JLA powraca, a czytelnik rozpoczynający lekturę drugiego tomu serii stworzonej przez Granta Morrisona oraz Howarda Portera od razu zostaje wrzucony w środek akcji. Naszym superbohaterom przyjdzie podróżować w czasie i przestrzeni, zmierzyć się z próbą wrogiego przejęcia oraz poradzić sobie z kolejnymi roszadami w składzie drużyny. Mówiąc krótko, dzieje się dużo. Czy jednak twórcom udało się nie przekombinować i utrzymać dobry poziom znany z poprzedniego wydania zbiorczego?
Rozpoczynająca album historia Wieczna Skała często uznawana jest za jeden z najlepszych elementów omawianej serii. Wprowadza ona do gry nowy Gang Niesprawiedliwości pod wodzą Lexa Luthora, wiele wątków wykorzystanych następnie w FINAL CRISIS oraz zapowiada pierwszy duży komiksowy event pisany przez scenarzystę THE INVISIBLES.
JLA zmuszona jest walczyć w Star City ze swoimi hologramami. Bitwa, choć zwycięska, przynosi wiele zniszczeń, a wysłanemu na zwiady Green Lanternowi nie uda się dowiedzieć, kto za nie odpowiadał. To jednak dopiero zapowiedź nadchodzących problemów. Lex Luthor zgromadził wokół siebie grupę przestępców i planuje zniszczyć Ligę Sprawiedliwości. Tym razem jednak ma w zanadrzu potężną broń, której nie miał jeszcze nikt inny próbujący dokonać tego samego – kamień filozoficzny. Dzięki niemu może on dowolnie modyfikować rzeczywistość (niestety wykorzystuje tylko malutki procent jego mocy).
W tym samym czasie w bazie naszych bohaterów pojawia się Metron będący jednym z Nowych Bogów. Wysyła on Flasha, Green Lanterna oraz Aquamana, aby odnaleźli wspomniany artefakt przed Darkseidem. Ostatecznie trafiają oni jednak do nieodległej przyszłości, w której nasza planeta została podbita przez władcę Apokalips. Trzej herosi uwięzieni w ciałach swoich starszych o 15 lat wersji będą musieli dowiedzieć się, co poszło nie tak i w jakiś sposób powrócić do czasów, które opuścili.
Akcja tej opowieści jest wartka, a także pełna zaskakujących zwrotów akcji. Potrafi wciągnąć czytelnika na tyle, że nie zauważa się pojawiających w niej nieścisłości i problemów. Pełno w niej popisów geniuszu Batmana, który potrafi przewidzieć każdy ruch swojego przeciwnika. Pojawia się też Plastic Man umiejący rozładować swoimi żartami dość napiętą atmosferę komiksu. Najlepszą częścią opisywanej historii jest zapewne mroczna wizja przyszłości zaprezentowana przez autorów. Nie jest może najbardziej kreatywna, ale robi wrażenie.
Jak wspomniałem wcześniej, Wieczna Skała zapowiada wiele nadchodzących wydarzeń. Dostajemy odpowiedzi na kilka pytań związanych z postacią Azteca (niestety bez znajomości jednego z najsłabszych komiksów Morrisona AZTEC: THE ULTIMATE MAN nie wydadzą się one zapewne zbyt ważne/zrozumiałe dla polskiego czytelnika, acz okażą się jeszcze istotne), poznajemy przyszłego Hourmana (odgrywającego dużą rolę w DC ONE MILLION), a także odwiedzimy Wonderworld, którego mieszkańcy przygotowują się do walki z nieznanym nam jeszcze, wielkim zagrożeniem (scenarzysta jeszcze do tego wróci).
Kiedy po raz pierwszy czytałem te sześć numerów JLA, byłem naprawdę nimi zachwycony. Teraz po latach może nie spodobały mi się już tak bardzo, ale dalej czytało mi się je bardzo dobrze. Osoby oczekujące solidnej, niegłupiej rozrywki powinny być zadowolone z lektury.
Następna historia poświęcona jest Prometeuszowi – nowemu złoczyńcy, którego celem jest (zaskakująco) zniszczenie Amerykańskiej Ligii Sprawiedliwości. Dostaje się on do obserwatorium Ligii, podszywając pod Retro – człowieka pozbawionego supermocy, który wygrał wycieczkę do bazy JLA w konkursie. Wraz z nim pojawiają się tam przedstawiciele najważniejszych mediów, gdyż miała być ona połączona z prezentacją nowego, rozszerzonego składu tej drużyny. Martwą Wonder Woman (zabitą ją na łamach jej solowej serii, a następnie uczyniono boginią) zastąpiła jej matka Hippolita, a oprócz tego przyjęci zostali też Steel, Huntress, Plastic Man i Zauriel. Nieoficjalnie członkinią Ligii została też Oracle. Nie powrócili zaś Green Arrow oraz Aztec.
Choć plan Prometeusza wydawał się pozbawiony wad, to Lidze z pomocą Catwoman udaje się go powstrzymać. Warto zauważyć, że to już drugi raz superbohaterowie muszą walczyć ze złoczyńcom atakującym ich własną bazę (w poprzednim tomie napadł na nią Klucz). Może powinni zadbać o lepsze środki bezpieczeństwa?
To chyba jednak jedyna drobna nieścisłość tej historii. Czyta ją się szybko i z zainteresowaniem. Dzięki specjalnemu numerowi poświęconemu przeszłości nowego wroga Ligii możemy poznać jego motywacje, które może nie są najbardziej oryginalne, ale sprawiają, że łatwo jest się do niego przekonać. Każdy bohater dostaje na łamach tej opowieści swoje pięć minut. Ciekawie wychodzą Morrisonowi interakcje między nimi, a każdego z nich da się polubić.
Crossover pomiędzy JLA a WILDC.A.T.S. to chyba najsłabszy element tego tomu. Historia ta nic nie wnosi do fabuły komiksu, jest przewidywalna, a złoczyńca z lekka nijaki. Sprawdza się jako bezmózgie czytadło i tyle. Dla części czytelników może też stanowić pierwsze zetknięcie z bohaterami Wydawnictwa (a później imprintu) Wildstorm, którzy obecnie pałętają się po uniwersum DC Comics (i właściwie nikt nie ma pomysłu, jak ich wykorzystać).
Na plus wyróżnia się fakt, że obowiązkowa potyczka między dwoma zespołami trwa wyjątkowo krótko, a jej rozwiązanie wydaje się racjonalne. Fajne są też relacje Batmana z Grifterem oraz Green Lanterna z Maulem. Nie sądzę jednak, abym zapamiętał to spotkanie na dłużej.
Za oprawę graficzną większości tomu odpowiadał Howard Porter, którego kreska nie jest idealna. Zdarzają mu się błędy anatomiczne, a rysunkom brakuje czegoś, co by je wyróżniało. Są poprawne i nie utrudniają lektury, ale też nie zachwycają.
JLA NEW YEAR'S EVIL – PROMETHEUS #1 oraz JLA #17 rysował zaś Arnie Jorgensen, którego kreska jest bardziej kanciasta i jakby inspirowana może nawet nie tyle mangą, co anime (japońskimi animacjami).
Rysunki Vala Semeiksa w wypadku crossovera z WILDC.A.T.S. reprezentują zaś sobą wszystko to, za co kocha się, bądź nienawidzi lata 90.: panów, których mięśnie mają mięśnie czy panie w pozach wskazujących na brak kręgosłupa. Nie jest najgorzej. Mogłoby być jednak lepiej.
Polskie wydanie komiksu jest dobre. Zdarzyły się wpadki (jak źle wydrukowany obrazek na boku, pomyłka w numeracji rozdziałów Wiecznej Skały, czy kolory wylewające się odrobinę poza kontury na ostatniej stronie JLA #17 w moim egzemplarzu), ale nie jest źle. Choć chciałoby się, aby komiks w takiej cenie (99,99 zł widnieje na okładce) był jednak pozbawiony wad. Nie przeszkadzają one jednak w lekturze.
Ostatecznie JLA – AMERYKAŃSKA LIGA SPRAWIEDLIWOŚCI TOM 2 to komiks warty polecania, który dostarczy wam sporo rozrywki.
4,5/6
Opisywane wydanie zawiera materiał z komiksów JLA #10-17, JLA NEW YEAR'S EVIL – PROMETHEUS #1 oraz JLA / WILDC.A.T.S. #1.
Dziękujemy wydawnictwu Egmont Polska za udostępnienie egzemplarza recenzenckiego.
Opisywany komiks można nabyć w sklepie Atom Comics.
Dziękujemy wydawnictwu Egmont Polska za udostępnienie egzemplarza recenzenckiego.
Opisywany komiks można nabyć w sklepie Atom Comics.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz