostaje niestety zbyt łatwo jak dla mnie powstrzymany, ale za to ostatnia strona znów szokuje, pokazując, że jak dotąd wszyscy okazują się jedynie pionkami, zaś prawdziwy król szachownicy ukrywa się jeszcze gdzieś w cieniu.

W Gotham po ostatnich wydarzeniach wprowadzony zostaje stan wyjątkowy, policja otrzymuje za sprawą Barda większe uprawnienia, wyznaczona zostaje godzina policyjna. Współpracujący z Hushem komisarz jest tym razem pozbawiony tej aury tajemniczości, jaka otaczała go w poprzednim tomie, jest też rozpisany znacznie słabiej, jego wątek rozgrywa się gdzieś w tle. Do przodu ani na krok nie posuwa się też sprawa z aresztowanym Jimem Gordonem. Co zatem wybija się na pierwszy plan pytacie? Według mnie wszystko i nic. Niby główne skrzypce gra Hush, ale w rzeczywistości dostajemy mieszankę kilku wątków, w których ponownie przewijają się drugoligowi złoczyńcy. Akcja skacze z jednego miejsca do drugiego, a dużo postaci pojawia się i znika, nic nie wnosząc swoją obecnością. Są tu chyba na takiej zasadzie, iż jako bohaterowie, czy też złoczyńcy z Gotham City muszą zaliczyć swoje reklamowe pięć minut. Nie jestem zwolennikiem takiego ciągnięcia pewnych wątków na siłę, czy też sięgania po mało interesujące postacie drugiego, albo nawet trzeciego planu, stąd niejednokrotnie wyczuwałem nudę podczas lektury.

Na szczęście było też kilka interesujących tematów, jak chociażby rewelacje dotyczące rodzinnych powiązań Seliny Kyle. Jest to oczywiście preludium do tego, jaką rolę Catwoman odegra w kolejnej odsłonie czy też na łamach własnej serii. Stephanie Brown dostaje tym razem niestety mniej czasu „antenowego”, ale mimo to potrafi go nieźle wykorzystać i udowodnić, że sprytem dorównuje własnemu ojcu. W nowej roli odnajduje się nadspodziewanie szybko i pewnie Julia Pennyworth, zaś uśmiech zadowolenia na twarzy wywołuje występ Alfreda. Pomijając już fakt, że lokaj zbyt łatwo powrócił do pełni sił po ataku Husha, to jego dynamiczny duet z Banem oraz to, jak Alfie wychodzi z całej sytuacji, uważam za fajne i oryginalne rozwiązanie. Nie jest to jeszcze ten Alfred, który daje łupnia eSowi na łamach INJUSTICE: GODS AMONG US, ale i tak jest się z czego przez chwilę cieszyć.

Z innych wartych odnotowania rzeczy trzeba koniecznie wspomnieć o zniszczeniu Azylu Arkham. Podczas gdy na górze rozpętało się prawdziwe piekło i miasto opanował chaos, również w podziemiach miasta za sprawą diakona Blackfire rozpętuje się małe piekło. Obecność Batwinga z cyklu tych na siłę, czy niczym nie poparta pomoc Blackfire’owi ze strony Joker’s Daughter mogą trochę razić, ale za to dostajemy punkt wyjściowy do mini serii ARKHAM MAYNOR. Pojawia się również małe światełko w tunelu, jeśli chodzi o odnowienie relacji na linii Batman – batrodzinka, które ze zrozumiałych względów pogorszyły się wraz z zakończeniem DEATH OF THE FAMILY. Ogólnie mówiąc, jeśli ktoś lubi dużo akcji i wiele bohaterów/złoczyńców upakowanych w jednym miejscu, a potrafi przymknąć oko na niedoróbki scenariuszowe i pewne nielogiczne rozwiązania, to powinien być usatysfakcjonowany.

WIECZNY BATMAN TOM. 2 nie jest żadnym wyjątkiem od reguły i stanowi dobry przykład na to, że środkowe części praktycznie każdej większej historii charakteryzują się lekkim spadkiem poziomu, w stosunku do szokującego, napakowanego różnymi fajerwerkami prologu. Słabszych momentów jest tym razem trochę zbyt dużo, przez co pozostaje trochę niedosyt i wrażenie, że twórcy chcą po prostu przeczekać i przygotować wszystko, co najlepsze, na sam koniec. Przez chwilę wydaje się nawet, że całość zmierza do szczęśliwego zakończenia, ale finalne strony przynoszą ze sobą małą bombę, która znów stawia bohaterów praktycznie w punkcie wyjścia. Do rysunków, podobnie jak w poprzednim tomie, właściwie nie mam żadnych zastrzeżeń. Naprawdę ciężko w tym momencie przewidzieć, w jakim kierunku pójdą teraz twórcy. Czy zaserwują nam coś w stylu trzymającego w napięciu śledztwa połączonego z elementami horroru, jakich doświadczyliśmy w pierwszym tomie? A może będzie to ponownie komiks nastawiony na mnóstwo akcji, gdzie zamiast ciekawych dialogów uświadczymy wiele spektakularnych pojedynków, eksplozji itp.? Po przeczytaniu drugiego z trzech aktów moje oczekiwania co do całej serii nieco spadły, ale nadal chcę poznać zakończenie i dowiedzieć się, jak potoczą się losy Gordona, Barda, a także kto jest autorem całego spisku. Z każdą odsłoną potencjalnych kandydatów ubywa.

Ocena: 3,5/6

Opisywane wydanie zawiera materiał z komiksów BATMAN: ETERNAL #22 – 34.

Drugi tom WIECZNEGO BATMANA znajdziecie w sklepie ATOM Comics.

Dziękujemy wydawnictwu Egmont za udostępnienie egzemplarza do recenzji.

Dawid Scheibe

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz