Superman to jeden z najbardziej rozpoznawalnych bohaterów amerykańskiego komiksu. Większość ludzi na świecie wie, kim jest Ostatni Syn Kryptonu i jakie wartości sobą reprezentuje (nawet dzieciaki mieszkające w indyjskich sierocińcach, co wiem z własnego doświadczenia). Nadchodzący kolejny film z jego udziałem jest zaś jednym z najbardziej oczekiwanych blockbusterów przyszłego roku.
Czy wiecie jednak, kiedy powstał pierwszy film kinowy o jego przygodach? Wcale nie był nim świetny kawałek kina superbohaterskiego z lat 70. Człowiek ze Stali rozpoczął swoją karierę na srebrnym ekranie dużo, dużo wcześniej – w latach 50.
A właściwie to nawet w latach 40. W 1948 roku powstał serial kinowy (telewizja nie była jeszcze wtedy popularna) z Kirkiem Alynem w roli tytułowej. Jednakże pierwszym, pełnometrażowym filmem o przygodach Clarka Kenta, który lubuje się w zakładaniu majtek na rajtuzy, był SUPERMAN AND THE MOLE MEN z 1951 roku.
Opowiada on historię rozgrywającą się w małej mieścinie na południu USA – Silsby. Miejsce to — zapomniane przez Boga i większość ludzi – ma stać się niedługo sławne. Drążony na jego obrzeżach szyb naftowy ma być najgłębszym na całym świecie. Ponoć dokopano się prawie do środka Ziemi. PR-owiec firmy wydobywczej zaprasza na miejsce Clarka Kenta i Lois Lane, których zadaniem jest przekazanie informacji o tym osiągnięciu czytelnikom Daily Planet.
Jednakże, gdy docierają na miejsce, dowiadują się, że szyb nie będzie jednak eksploatowany z niewytłumaczonych im powodów. Kent podejrzewa, że za tą historią kryje się coś więcej. I się nie myli. Niedługo potem na powierzchni pojawiają się tajemniczy Ludzie-Krety, a mieszkańcy Silsby za wszelką cenę będą chcieli się ich pozbyć… Po której stronie stanie kosmita walczący o „Truth, Justice and American Way”?
Jeżeli opis ten brzmi dla was lekko… kiczowato, to macie racje. Ten film to typowy produkt kina klasy B. z tamtego okresu. Nakręcono go w 12 dni, na tyłach studia filmowego. Aktorzy byli właściwie nieznani, a budżet — oczywiście wyjątkowo niski. Mimo to uważam, że to jeden z lepszych filmów o tym bohaterze, jaki nakręcono.
Fabuła wydaje się prosta jak budowa cepa i taka jest. Jednocześnie jest wyjątkowo bogata w treści dość rewolucyjne jak na swoje czasy. Stanowi tak jakby połączenie starych odcinków STREFY MROKU z filmem DZIKI z Marlonem Brando (który lata później będzie grać Jor-Ela) oraz motywami z komiksów o Supermenie. Ma silne przesłanie ekologiczne (w czasach, gdy nikt czymś takim jak ekologia nie zawracał sobie głowy), a także porusza jeden z najbardziej dotkliwych wątków przewijających się przez wszystkie historie o Kal-Elu – my kontra oni.
Superman jest kosmitą, który bywa traktowany na Ziemi jako niechciany obcy. Tu tę rolę odgrywają Ludzie-Krety, których społeczeństwo amerykańskie nie chce i nie potrafi zrozumieć. Dlatego Superman czuje się zobligowany, aby im pomóc. Bo sam wie, jak to jest.
W przeciwieństwie do współczesnych filmów o tej postaci, nie ma tu jednak wyraźnego złego charakteru. Mieszkańcy próbujący zabić niechcianych przybyszy są oczywiście pokazani w negatywnym świetle, a ich przywódca zostaje zrugany na końcu przez naszego herosa. Jednakże stara się przedstawić także motywacje ich wrogości. Nie są oni źli. Raczej popełniają błędy wynikające z ignorancji. I nawet wśród nich zdarzają się dobrzy ludzie jak lekarz czy pewna mała dziewczynka.
Co ciekawe, Superman odgrywa tu małą rolę. Staje się mediatorem, lecz rzadko widzimy go na ekranie (zapewne z uwagi na budżet). Zamiast widzieć „Supka” bijącego, rozwalającego budynki czy skręcającego komuś kark, obserwujemy herosa, który myśli i przede wszystkim stara się przemówić wszystkim do rozsądku.
Grający go George Reeves zaskakująco dobrze wypadł w swojej roli. Jego Clark Kent jest inteligentny, dociekliwy i dżentelmeński. Jednocześnie grany przez niego Superman nie jest „Superbogiem” tylko bardziej bohaterem w stylu i-ty-możesz-nim-być. Dziś aktorzy grający superbohaterów muszą zamęczać się na siłowni. Reeves wygląda jak normalny człowiek, co ułatwia widzowi polubienie go. Łatwiej jest też nam uwierzyć, że możemy być tacy jak on. Do tego – zaskakująco – jego Superman/ Clark Kent potrafi być też zabawny.
Drugą główna rolę gra Phyllis Coates. I dawno nie widziałem tak ciekawej Lois Lane na ekranie (choć moją ulubioną wersją tej postaci nadal jest ta z SUPERMAN: TAS). Panna Lane jest tu dziennikarką znającą się na swoim fachu, do tego mądrą, a jej rola nie ogranicza się do pojawiania się nagle w kluczowych dla akcji miejscach. Świetnie brzmią jej komentarze na temat tchórzliwości Clarka, ich utarczki oraz nie zapomniano, że postaci te mają tendencje do konkurowania ze sobą. Jak na swoje czasy Lois wydaje się mocno wyzwolona, choć jest też dobrze wychowana. Nie trzeba jej cały czas ratować, a raz nawet wdaje się w bójkę z przywódcą wściekłego tłumu. Niezwykłe zachowanie w latach 50.
Interesująco przedstawiono też jej stosunek do Ludzi-Kretów. Na początku boi się ich, aby później zacząć coraz mocniej popierać Clarka dążenie do pomocy im. Na swój sposób ewoluuje w trakcie trwania filmu. Reszta aktorów gra już na bardzo różnym poziomie (zwykle drewnianym). Można przymknąć jednak na to oko.
Oczywiście efekty specjalne nie powalają. Charakteryzacja w wypadku mieszkańców podziemi kuleje. Ich broń pojawiająca się na końcu budzi zaś raczej śmiech niż przerażenie. Za to należy pochwalić film za pierwszą próbę pokazania lotu Supermana bez użycia animacji.
Rozpoczynając seans tej produkcji, spodziewałem się czegoś bardzo słabego. Ewentualnie filmu tak złego, że aż dobrego. Okazało się jednak, że film ten jest dobry (szczególnie jeżeli przymknie się oko na jego niedoróbki) i moim zdaniem warto poświęcić 58 minut na jego obejrzenie. Łatwo znaleźć go w Internecie. Jako dodatek znalazł się także na wydaniu Blu-ray kolekcji filmów o Supermanie z Christopherem Reeve’em.
Warto dodać, że ku zaskoczeniu wszystkich SUPERMAN AND THE MOLE-MAN osiągnął zaskakujący sukces kinowy i dzięki temu spełnił swoją główną rolę. Od jego wyników uzależniony był start produkcji serialu telewizyjnego o Supermenie, tworzonego przez tę samą ekipę twórców. Tak powstał serial ADVENTURES OF SUPERMAN.
P.S. Dajcie znać czy jesteście zainteresowani artykułami o innych, starszych filmach oraz serialach na bazie komiksów DC. Tytułów powstałych między 1941, a 1989 rokiem (BATMAN Burtona jako wyznacznik końca pewnej epoki) jest trochę. I jeżeli będziecie chcieli, mogę spróbować je wam przybliżyć.
Super artykuł! Więcej, więcej, więcej :D
OdpowiedzUsuń+1
OdpowiedzUsuń