niedziela, 3 kwietnia 2016

CATWOMAN: NA TROPIE CATWOMAN

Kobieta Kot to postać, której komiksowe wcielenie zawsze chciałem lepiej poznać, ale nigdy nie było mi to po drodze. Te kilka przeczytanych przeze mnie tytułów raczej nie sprawiło, żebym na dobre się nią zainteresował. Dotyczy to nawet wydanych w Polsce RZYMSKICH WAKACJI, które bądź co bądź uważam za naprawdę niezłą lekturę.


Na szczęście to już przeszłość. NA TROPIE CATWOMAN jest ucieleśnieniem dokładnie tego, czego szukam w komiksach o Selinie Kyle. Wysokiego poziomu w zasadzie można było się spodziewać. Wystarczy tylko spojrzeć na to, jakie nazwiska podpisały się pod tym tytułem. Darwyn Cooke jest twórcą niezwykle cenionej NOWEJ GRANICY, która niedawno ukazała się po polsku, a Ed Brubaker to specjalista w dziedzinie obrazkowych kryminałów. Przygody Kobiety Kota leżały zatem w rękach prawdziwych fachowców.

Tym, co teoretycznie mogłoby zniechęcić niektórych potencjalnych czytelników, jest fakt, że NA TROPIE CATWOMAN nie skupia się na jednej konkretnej historii. To zbiór kilku mniejszych powiązanych ze sobą opowiadań, z których każde w mniejszym lub większym stopniu wynika z poprzedniego. Nie znajdziecie więc tutaj ani szokującego punktu kulminacyjnego, ani spektakularnego, zamykającego jednocześnie wszystkie wątki finału. Znajdziecie za to niegłupi komiks, przy którym bardzo przyjemnie spędza się czas.

Pierwszy do głosu dochodzi z nim Cooke, autor historii zatytułowanej Wielki skok Seliny. Ma ona tak filmowy, tak sprawnie napisany scenariusz, że w trakcie jej czytania zacząłem zachodzić w głowę, czemu nie doczekaliśmy się jeszcze jakiegokolwiek, wiernego komiksom, heist movie z Kobietą Kot w roli głównej. Wielki skok Seliny miałby ku temu potencjał i chętnie obejrzałbym podobną fabułę na wielkim ekranie. Catwoman wraca tu do Gotham, żeby przeprowadzić ostatni w swojej karierze napad. Tym razem za cel obiera pociąg przewożący dwadzieścia cztery miliony dolarów. Jako że pieniądze są własnością mafii, to misja nie należy do najłatwiejszych. Selina prosi zatem o pomoc grupkę zaufanych ludzi i razem szykują się do skoku.

Całość, mimo że nie pozbawiona cech godnych ponurego gangsterskiego thrillera, pozostaje lekka i odrobinę… sentymentalna. Nie brak w niej humoru w formie ciętych dialogów, które padają z ust charakternych postaci. Szykująca napad grupka to zbiorowisko interesujących, ale zarazem dość archetypowych kryminalistów. W Wielkim skoku za mało jednak czasu, żeby zagłębiać się w psychologię bohaterów. Już sam fakt, że udało się ich uczynić… jakimiś robi wrażenie. Kogo my tu mamy? Odważną, kokieteryjną liderkę w osobie Seliny, wesołego bawidamka, poczciwego staruszka z masą kontaktów oraz tajemniczego twardziela, z którym panna Kyle znała się za młodu. Kiedy wszystkich ich poznajemy, pojawia się nawet zarys wątku romansowego. Zgadnijcie między kim.

Ilustracje Cooke’a dodają komiksowi uroku i to dzięki nim ta rozgrywająca się na brudnych, zaniedbanych ulicach Gotham historia nie przytłacza czytelnika paletą samych szarości. Mocno kreskówkowy, miejscami karykaturalny styl rysownika nawiązuje oczywiście do Złotej i Srebrnej Ery Komiksu. Zapewne nie każdemu ta retro estetyka przypadnie do gustu, ale nie można odmówić Cooke’owi konsekwencji i staranności. Jego charakterystyczna kreska towarzyszy nam także w dalszej części tomu, gdzie za scenariusz odpowiada już wspomniany Brubaker.

Ta rotacja nie wiąże się oczywiście z jakąś drastyczną zmianą podejścia (ani poziomu), ale pewne różnice można dostrzec. NA TROPIE CATWOMAN pod batutą nowego autora bliżej do typowego kryminału spod znaku noir. Również humoru jest trochę jakby mniej. Przekazanie pałeczki odbywa się jednak bardzo zgrabnie. Brubaker najpierw przybliża czytelnikom postać detektywa Slama Bradleya, który u Cooke’a pojawił się zaledwie na chwilkę, a potem wraca do właściwych przygód Kobiety Kota. Pisane przez niego numery śledzi się jak naprawdę niezły serial kryminalny, który wciąga do tego stopnia, że ciągle chce się go więcej, a oczekiwanie na kolejny odcinek staje się uciążliwe i nieznośne. Dlatego od komiksu ciężko się oderwać i oprzeć się pokusie sięgnięcia po następny zeszyt.

Niemała w tym zasługa samej protagonistki. Przedstawiana przez Brubakera Selina nie jest żadną łamiącą serca femme fatale, a raczej doświadczoną kobietą, która sporo przeszła i teraz planuje po prostu na nowo poukładać sobie życie. Nie może jednak zapomnieć o przeszłości i znowu przywdziewa koci strój. Tym razem postanawia używać go w innych celach. A to żeby dorwać grasującego w Gotham mordercę prostytutek, czy też żeby pomóc dzieciakowi z sąsiedztwa, który z braku perspektyw zajął się przemycaniem narkotyków. Jak sama w pewnym momencie trafnie to ujmuje: „Wyciąga rękę do tych, którzy nie są wysoko na liście priorytetów Batmana”.

Od zeszytu pt. Każdemu coś skapnie rysunkami zajmuje się Brad Rader. Jego kreska nie jest co prawda tak unikalna jak Cooke’a, ale nie uważam, żeby negatywnie wpłynęło to na lekturę CATWOMAN. Ilustracje nadal pozostawały jej mocną stroną.

Komiks, poza tym, że zachwyca treścią i jakością opowiadanych historii, to dodatkowo jest również pięknie wydany. Zdecydowanie warto postawić go na półce. Lepszą okazję do rozpoczęcia swojej przygody z Catwoman ciężko sobie wyobrazić. 5/6

Dziękujemy wydawnictwu Egmont za udostępnienie egzemplarza do recenzji.

Komiks do nabycia w sklepie ATOM Comics.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz