Są takie komiksy, o których słyszał zapewne każdy miłośnik historyjek obrazkowych, a już zwłaszcza interesujący się przygodami bohatera w stroju nietoperza stworzonego przez Boba Kane’a oraz Billa Fingera. POWRÓT MROCZNEGO RYCERZA jest jednym z tych komiksów, który obok ROKU PIERWSZEGO, czy też ZABÓJCZEGO ŻARTU należy do kanonu pozycji, z jakimi po prostu trzeba się zapoznać. Stworzona w 1986 roku przez Franka Millera opowieść do dziś odbija się szerokim echem w świecie DC i kolejne pokolenia czytelników na nowo odkrywają oryginalne, uniwersalne i ponadczasowe prawdy, jakie płyną z tego dzieła. Zawsze zazdroszczę tym, którzy jeszcze nie mieli styczności z POWROTEM... i dopiero przymierzają się do lektury. Komiks ten jest nieustannie wydawany przez DC Comics w różnych postaciach, a niedawno ukazał się w wersji deluxe zawierającej zarówno pierwszą część, jak i trochę mniej znaną i lubianą drugą odsłonę – MROCZNY RYCERZ KONTRATAKUJE. Pytacie, czy warto się w nią zaopatrzyć? Takie pytanie jest z gatunku tych retorycznych, gdyż odpowiedź może być tylko jedna i do tego twierdząca.
W ramach porządków na moich półkach
część starszych pozycji idzie z czasem na sprzedaż, a w jej miejsce pojawia się
często gęsto taka sama historia, ale w nowym/lepszym/powiększonym wydaniu. Nie
inaczej było i tym razem, gdyż przygotowując się na premierę DK III: THE MASTER
RACE zaopatrzyłem się w dostępne w jednym z preorderów wydanie w twardej
oprawie, w większym od standardowego HC-ka formacie oraz zawierające historie z
DK oraz DK2. Po premierze okazało się, że widniejąca we wszelkich zapowiedziach
okładka uległa zmianie i finalnie zdecydowano się ozdobić całość obrazkiem,
który pierwotnie stanowił okładkę do DK RETURNS #4. Żadna strata, gdyż jest on
obok tego z DK RETURNS #1 moim ulubionym. Co innego grafika zdobiąca wznowione
w 2012 roku przez Egmont polskie wydanie, która jest po prostu paskudna i przez
to komiks ten w wersji pl nie znalazł się w mojej kolekcji.
Oczywiście tym, co zasługuje na
największą uwagę i znacznie podnosi ocenę całości jest pierwsza połowa zbioru,
dzięki której Miller na trwałe zapisał się w historii światowego komiksu. To on
po raz pierwszy zaproponował oryginalny pomysł, aby ukazać Batmana w podeszłym
wieku i wykreować wizję tego, jak wyglądałoby miasto po jego przejściu na
superbohaterską emeryturę. Na ulicach szerzy się chaos, władza tylko z pozoru
próbuje zapanować nad sytuacją, a tak naprawdę policja i burmistrz są albo
bezradni, albo zupełnie obojętni na to, co w Gotham City wyczynia gang
mutantów. Bruce, który pomimo upływu lat nadal nosi w sobie psychiczny uraz
spowodowany śmiercią rodziców, podejmuje decyzję, że pomimo upływu lat czas
ponownie założyć strój i wziąć sprawy w swoje ręce. Wszelkie wahania odnośnie
tej decyzji rozwiane zostają poprzez wypuszczenie na wolność Two-Face’a, który
rzekomo został wyleczony. Tymczasem w tle dochodzi do kolejnej rozgrywki
pomiędzy Stanami Zjednoczonymi Ameryki, a Związkiem Radzieckim. Całość
okraszona jest innowacyjną, jak na tamte czasy, narracją w postaci relacji
reporterów telewizyjnych. Swoją drogą jak trafnie scenarzysta przewidział
przyszłość, w której media goniąc za kolejną sensacją, pozbawione są etyki i
żerują na nieszczęściu innych.
Batman powraca, ale nie jest to
już ten sam bohater, co kiedyś. Zmienił się tak, jak zmieniła się otaczająca go
rzeczywistość. Stał się bardziej brutalny w swoich działaniach, nie waha się
sięgać po broń, staje na czele gangu, w radykalny sposób rozprawia się ze
swoimi przeciwnikami. Śmiało można zatem stwierdzić, że bardziej mu pod
względem postępowania i głoszonych racji do tych, z którymi tak usilnie przez
lata walczył i których zamykał w Arkham nazywając szaleńcami. Ważną rolę w tej
historii, a jednocześnie pewną przeciwwagę dla Bruce’a stanowi całkiem dobrze
rozpisana postać Supermana. Nie jest to tym razem grzeczny syn farmerów ze
Smallville, ale pewny siebie, inteligentny, konsekwentny w działaniach obrońca i
oddany żołnierz samego prezydenta. Ciekawym „dodatkiem” jest też postać dziewczyny
pełniącej funkcję Robina, która bardzo szybko z niczego zyskuje uznanie
Batmana, aby później odegrać ważną rolę w pokrzyżowaniu planów szalonego
klauna.
Kanciasta i niezbyt ładna kreska
Franka Millera, która na pierwszy rzut oka odpycha od lektury, idealnie
odwzorcowuje brzydotę, zepsucie i szarzyznę Gotham. Aż nazbyt wyraźnie i z
detalami pokazuje też brutalne i krwawe starcie Batmana z Jokerem, a także
walkę pomiędzy Mrocznym Rycerzem a Człowiekiem ze Stali. Obie konfrontacje nie
bez powodu i w pełni zasłużenie zapisały się w historii komiksu, a różni twórcy
wielokrotnie próbowali do nich później nawiązać. Ostatnio chociażby Scott
Snyder w swoim Endgame na łamach
BATMANA na swój sposób odtworzył finalną batalię Joker vs Batman.
Do Powrotu Mrocznego Rycerza sięgam co jakiś czas i za każdym razem
odkrywam w tej historii coś nowego. Pamiętam, że za pierwszym podejściem
(ładnych parę lat temu) średnio przypadła mi ta opowieść do gustu,
przeszkadzały rysunki i poruszane trudne tematy, ale z czasem stał się to jeden
z moich ulubionych komiksów z Batmanem w roli głównej.
Warto także wspomnieć słów kilka
o drugiej, równie długiej historii, która stanowi sequel i kontynuację przygód
podstarzałego Wayne’a. Historia ta rozgrywa się trzy lata po rzekomej śmierci
Bruce’a i jest z jednej strony dalszym ciągiem tamtych wydarzeń, ale tak
naprawdę lepiej traktować drugą część jako coś zupełnie niepowiązanego,
odrębnego. Po za obecnością głównych postaci komiks ten nie ma zbyt wiele
wspólnego ze swoim poprzednikiem, ba, dla mnie jest to takie alternatywne,
elseworldowe podejście do tematu związanego z ewentualnymi dalszymi losami
Bruce’a oraz Carrie.
Klimat Mroczny Rycerz Kontratakuje zupełnie odbiega od tego chłodnego,
szarego i brudnego wizerunku Gotham City widzianego w Powrocie Mrocznego Rycerza. I to praktycznie pod każdym względem.
Wszystko zaczyna się od rysunków, które wydają się mniej dopracowane (Miller
sam nakłada tusz), momentami wręcz niechlujne i z dominującymi jaskrawymi
kolorami. Znacznie mniej mamy małych kadrów, z w zamian dominują rozległe
plansze, w kilku wypadkach rozpościerające się na dwie sąsiadujące strony.
Dominują efektowne sceny walki i kompletny brak dbałości o szczegóły. Częściowa
narracja w formie przekazów telewizyjnych już nie robi takiego wrażenia, jak 15
lat wcześniej. Miller ewidentnie i z premedytacją odszedł od dotychczas
wypracowanego stylu, który jak widać, ewoluował na potrzeby XXI w., niekoniecznie w
pozytywnym znaczeniu tego słowa.
Mroczny Rycerz Kontratakuje to oprócz toczącej się na głównym
planie walki z władzą oraz kosmicznymi najeźdźcami okazja do zaprezentowania
plejady różnych bohaterów świata DC. Są to bardziej humorystyczne, niż poważne
spojrzenia na takie postacie, jak m.in. Barry Allen, Hal Jordan, Atom, Plastic
Man, Question, Green Arrow, czy też Elongated Man. Dziwić i zaskakiwać może też
nowy wizerunek Carrie, a szokować może pomysł z sięgnięciem po superchix. Są
też liczne nawiązania do całego DCU, które wyłapią i zrozumieją jedynie osoby
dobrze obyte w komiksowych realiach. Mi przykładowo zapadł w pamięć pomysł z
poprzebieraniem niektórych postaci w stroje członków Legionu Superbohaterów.
Ogólnie ciężko poważnie traktować zmagania bohaterów w drugiej części tego
zbioru i zamiast śledzić chmurki z tekstem można po prostu delektować się niezwykle
bogatymi w żywe kolory scenami walki karykaturalnie nakreślonymi przez Millera.
Kontrowersja – to słowo najczęściej i chyba najlepiej oddaje to „coś”, z czym
mamy do czynienia w tej historii. Warto jednak przeczytać, aby wyrobić sobie
własną opinię.
Opisywane wydanie nie jest, jak
to w wielu tego typu albumach sprzedawanych przez DC Comics się niestety
zdarza, „deluksem” tylko z nazwy. Oprócz wstępu autorstwa Millera zawiera także
sporą ilość szkiców, okładek, zdjęć figurek i mnóstwo różnego rodzaju mniej lub
bardziej chaotycznych prac Franka. Łącznie naliczyłem samych dodatków około 70
stron, które można potraktować jak swego rodzaju brudnopis artysty, a dla wielu
miłośników analizowania krok po kroku warsztatu konkretnego rysownika jest to z
pewnością nie lada gratka. Pod względem zawartości otrzymujemy zatem
praktycznie to samo, co w wydanym w 2006 roku absolucie. Nawet ukryte pod
obwolutą okładki z przodu oraz z tyłu są takie same, jak we wspomnianej wersji
absolute.
BATMAN: THE DARK KNIGHT SAGA
DELUXE EDITION to prawdziwa gratka dla miłośników Mrocznego Rycerza widzianego
oczami legendarnego Franka Millera. Jest to jednocześnie dobra okazja, aby na
kilka ostatnich dni przed premierą trzeciej części sagi przypomnieć sobie (lub
w niektórych przypadkach zapoznać się po raz pierwszy) kultowe już dzieło
jednego z najbardziej rozpoznawalnych na świecie twórców komiksowych. Z jednej
strony przełomowy i niezwykły (część pierwsza), z drugiej zaś szalony i
kontrowersyjny (część druga), ale jakby nie było każdy fan Człowieka-Nietoperza
prędzej czy później, w takiej czy innej wersji po ten album sięgnie.
Ocena ogólna: 4,5/6 (5,5 za
pierwszą część oraz 3 za drugą)
Opisywane wydanie
zawiera materiał z komiksów BATMAN: THE DARK KNIGHT RETURNS #1 – 4 oraz BATMAN:
THE DARK KNIGHT STRIKES BACK #1 - 3
Oczywiście komiks jest do nabycia w sklepie ATOM Comics
Dawid Scheibe
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz