niedziela, 19 czerwca 2016

WIECZNY BATMAN TOM 1



W kwietniu 2014 wystartowała nowa, cotygodniowa seria komiksowa z Batmanem w roli głównej, która stanowiła jeden z elementów szumnie obchodzonych na świecie obchodów 75-lecia kreacji postaci Mrocznego Rycerza z Gotham City. Seria składała się z 52 zeszytów, a jej głównymi pomysłodawcami byli Scott Snyder oraz James Tynion IV. Nazwisko tego pierwszego twórcy, biorącego udział w zakrojonym na tak szeroką skalę przedsięwzięciu, nie powinno nikogo dziwić, gdyż to właśnie BATMAN pisany przez Snydera i z rysunkami Grega Capullo był najlepiej sprzedającą się serią DC w ramach całego New 52. Tynion to z kolei częsty współpracownik Snydera przy różnych okazjach, stąd też zabierając się za czytanie serii BATMAN: ETERNAL (WIECZNY BATMAN), można być niejako pewnym, że wszystko jest pod odpowiednią kontrolą, dobrze poukładane i z gwarantowaną dawką emocji. Czy w tym przypadku rzeczywiście tak było?

Pierwsze wizualne wrażenie jest jak najbardziej pozytywne. WIECZNY BATMAN podzielony został na trzy imponujących rozmiarów tomy, z czego pierwsze dwa w twardej oprawie ukazały się już w polskiej wersji językowej. Egmontowska edycja robi moim zdaniem jeszcze lepsze wrażenie niż ta amerykańska i jeśli chodzi o sposób wydania oraz gabaryty pierwszego tomu, który jest powodem tejże recenzji, to okazalej prezentuje się na półce pośród innych komiksów DC od polskiego wydawcy. Pomimo tego, że album składa się z prawie 500 stron, udało się jeszcze pod koniec wygospodarować dziesięć stron dodatków. Jest to krótki acz ciekawy szkicownik, w ramach którego można zobaczyć koncepty postaci w wykonaniu różnych artystów.

Komisarz James Gordon zostaje w wyniku umiejętnie zaplanowanej intrygi wrobiony w spowodowanie wypadku w metrze, a co za tym idzie śmierci setek niewinnych ofiar. Gordon trafia do Blackgate, a mniej więcej w tym samym czasie na scenę wkracza dawno niewidziany Carmine Falcone. „Rzymianin” zamierza ponownie przejąć kontrolę nad miastem, co akurat niezbyt podoba się Pingwinowi. Ulice Gotham bardzo szybko opanowuje chaos, z którym zmierzyć muszą się członkowie bat-rodziny. Jednocześnie Batman i jego sprzymierzeńcy starają się znaleźć odpowiedź na pytanie: kto wrobił Gordona oraz w jaki sposób można go oczyścić z zarzutów? Zadania nie ułatwia nowy komisarz, który swoimi powiązaniami z mafią oraz chęcią schwytania za wszelką cenę Człowieka-Nietoperza, a także ignorowaniem innych problemów miasta, przypomina pewnego policjanta z ROKU PIERWSZEGO.

Scott Snyder oraz James Tynion IV są wymieniani jako główni pomysłodawcy najnowszej sagi rozgrywającej się na ulicach Gotham i napisali oni pierwsze trzy zeszyty. Pozostałe odsłony to już robota zaproszonych do udziału w tym przedsięwzięciu scenarzystów, czyli Johna Laymana, Tima Seeleya, Raya Fawkesa oraz Kyle’a Higginsa. Część stworzona przez duet Snyder/Tynion jest zdecydowanie najciekawsza i rozpisana niczym film Hitchcocka. Wywracają oni do góry nogami aktualne status quo, wprowadzają na scenę nowego, młodego porucznika, Jasona Barda, który okazuje się jedynym godnym zaufania sojusznikiem, na którego może liczyć Batman. Kolejne odsłony są już trochę słabsze i nie trzymają aż tak w napięciu, a słabsze zeszyty przeplatane są co jakiś czas tymi ciekawszymi, aby w finale pierwszego tomu dokonać kolejnego, dla mnie raczej spodziewanego twistu. Każdy ze wspomnianych scenarzystów próbuje wnieść swój własny, indywidualny punkt widzenia na sytuację w Gotham, bo takie chyba było założenie Scotta Snydera, co nie zawsze i nie każdemu się udaje. Plusem takiego rozwiązania jest jednak fakt, że seria nie jest monotonna i co chwila mamy przeskok, jeśli chodzi o klimat historii. Spektakularne sceny akcji przeplatane są z typowo detektywistycznym śledztwem, aby za chwilę zafundować czytelnikowi sceny ociekające horrorem, czy też obfitujące w zjawiska mistyczne, paranormalne. W tym ostatnim bryluje Ray Fawkes, który podobne tematy poruszał z powodzeniem na łamach maksi serii GOTHAM BY MIDNIGHT.

WIECZNY BATMAN stworzony został z dużym rozmachem, dotyka wielu płaszczyzn życia mieszkańców Gotham, a cała intryga wydaje się zakrojona na wielką skalę. Nie dziwi zatem fakt, że zaangażowani w nią zostają zarówno ci pierwszo-, jak i drugoligowi złoczyńcy zamieszkujący Gotham. Tych drugoklasowych jest nawet więcej od tych pierwszych, przez co osoby nie śledzące na co dzień batmanowych serii mogą, co zrozumiałe, poczuć się momentami zagubione w natłoku różnorodnych postaci. Oprócz znanych i lubianych członków bat-rodziny przeplatają się tutaj także bohaterowie znani z kart BATMAN INC., jak Jiro i El Gaucho. Swoje pięć minut dostaje także znana z runu Snydera w BATMANIE Harper Row. Pomimo iż całość nie krzyżuje się z innymi wydawanych w cyklu miesięcznym seriami (co jest dużym plusem), scenarzyści wykorzystują miejsce w WIECZNYM BATMANIE do wprowadzenia w ramach New 52 świeżych postaci, jak dawno niewidziana Stephanie Brown/Spoiler, czy też Julia Pennyworth. Większość postaci tworzy tylko tak zwany sztuczny tłok, a ich obecność służy wydłużeniu całej historii. Istnieje zatem moja obawa, że twórcy będą celowo przeciągać wątki poboczne, aby dopiero pod koniec zafundować większe emocje i wrócić do głównej intrygi, jak to było w różnych crossoverach z końca lat 90. i początku nowego stulecia. Obym się mylił.

Jak to zwykle bywa z seriami, których kolejne odsłony ukazują się co siedem dni, w pracę nad takim projektem zaangażowanych zostaje kilku artystów. W tym przypadku jest ich jedenastu, z czego dziesięciu miało już okazję ilustrować wcześniej jakąś historię z Mrocznym Rycerzem, także nazwiska te nie są wybrane przypadkowo. I tutaj od razu rzuca się w oczy fakt, że prawie wszystkie osoby odpowiedzialne za warstwę graficzną wywiązują się solidnie z powierzonego im zadania. I to pomimo że prezentują oni często różne style. Najlepsze odsłony są oczywiście i bez wątpienia autorstwa jednego z moich ulubionych rysowników – Jasona Faboka, który wcześniej tworzył oprawę graficzną m.in. do DETECTIVE COMICS, czy też JUSTICE LEAGUE. Klasą samą dla siebie są jak zwykle, prezentujący charakterystyczny, bogaty w żywe kolory kreskówkowy styl Dustin Nguyen, czy też coraz bardziej ostatnio popularny, i nie ma co się temu dziwić, Mikel Janin. Pewien koloryt dodaje z kolei Ian Bertram, którego niezwykle humorystyczna, mało poważna kreska jasno i wyraźnie nawiązuje do tego, co można było wcześniej zaobserwować na łamach BATMAN INCORPORATED Granta Morrisona.

Pierwszy tom WIECZNEGO BATMANA to nastawiony różne zwroty akcji komiks, który zadowoli zarówno tych starszych, jak i początkujących miłośników przygód Batmana. Ci pierwsi znajdą tutaj kilka rozmieszczonych w różnych miejscach odniesień do uniwersum sprzed Flashpoint. Ci drudzy, pomimo że raczej nie polecałbym zaczynać lektury tego komiksu bez znajomości wcześniejszych batmanowych serii, mogą z kolei delektować się praktycznie cała plejadą dobrych i złych lokatorów Gotham City umieszczonych w jednym miejscu. Jako preludium do kolejnych, zapewne jeszcze bardziej pogmatwanych wydarzeń, komiks ten wypada całkiem udanie. Cliffhanger pod koniec tego tomu z pewnością zachęca do sięgnięcia po kolejne dwa i przekonania się, czy seria ta utrzyma dotychczasowy poziom. Na razie jest to mieszanka wybuchowa, w której więcej dostrzegam elementów pozytywnych niż negatywnych. Wprawdzie wiele istotnych rzeczy już się wydarzyło, ale na scenę nie wkroczyły jeszcze wszystkie istotne dla przebiegu gry osoby dramatu. Nie jest to żadne wybitne dzieło pamiętane przez lata, ale fani Batmana powinni być po pierwszej części usatysfakcjonowani.

Ocena: 4/6

Opisywane wydanie zawiera materiał z komiksów BATMAN: ETERNAL #1 – 21.

WIECZNEGO BATMANA, w obu wersjach językowych do wyboru, znajdziecie w sklepie ATOM Comics.

Dawid Scheibe

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz