No i stało się, grubo ponad rok po tych z Was, którzy
sięgali po wydania zeszytowe, także i ja w końcu poznałem zakończenie serii
SWAMP THING – zdecydowanie jednego z najlepszych tytułów z New52, który miał
niesamowite szczęście znaleźć się w rękach dwóch świetnych scenarzystów.
Charles Soule w swoim runie nie tylko pokazał, że potrafi utrzymać wysoki
poziom wyznaczony przez Scotta Snydera, ale momentami wręcz go przebijał. Jak
zatem wyszedł mu ostatni tom regularnych przygód Aleca Hollanda?
Pod koniec szóstego tomu zbiorczego naszym oczom ukazał się
przedstawiciel czwartego już Królestwa. Do Zieleni, Czerwieni i Szarości
dołączają teraz Maszyny. Swamp Thing jest żywo zainteresowany nowym
stronnictwem, lecz nie wie on jeszcze, jak mordercze zamiary mają jego
przedstawiciele. Wkrótce Maszyny tworzą swojego własnego, ludzkiego awatara, a
do walki z Zielenią wciągają kolejnych sojuszników – w tym dawno nie widzianego
przeciwnika, Aleca Hollanda. W tej sytuacji bohater ma już tylko jeden wybór.
Musi połączyć siły z Abigail Arcane i dotąd wrogą mu Zgnilizną, którą kobieta
dowodzi. W międzyczasie wyjaśnia się tajemnica Capuchine.
Charles Soule kolejny raz udowodnił na łamach serii SWAMP
THING, że świetnie rozumie pisane przez siebie postacie. Podobnie jak w
przypadku poprzedniej odsłony serii, w żaden sposób nie przeszkadzało mu
nagromadzenie postaci i nie tylko dla każdej z nich znalazł odpowiednio dużo
miejsca w swoim komiksie, ale także udało mu się dość wyraźnie zaznaczyć
charaktery każdej z nich. Z pewnością duży wpływ miał na to fakt, że Soule
otrzymał sporo miejsca na ekspozycję swoich pomysłów i maksymalnie je
wykorzystał. Siódmy tom SWAMP THINGA nie oferuje czytelnikowi żadnych zbędnych
dłużyzn, czego trochę się obawiałem w momencie, gdy zobaczyłem, iż w skład
zbioru wchodzi trzeci annual. Poprzedni, również autorstwa Soule’a, był w mojej
ocenie makabrycznie nudny. Tym razem udało się tego uniknąć, a co więcej,
scenarzysta stworzył na jego łamach naprawdę poruszającą historię, chociaż
zarazem pod sam koniec nieco przewidywalną.
Cieszy fakt, że SEASON’S END nie tylko kolejny raz pokazuje,
że DC źle zrobiło puszczając Soule’a do Marvela, ale także nie pozostawia
czytelników ze znakami zapytania. Scenarzysta domyka na łamach recenzowanego
właśnie tomu wszystkie wątki i tak naprawdę trudno mi się do czegoś przyczepić.
Bardzo spodobała mi się ekspozycja królestwa Maszyn, które chociaż stosunkowo
na krótko zawitało na łamy SWAMP THINGA, to jednak udało się przedstawić je w
taki sposób, by czuć było bijące od nich, jak najbardziej realne, zagrożenie dla
bohaterów komiksu. Całość jednocześnie przybrała formę bardzo fajnego miksu
horroru z historią bardziej typowo superbohaterską (dotąd raczej unikano tak
mocnych skojarzeń z tym drugim gatunkiem) i z zalewie comiesięcznej papki, jaką
serwują nam DC oraz Marvel, naprawdę trzeba mieć potężne problemy ze wzrokiem,
by nie zauważyć jak pozytywnie SWAMP THING wyróżnia się na ich tle.
Do tomu dołożono także one-shot będący częścią wydarzenia o
nazwie FUTURES END. Podobnie jak większość wydanych wówczas zeszytów, także i
ten nie ma praktycznie żadnego wpływu na rzeczy, które ukazywały się na łamach
tego często krytykowanego tygodnika, lecz zarazem Soule’owi znów udało się stworzyć
krótką, lecz bardzo udaną historię z interesującym spojrzeniem na potencjalną
przyszłość, stanowiącą przy okazji mocny epilog całej serii ongoing.
Jak zwykle nie zawiedli rysownicy. Zarówno Jesus Saiz, jak i Javier
Pina odwalili kawał porządnej roboty, do czego zresztą przyzwyczaili mnie niemal
od samego początku swojej pracy nad SWAMP THINGIEM. Nie można jednak nie
wspomnieć o ogromnym wpływie Matta Hollingswortha, który niestrudzenie nakładał
kolory z wyczuciem, odciskając na tytule tym swoje mocno dostrzegalne piętno. Dodam
też, że wspomniany wyżej annual ilustrowała cała masa artystów, a parę kadrów
wyszło spod ręki Yannicka Paquette, a więc rysownika serii za czasów Scotta
Snydera. Co ważne, trudno jest mi wskazać chociażby jedno nazwisko, które ze
swoich obowiązków wywiązało się gorzej od reszty kolegów. Warstwa graficzna w
siódmym tomie SWAMP THING jest równa i stoi na bardzo wysokim poziomie.
Wydanie to nie zawiera niestety żadnych dodatków. Pozwolę sobie
trochę pomarzyć – byłoby naprawdę super, gdyby run Soule’a doczekał się wydania
deluxe i właśnie tam znalazłaby się masa bonusów ze szkicami i popisami
rysowników.
SEASON’S END to świetne zwieńczenie świetnej serii. Jest to
dla mnie dowód na to, że DC wciąż jest w stanie robić komiksy stojące na bardzo
wysokim poziomie, których nie trzeba kasować po tuzinie odsłon. Oceniam ten tom
bez wahania na 5/6 i życzyłbym sobie, by zbyt szybko o nim nie
zapomniano.
SWAMP THING VOL. 7: SEASON'S END do kupienia w ATOM Comics
W tekst wkradł się błąd, Abigail dowodzi Zgnilizną, nie Czerwienią.
OdpowiedzUsuń