Kobieta Kot to postać, której
komiksowe wcielenie zawsze chciałem lepiej poznać, ale nigdy nie było mi to po
drodze. Te kilka przeczytanych przeze mnie tytułów raczej nie sprawiło, żebym na
dobre się nią zainteresował. Dotyczy to nawet wydanych w Polsce RZYMSKICH
WAKACJI, które bądź co bądź uważam za naprawdę niezłą lekturę.
Na szczęście to już przeszłość.
NA TROPIE CATWOMAN jest ucieleśnieniem dokładnie tego, czego szukam w komiksach
o Selinie Kyle. Wysokiego poziomu w zasadzie można było się spodziewać.
Wystarczy tylko spojrzeć na to, jakie nazwiska podpisały się pod tym tytułem.
Darwyn Cooke jest twórcą niezwykle cenionej NOWEJ GRANICY, która niedawno
ukazała się po polsku, a Ed Brubaker to specjalista w dziedzinie obrazkowych
kryminałów. Przygody Kobiety Kota leżały zatem w rękach prawdziwych fachowców.
Tym, co teoretycznie mogłoby
zniechęcić niektórych potencjalnych czytelników, jest fakt, że NA TROPIE
CATWOMAN nie skupia się na jednej konkretnej historii. To zbiór kilku
mniejszych powiązanych ze sobą opowiadań, z których każde w mniejszym lub
większym stopniu wynika z poprzedniego. Nie znajdziecie więc tutaj ani szokującego
punktu kulminacyjnego, ani spektakularnego, zamykającego jednocześnie wszystkie
wątki finału. Znajdziecie za to niegłupi komiks, przy którym bardzo przyjemnie
spędza się czas.
Pierwszy do głosu dochodzi z nim
Cooke, autor historii zatytułowanej Wielki
skok Seliny. Ma ona tak filmowy, tak sprawnie napisany scenariusz, że w trakcie
jej czytania zacząłem zachodzić w głowę, czemu nie doczekaliśmy się jeszcze
jakiegokolwiek, wiernego komiksom, heist movie z Kobietą Kot w roli głównej. Wielki skok Seliny miałby ku temu
potencjał i chętnie obejrzałbym podobną fabułę na wielkim ekranie. Catwoman
wraca tu do Gotham, żeby przeprowadzić ostatni w swojej karierze napad. Tym
razem za cel obiera pociąg przewożący dwadzieścia cztery miliony dolarów. Jako
że pieniądze są własnością mafii, to misja nie należy do najłatwiejszych. Selina
prosi zatem o pomoc grupkę zaufanych ludzi i razem szykują się do skoku.
Całość, mimo że nie pozbawiona
cech godnych ponurego gangsterskiego thrillera, pozostaje lekka i odrobinę…
sentymentalna. Nie brak w niej humoru w formie ciętych dialogów, które padają z
ust charakternych postaci. Szykująca napad grupka to zbiorowisko interesujących,
ale zarazem dość archetypowych kryminalistów. W Wielkim skoku za mało jednak czasu, żeby zagłębiać się w
psychologię bohaterów. Już sam fakt, że udało się ich uczynić… jakimiś robi
wrażenie. Kogo my tu mamy? Odważną, kokieteryjną liderkę w osobie Seliny, wesołego
bawidamka, poczciwego staruszka z masą kontaktów oraz tajemniczego twardziela,
z którym panna Kyle znała się za młodu. Kiedy wszystkich ich poznajemy, pojawia
się nawet zarys wątku romansowego. Zgadnijcie między kim.
Ilustracje Cooke’a dodają
komiksowi uroku i to dzięki nim ta rozgrywająca się na brudnych, zaniedbanych
ulicach Gotham historia nie przytłacza czytelnika paletą samych szarości. Mocno
kreskówkowy, miejscami karykaturalny styl rysownika nawiązuje oczywiście do
Złotej i Srebrnej Ery Komiksu. Zapewne nie każdemu ta retro estetyka przypadnie
do gustu, ale nie można odmówić Cooke’owi konsekwencji i staranności. Jego charakterystyczna
kreska towarzyszy nam także w dalszej części tomu, gdzie za scenariusz
odpowiada już wspomniany Brubaker.
Ta rotacja nie wiąże się
oczywiście z jakąś drastyczną zmianą podejścia (ani poziomu), ale pewne różnice
można dostrzec. NA TROPIE CATWOMAN pod batutą nowego autora bliżej do typowego
kryminału spod znaku noir. Również humoru jest trochę jakby mniej. Przekazanie
pałeczki odbywa się jednak bardzo zgrabnie. Brubaker najpierw przybliża
czytelnikom postać detektywa Slama Bradleya, który u Cooke’a pojawił się
zaledwie na chwilkę, a potem wraca do właściwych przygód Kobiety Kota. Pisane
przez niego numery śledzi się jak naprawdę niezły serial kryminalny, który
wciąga do tego stopnia, że ciągle chce się go więcej, a oczekiwanie na kolejny
odcinek staje się uciążliwe i nieznośne. Dlatego od komiksu ciężko się oderwać
i oprzeć się pokusie sięgnięcia po następny zeszyt.
Niemała w tym zasługa samej
protagonistki. Przedstawiana przez Brubakera Selina nie jest żadną łamiącą
serca femme fatale, a raczej doświadczoną kobietą, która sporo przeszła i teraz
planuje po prostu na nowo poukładać sobie życie. Nie może jednak zapomnieć o
przeszłości i znowu przywdziewa koci strój. Tym razem postanawia używać go w
innych celach. A to żeby dorwać grasującego w Gotham mordercę prostytutek, czy
też żeby pomóc dzieciakowi z sąsiedztwa, który z braku perspektyw zajął się
przemycaniem narkotyków. Jak sama w pewnym momencie trafnie to ujmuje: „Wyciąga
rękę do tych, którzy nie są wysoko na liście priorytetów Batmana”.
Od zeszytu pt. Każdemu coś skapnie rysunkami zajmuje
się Brad Rader. Jego kreska nie jest co prawda tak unikalna jak Cooke’a, ale
nie uważam, żeby negatywnie wpłynęło to na lekturę CATWOMAN. Ilustracje nadal
pozostawały jej mocną stroną.
Komiks, poza tym, że zachwyca
treścią i jakością opowiadanych historii, to dodatkowo jest również pięknie
wydany. Zdecydowanie warto postawić go na półce. Lepszą okazję do rozpoczęcia
swojej przygody z Catwoman ciężko sobie wyobrazić. 5/6
Dziękujemy wydawnictwu Egmont za udostępnienie egzemplarza do recenzji.
Komiks do nabycia w sklepie ATOM Comics.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz