czwartek, 23 kwietnia 2015

Wrażenia z CONVERGENCE: tydzień 3 (z 8)

Trzeci tydzień eventu znów nas nie rozpieścił.

COVERGENCE #3 trzyma poziom poprzednich numerów, czyli nie znajdziemy w nim nic, co mogłoby zachwycić. Mamy za to śmierć jednej postaci z Ziemi-2. I wiecie co? Ładunek emocjonalny w tej scenie jest ujemny. Rozpisanie postaci jest płytkie i zawiera w sobie nietrafiony melodramatyzm. Ciekawi mnie, czy kiepska jakość eventu to zasługa tego, że scenarzysta Jeff King mimo doświadczenia w TV jest jednak komiksowym debiutantem, czy też może wina leży po stronie Scotta Lobdella, "architekta" CONVERGENCE. Z Lobdellem jest taki problem, że to wyrobnik piszący wciąż w stylu lat 90-tych.

Jest anegdota, na temat tego, jak powstała w Marvelu historia z Onslaughtem. Głosi ona, że podczas zebrania autorów Scott przedstawił swą wizję, jak to X-Meni siedzą w swej posiadłości i nagle słyszą krzyk. Mutanci wybiegają na dziedziniec, gdzie leży pobity prawdziwy twardziel - Juggernaut. Przed utratą przytomności udaje mu się wypowiedzieć jedynie imię tego, który go tak sponiewierał: "Onslaught". Ludzie w Marvelu byli zachwyceni pomysłem i dopytywali Lobdella, co dalej. Ten jednak nie wiedział, bo wymyślił jedynie tę scenę, która wydawała mu się fajna. I wokół tej jednej sceny zbudowano cały event.

Z CONVERGENCE chyba było podobnie. Sam pomysł różnych światów z długoletniej historii DC jest dobry, ale wykonanie jest takie, jak główny zły eventu - Telos - nijakie.

Po pastwieniu się nad główną mini serią, teraz zajmę się tie-inami. Fakt, że nie lubię niektórych postaci i/lub czasami oldschool był dla mnie nie do strawienia sprawił, że mogłem z góry skreślić kilka niezgorszych komiksów.

Nie podeszły mi: ADVENTURES OF SUPERMAN, HAWKMAN, GREEN LANTERN CORPS, SUPERBOY AND THE LEGION OF SUPERHEROES.

Czytało się całkiem nieźle:
WONDER WOMAN – choć Diana nie błyszczy w tej historii, to warto sprawdzić dla horrowego klimatu z udziałem postaci z uniwersum RED RAIN.
NEW TEEN TITANS – zabrakło w tym zeszycie rysunków Pereza, ale Wolfmanowi udało się zachować „magię” jego kultowego runu w NTT sprzed lat.
BATMAN AND THE OUTSIDERS – formuła eventu w tym wypadku nie zawiodła i zagrała na emocjonalnej nucie na tyle dobrze, że z uwagą śledziłem losy postaci, które w ogóle mnie nie interesują.

Satysfakcjonującą lekturę zapewniły:

SWAMP THING
O dziwo, siłą tego zeszytu nie jest scenariusz Weina – współtwórcy Swampy’ego, a oprawa graficzna. Gotycki horror, bo tak najlepiej można opisać styl rysunków Jonesa jest wręcz stworzony do rysowania tej postaci, jego świata i oczywiście wampirów.

THE FLASH
Abnettowi udało się napisać niezwykle przystępny numer pełen monologów, a mimo to w ogóle nie czuje się nadmiaru tekstu. Trudno mi przypomnieć sobie, kiedy czytałem tak dobrze napisanego Barry’ego Allena.

JUSTICE LEAGUE OF AMERICA
Justice League Detroit jest retro do bólu, a mimo to Nicieza sprawił, że mają swoje pięć minut i wybijają się pośród innych tie-inów. Ci, którzy tęsknili za Ralphem Dibny i jego żoną Sue będą zadowoleni po lekturze.

Damex

1 komentarz:

  1. Cały ten event to słabizna na poziomie trinity war. Dla mnie najlepszy z dotychczasowych convergenców to nr 0. Reszta to większości takie pierdu, pierdu o tym, że danym bohaterom ciężko żyło się pod kopułą, a teraz będzie jeszcze ciężej bo trzeba walczyć z innymi. No i ta prymitywnie słaba seria główna. Leciwe Marvel vs DC było już lepsze, żwawsze, z większym polotem i składało się tylko z czterech, a nie ośmiu zeszytów. No i sam Amalgam był ciekawszy niż te flakowate bitwy pomiędzy miastami.

    OdpowiedzUsuń