Podczas swojego
dziewięcioletniego runu spędzonego na odbudowie i przebudowie świata Zielonych
Latarni, Geoff Johns wprowadził kilka nowych, jakże istotnych postaci (zarówno
pozytywnych, jak i negatywnych). Przede wszystkim jednak znacznie zwiększył
liczbę kolorowych Korpusów, które od tej pory stały się nieodłącznym elementem
kosmicznego zakątka DCU. Dzięki dużej popularności swoje serie otrzymali z
czasem Larfleeze, czy też Atrocitus i jego Korpus Gniewu. Nadspodziewanie długo
trzeba było czekać na solowe przygody Sinestro i jego Korpusu Strachu, z
którymi w roli głównej seria ongoing wydawała się oczywistym i jakże naturalnym
posunięciem, ale przez kilka lat niestety nic w tej kwestii się nie działo.
Dopiero za sprawą duetu Cullen Bunn oraz Dale Eaglesham w roku 2014
wystartowała seria zatytułowana SINESTRO, o której poziom, patrząc na nazwiska
twórców, od początku byłem spokojny. Czy miałem rację, czy też kierował mną
zbytni optymizm? Sprawdziłem to sięgając po pierwsze wydanie zbiorcze z
podtytułem THE DEMON WITHIN.
Omawiany tom składa się tak naprawdę
z trzech etapów. Pierwszy stanowi zeszyt wydany z okazji „Villains Month”
napisany przez Matta Kindta, następnie dostajemy aktualne perypetie Sinestro i
jego Korpusu na łamach pięciu pierwszych zeszytów serii regularnej, aby na
koniec przenieść się pięć lat w przyszłość w ramach one-shota spod szyldu
„Futures End”.
Pierwszy rozdział to wędrówka po
życiorysie Thaala Sinestro krok po kroku, a wszystko oczami Lyssy Drak, która
pełni tutaj rolę narratora. Otrzymujemy w pigułce wszystko to, co działo się od
momentu otrzymania przez głównego bohatera opowieści pierścienia mocy, aż do
zniknięcia Sinestro ze sceny pod koniec runu Geoffa Johnsa. Matt Kindt w bardzo
umiejętny i przystępny dla nowego czytelnika sposób zaprezentował tytułową
postać pokazując przede wszystkim, jak i dlaczego Sinestro zyskał, dzięki dobrze
wykonanej przez Johnsa pracy, miano największego bad-assa w świecie Zielonych
Latarni. Plus należy się za to, że pokazano sposób, w jaki zielony pierścień po
raz pierwszy trafił na palec Korugarczyka, czego, o ile pamiętam, nie
mieliśmy dane w przeszłości zobaczyć. Krótko mówiąc, otrzymujemy taki nieźle
upakowany i streszczony do tych 20 stron z przyjemną dla oka oprawą graficzną
origin Sinestro.
Główna część tego zbioru przynosi
ze sobą dawno niewidzianego Sinestro, który dysponując mocą Parallaxa, pod
koniec runu Johnsa wziął odwet na Strażnikach Wszechświata, a następnie zaszył
się gdzieś w kosmosie (z małym gościnnym udziałem na czas WIECZNEGO ZŁA).
Cullen Bunn miał przed sobą trudne zadanie, gdyż do takich z pewnością należy
posługiwanie się i pisanie dalszych losów postaci, która przez innego
scenarzystę została, wydawałoby się, ukazana dosyć szczegółowo w każdym
wymiarze. Bunn jednak idealnie połączył niejako Sinestro Johnsa z nowymi,
dodanymi przez siebie elementami, przez co złoczyńca ten w logiczny i naturalny
sposób dostał świeży start i postawiono przed nim nową misję. Tak zbalansowany
główny „bohater” tego zbioru bardzo mi odpowiada, a jego przygody dostarczają
więcej emocji, niż Korpus Zielonych Latarni będący w tym samym czasie pod
tymczasowym dowództwem Jordana.
Jedną z nowości jest stworzenie
duetu z Lyssą Drak, która zyskała ciekawe zdolności, przez co stała się
nieodłącznym towarzyszem dla Sinestro. Ten ostatni po okresie spędzonym na
dobrowolnym wygnaniu powraca silniejszy zarówno fizycznie, jak i psychicznie.
Powraca na właściwe mu miejsce, obejmując dowództwo nad Korpusem Strachu,
odzyskuje zaufanie starszych i jednocześnie szybko zyskuje szacunek w oczach
nowych rekrutów. Debiut zalicza nowy przeciwnik Sinestro Corps, którym jest
tajemnicza grupa o nazwie The Palling. Jest to nowa religia każąca tych, którzy
nadużywają emocji, uważane za grzech. Strach to według nich największy z
grzechów, to istne świętokradztwo. Należy takich grzeszników jak najszybciej
oczyścić ze zbędnych emocji. Trochę to przypomina wątek z odartymi z wszelkich
emocji Strażnikami, którzy z kolei uważali je za słabość. Sinestro poznaje
plany tej organizacji i wie, że to dopiero pierwsza bitwa przed nieuniknioną
wojną. W historii istotną rolę odgrywa również znana i lubiana córka Sinestro –
Soranik Natu. Gościnny występ oraz interesujący dialog z Sinestro zalicza Hal
Jordan, a także dowiadujemy się, co takiego stało się z Parallaxem. Jednym
zdaniem – nie sposób się nudzić podczas lektury pierwszych pięciu zeszytów
serii regularnej. Ma się wrażenie, że to wszystko to umiejętnie przygotowywany
grunt pod znacznie istotniejsze wydarzenia, które dopiero przed nami.
Ostatni rozdział to historia z
cyklu „co by było gdyby...”, gdzie Sinestro traci pierścień, Korpus Strachu, a
w konsekwencji pewnych wydarzeń trafia do więzienia. Na końcu widzimy, jak
Thaal w typowy dla siebie sposób znajduje drogę powrotu i dysponując innym
pierścieniem, zdobywa upragnioną moc, aby stworzyć nowy zespół i stanąć do walki
z tymi, którzy go wcześniej pokonali. Taka całkiem przyjemna opowiastka, która
z jednej strony niczym specjalnym nie porywa, ale na pewno nie można jej uznać
za zbędną i niepotrzebną w tym zbiorze.
Długo trzeba było czekać, ale to
czekanie z pewnością się opłaciło. Thaal Sinestro był zarówno za kadencji
Geoffa Johnsa, jak i jest teraz pod okiem Cullena Bunna najlepszym złoczyńcą, a
nawet najciekawszą postacią w ogóle, jaka reprezentuje bogaty świat Latarników.
Jak widać, pomysły na pisanie Sinestro wcale się nie wyczerpały. Seria z jego
udziałem jest po zakończeniu runu Charlesa Soule’a w ramach RED LANTERNS, a
także w obliczu tego, co po odejściu Johnsa dzieje się w GREEN LANTERN oraz
GREEN LANTERN CORPS, najciekawszą, najwięcej wnoszącą, wiodąca serią ze
świata GL. W parze z dobrym scenariuszem idą także równie dobre rysunki, a
dodatkowym atutem tego komiksu jest fakt, że do jego zrozumienia nie jest
wymagane (przynajmniej w pierwszym tomie) śledzenie tego, co dzieje się w
innych tytułach z udziałem Hala Jordana i Korpusu Zielonych Latarni.
Zdecydowanie polecam SINESTRO: THE DEMON WTHIN, bo to ze wszech miar warta
uwagi rzecz.
Ocena: 5/6
Opisywane wydanie zawiera materiał z komiksów SINESTRO #1 – 5,
SINESTRO: FUTURES END #1 oraz GREEN LANTERN #23.4: SINESTRO.
Powyższy komiks można nabyć poprzez sklep ATOM Comics
Dawid Scheibe
Od dziecka jarałem się bardziej villains, także z radością powitałem tytuły tj. Red Lanterns, Larfleeze, czy Sinestro. Pierwszy mnie zawiódł, drugi dostarczył rozrywki, ale go zamknęli, za to solowe przygody Thaala mega mi przypasowały. Jestem w podiadaniu 3 dotychczas wydanych tomów i jaram się okrutnie. Już nawet nie chodzi o historię samą w sobie ( choć ta bardzo mi pasuje ), ale sposób ukazania Sinestro jako osoby bardzo mi się podoba. Nie lubię motywów w stylu "żeby zło rządziło wszechświatem...", stąd bardzo podoba mi się powrót do korzeni Thalla. Do tych ukazujących go nie tylko jako psychola próbującego podbić wszechświat, ale jako psychola próbującego podbić wszechświat, aby uczynić go lepszym i bezpieczniejszym miejscem :) Zresztą ten psychol to bardziej żart, bo akurat jego narracyjne przemyślenia dość dobrze ukazują, że jest mega inteligentnym i ogarniętym osobnikiem. Kilka "momentów" takich jak "Parallax rise!" pstrykanie palcami na przywołanie bestii i przede wszystkim mistrzowska gadki z Jordanem i Stewartem ("anything to add?!" :D ).Choć ta ostatnia chyba jest z drugiego tomu. Dodatkowo dzięki tej serii miałem okazję zetknąć się wreszcie z tak mocno znienawidzonym Lobo z N52. Mimo, że bardzo lubiłem starego Ważniaka, to jakoś ten nowy nie przeszkadzał mi tak bardzo jak podejrzewałem. Przynajmniej do czasu akcji z Dex- Starrem...teraz mogę z czystym sumieniem przyłączyć się do hejtowania tej postaci! W każdym razie dla mnie to narawdę ciekawa pozycja i moim zadniem warto po nią sięgnąc.
OdpowiedzUsuńja czekam na finałowy numer w maju. liczę, że będzie udany wtedy 4 trejdy będzie trzeba będzie zamówić :)
OdpowiedzUsuń