piątek, 20 listopada 2015

BATMAN: THE DARK KNIGHT SAGA DELUXE EDITION



Są takie komiksy, o których słyszał zapewne każdy miłośnik historyjek obrazkowych, a już zwłaszcza interesujący się przygodami bohatera w stroju nietoperza stworzonego przez Boba Kane’a oraz Billa Fingera. POWRÓT MROCZNEGO RYCERZA jest jednym z tych komiksów, który obok ROKU PIERWSZEGO, czy też ZABÓJCZEGO ŻARTU należy do kanonu pozycji, z jakimi po prostu trzeba się zapoznać. Stworzona w 1986 roku przez Franka Millera opowieść do dziś odbija się szerokim echem w świecie DC i kolejne pokolenia czytelników na nowo odkrywają oryginalne, uniwersalne i ponadczasowe prawdy, jakie płyną z tego dzieła. Zawsze zazdroszczę tym, którzy jeszcze nie mieli styczności z POWROTEM... i dopiero przymierzają się do lektury. Komiks ten jest nieustannie wydawany przez DC Comics w różnych postaciach, a niedawno ukazał się w wersji deluxe zawierającej zarówno pierwszą część, jak i trochę mniej znaną i lubianą drugą odsłonę – MROCZNY RYCERZ KONTRATAKUJE. Pytacie, czy warto się w nią zaopatrzyć? Takie pytanie jest z gatunku tych retorycznych, gdyż odpowiedź może być tylko jedna i do tego twierdząca.

W ramach porządków na moich półkach część starszych pozycji idzie z czasem na sprzedaż, a w jej miejsce pojawia się często gęsto taka sama historia, ale w nowym/lepszym/powiększonym wydaniu. Nie inaczej było i tym razem, gdyż przygotowując się na premierę DK III: THE MASTER RACE zaopatrzyłem się w dostępne w jednym z preorderów wydanie w twardej oprawie, w większym od standardowego HC-ka formacie oraz zawierające historie z DK oraz DK2. Po premierze okazało się, że widniejąca we wszelkich zapowiedziach okładka uległa zmianie i finalnie zdecydowano się ozdobić całość obrazkiem, który pierwotnie stanowił okładkę do DK RETURNS #4. Żadna strata, gdyż jest on obok tego z DK RETURNS #1 moim ulubionym. Co innego grafika zdobiąca wznowione w 2012 roku przez Egmont polskie wydanie, która jest po prostu paskudna i przez to komiks ten w wersji pl nie znalazł się w mojej kolekcji.

Oczywiście tym, co zasługuje na największą uwagę i znacznie podnosi ocenę całości jest pierwsza połowa zbioru, dzięki której Miller na trwałe zapisał się w historii światowego komiksu. To on po raz pierwszy zaproponował oryginalny pomysł, aby ukazać Batmana w podeszłym wieku i wykreować wizję tego, jak wyglądałoby miasto po jego przejściu na superbohaterską emeryturę. Na ulicach szerzy się chaos, władza tylko z pozoru próbuje zapanować nad sytuacją, a tak naprawdę policja i burmistrz są albo bezradni, albo zupełnie obojętni na to, co w Gotham City wyczynia gang mutantów. Bruce, który pomimo upływu lat nadal nosi w sobie psychiczny uraz spowodowany śmiercią rodziców, podejmuje decyzję, że pomimo upływu lat czas ponownie założyć strój i wziąć sprawy w swoje ręce. Wszelkie wahania odnośnie tej decyzji rozwiane zostają poprzez wypuszczenie na wolność Two-Face’a, który rzekomo został wyleczony. Tymczasem w tle dochodzi do kolejnej rozgrywki pomiędzy Stanami Zjednoczonymi Ameryki, a Związkiem Radzieckim. Całość okraszona jest innowacyjną, jak na tamte czasy, narracją w postaci relacji reporterów telewizyjnych. Swoją drogą jak trafnie scenarzysta przewidział przyszłość, w której media goniąc za kolejną sensacją, pozbawione są etyki i żerują na nieszczęściu innych.

Batman powraca, ale nie jest to już ten sam bohater, co kiedyś. Zmienił się tak, jak zmieniła się otaczająca go rzeczywistość. Stał się bardziej brutalny w swoich działaniach, nie waha się sięgać po broń, staje na czele gangu, w radykalny sposób rozprawia się ze swoimi przeciwnikami. Śmiało można zatem stwierdzić, że bardziej mu pod względem postępowania i głoszonych racji do tych, z którymi tak usilnie przez lata walczył i których zamykał w Arkham nazywając szaleńcami. Ważną rolę w tej historii, a jednocześnie pewną przeciwwagę dla Bruce’a stanowi całkiem dobrze rozpisana postać Supermana. Nie jest to tym razem grzeczny syn farmerów ze Smallville, ale pewny siebie, inteligentny, konsekwentny w działaniach obrońca i oddany żołnierz samego prezydenta. Ciekawym „dodatkiem” jest też postać dziewczyny pełniącej funkcję Robina, która bardzo szybko z niczego zyskuje uznanie Batmana, aby później odegrać ważną rolę w pokrzyżowaniu planów szalonego klauna.

Kanciasta i niezbyt ładna kreska Franka Millera, która na pierwszy rzut oka odpycha od lektury, idealnie odwzorcowuje brzydotę, zepsucie i szarzyznę Gotham. Aż nazbyt wyraźnie i z detalami pokazuje też brutalne i krwawe starcie Batmana z Jokerem, a także walkę pomiędzy Mrocznym Rycerzem a Człowiekiem ze Stali. Obie konfrontacje nie bez powodu i w pełni zasłużenie zapisały się w historii komiksu, a różni twórcy wielokrotnie próbowali do nich później nawiązać. Ostatnio chociażby Scott Snyder w swoim Endgame na łamach BATMANA na swój sposób odtworzył finalną batalię Joker vs Batman.

Do Powrotu Mrocznego Rycerza sięgam co jakiś czas i za każdym razem odkrywam w tej historii coś nowego. Pamiętam, że za pierwszym podejściem (ładnych parę lat temu) średnio przypadła mi ta opowieść do gustu, przeszkadzały rysunki i poruszane trudne tematy, ale z czasem stał się to jeden z moich ulubionych komiksów z Batmanem w roli głównej.

Warto także wspomnieć słów kilka o drugiej, równie długiej historii, która stanowi sequel i kontynuację przygód podstarzałego Wayne’a. Historia ta rozgrywa się trzy lata po rzekomej śmierci Bruce’a i jest z jednej strony dalszym ciągiem tamtych wydarzeń, ale tak naprawdę lepiej traktować drugą część jako coś zupełnie niepowiązanego, odrębnego. Po za obecnością głównych postaci komiks ten nie ma zbyt wiele wspólnego ze swoim poprzednikiem, ba, dla mnie jest to takie alternatywne, elseworldowe podejście do tematu związanego z ewentualnymi dalszymi losami Bruce’a oraz Carrie.

Klimat Mroczny Rycerz Kontratakuje zupełnie odbiega od tego chłodnego, szarego i brudnego wizerunku Gotham City widzianego w Powrocie Mrocznego Rycerza. I to praktycznie pod każdym względem. Wszystko zaczyna się od rysunków, które wydają się mniej dopracowane (Miller sam nakłada tusz), momentami wręcz niechlujne i z dominującymi jaskrawymi kolorami. Znacznie mniej mamy małych kadrów, z w zamian dominują rozległe plansze, w kilku wypadkach rozpościerające się na dwie sąsiadujące strony. Dominują efektowne sceny walki i kompletny brak dbałości o szczegóły. Częściowa narracja w formie przekazów telewizyjnych już nie robi takiego wrażenia, jak 15 lat wcześniej. Miller ewidentnie i z premedytacją odszedł od dotychczas wypracowanego stylu, który jak widać, ewoluował na potrzeby XXI w., niekoniecznie w pozytywnym znaczeniu tego słowa.


Mroczny Rycerz Kontratakuje to oprócz toczącej się na głównym planie walki z władzą oraz kosmicznymi najeźdźcami okazja do zaprezentowania plejady różnych bohaterów świata DC. Są to bardziej humorystyczne, niż poważne spojrzenia na takie postacie, jak m.in. Barry Allen, Hal Jordan, Atom, Plastic Man, Question, Green Arrow, czy też Elongated Man. Dziwić i zaskakiwać może też nowy wizerunek Carrie, a szokować może pomysł z sięgnięciem po superchix. Są też liczne nawiązania do całego DCU, które wyłapią i zrozumieją jedynie osoby dobrze obyte w komiksowych realiach. Mi przykładowo zapadł w pamięć pomysł z poprzebieraniem niektórych postaci w stroje członków Legionu Superbohaterów. Ogólnie ciężko poważnie traktować zmagania bohaterów w drugiej części tego zbioru i zamiast śledzić chmurki z tekstem można po prostu delektować się niezwykle bogatymi w żywe kolory scenami walki karykaturalnie nakreślonymi przez Millera. Kontrowersja – to słowo najczęściej i chyba najlepiej oddaje to „coś”, z czym mamy do czynienia w tej historii. Warto jednak przeczytać, aby wyrobić sobie własną opinię.

Opisywane wydanie nie jest, jak to w wielu tego typu albumach sprzedawanych przez DC Comics się niestety zdarza, „deluksem” tylko z nazwy. Oprócz wstępu autorstwa Millera zawiera także sporą ilość szkiców, okładek, zdjęć figurek i mnóstwo różnego rodzaju mniej lub bardziej chaotycznych prac Franka. Łącznie naliczyłem samych dodatków około 70 stron, które można potraktować jak swego rodzaju brudnopis artysty, a dla wielu miłośników analizowania krok po kroku warsztatu konkretnego rysownika jest to z pewnością nie lada gratka. Pod względem zawartości otrzymujemy zatem praktycznie to samo, co w wydanym w 2006 roku absolucie. Nawet ukryte pod obwolutą okładki z przodu oraz z tyłu są takie same, jak we wspomnianej wersji absolute.

BATMAN: THE DARK KNIGHT SAGA DELUXE EDITION to prawdziwa gratka dla miłośników Mrocznego Rycerza widzianego oczami legendarnego Franka Millera. Jest to jednocześnie dobra okazja, aby na kilka ostatnich dni przed premierą trzeciej części sagi przypomnieć sobie (lub w niektórych przypadkach zapoznać się po raz pierwszy) kultowe już dzieło jednego z najbardziej rozpoznawalnych na świecie twórców komiksowych. Z jednej strony przełomowy i niezwykły (część pierwsza), z drugiej zaś szalony i kontrowersyjny (część druga), ale jakby nie było każdy fan Człowieka-Nietoperza prędzej czy później, w takiej czy innej wersji po ten album sięgnie.

Ocena ogólna: 4,5/6  (5,5 za pierwszą część oraz 3 za drugą)

Opisywane wydanie zawiera materiał z komiksów BATMAN: THE DARK KNIGHT RETURNS #1 – 4 oraz BATMAN: THE DARK KNIGHT STRIKES BACK #1 - 3

Oczywiście komiks jest do nabycia w sklepie ATOM Comics

Dawid Scheibe

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz