Recenzja komiksu JUSTICE LEAGUE: TRINITY WAR wydanego w Polsce przez
Egmont jako LIGA SPRAWIEDLIWOŚCI TOM 4: TRÓJKA.
Trinity War to historia będąca tak naprawdę pierwszym dużym eventem
w świecie New 52, która odbiła się echem w całym uniwersum DC. W historię tą
zostały zaangażowane wszystkie trzy Ligi działające swego czasu w ramach New
52, a także trójka wyjątkowych grzeszników, czyli przede wszystkim Pandora, a
oprócz niej Phantom Stranger (Widmowy Przybysz – jestem zdecydowanie za tym,
aby pewnych pseudonimów jednak nie spolszczać) oraz Question. A cała sprawa
toczy się wokół tajemniczej, mitycznej puszki Pandory, która otwarta została
wiele stuleci wcześniej przez niczego nieświadomą kobietę, a której
konsekwencje dotknęły całą ludzkość.
Preludium do omawianego
wydarzenia stanowi zeszyt wydany przez DC z okazji Free Comic Book Day w maju
2012, a także pierwszy numer solowej serii z udziałem Pandory (w polskiej
wersji ten zeszyt został w dużym skrócie zasygnalizowany). Kobieta ta dawno
temu otworzyła pudełko w kształcie złotej, trójokiej czaszki i nieświadomie
uwolniła Siedem Grzechów, które stanowiły esencję całego zła, jakie opanowało
ludzkość. Za swój czyn została oczywiście stosownie ukarana przez Radę ze Skały
Wieczności. Po latach nieśmiertelnej wędrówki w roli biernego obserwatora
Pandorze wreszcie udaje się ponownie odnaleźć pudełko i postanawia z powrotem
uwięzić w niej uosobienia zła. I właśnie ta misja uruchamia łańcuch wydarzeń,
które w znaczący sposób uderzają we wszystkich herosów świata DC. W czwartym
tomie Ligi Sprawiedliwości dochodzi zatem do kulminacji historii Pandory, która
pojawiła się już w pierwszej odsłonie tego cyklu i która pośrednio maczała
swoje palce w procesie zjednoczenia światów DC, Vertigo oraz WildStorm.
Wszystko zaczyna się w Kahndaq za
sprawą Shazama, a później dochodzi do prawdziwej młócki pomiędzy dwiema Ligami
Sprawiedliwości. Tej głównej i tej rezerwowej przedstawionej na łamach albumu
AMERYKAŃSKA LIGA SPRAWIEDLIWOŚCI, która od początku była przez Waller i Trevora
przygotowywana na ten właśnie moment. Kontrowersyjna decyzja Shazama staje się
nieoczekiwanie przyczynkiem do interwencji dwóch, zdawałoby się kierujących się
podobnymi przekonaniami grup superbohaterów. Czy taka reakcja obu stron była
konieczna? Normalnie każdy z bohaterów starałby się w formie rozmowy wyjaśnić
nieporozumienie, ale gdy sprawa dotyczy zbrodni dokonanej z zimną krwią przez
uznawanego do tej pory za najbardziej prawego bohatera, w ruch idą w pierwszej
kolejności pieści, a później rozum. Wynikiem jest pokaz siły jednych i drugich,
a że każda ze stron dysponuje bogatym w nadludzi składem, dostajemy niezłe
fajerwerki. A to tylko początek większych kłopotów, które pojawiają się przed
bohaterami opowieści. Czytelnik zaczyna się jednocześnie zastanawiać, kto
wrobił Supermana, bo chyba nikt nie ma wątpliwości, iż Człowiek ze Stali
zachowuje się jakoś dziwnie.
W komiksie tym widzimy wymieszane
składy wszystkich trzech Lig egzystujących w ramach New 52. Oprócz znanych
polskiemu czytelnikowi Ligi Sprawiedliwości oraz Amerykańskiej Ligi
Sprawiedliwości możemy również zapoznać się z tą trzecią, najbardziej dziwaczną
i kontrowersyjną pod względem składu drużyną – Mroczną Ligą Sprawiedliwości.
Zaciekawionych większą ilością przygód Constantine’a, Zatanny, Madame Xanadu i
spółki odsyłam do sięgnięcia po solowe przygody z udziałem JLD, które przez
dłuższy czas wydawane były w ramach New 52. Każda z tych grup uważa, że to
właśnie ona postępuje właściwie. Jedni pod wodzą Wonder Woman poszukują
Pandory, inni pod dowództwem Batmana próbują Dianie w tym przeszkodzić, a
jeszcze inni zgromadzeni wokół Supermana chcą rozwikłać zagadkę rzekomego
morderstwa. A wszystko z ukrycia obserwuje Tajne Stowarzyszenie, która to
organizacja od początku pociąga za sznurki i dąży do realizacji własnych planów
wykorzystując do tego wewnętrzne konflikty ziemskich superbohaterów. Dla wielu
osób, w tym chwilami również i dla mnie, natłok bohaterów w jednym miejscu był momentami
zbyt duży, przez co panował spory chaos i źle się to czytało. Przez to wszystko
nie każdy z uczestników tego eventu dostał należny mu czas antenowy i wątki
pewnych osób zostały słabiej rozpisane, nie wykorzystano do końca tkwiącego w
danych postaciach potencjału. No ale jest to raczej nieuniknione w przypadku
tak rozległych historii.
Komiks wyjaśnia ostatecznie
kwestie związane z chorobą Supermana oraz przyczyną, dla której zabił on Dr.
Lighta. Ujawniony zostaje zdrajca w szeregach Ligi, który okazuje się nawet nie
podwójnym, ale potrójnym agentem. Prawda o Puszce Pandory zostaje ujawniona,
ale niestety nadal nie wiemy, kto dokładnie je stworzył (wyprodukowano więcej
niż jedno pudełko-czaszkę) i dlaczego umieścił na głównej Ziemi DCU. Outsider
gra pierwsze skrzypce w finale rozgrywającym się w świątyni Hefajstosa (tej
samej, obok której Pandora znalazła za pierwszym razem „puszkę”) i okazuje się,
że Superman i spółka nieświadomie wykonali za niego całą brudną robotę. Sceny
walki, której celem było zawładnięcie Puszkę Pandory miały wywołać okrzyki
zachwytu, a zamiast tego całość wypadła trochę żałośnie. Grupa dużych dzieciaków
kłócąca się o jednego lizaka przypominała mi pewnego znajomego Pomarańczowego
Latarnika, który tuli do piersi swoją baterię mocy krzycząc „MINE!”
Tie-iny wchodzące w skład wydania
oryginalnego nie są obowiązkowe i praktycznie nie wnoszą nic ciekawego do
głównej historii. Nie dziwi zatem bardzo logiczna decyzja polskiego wydawcy,
aby je sobie odpuścić. Wątki poboczne skupiają się na Constantinie, który
próbuje wykorzystać nadarzającą się sytuację i przejąć moc Shazama, Pandorze
szukającej w cieniu głównych wydarzeń sposobu na unicestwienie zła, a także
Phantomie, który wspólnie z Batmanem, Deadmanem oraz Kataną odwiedza niebo i odnajduje
duszę Dr. Lighta. O ile John powraca na scenę pod koniec eventu, o tyle
Stranger ponosi surowe konsekwencje ingerencji w niebiańskie sprawy, które
odbiją się na jego przyszłych losach w ramach własnej serii.
Jak to zwykle bywa przy tego typu
przedsięwzięciach, zaangażowane są w jego stworzenie różni twórcy. Każdy z
artystów prezentuje tutaj odmienny styl, ale są to wszystko uznane i sprawdzone
w świecie DC nazwiska, do których pracy tak naprawdę nie ma się co przyczepić.
Warto jeszcze dodać, że album ten
zawiera bardzo krótki wstęp sygnalizujący kim są pewne osoby dramatu, oraz co
takiego ważnego spotkało ich do tej pory. Wszystko po to, aby polski czytelnik
mógł płynnie wejść w toczące się wydarzenia. Jest to dobre posunięcie, ale mimo
to część osób może czuć się trochę pogubiona. Kolejny plus za 20 stron dodatku
w postaci wglądu w skrypt i surowe plansze wykonane do zeszytu JUSTICE LEAGUE
#22.
LIGA SPRAWIEDLIWOŚCI: TRÓJKA to
komiks obfitujący w wiele ciekawych pojedynków, ale głównie są to starcia dobry
kontra dobry. Jeśli ktoś lubuje się w takich epickich starciach i zastanawia
się np. jaki byłby wynik pojedynku Superman kontra Shazam, czy Wonder Woman
kontra Zatanna, albo jeden bohater kontra cała Liga Sprawiedliwości, to podczas
czytania będzie czuł dużą frajdę. Ja nigdy nie przepadałem i nie będę przepadał
za takimi rozwiązaniami i wolę, gdy dobrzy jednoczą się w walce ze wspólnym
złem, a nie bezsensownie marnują siły na wewnętrzne starcia. Cały event
rozkręca się bardzo powoli, aby pod sam koniec zalać nas masą odpowiedzi na
dotychczasowe pytania, a oprócz tego postawić kolejne, jeszcze większe znaki
zapytania. Historia ta jest jedynie prologiem do jeszcze większej opowieści,
której uświadczymy na łamach komiksu WIECZNE ZŁO. Oprócz bardzo dobrej i
emocjonującej końcówki (swoją drogą niestety zaspoilerowanej z dużym wyprzedzeniem przez DC) cały event oceniam na taką słabą trójeczkę.
Ocena: 3/6
Opisywane wydanie
zawiera materiał z komiksów JUSTICE LEAGUE #22-23, JUSTICE LEAGUE OF AMERICA #6-7,
JUSTICE LEAGUE DARK #22-23 oraz NEW 52 FCBD SPECIAL 2012.
Serdecznie dziękujemy wydawnictwu Egmont Polska za udostępnienie
egzemplarza recenzenckiego.
Zarówno wersja wydana w Polsce, jak i wydanie anglojęzyczne dostępne są
w sklepie ATOM Comics.
Dawid Scheibe
Jeżu, "Trójka"? Kto to tłumaczył? Brzmi jakby wydawca ocenę komiksowi wystawiał ;)
OdpowiedzUsuńZaś co do samego eventu, to ma on dwie wady. Po pierwsze, w jego skład wchodzi chyba 6 zeszytów, przy czym w 1. dostajemy wstęp, w 2-5 dzieje się niewiele i bohaterowie jeno się plączą, a w 6. jesteśmy nagle stawiani przed wszystkimi odpowiedziami. Po drugie, DC strzeliło sobie w stopę i samo zaspoilowało jego zakończenie tuż po rozpoczęciu. Innymi słowy i podsumowując, zero napięcia.
No tłumaczenie faktycznie niefortunne i brzmi jak szkolna ocena, niby logiczne ale dlaczego nie można było zostawić po prostu "Wojny Trójcy"? Event kiepski, nieciekawy, chaotyczny na maksa i męczący, jedyny plus to ilustracje. I jak dla mnie jest to najgorszy z pierwszych 4 tomów Ligi, choć wiem że wielu ludzi myśli dokładnie na odwrót.
OdpowiedzUsuń