czwartek, 24 marca 2016

BATMAN: HUSH

Recenzja komiksu BATMAN: HUSH
Każdy z Was na pewno pamięta, od czego zaczynał swoją przygodę z czytaniem komiksów. Jeśli chodzi o mnie, to właśnie HUSH otworzył mi oczy i zachęcił do sięgnięcia po dalsze losy Mrocznego Rycerza. Premiera BvS zbliża się wielkimi krokami, więc to idealna pora na zrecenzowanie słynnego dzieła Jepha Loeba i Jima Lee.

Jeph Loeb postawił sobie zadanie stworzenia kolejnej intrygującej historii detektywistycznej z udziałem Batmana. Postanowiono nie konfrontować go z którymś z dobrze znanych przeciwników, tylko nadać historii świeżości i unikalności, wprowadzając do gry zupełnie nową postać. W tym celu do życia powołano tytułowego Husha.

Pewnie każdy, kto już czytał HUSHA, wie, że misterne budowanie intrygi nie poszło Loebowi tak dobrze, jak planowano, ale rozmach dzieła robi wrażenie. Podczas ponad 300 stron lektury otrzymujemy szybką akcję od pierwszej do ostatniej strony, sporo świetnie sportretowanych postaci oraz jeden z najbardziej epickich pojedynków Mrocznego Rycerza z Człowiekiem ze Stali. Kent będący pod wpływem Poison Ivy został zmuszony do stoczenia walki ze swym przyjacielem. Wayne uzbrojony w pierścień z kryptonitem musi powstrzymać Supermana i wyzwolić go spod wpływu toksyn Ivy. Jim Lee wykonał świetną robotę podczas całego komiksu, ale to właśnie starcie dwóch herosów najbardziej zapada w pamięć. Jaki był wynik pojedynku? Przeczytajcie, to się dowiecie.

Jak wspominałem wyżej, na potrzeby komiksu wykreowano zupełnie nowego złoczyńcę. Thomas Elliot, czyli tytułowy Hush, to najlepszy przyjaciel z dzieciństwa Bruce`a Wayne`a. Gdy był dzieckiem, jego rodzice mieli wypadek samochodowy. Młody Wayne złożył mu obietnicę, że jego ojciec ich uratuje. Nie wszystko poszło tak, jak powinno, i znajomość chłopców się urwała. Po latach powraca on do miasta jako chirurg, by pomóc przyjacielowi.

Bardzo lubię tę postać. To zmotywowany, inteligentny i śmiertelnie groźny przeciwnik. Jest zarówno świetnym strategiem, jak i wojownikiem. Przez większość czasu nie wychodzi z cienia, choć niestety czytelnik zna jego tożsamość praktycznie od samego początku. Myślę jednak, że potencjał postaci nie został całkowicie wykorzystany przez scenarzystę. Loeb miał bardzo interesujący pomysł, ale nie potrafił utrzymać stabilnego poziomu całej historii.

Miejscami było niestety przewidywalnie i cały komiks lekko na tym ucierpiał. Nie zmienia to jednak faktu, że HUSH stanowi niesamowicie wciągającą, pełną akcji i spektakularnych pojedynków opowieść. Scenarzyście bardzo dobrze wyszło jednak pokazanie ludzkiego oblicza Batmana. Widać, że dręczą go wątpliwości, a emocje często biorą górę nad zdrowym rozsądkiem. Mimo mnogości postaci, każda ma tu swoje miejsce i jest tu z jakiegoś konkretnego powodu. Nic nie jest zrobione na siłę.

Piękne rysunki Jima Lee są wisienką na torcie. Każda postać sprawia bardzo dumne i majestatyczne wrażenie. Wszyscy wyglądają aż przesadnie idealnie. Lee niesamowicie mocno przyłożył się do pracy. Każdy kadr jest całkowicie dopracowany i aż trzeba zatrzymać wzrok na dłużej przy tak dobrych rysunkach. Nie wyobrażam sobie innego rysownika do zilustrowania tej historii. Dzięki temu jakość komiksu mocno wzrosła.


Mam ogromny sentyment do tej historii, więc zawsze będę bronił HUSHA przed krytyką. Każdy komiks ma swoje wady i zalety. Mimo słabszej końcówki tutaj zdecydowanie przeważają te drugie. Jeśli jeszcze nie mieliście okazji, to koniecznie musicie przeczytać. 

Ocena końcowa: 4,5/6
Do kupienia w sklepie ATOM Comics

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz