ROK ZEROWY akt drugi czyli
finalny tom traktujący o pierwszych krokach stawianych przez młodego i
niedoświadczonego Bruce’a Wayne’a skrywającego się za maską
Człowieka-Nietoperza. Scott Snyder oraz Greg Capullo idą za ciosem i po
konfrontacji z gangiem Red Hooda testują wytrzymałość Batmana jeszcze bardziej
rzucając naszemu wi pod nogi kolejne, jeszcze bardziej niebezpieczne i
wymagające przysłowiowe kłody.
Poprzedni tom, pomimo że nie był
pozbawiony pewnych wad, narobił mi trochę smaku i tym samym chętnie sięgnąłem
po kontynuację chcąc dowiedzieć się, jak też twórcy przedstawią konfrontację
Batmana z jednym z jego klasycznych przeciwników – Riddlerem. Album został tym
razem podzielony na dwie różniące się klimatycznie części, z czego pierwsza to
tytułowe Mroczne Miasto, zaś druga to
Dzikie Miasto.
Pierwsze cztery zeszyty z
założenia miały trącić horrorem, a głównym przeciwnikiem Bruce’a/Batmana
okazuje się zrelaunchowana na potrzeby New 52 postać Doktora Śmierć. Snyder
nawiązuje tym samym do pierwszych numerów DETECTIVE COMICS z końca lat 30-tych,
gdzie ówczesny Doktor Śmierć był de facto pierwszym poważnym złoczyńcą, z jakim
musiał się zmierzyć Człowiek-Nietoperz Kane’a oraz Fingera. Wersja wymyślona
przez Snydera jest zdecydowanie bardziej przerażająca wizualnie i przypomina
monstrum wyjęte żywcem z jakiegoś dobrego horroru, albo jeszcze bardziej
precyzyjnie przywołujące na myśl starcie Batmana z Obcymi. Dobrze sprawdza się
zwłaszcza motyw z rozrastającymi się w ekspresowym tempie kośćmi. W każdym razie
pomysł na sięgnięcie po takiego a nie innego pomocnika dla Edwarda Nygmy okazał
się równie nieoczekiwany, co całkiem udany, przez co przyjemnie czytało się, a
jeszcze lepiej dzięki rysunkom Capullo oglądało, starcie Batman versus Dr
Death.
Inna sprawa, że w tle rozgrywa
się batalia przeciwko Riddlerowi, który sprowadził na Gotham egipskie
ciemności. I to akurat w momencie, gdy miasto spodziewa się ataku potężnego
huraganu. Jeśli nie uda się przywrócić elektryczności Gotham znajdzie się pod
wodą. Batman wspólnie z Jimem Gordonem mają niewiele czasu, aby powstrzymać
szaleńca. Na domiar złego skorumpowana policja zamiast pomagać jedynie utrudnia
mrocznemu Rycerzowi zadanie, gdyż według komisarza Loeba to właśnie cudak w
stroju nietoperza jest przyczyną wszystkich nieszczęść, jakie spadły nagle na
miasto. Bruce po raz kolejny doświadcza na własnej skórze, że trzeba wiele
wycierpieć i otrzymać solidną dawkę ciosów, aby w przyszłości wyciągnąć
właściwe wnioski i ucząc się na błędach stać się jeszcze lepszym w tym, co się
robi. Jeśli zatem uważaliście, że w tomie czwartym Wayne wystarczająco
ucierpiał na zdrowiu, to przygotujcie na kolejny rozlew krwi.
Relacje Batmana z Gordonem z
początku są bardzo trudne, przede wszystkim z uwagi na fakt, że Bruce nie wierzy
w dobre intencje Jima traktując go jako przedstawiciela skorumpowanej policji.
Policji, która była bierna w momencie śmierci jego rodziców przed wieloma laty.
Z czasem obaj zaczynają darzyć siebie coraz większym zaufaniem. Snyder pokazuje
nam nowe fakty dotyczące zabójstwa Wayne’ów sugerując, że zarówno młody Bruce
jak i Gordon w mniejszym bądź większym stopniu przyczynili się do tragedii.
Obaj zresztą w duchu poczuwają się do winy obwiniając się za swoją bierność
bądź głupotę. Porównanie dawnych i obecnych relacji Bruce-Gordon wyszło
scenarzyście bardzo poprawnie.
Rysunki w Mrocznym Mieście są faktycznie bardziej ponure i pesymistyczne, niż
w drugiej historii. Niestety inaczej ma się do klimatu tej odsłony, który daje
się odczuć jedynie podczas konfrontacji głównego bohatera z Doktorem Śmierć. W
pozostałych momentach ma się wrażenie, że czegoś brakuje, jakby obiecanki nie
zostały do końca spełnione, albo jakby oczekiwania okazały się zbyt duże.
Dzikie Miasto stanowi z kolei przeskok do czasu, gdy jest już po
wszystkim i Gotham kontrolowane jest w całości przez jednego człowieka. Riddler
wreszcie otrzymuje miano złoczyńcy numer jeden, a miasto dzięki formule
skradzionej od Poison Ivy wygląda jak jedna wielka zapuszczona dżungla, coś na
kształt apokalipsy widzianej w niejednym komiksie, w moim przypadku całkiem
niedawno zetknąłem się z takim otoczeniem przy okazji HINTERKIND wydawanego
przez Vertigo. Problem w tym, że jest zbyt kolorowo i trudno wczuć się w rolę
skazanych na łaskę szaleńca mieszkańców. Oczywiście Capullo, Miki oraz
kolorysta spisali się bez zastrzeżeń, wszystko zgodnie z założeniami, tyle że
jest to coś kompletnie innego, niż widziałem na łamach No Man’s Land. Tam można było odczuć, że Gotham jest zgubione, tutaj
natomiast nie. Jeśli narzekałem, że w pierwszej części tego tomu brakowało
chwilami klimatu, to po doczytaniu komiksu do końca muszę jednak uznać, że w
porównaniu do czterech ostatnich zeszytów początek był rewelacyjny.
To właśnie tutaj mamy do czynienia
z rokiem zerowym w dosłownym znaczeniu tego słowa, gdyż bawiący się w
eksperyment na żywych organizmach Riddler jednym szaleńczym ruchem zamierza
wszystko wyczyścić, wyzerować i dać początek nowej, lepszej rasie ludzkiej, na co ta zasługuje.
Sam Riddler wydaje się trochę
niemrawy i trudno uwierzyć, że ktoś taki zwyczajny mógł narobić takiego
zamieszania. Batman, który wcześniej obwiniał się za dwie poniesione porażki
przeciwko Nygmie tym razem staje do walki na zagadki z nieoczekiwanym zwrotem
akcji i poruszającym finałem, gdzie wbrew przewidywaniom to nie inteligencja
ale coś innego decyduje o wygranej. W drugim planie możemy z kolei śledzić
zmagania młodego Bruce’a targanego wyrzutami sumienia po śmierci rodziców,
który w ostatniej chwili postanawia nie iść na łatwiznę i znaleźć jakiś sposób
na odkupienie win. A przynajmniej na to, aby zapobiec podobnym wydarzeniom w
przyszłości. Jakbym miał na coś narzekać to brakuje mi tutaj pokazania losów
innych mieszkańców miasta, którzy próbują odnaleźć się w nowych realiach.
Widzimy jedynie twarze części zrezygnowanych osób, którzy nawet nie silą się na
wymyślenie zagadki dla Riddlera.
BATMAN: MROCZNE MIASTO to
wielowątkowa i nierówna historia, która albo bardzo się Wam spodoba, albo wręcz
przeciwnie. Snyder chciał zbyt wiele pokazać, ale nie zawsze starczyło na to
miejsca, przez co pewne rzeczy potraktowane są po macoszemu. Mimo wszystko
udało mu się jednak pokazać własną wersję przemiany Bruce’a w Batmana, którego
liczne porażki uczyniły bardziej wytrzymałym i tylko utwierdziły w przekonaniu,
że obrał właściwą drogę. Czy jest to dzieło, do którego będzie chciało się
wracać i wymieniać jednym tchem wraz z ROKIEM PIERWSZYM? Według mnie absolutnie
nie, ale przecież każdy ma prawo do własnego zdania. Łącznie z TAJEMNICZYM
MIASTEM jest to ciekawa historia, ale na pewno nie wybitna.
Ocena: 4/6
Dawid Scheibe
Opisywane wydanie zawiera materiał z komiksów BATMAN #25 – 27 oraz #29
- 33
Komiks ukazał się w Polsce nakładem wydawnictwa Egmont jako BATMAN TOM.
5: ROK ZEROWY – MROCZNE MIASTO.
Serdecznie dziękujemy wydawnictwu Egmont Polska za udostępnienie
egzemplarza recenzenckiego.
Powyższy komiks znajdziecie w sklepie ATOM Comics.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz