środa, 14 września 2016

BATGIRL vol 3: MINDFIELDS

Pod koniec sierpnia do sklepów internetowych trafił trzeci tom przygód „nowej” BATGIRL. Oznacza to zatem, że wreszcie mogę zrecenzować zeszyty, które przeczytałem już dobre kilka miesięcy temu. Robię to z niemałą przyjemnością, bowiem Mindfields to naprawdę solidny komiks.


Z pewnym żalem przyjąłem informację, że wraz z rozpoczęciem REBIRTH zakończy się kadencja Camerona Stewarta i Brendena Fletchera w serii o Batgirl. Mimo że ich run miał gorsze momenty, to i tak będę go ciepło wspominał. Bez wątpienia był czymś świeżym i oryginalnym. A że nie każdy znalazł w nim coś dla siebie? Cóż, ciężko wskazać tytuł, który sprostałby oczekiwaniom wszystkich czytelników.

Po wydarzeniach z raczej przeciętnego Family Business, Barbara podjęła decyzję, żeby przyjąć Frankie pod swoje skrzydła. Od teraz najlepsza przyjaciółka miała służyć jej pomocą w kwestiach technicznych – być dla niej tym, kim ona sama jako Oracle była dla całego grona innych herosów. Duet ledwo zaczyna współpracę i już pojawia się przed nim pierwsze większe wyzwanie. Tajemniczy mężczyzna informuje Batgirl, że ich wspólna znajoma – Stephanie Brown, a.k.a. Spoiler wpadła w tarapaty. Dziewczyna znalazła się na celowniku mafijnej rodziny Hasigawa i potrzebuje pomocy. Konkretnie kogoś, kto zapewni jej kryjówkę i przede wszystkim bezpieczeństwo.

Dodatkowo główna bohaterka dość szybko odkrywa, że policja w Gotham nie działa tak jak powinna (a to zaskoczenie…). Przy pomocy wiszącej jej przysługę Steph oraz kolejnej z młodocianych mścicielek, niejakiej Bluebird (która zadebiutowała cztery lata temu w BATMANIE) postanawia zbadać tę sprawę od środka. Jeśli dodać do tego, że od jakiegoś czasu dręczą ją koszmary, to śmiało można dojść do wniosku, że tym razem na głowę Batgirl spadło naprawdę sporo.

Jak zwykle dużą rolę w tej serii odgrywają także wątki obyczajowe. Barbara, w czasie kiedy nie skacze w masce po dachach, stara się prowadzić w miarę zwyczajne życie. Robi zatem rzeczy typowe dla osób w jej wieku - chodzi do knajp, spotyka się z chłopakiem (czyli Lukiem Foxem) i przyjaciółmi (chociażby z Diną, która po krótkiej nieobecności powraca do dzielnicy Burnside) oraz odnawia stare znajomości (nieduży wątek z kolegą z dzieciństwa, Gregiem).

Im bardziej zagłębiamy się w fabułę, tym większą rolę zaczynają odgrywać w niej wspomniane sny Barbary. Koszmary mieszają się z rzeczywistością, a coraz więcej wskazuje na to, że protagonistka padła ofiarą czyichś manipulacji. Mindfields swoją konstrukcją mocno przypomina pierwszy tom napisany przez Stewarta i Fletchera. Podobnie jak w The Batgirl of Burnside początkowo mamy do czynienia z radosną, beztroską historią i dopiero z czasem wychodzi na jaw, że komiks ma do zaoferowania coś jeszcze – prawdziwie niepokojące i trzymające w napięciu zakończenie.

Finał (mam tu na myśli numer #50) jest niezwykle intensywny i przy tym naszpikowany zaskakującymi zwrotami akcji. Scenarzyści korzystają z nich w bardzo inteligentny sposób, wręcz bawiąc się z czytelnikiem. Trzeci tom BATGIRL to dowód na to, że najpierw trzeba zadbać o postacie, a w drugiej kolejności zrzucać na nie coraz to trudniejszych przeciwników. Gdybym nie polubił wcześniej Barbary, nie zżył się z nią, to w pięćdziesiątym zeszycie serii zapewne w ogóle nie dostrzegłbym jej dramatu i nie docenił poświęcenia, na które z braku innych możliwości musi się zdecydować. Oj, będzie mi brakować Batgirl w wydaniu Stewarta i Fletchera. Jestem przekonany, że ci twórcy przygotowaliby dla czytelników jeszcze niejedną, dobrą historię.

Dwa ostatnie zeszyty, pomimo że kontynuują jeden niezbyt interesujący wątek z poprzedniego tomu, to w dużej mierze służą głównie ładnemu pożegnaniu się z bohaterami. Autorzy mają nie lada wyczucie – pisane przez nich Babs, Frankie czy też Steph faktycznie zachowują się adekwatnie do swojego wieku. Brzmią jak młodzi ludzie i mają problemy jak młodzi ludzie. To że wyznają inne wartości niż np. wiecznie posępny Batman, nie oznacza od razu, że nie zasługują na uwagę. Są odrobinę naiwne i ekspresyjne, ale na pewno nie infantylne.

Równie bardzo, co za scenariuszami Stewarta i Fletchera będę tęsknił za prześlicznymi rysunkami Tarr. Jej kreska od początku stanowiła mocny punkt tego runu. Szkoda więc, że jak na razie DC Comics nie znalazło dla niej żadnego nowego zajęcia. Oby ten stan rzecz nie trwał zbyt długo, bo chętnie poczytałbym jakiś młodzieżowy, ilustrowany przez nią tytuł. Do takiej stylistyki Tarr zdaje się pasować jak mało kto.

Hope Larson trafiła na idealny moment, żeby przejąć serię o Batgirl. Ekipa odpowiedzialna za trzy ostatnie tomy umiejętnie pozamykała wszystkie wątki, czym dała swojej następczyni możliwość startu z czystą kartą. Larson pozostaje życzyć powodzenia. Efekty jej pracy ocenimy już niedługo. 4,5/6

W skład tomu wchodzą zeszyty BATGIRL od numeru 46 do 52.

Do kupienia w Atom Comics

1 komentarz: