Za nami gorący, serialowy tydzień. Jak wiecie z naszej najnowszej rubryki, w przyszłym sezonie ilość materiałów do ogarnięcia na łamy "Serialowni" jeszcze bardziej wzrośnie, co powoduje w nas mieszankę radości i smutku. Doba wciąż ma 24 godziny, kiedy my to ogarniemy? :) Tym jednak będziemy martwić się we wrześniu. Teraz pora na nasze opinie o najnowszych epizodach produkcji, które wyemitowane zostały w ciągu ostatnich siedmiu dni. Jak zwykle uwaga na spoilery i zapraszamy do rozwinięcia posta.
GOTHAM 3x17: The Primal Riddle
Tomek: Świetny odcinek. Moim zdanie zagrało w nim wszystko. Ani przez chwilę
nie myślałem sobie: „Niech wreszcie wrócą do tego ciekawszego wątku”, bo
wszystkie były równie interesujące. Głównie dzięki temu, że wszyscy tu
knuli, kombinowali i zdradzali siebie nawzajem. Jeśli miałbym się do
czegokolwiek przyczepić to tylko do zmiany aktorki grającej Firefly na
tak do poprzedniej niepodobną, że nawet mimo tego, iż była
ona w kostiumie to chwilę zajęło mi zorientowanie się co to za postać.
Natomiast mile zaskoczyła mnie scena z Seliną będąca niemal dosłownym
cytatem z POWROTU BATMANA.
Krzysiek T.: Finałowa scena z Seliną to coś, na co czekałem od dłuższego czasu. Cały czas bowiem żyłem nadzieją, że twórcy serialu jakoś poważniej podejdą do jej przemiany w Catwoman i nie zatrzymają się na nazywaniu ją Cat oraz kazaniu jej poruszać się w kocim stylu. Ogólnie cały epizod trzymał naprawdę niezły poziom i chociaż ja akurat nie byłem zdziwiony większością zwrotów akcji, to jednak spędziłem te trzy kwadranse bardzo miło. Do finału pozostało jeszcze pięć epizodów, ale jeśli tylko twórcy utrzymają dobrą formę, GOTHAM okaże się zdecydowanie najlepszym serialem z bohaterami DC obecnego sezonu. Tym bardziej cieszy mnie przedłużenie go o kolejną serię.
SUPERGIRL 2x20: City of Lost Children
Krzysiek T.: Krótko. Gdyby nie końcówka odcinka, w zasadzie dzisiaj nie pamiętałbym o czym w zasadzie był. Skupienie się mocniej na Olsenie pokazało tylko, że nawet jako Guardian jest w tym serialu kompletnie niepotrzebną postacią. Zaś fajnie budowana przez praktycznie cały sezon Lena Luthor koniec końców okazała się być tak naiwna, jak to przewidywał Radek tydzień temu. I czy tylko ja się zastanawiam nad tym, gdzie czai się Cadmus?
Dawid: Z przewidywalnych kawałków dostaliśmy m.in. ten,
gdy Lena orientuje się, że jej partnerka jednak ją oszukała. Spodziewana była
również inwazja Daksamitów. Dziwi mnie, że Lena nie cisnęła dalej Rei odnośnie
tego telefonu. Zaskoczeniem było umieszczenie w głównej roli Olsena, który
dopiero teraz zorientował się, że jego cudaczna zbroja może jednak budzić lęk
wśród mieszkańców. Supergirl oraz jej kuzyn nie przypadkowo przecież paradują
bez maski i w kolorowych ciuszkach. Mądrości wygłaszane przez Jimmy'ego i jego
przemyślenia na temat prowadzonej przez niego świętej misji zajęły niestety
znaczną część epizodu i zdecydowanie obniżyły jego poziom. Nie można oprzeć się
wrażeniu, iż twórcy chcieli na siłę przypomnieć, że ktoś taki jak mało kogo
obchodzący Olsen istnieje w tym serialu i po raz kolejny podkreślić jego kolor
skóry. Mało Supergirl w Supergirl, a za dużo irytującego Guardiana i problemów
czarnoskórych.
LUCIFER 2x15: Deceptive Little Parasite
Krzysiek T.: Po odcinku, w którym nie grało niemal nic, otrzymaliśmy chyba najlepszą odsłonę w tym sezonie. Oprócz jednej sceny, w tym odcinku wyszło w zasadzie wszystko. Śledztwo było całkiem ciekawe, do końca trudno było przewidzieć kto zabił, a umieszczenie akcji w szkole zaowocowało masą rewelacyjnie zabawnych scen. Zdecydowanie przodowały tu dwa duety, czyli Chloe/Maze (moment w którym udawały parę i próbowały się pocałować sprawił, że niemal się popłakałem ze śmiechu) oraz Lucyfer/Trixie. Tę dwójkę zawsze przyjemnie się ogląda na ekranie i nieco szkoda, że młoda aktorka pojawia się w serialu także rzadko. Jedynym minusem jest moment, w którym Lucyfer zostaje napadnięty. Wyraźnie widać, że zza samochodu wychodzi do niego dość postawny facet, a gdy ściąga maskę, naszym oczom ukazuje się ważąca może pięćdziesiąt kilo Tricia Helfer.
THE FLASH 3x21: Cause and Effect
Piotr: Odcinek był ok, ale co CW strzeliło do głowy, żeby puścić go dwa epizody przed finałem. Niby to typowy dla nich zapychacz, ale w 21 odcinku się czegoś takiego nie spodziewałem. Pomysł i wykonanie są ok, fajnie było zobaczyć Barry'ego rodem z początku serialu, takiego wesołego, optymistycznego, bo teraz prawie się nie różni od Green Arrowa. Oczywiście nie mogło zabraknąć wątku romantycznego i tym razem trafiło na HR i Tracy i nie raziło to w oczy, a nawet miało sens , oby tylko w przyszłości się to nie zepsuło. Była też Killer Frost pracująca z Team Flash, widać było, że Caitlin w niej siedzi i to nie tak głęboko jak byśmy się spodziewali. A szkoda, bo fajnie się sprawdza jako złoczyńca. Oczywiście znalazły się niedociągnięcia, głównym był Savitar i jego utrata pamięci. O wiele lepiej wyszło by gdyby nadal wszystko pamiętał, a Wally zachował moce, bo w tej sytuacji rodzi się mnóstwo pytań np. skoro Wally nie zdobył mocy to jak Savitar wyszedł ze Speed Force? I można to dalej ciągnąć, ale większość złego rekompensuje końcówka z King Sharkiem ;)
Dawid: Wiadomo było, że w tym odcinku dowiemy się szczegółów na temat Savitara, a konkretnie kim jest ta wersja Barry'ego i dlaczego zamierza zabić Iris. Dostaliśmy trochę zapętlenia czasowe oraz wątek z podróżą w przeszłość, ale i tak uważam, że twórcy dosyć zgrabnie to wszystko poukładali i wyjaśnili. Pomysł z cierpiącym na amnezję, pozbawionym ciężaru przeszłych wydarzeń Barrym okazał się strzałem w dziesiątkę i skojarzył mi się od razu z tym, co po "Endgame" zrobił z komiksowym Batmanem Scott Snyder. Z fajniejszych scen warto wspomnieć oczywiście o dalszym rozwoju miłosnych relacji HR'a ze swoją bratnią duszą, czyli Tracy, a także genialną scenę, gdy Wally wyjaśnia Barry'emu, że są braćmi. Caitlin zrobiła pierwszy krok w stronę powrotu na jaśniejszą stronę mocy. Ogólnie jak na taki fill-in epizod oglądało się całkiem przyjemnie.
Dawid: Wiadomo było, że w tym odcinku dowiemy się szczegółów na temat Savitara, a konkretnie kim jest ta wersja Barry'ego i dlaczego zamierza zabić Iris. Dostaliśmy trochę zapętlenia czasowe oraz wątek z podróżą w przeszłość, ale i tak uważam, że twórcy dosyć zgrabnie to wszystko poukładali i wyjaśnili. Pomysł z cierpiącym na amnezję, pozbawionym ciężaru przeszłych wydarzeń Barrym okazał się strzałem w dziesiątkę i skojarzył mi się od razu z tym, co po "Endgame" zrobił z komiksowym Batmanem Scott Snyder. Z fajniejszych scen warto wspomnieć oczywiście o dalszym rozwoju miłosnych relacji HR'a ze swoją bratnią duszą, czyli Tracy, a także genialną scenę, gdy Wally wyjaśnia Barry'emu, że są braćmi. Caitlin zrobiła pierwszy krok w stronę powrotu na jaśniejszą stronę mocy. Ogólnie jak na taki fill-in epizod oglądało się całkiem przyjemnie.
IZOMBIE 3x06: Some Like It Hot Mess
Tomek: Kolejny udany odcinek. Sporo się pozmieniało, nastąpiło kilka ciekawych
zwrotów akcji, a i pośmiać się trochę można było. W sumie jedyną słabszą
częścią odcinka było śledztwo, którego jedynym powodem zaistnienia było
zaserwowanie Liv „roztrzepanego” mózgu. Bo potem szybko zeszło na
dalszy plan i rozwiązało się praktycznie poza ekranem. No ale reszta
epizodu była na tyle interesująca, ze niespecjalnie się na to
zwracało uwagę.
Krzysiek T.: No faktycznie kilka zwrotów akcji było dość niespodziewanych, ale dzięki temu sporo się w serialu pozmieniało. Czy to wszystko oznacza, że doczekamy się powrotu ciemniejszej strony Blaine'a? Nie mam nic przeciwko. Niestety ogromną wadą głównego wątku serialu stała się... zapowiedź kolejnej serii. Trudno jest mi bowiem teraz chociaż przez moment brać pod uwagę możliwość, że Liv "wyleczy" się w tej serii z bycia zombie. Śledztwo odcinka faktycznie takie sobie, a chociaż Rose McIver ponownie świetnie sobie poradziła, to jednak ten "mózg" nie wydał mi się zbyt ciekawy.
ARROW 5x21: Honor Thy Fathers
Tomek: Odcinek generalnie niezły, ale znalazło się w nim parę głupot. Na
przykład nagranie ze sceną „zabójstwa” dokonanego przez Roberta Queena
wyglądało tak idiotycznie, że oglądając je wybuchnąłem śmiechem. Ale i
tak zostało to przebite przez to jak wszyscy łyknęli bez popicia to, że
Chase’owi wystarczyło powiedzieć, iż ojciec go nie kochał by go pokonać.
Krzysiek T.: Pięć lat w piekle, pięć lat walki w Star City, a Oliver Queen nadal naiwny jak ta lala. Nie wiem jak bardzo ślepym trzeba było być, żeby uwierzyć w bajeczkę Chase'a. Jeśli w tym wątku jest teraz coś interesującego, to chyba tylko powody, dla których dał się zamknąć. Nie spodobało mi się także to, że zburzono mit Roberta Queena jakoś tak bez wyczucia. Paradoksalnie, najciekawszymi elementami odcinka były dla mnie te skupione na Rene i Quentinie. Z powodu dość ckliwego i cukierkowatego prowadzenia tego wątku, byłem zaskoczony jego finałem. Zostały dwa odcinki i wszystko wskazuje na to, że czeka nas sporo akcji. Oby tylko wyższych lotów niż ten epizod.
Tomek: Fabuła w tym odcinku leży i kwiczy. Nic co się w nim dzieje nie ma za
wiele sensu, a początkowa niekompetencja bohaterów jest wręcz
zatrważająca. Na szczęście scenarzystom lepiej wyszły postacie i
dialogi, wiec przynajmniej można się trochę po
śmiać.
śmiać.
Zdjęcia pochodzą ze strony Comicbook.com
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz