Po kilku jak do tej pory
mniejszych występach w ramach New 52, Doomsday powraca wreszcie w większej
historii, która ma z założenia poważnie namieszać w świecie Człowieka ze Stali.
Doomed swoim zasięgiem bije na głowę
chociażby wcześniejsze dwie historie z cudacznym H’elem w roli głównej i tym
samym możemy uznać ten event za największy, także objętościowo (ponad 500
stron) jaki przytrafił się Supermanowi w ramach New 52. Czy oznacza to jednak
równocześnie, że i większe będą tym razem emocje?
Część osób być może już zaciera
swoje ręce na myśl o tym, że będą mieli okazję przeczytać o kolejnym epickim
pojedynku Doomsdaya z Kal-Elem, które nawiązywać będzie klimatycznie do Death of The Superman z początku lat
90-tych. Nic z tych rzeczy. To nie jest żadna powtórka klasycznej opowieści,
ani żaden godny rematch pomiędzy dwójką wielkich wojowników. To zupełnie nowa
historia, w której Supermanowi przychodzi się mierzyć z kompletnie nową,
„podrasowaną” i zmodyfikowaną wersją starego, dobrego Doomsday’a. Bestia
przeszła ewolucję i znacznie przypakowała zyskując przy tym nowe moce. Moce,
które zabijają niczym śmiercionośny wirus wszelkie życie gdziekolwiek się
pojawi. Woda wrze, lasy płoną, ludzie oraz zwierzęta giną – jednym słowem
totalna rozpier#@%!. Doomsday w wersji 2.0 stał się dosłownie maszyną zagłady i
posiadł jakimś dziwnym przypadkiem moc potężniejszą od samego Darkseida. Do
tego otoczony jest aurą niczym jakieś promieniowanie radioaktywne i wyposażony
we własny portal a’la Boom Tube wykorzystywany przez nowych Bogów.
I tutaj ciekawa sprawa, że tym
razem eSowi znacznie łatwiej przychodzi stawić czoła przeciwnikowi, co jest o
tyle dziwne, że Doomsdaya z lat 90-tych pokonał po morderczej walce poświęcając
przy okazji własne życie, zaś Doomsdaya po ewolucji znacznie łatwiej mu okładać
pięściami. Wniosek jest zatem taki, że Superman z New 52 jest kilka razy
silniejszy od tego ze starego uniwersum. Skoro tak, to w takim razie powinien
być w stanie również przezwyciężyć infekcję, jakiej nabawił się w finale
potyczki z Doomsdayem. I właśnie ten motyw staje się przewodni przez większość
czasu trwania komiksu SUPERMAN: DOOMED, który to komiks zahacza przynajmniej na
chwilę praktycznie o wszystkie tytuły ze świata Supermana i angażuje najbliższe
otoczenie Kryptonijczyka z Wonder Woman, Lois, Batmanem, Laną oraz Steelem na
czele.
Główny plan scenarzystów, którzy
przygotowali cały event było pokazanie nie Supermana walczącego z kolejnym
przeciwnikiem, ale z samym sobą. Nie lada wysiłku i siły woli większej niż w
przypadku Zielonych Latarników potrzeba Człowiekowi ze Stali, aby przejąć
kontrolę nad świadomością Doomsdaya, z którym od tej pory dzieli jedno ciało. Mamy
zatem dwa w jednym, gdzie co rusz jedna bądź druga osobowość staje za sterami. Chwila
nieuwagi, rozluźnienia i nagle eS przeobraża się w nieobliczalną, agresywną i
żądną krwi bestię. Staje się na tyle dużym zagrożeniem, że uznany zostaje za
niebezpieczeństwo dla całego świata i dobrowolnie decyduje się odejść, opuścić
planetę Ziemia. W tym momencie automatycznie przed oczami pojawia się obraz z
komiksu SUPERMAN: EXILE – końcówka lat 80-tych – gdzie targany wyrzutami
sumienia po wykonanej egzekucji i tym samym złamaniu własnego przyrzeczenia Człowiek
ze Stali przenosi się na stałe w przestrzeń kosmiczną, tyle że na znacznie
krótszy czas. Tutaj jest podobnie i znów Kal-El skazuje sam siebie na banicję
dla dobra ludzkości.
Inna sprawa, że decydując się na
ten desperacki krok nie zdaje sobie sprawy, że realizuje dokładnie punkt po
punkcie plan, który nakreślił dla niego jeden z jego największych wrogów. Tak,
tak, to nie pomyłka. Doomsday wbrew temu co sugerować mógłby sam tytuł i
okładka odgrywa tutaj tylko rolę jednej z wielu marionetek, które mają pomóc
samemu Brainiacowi opanować umysły mieszkańców Ziemi i przerobić na nowo
Uniwersum według własnego widzimisię. Dochodzi zatem do rewanżu za porażkę,
jaką Kolekcjoner Światów poniósł w starciu z niedoświadczonym Kryptonijczykiem
na początku runu Granta Morrisona w ACTION COMICS.
Miało być epicko i nie da się ukryć,
że jest epicko, a to ze względu na masę występów gościnnych zarówno po tej
dobrej, jak i złej stronie mocy. Scenarzyści serwują nam sporo emocji z kilkoma
nieoczekiwanymi zwrotami akcji, dużo spektakularnych pojedynków i naszpikowane
efektami specjalnymi oraz odpowiednią dozą zniszczeń wymiany ciosów pomiędzy
SuperDoomem a [ ], gdzie w brakujące miejsce można wpisać właściwie każdą
wybraną postać z otoczenia eSa. Ryzyko pomyłki jest niewielkie.
Rysunkowo jest różnie, gdyż jak
to bywa przy okazji wszelkiej maści eventów regularnych twórców wspiera cała
rzesza tzw. fil-in artists, stąd nawet jedna odsłona może być stworzona przez
trzech-czterech ilustratorów. Nie będę oryginalny twierdząc, że najlepiej
wypadły fragmenty zilustrowane przez Tony’ego Daniela oraz Aarona Kudera. Swoje
pięć minut otrzymał nawet Szymon Kudrański, który do tej pory kojarzony był jak
już raczej ze światem Batmana.
SUPERMAN: DOOMED to zwariowany projekt
napisany i narysowany z dużym rozmachem, który zahacza o kilka poruszanych
wcześniej w różnych miejscach tematów i kończy przynajmniej na jakiś czas wątki
dotyczące Doomsdaya, Brainiaca oraz obdarowanej supermocami Lois Lane. Dzieje
się dużo, ale tylko połowa z tych rzeczy zasługuje na uwagę. Minusem dla mnie
jest fakt, że do jednego kotła wrzucone zostają sprawy, które do tej pory
rozgrywały się w osobnych miesięcznikach i tym samym koniecznie trzeba sięgnąć
po wcześniejsze odsłony ACTION COMICS, SUPERMAN oraz SUPERMAN/WONDER WOMAN, aby
wiedzieć kto jest kim i jaką przynajmniej pełni rolę w życiu eSa. Druga sprawa
to słabe dialogi, które ustępują zdecydowanie fajnym scenom walki. Widać, że
Lobdell przemycił tutaj niestety trochę swojego „talentu”, jaki prezentował w
SUPERMANIE. To ciekawe, że nawet najlepsi scenarzyści, jak Charles Soule
współtworząc jakiś crossover dostosowują się raczej do poziomu prezentowanego
przez innych, a nigdy na odwrót. Cóż, to pewnie taka tradycja związana zawsze z
mega historiami rozciągniętymi na wiele odsłon i serii. Po trzecie dzieje się
sporo rzeczy na raz, co wielu osobom może nieco zamieszać w głowie i wydaje
się, jakby obecność pewnych osób była kompletnie zbędna, robią oni tylko
sztuczny tłok i niepotrzebne zamieszanie. Przykładowo sięgamy po takiego
Mongula, aby za chwilę odesłać go z powrotem.
Plusem z kolei są ważne role
pełnione przez Lois Lane, Wonder Woman, czy Mrocznego Rycerza, którzy nie są
akurat tłem dla całego komiksu, a wręcz przeciwnie dają dużo dobrego od siebie
chcąc ratować przyjaciela, Metropolis i cały wszechświat. Interesujący okazuje
się również problem Clarka, który zmaga się z obecnością świadomości Doomsdaya
w swoim umyśle i sposób, w jaki główny bohater decyduje się na pewien czas
oddać „stery” potworowi, gdyż ten lepiej poradzi sobie z armią Brainiaca.
Twórcy komiksu stawiają w swojej historii
pytanie dotyczące tego, kto tak naprawdę chce lepiej dla mieszkańców Ziemi?
Kal-El, który niby troszczy się o ludzi, ale stał się nieobliczalny, zmienił
wygląd na mniej godny zaufania i w każdej chwili może zniszczyć całe miasto? A
może Brainiac, który uwolnił ich od Supermana i teraz chce zmienić wszechświat
na taki, w którym teoretycznie wszystkim będzie żyło się lepiej? Z pewnością
wypadło o niebo lepiej, niż w przypadku wcześniejszych H’el on Earth, Krypton Returns oraz Psi-War, ale było dużo momentów nużących, zbyt bardzo
rozwleczonych. Nie można jednak odmówić osobom zaangażowanym w całe
przedsięwzięcie, że stworzyli coś oryginalnego, monumentalnego, momentami
śmieszącego, a chwilami poruszającego, co nijak ma się do Śmierci Supermana, ale nie nazwałbym tego na pewno kompletną
porażką. Warto zapoznać się również z zakończeniem SUPERMAN: DOOMED, które w
pewnym sensie zapowiada początek CONVERGENCE. Moja ogólna ocena pozostaje
neutralna, czyli ani nie powaliło mnie na kolana, ani nie będę odradzał lektury
tego komiksu. Części fanów Człowieka ze Stali zapewne ta kosmiczna batalia się
spodoba, z kolei osobom sporadycznie zaglądającym do świata Supermana raczej
niekoniecznie.
Ocena: 3/6
Dawid Scheibe
Opisywane wydanie
zawiera materiał z komiksów SUPERMAN: DOOMED #1 – 2, ACTION COMICS #30 – 35,
SUPERMAN #31, SUPERMAN/WONDER WOMAN #7 – 12, SUPERGIRL #34 – 35, ACTION COMICS
ANNUAL #3, SUPERMAN/WONDER WOMAN ANNUAL #1 oraz BATMAN/SUPERMAN #11
Powyższe wydanie zbiorcze znajdziecie w sklepie Atom Comics
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz