sobota, 25 kwietnia 2015

BATMAN TOM 5: ROK ZEROWY - MROCZNE MIASTO

Kontynuacja opowieści o początkach Mrocznego Rycerza wydanej w ramach New 52:


ROK ZEROWY akt drugi czyli finalny tom traktujący o pierwszych krokach stawianych przez młodego i niedoświadczonego Bruce’a Wayne’a skrywającego się za maską Człowieka-Nietoperza. Scott Snyder oraz Greg Capullo idą za ciosem i po konfrontacji z gangiem Red Hooda testują wytrzymałość Batmana jeszcze bardziej rzucając naszemu wi pod nogi kolejne, jeszcze bardziej niebezpieczne i wymagające przysłowiowe kłody.

Poprzedni tom, pomimo że nie był pozbawiony pewnych wad, narobił mi trochę smaku i tym samym chętnie sięgnąłem po kontynuację chcąc dowiedzieć się, jak też twórcy przedstawią konfrontację Batmana z jednym z jego klasycznych przeciwników – Riddlerem. Album został tym razem podzielony na dwie różniące się klimatycznie części, z czego pierwsza to tytułowe Mroczne Miasto, zaś druga to Dzikie Miasto.

Pierwsze cztery zeszyty z założenia miały trącić horrorem, a głównym przeciwnikiem Bruce’a/Batmana okazuje się zrelaunchowana na potrzeby New 52 postać Doktora Śmierć. Snyder nawiązuje tym samym do pierwszych numerów DETECTIVE COMICS z końca lat 30-tych, gdzie ówczesny Doktor Śmierć był de facto pierwszym poważnym złoczyńcą, z jakim musiał się zmierzyć Człowiek-Nietoperz Kane’a oraz Fingera. Wersja wymyślona przez Snydera jest zdecydowanie bardziej przerażająca wizualnie i przypomina monstrum wyjęte żywcem z jakiegoś dobrego horroru, albo jeszcze bardziej precyzyjnie przywołujące na myśl starcie Batmana z Obcymi. Dobrze sprawdza się zwłaszcza motyw z rozrastającymi się w ekspresowym tempie kośćmi. W każdym razie pomysł na sięgnięcie po takiego a nie innego pomocnika dla Edwarda Nygmy okazał się równie nieoczekiwany, co całkiem udany, przez co przyjemnie czytało się, a jeszcze lepiej dzięki rysunkom Capullo oglądało, starcie Batman versus Dr Death.

Inna sprawa, że w tle rozgrywa się batalia przeciwko Riddlerowi, który sprowadził na Gotham egipskie ciemności. I to akurat w momencie, gdy miasto spodziewa się ataku potężnego huraganu. Jeśli nie uda się przywrócić elektryczności Gotham znajdzie się pod wodą. Batman wspólnie z Jimem Gordonem mają niewiele czasu, aby powstrzymać szaleńca. Na domiar złego skorumpowana policja zamiast pomagać jedynie utrudnia mrocznemu Rycerzowi zadanie, gdyż według komisarza Loeba to właśnie cudak w stroju nietoperza jest przyczyną wszystkich nieszczęść, jakie spadły nagle na miasto. Bruce po raz kolejny doświadcza na własnej skórze, że trzeba wiele wycierpieć i otrzymać solidną dawkę ciosów, aby w przyszłości wyciągnąć właściwe wnioski i ucząc się na błędach stać się jeszcze lepszym w tym, co się robi. Jeśli zatem uważaliście, że w tomie czwartym Wayne wystarczająco ucierpiał na zdrowiu, to przygotujcie na kolejny rozlew krwi.

Relacje Batmana z Gordonem z początku są bardzo trudne, przede wszystkim z uwagi na fakt, że Bruce nie wierzy w dobre intencje Jima traktując go jako przedstawiciela skorumpowanej policji. Policji, która była bierna w momencie śmierci jego rodziców przed wieloma laty. Z czasem obaj zaczynają darzyć siebie coraz większym zaufaniem. Snyder pokazuje nam nowe fakty dotyczące zabójstwa Wayne’ów sugerując, że zarówno młody Bruce jak i Gordon w mniejszym bądź większym stopniu przyczynili się do tragedii. Obaj zresztą w duchu poczuwają się do winy obwiniając się za swoją bierność bądź głupotę. Porównanie dawnych i obecnych relacji Bruce-Gordon wyszło scenarzyście bardzo poprawnie.

Rysunki w Mrocznym Mieście są faktycznie bardziej ponure i pesymistyczne, niż w drugiej historii. Niestety inaczej ma się do klimatu tej odsłony, który daje się odczuć jedynie podczas konfrontacji głównego bohatera z Doktorem Śmierć. W pozostałych momentach ma się wrażenie, że czegoś brakuje, jakby obiecanki nie zostały do końca spełnione, albo jakby oczekiwania okazały się zbyt duże.

Dzikie Miasto stanowi z kolei przeskok do czasu, gdy jest już po wszystkim i Gotham kontrolowane jest w całości przez jednego człowieka. Riddler wreszcie otrzymuje miano złoczyńcy numer jeden, a miasto dzięki formule skradzionej od Poison Ivy wygląda jak jedna wielka zapuszczona dżungla, coś na kształt apokalipsy widzianej w niejednym komiksie, w moim przypadku całkiem niedawno zetknąłem się z takim otoczeniem przy okazji HINTERKIND wydawanego przez Vertigo. Problem w tym, że jest zbyt kolorowo i trudno wczuć się w rolę skazanych na łaskę szaleńca mieszkańców. Oczywiście Capullo, Miki oraz kolorysta spisali się bez zastrzeżeń, wszystko zgodnie z założeniami, tyle że jest to coś kompletnie innego, niż widziałem na łamach No Man’s Land. Tam można było odczuć, że Gotham jest zgubione, tutaj natomiast nie. Jeśli narzekałem, że w pierwszej części tego tomu brakowało chwilami klimatu, to po doczytaniu komiksu do końca muszę jednak uznać, że w porównaniu do czterech ostatnich zeszytów początek był rewelacyjny.

To właśnie tutaj mamy do czynienia z rokiem zerowym w dosłownym znaczeniu tego słowa, gdyż bawiący się w eksperyment na żywych organizmach Riddler jednym szaleńczym ruchem zamierza wszystko wyczyścić, wyzerować i dać początek nowej, lepszej  rasie ludzkiej, na co ta zasługuje.

Sam Riddler wydaje się trochę niemrawy i trudno uwierzyć, że ktoś taki zwyczajny mógł narobić takiego zamieszania. Batman, który wcześniej obwiniał się za dwie poniesione porażki przeciwko Nygmie tym razem staje do walki na zagadki z nieoczekiwanym zwrotem akcji i poruszającym finałem, gdzie wbrew przewidywaniom to nie inteligencja ale coś innego decyduje o wygranej. W drugim planie możemy z kolei śledzić zmagania młodego Bruce’a targanego wyrzutami sumienia po śmierci rodziców, który w ostatniej chwili postanawia nie iść na łatwiznę i znaleźć jakiś sposób na odkupienie win. A przynajmniej na to, aby zapobiec podobnym wydarzeniom w przyszłości. Jakbym miał na coś narzekać to brakuje mi tutaj pokazania losów innych mieszkańców miasta, którzy próbują odnaleźć się w nowych realiach. Widzimy jedynie twarze części zrezygnowanych osób, którzy nawet nie silą się na wymyślenie zagadki dla Riddlera.

BATMAN: MROCZNE MIASTO to wielowątkowa i nierówna historia, która albo bardzo się Wam spodoba, albo wręcz przeciwnie. Snyder chciał zbyt wiele pokazać, ale nie zawsze starczyło na to miejsca, przez co pewne rzeczy potraktowane są po macoszemu. Mimo wszystko udało mu się jednak pokazać własną wersję przemiany Bruce’a w Batmana, którego liczne porażki uczyniły bardziej wytrzymałym i tylko utwierdziły w przekonaniu, że obrał właściwą drogę. Czy jest to dzieło, do którego będzie chciało się wracać i wymieniać jednym tchem wraz z ROKIEM PIERWSZYM? Według mnie absolutnie nie, ale przecież każdy ma prawo do własnego zdania. Łącznie z TAJEMNICZYM MIASTEM jest to ciekawa historia, ale na pewno nie wybitna.

Ocena: 4/6

Dawid Scheibe

Opisywane wydanie zawiera materiał z komiksów BATMAN #25 – 27 oraz #29 - 33

Komiks ukazał się w Polsce nakładem wydawnictwa Egmont jako BATMAN TOM. 5: ROK ZEROWY – MROCZNE MIASTO. Serdecznie dziękujemy wydawnictwu Egmont Polska za udostępnienie egzemplarza recenzenckiego.

Powyższy komiks znajdziecie w sklepie ATOM Comics.


Brak komentarzy:

Prześlij komentarz