W kwietniu 2014 wystartowała
nowa, cotygodniowa seria komiksowa z Batmanem w roli głównej, która stanowiła
jeden z elementów szumnie obchodzonych na świecie obchodów 75-lecia kreacji
postaci Mrocznego Rycerza z Gotham City. Seria składała się z 52 zeszytów, a
jej głównymi pomysłodawcami byli Scott Snyder oraz James Tynion IV. Nazwisko
tego pierwszego twórcy, biorącego udział w zakrojonym na tak szeroką skalę
przedsięwzięciu, nie powinno nikogo dziwić, gdyż to właśnie BATMAN pisany przez
Snydera i z rysunkami Grega Capullo był najlepiej sprzedającą się serią DC w
ramach całego New 52. Tynion to z kolei częsty współpracownik Snydera przy
różnych okazjach, stąd też zabierając się za czytanie serii BATMAN: ETERNAL
(WIECZNY BATMAN), można być niejako pewnym, że wszystko jest pod odpowiednią
kontrolą, dobrze poukładane i z gwarantowaną dawką emocji. Czy w tym przypadku rzeczywiście tak było?
Pierwsze wizualne wrażenie jest
jak najbardziej pozytywne. WIECZNY BATMAN podzielony został na trzy
imponujących rozmiarów tomy, z czego pierwsze dwa w twardej oprawie ukazały się
już w polskiej wersji językowej. Egmontowska edycja robi moim zdaniem jeszcze
lepsze wrażenie niż ta amerykańska i jeśli chodzi o sposób wydania oraz
gabaryty pierwszego tomu, który jest powodem tejże recenzji, to okazalej
prezentuje się na półce pośród innych komiksów DC od polskiego wydawcy. Pomimo
tego, że album składa się z prawie 500 stron, udało się jeszcze pod koniec
wygospodarować dziesięć stron dodatków. Jest to krótki acz ciekawy szkicownik,
w ramach którego można zobaczyć koncepty postaci w wykonaniu różnych artystów.
Komisarz James Gordon zostaje w
wyniku umiejętnie zaplanowanej intrygi wrobiony w spowodowanie wypadku w
metrze, a co za tym idzie śmierci setek niewinnych ofiar. Gordon trafia do
Blackgate, a mniej więcej w tym samym czasie na scenę wkracza dawno niewidziany
Carmine Falcone. „Rzymianin” zamierza ponownie przejąć kontrolę nad miastem, co
akurat niezbyt podoba się Pingwinowi. Ulice Gotham bardzo szybko opanowuje
chaos, z którym zmierzyć muszą się członkowie bat-rodziny. Jednocześnie Batman
i jego sprzymierzeńcy starają się znaleźć odpowiedź na pytanie: kto wrobił
Gordona oraz w jaki sposób można go oczyścić z zarzutów? Zadania nie ułatwia
nowy komisarz, który swoimi powiązaniami z mafią oraz chęcią schwytania za wszelką
cenę Człowieka-Nietoperza, a także ignorowaniem innych problemów miasta,
przypomina pewnego policjanta z ROKU PIERWSZEGO.
Scott Snyder oraz James Tynion IV
są wymieniani jako główni pomysłodawcy najnowszej sagi rozgrywającej się na
ulicach Gotham i napisali oni pierwsze trzy zeszyty. Pozostałe odsłony to już
robota zaproszonych do udziału w tym przedsięwzięciu scenarzystów, czyli Johna
Laymana, Tima Seeleya, Raya Fawkesa oraz Kyle’a Higginsa. Część stworzona przez
duet Snyder/Tynion jest zdecydowanie najciekawsza i rozpisana niczym film
Hitchcocka. Wywracają oni do góry nogami aktualne status quo, wprowadzają na
scenę nowego, młodego porucznika, Jasona Barda, który okazuje się jedynym
godnym zaufania sojusznikiem, na którego może liczyć Batman. Kolejne odsłony są
już trochę słabsze i nie trzymają aż tak w napięciu, a słabsze zeszyty
przeplatane są co jakiś czas tymi ciekawszymi, aby w finale pierwszego tomu
dokonać kolejnego, dla mnie raczej spodziewanego twistu. Każdy ze wspomnianych
scenarzystów próbuje wnieść swój własny, indywidualny punkt widzenia na
sytuację w Gotham, bo takie chyba było założenie Scotta Snydera, co nie zawsze
i nie każdemu się udaje. Plusem takiego rozwiązania jest jednak fakt, że seria
nie jest monotonna i co chwila mamy przeskok, jeśli chodzi o klimat historii. Spektakularne
sceny akcji przeplatane są z typowo detektywistycznym śledztwem, aby za chwilę
zafundować czytelnikowi sceny ociekające horrorem, czy też obfitujące w
zjawiska mistyczne, paranormalne. W tym ostatnim bryluje Ray Fawkes, który
podobne tematy poruszał z powodzeniem na łamach maksi serii GOTHAM BY MIDNIGHT.
WIECZNY BATMAN stworzony został z
dużym rozmachem, dotyka wielu płaszczyzn życia mieszkańców Gotham, a cała
intryga wydaje się zakrojona na wielką skalę. Nie dziwi zatem fakt, że
zaangażowani w nią zostają zarówno ci pierwszo-, jak i drugoligowi złoczyńcy
zamieszkujący Gotham. Tych drugoklasowych jest nawet więcej od tych pierwszych,
przez co osoby nie śledzące na co dzień batmanowych serii mogą, co zrozumiałe,
poczuć się momentami zagubione w natłoku różnorodnych postaci. Oprócz znanych i
lubianych członków bat-rodziny przeplatają się tutaj także bohaterowie znani z
kart BATMAN INC., jak Jiro i El Gaucho. Swoje pięć minut dostaje także znana z
runu Snydera w BATMANIE Harper Row. Pomimo iż całość nie krzyżuje się z
innymi wydawanych w cyklu miesięcznym seriami (co jest dużym plusem), scenarzyści
wykorzystują miejsce w WIECZNYM BATMANIE do wprowadzenia w ramach New 52
świeżych postaci, jak dawno niewidziana Stephanie Brown/Spoiler, czy też Julia
Pennyworth. Większość postaci tworzy tylko tak zwany sztuczny tłok, a ich
obecność służy wydłużeniu całej historii. Istnieje zatem moja obawa, że twórcy
będą celowo przeciągać wątki poboczne, aby dopiero pod koniec zafundować
większe emocje i wrócić do głównej intrygi, jak to było w różnych crossoverach
z końca lat 90. i początku nowego stulecia. Obym się mylił.
Jak to zwykle bywa z seriami,
których kolejne odsłony ukazują się co siedem dni, w pracę nad takim projektem
zaangażowanych zostaje kilku artystów. W tym przypadku jest ich jedenastu, z
czego dziesięciu miało już okazję ilustrować wcześniej jakąś historię z
Mrocznym Rycerzem, także nazwiska te nie są wybrane przypadkowo. I tutaj od
razu rzuca się w oczy fakt, że prawie wszystkie osoby odpowiedzialne za warstwę
graficzną wywiązują się solidnie z powierzonego im zadania. I to pomimo że
prezentują oni często różne style. Najlepsze odsłony są oczywiście i bez
wątpienia autorstwa jednego z moich ulubionych rysowników – Jasona Faboka,
który wcześniej tworzył oprawę graficzną m.in. do DETECTIVE COMICS, czy też
JUSTICE LEAGUE. Klasą samą dla siebie są jak zwykle, prezentujący
charakterystyczny, bogaty w żywe kolory kreskówkowy styl Dustin Nguyen, czy też
coraz bardziej ostatnio popularny, i nie ma co się temu dziwić, Mikel Janin. Pewien
koloryt dodaje z kolei Ian Bertram, którego niezwykle humorystyczna, mało
poważna kreska jasno i wyraźnie nawiązuje do tego, co można było wcześniej
zaobserwować na łamach BATMAN INCORPORATED Granta Morrisona.
Pierwszy tom WIECZNEGO BATMANA to
nastawiony różne zwroty akcji komiks, który zadowoli
zarówno tych starszych, jak i początkujących miłośników przygód Batmana. Ci
pierwsi znajdą tutaj kilka rozmieszczonych w różnych miejscach odniesień do
uniwersum sprzed Flashpoint. Ci drudzy, pomimo że raczej nie polecałbym
zaczynać lektury tego komiksu bez znajomości wcześniejszych batmanowych serii,
mogą z kolei delektować się praktycznie cała plejadą dobrych i złych lokatorów
Gotham City umieszczonych w jednym miejscu. Jako preludium do kolejnych,
zapewne jeszcze bardziej pogmatwanych wydarzeń, komiks ten wypada całkiem
udanie. Cliffhanger pod koniec tego tomu z pewnością zachęca do sięgnięcia po
kolejne dwa i przekonania się, czy seria ta utrzyma dotychczasowy poziom. Na
razie jest to mieszanka wybuchowa, w której więcej dostrzegam elementów
pozytywnych niż negatywnych. Wprawdzie wiele istotnych rzeczy już się
wydarzyło, ale na scenę nie wkroczyły jeszcze wszystkie istotne dla przebiegu
gry osoby dramatu. Nie jest to żadne wybitne dzieło pamiętane przez lata, ale
fani Batmana powinni być po pierwszej części usatysfakcjonowani.
Ocena: 4/6
Opisywane wydanie zawiera materiał z komiksów BATMAN: ETERNAL #1 – 21.
WIECZNEGO BATMANA, w obu wersjach językowych do wyboru, znajdziecie w
sklepie ATOM Comics.
Dawid Scheibe
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz