„My name is Superman, and I don't kill" - te słowa są myślą przewodnią
recenzowanego przeze mnie komiksu i zarazem mottem, jakim kieruje się w swoich
poczynaniach główny bohater opowieści. Człowiek ze Stali wybierając swego czasu
rolę obrońcy planety Ziemia poprzysiągł sobie, że przede wszystkim stanie na
straży życia każdej, nawet najmniejszej i najbardziej podłej żywej istoty.
SUPERMAN: EXILE odpowiada na pytanie: co się stanie, jeśli pewnego razu
Superman w pełni świadomy swoich poczynań pozbawi życia nie jedną, ale aż trzy
istoty? Jakie będą tego skutki nie tylko dla niego, ale dla jego najbliższych?
Jak zapewne wielu z Was mam ogromny sentyment do starszych komiksów. W moim
przypadku dotyczy to zwłaszcza tych pochodzących z przełomu lat 80-tych i
90-tych minionego stulecia. Duża w tym zasługa wydawnictwa TM-Semic, które
nieodłącznie wiąże się z moim dzieciństwem i pierwszymi krokami stawianymi w
świecie komiksu amerykańskiego. To właśnie wspomniane wydawnictwo wydało w czerwcu
1991 roku komiks opisujący perypetie Supermana w kosmosie, a konkretnie w
Warworldzie. Po latach udało mi się wreszcie powrócić do tamtego wydarzenia za
sprawą komiksu SUPERMAN: EXILE, który został wydany bodajże w roku 1998 i
zawierał w sobie szczegółowy przebieg kosmicznej eskapady Supermana. W Polsce
cała historia została ograniczona jedynie do tego (swoją drogą najciekawszego)
etapu, w którym eS trafia w ręce Mongula. Właściwie to będąc drobiazgowym,
trzeba podkreślić, że nawet ten etap polski wydawca skrócił o 2/3, no ale takie
kiedyś były realia i nie ma już co do tego wracać. Liczy się to, że kilka lat
temu mogłem wreszcie kupić pełną, oryginalną wersję „Supermana na
wygnaniu". Lekturę, która spełniła moje oczekiwania i do której
wielokrotnie później wracałem.
Superman
zabija generała Zoda i dwoje innych Kryptończyków z Phantom Zone.
To, a także późniejsza ingerencja w umysł bohatera spowodowana przez
Brainiaca (która udowodniła, iż ciało Supermana w nieodpowiednich rękach
może spowodować
wiele złego) sprawiają, że eS podejmuje drastyczne kroki. Uznaje on, że
nie tyle
zawiódł Ziemian i złamał swoje przyrzeczenie, ale co najistotniejsze,
stał się
zagrożeniem dla otaczających go osób. Bohater sam wyznacza sobie karę i
targany
wewnętrznymi rozterkami skazuje się na banicję. Stracił rodzinny
Krypton, a
teraz dobrowolnie opuszcza swoją drugą planetę, która go w pewnym sensie
zaadaptowała. Rozpoczyna się samotna wędrówka po zakamarkach kosmosu,
podczas
której Superman odwiedza różne planety i spotyka różne, często
egzotyczne rasy.
Nigdzie nie potrafi jednak na dłużej się zadomowić. Albo jest to wina
panujących na danej planecie warunków, albo brak możliwości komunikacji z
jej
mieszkańcami. Supermana przeraża nawet to, gdy obcy uznają go za swojego
obrońcę. Kryptończyk natychmiast odlatuje, obawiając się, że zawiedzie
ich
tak, jak to miało miejsce z mieszkańcami Ziemi. Jedną z napotkanych
przez
Clarka istot jest gość o egzotycznym i uroczym imieniu - Hfuhruhurr,
który
zamiast zbierać np. znaczki, kolekcjonuje... unikatowe mózgi (dosłownie) z
całego wszechświata.
Jak już wspomniałem wyżej, najciekawszą częścią wędrówki jest moment, gdy
nieprzytomny Człowiek ze Stali po raz pierwszy trafia do Świata Wojny
zarządzanego przez okrutnego Mongula. Superman traci w tym momencie wiele ze
swojej niezwykłości i staje się jednym z wielu wojowników, gladiatorów
biorących udział w igrzyskach organizowanych przez Mongula. To w Warworldzie eS
toczy pamiętny pojedynek z Draagą, który od tej pory będzie dążył do wyrównania
rachunków i zmazania plamy ze swojego honoru. To w Świecie Wojny bohater
spotyka tajemniczego Kleryka i dowiaduje się wiele istotnych faktów z historii
swojej zniszczonej planety. I wreszcie to w Warworldzie Kryptończyk otrzymuje w
spadku Niszczyciela (Eradicatora), który od tej pory będzie mu z małymi
przerwami towarzyszył i mocno namiesza w jego późniejszym życiu.
Fajnym elementem spajającym całość jest pokazanie tego, co dzieje się w
Metropolis w momencie, gdy Superman tuła się bezskutecznie między jednym
układem słonecznym a drugim. Widzimy charakterystyczne postacie z tamtego okresu, jak Lois, Lexa, Matrix, Gangbustera, Bibbo,
Intergang i resztę towarzystwa, którzy próbują odnaleźć się w świecie
pozbawionym obecności swojego dotychczasowego obrońcy. Jak łatwo się domyślić jedni
czują pewną pustkę, zaś drugim taki stan rzeczy jest bardzo na rękę. Koniec
komiksu jest przewidywalny i nie będzie żadnym spoilerem, jeśli napiszę, że
zakończył się happy endem.
SUPERMAN: EXILE pokazuje, że Supermanowi naprawdę zależy na ludziach i można
powiedzieć, że jest bardziej ludzki, niż inni ziemscy superbohaterowie.
Upadając na samo dno i podnosząc się z niego, ostatni syn planety Krypton
definiuje na nowo to, kim jest, jakie ma obowiązki, potrzeby i jaką misję ma do
wykonania. Epizod w dalekim kosmosie, a zwłaszcza wizyta w świecie Wojny i
konfrontacja z Klerykiem, jest swoistą ścieżką oczyszczenia dla głównego
bohatera. Powraca on na Ziemię nowy, lepszy, odmieniony i gotowy do kolejnych
wyzwań.
Nie
co dzień zdarza się, aby tak niewiele zapłacić za komiks stworzony
przez
tak wielu wybitnych i uznanych twórców. Okładkowe piętnaście dolarów
(obecnie można komiks ten nabyć w różnych miejscach za znacznie mniej)
za trzymające cały
czas w napięciu 300 stron dobrego czytadła i takie nazwiska, jak: Dan
Jurgens,
Roger Stern, Jerry Ordway, George Perez, Kerry Gammill czy Mike Mignola
będących u szczytu swoich możliwości, to, musicie przyznać, nie lada
gratka i tym
bardziej warto zapoznać się z ich wersją przygód Człowieka ze Stali.
EXILE to komiks dobry, a nawet momentami bardzo dobry. Klasyka w najlepszym wydaniu i
coś przeznaczonego nie tylko dla największych fanów Supermana. Jest to komiks
dla każdego, kto jest spragniony ciekawych, trzymających w napięciu historii z
udziałem Człowieka ze Stali typowych dla klimatu późnych lat 80-tych, które są
czymś więcej niż zwykłą nawalanką i niosą ze sobą głębsze przesłanie. Coś, co wspomina
się z łezką w oku i żałuje, że dziś już praktycznie takich historii nie ma.
Ocena: 4,5/6
Opisywane wydanie zawiera
materiał z komiksów SUPERMAN VOL. 2 #28 - 30 i #32 - 33 ADVENTURES OF SUPERMAN
#451 - 456, ACTION COMICS ANNUAL #2 oraz ACTION COMICS #643
Dawid Scheibe
W opisie wkradł się błąd są to klasyczne przygody Człowieka ze Stali ale nie z końca lat 90 tylko z ich początków.
OdpowiedzUsuńBiorąc pod uwagę czas wydania tej historii w naszym kraju lub z końca lat 80 tych biorąc wydanie oryginalne.
Usuń