niedziela, 26 czerwca 2016

FLASHPOINT - PUNKT KRYTYCZNY


FLASHPOINT - PUNKT KRYTYCZNY to komiks, który jest wieloma rzeczami na raz:

1) Team-upem przeciwieństw, czyli Batmana z Flashem.
2) Eventem, po którym naprawdę już nic nie było takie samo. To kamień milowy w historii uniwersum, stanowiący koniec dotychczasowego DCU i początek New 52 - znanego polskim czytelnikom, jako Nowe DC Comics.
3) Niemalże pełnoprawnym elseworldem, który doczekał się w USA masy tie-inów (przeważnie niewartych uwagi). W tym genialnego BATMAN: KNIGHT OF VENGANCE duetu Azzarello i Risso.
4) Jednym z najlepszych i zarazem najważniejszych komiksów z Flashem.

Co najważniejsze dla nas czytelników, w każdej z tych kategorii komiks sprawdza się nad wyraz dobrze.

Geoff Johns, specjalista od eventów, zabiera nas do dystopijnego świata, po którym przewodnikiem będzie Barry Allen. Pewnego dnia budzi się on w innej rzeczywistości, gdzie jego matka żyje, ale poza tym świat stoi na krawędzi zagłady - rozdarty wojną między Wonder Woman a Aquamanem. Wraz z Barrym będziemy poznawać odmienne wersje znanych postaci i obserwować jego próby naprawienia tego świata. Na szczęście, dla nowych czytelników nie będzie to niezrozumiałe, a fani DC będą mieli nie lada frajdę widząc znanych bohaterów i złoczyńców w odmiennych rolach. Johns mógł uwolnić się w tym komiksie od ciężaru kontinuum i po swojemu zdefiniować od zera cały świat oraz zamieszkujące go postacie. Jeśli chodzi o to drugie, zazwyczaj mu się to udaje i na szczęście FLASHPOINT nie jest wyjątkiem od tej reguły.

Z Barrym mam taki problem, że dla mnie Flashem jest Wally West, a Allen to jednowymiarowa postać. Nawet Johns, który napisał znakomity run z Wallym, nie potrafił później nadać głębi Barry'emu. Udało mu się to dopiero we FLASHPOINT i zrobił coś, co wcześniej było nie do pomyślenia - Barry zachował się samolubnie. Dzięki temu, że początkowo pozbawiony jest supermocy, widzimy jego determinację i to, że to nie moce czynią z niego herosa. Najlepszą postacią eventu jest jednak Batman, jedna z najciekawszych wariacji na temat mściciela z Gotham. Jeśli myśleliście, że widzieliście mrocznego Batmana, to ten sprawi, że zmienicie punkt odniesienia. Zdecydowanie nie jest on bohaterem, za to pełni funkcję wyśmiewania elementów Srebrnej Ery np. imię Eobard czy kostium w pierścieniu itd. W ogóle, team-up Mroczn(iejsz)ego Rycerza z Flashem to siła napędowa FLASHPOINTU i Bats jest niezwykle istotny dla wydarzeń w nim zachodzących. To nie jedyna świetnie rozpisana postać. Cyborg, który pełnił w tym świecie rolę substytutu Supermana, (z tym, że na usługach prezydenta) wyszedł według mnie dużo lepiej niż w New 52. Z drugiej strony, wypadł słabiej niż Mera i Atom w BLACKEST NIGHT. Dzieciaki S.H.A.Z.A.M. to z kolei małe gwiazdy tego wielkiego eventu i szkoda, że nie dostaliśmy ich więcej.

Andy Kubert (z tych Kubertów) nie jest w top liście moich ulubionych artystów, ale to naprawdę sprawny rysownik. Jego kreska w połączeniu z grubszym tuszowaniem Sandry Hope pasuje do pesymistycznego świata, w jakim osadzono akcję komiksu. Dzięki zabiegom kolorysty Aleksa Sinclaira widać też pewną uniwersalność rysunków Kuberta. Zarówno pełne neonów Gotham, jak i kilka innych scen (nie będę spoilerował) wyglądają bez zarzutu. Kubert nie poległ też przy rysowaniu zatłoczonych scen, co zdarza się wielu innym. Zbliżenia i kadry przepełnione akcją pozwalają mu na pełny popis umiejętności.

FLASHPOINT ma właściwie jedną zasadniczą wadę - długość. Podobnie jak chronologicznie późniejszy event, WIECZNE ZŁO, przydałby się jeszcze jeden numer, by rozwinąć pewne wątki i postacie wewnątrz głównej mini serii, a nie w towarzyszących jej tie-inach. Nie jest to tak odczuwalne, jak właśnie przy - przeciętnym według mnie - WIECZNYM ŹLE, ale jako udany komiks, FLASHPOINT aż prosi się o kilka stron ekstra. Ten drobny grzeszek został naprawiany w animowanej adaptacji komiksu Johnsa i Kuberta, zatytułowanej JUSICE LEAGUE: FLASHPOINT PARADOX. Rozbudowano w nim chociażby konflikt Atlantydów z Amazonkami i pewnego speedstera. Polecam seans po wcześniejszej lekturze papierowego pierwowzoru. Niektórzy za minus mogą uznać też małą ilość "wow momentów". Jako osoba, która przeczytała naprawdę dużo komiksów pióra Geoffa Johnsa, cieszyłem się, że ten tytuł nie był nimi przeładowany, a w miejsce tego skupiono się na postaciach.

Polskie wydanie, podobnie jak poprzednie komiksy z linii "DC Deluxe", stoi na wysokim poziomie. To samo tyczy się tłumaczenia. Rzuca się  w oczy brak komentarza twórców i mała liczba dodatków, nie były one jednak obecne także w oryginalnym wydaniu.

Widzieliśmy już wiele alternatywnych wersji superbohaterskich uniwersów. Ta, przedstawiona we FLASHPOINT, należy do jednej z ciekawszych i jako nieliczna rzeczywiście miała i wciąż ma znaczenie. Jeśli zaś chodzi o eventy DC, to chyba nie było jeszcze drugiego, tak przystępnego jak ten i jednocześnie pozbawionego głównego złoczyńcy, za to z mnóstwem moralnie dwuznacznych, cynicznych herosów. Warto przeczytać ten komiks, choćby dla samej świetnej końcówki z udziałem Batmana, z potężnym emocjonalnym ładunkiem. Sprawdźcie sami, nie będziecie żałować dodania FLASHPOINTU do swojej kolekcji.

Ocena: 5/6

Damex 

Opisywane wydanie zawiera materiał z komiksów: FLASHPOINT #1-#5.

Dziękujemy wydawnictwu Egmont Polska za udostępnienie egzemplarza recenzenckiego.

Opisywany komiks można nabyć w sklepie Atom Comics.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz