niedziela, 21 maja 2017

Serialownia #68

Odliczanie do wielkich finałów czas rozpocząć. Za tydzień o tej porze będziemy wiedzieć już absolutnie wszystko na temat ostatnich odcinków produkcji z Arrowverse. Na razie jednak zaserwowano nam wstępy do nich. Ale przecież nie tylko te produkcje wyemitowane zostały w mijającym tygodniu. DCManiacy oczywiście oceniają je wszystkie i nie unikają spoilerów. Dlatego też do rozwinięcia posta zaglądacie na własną odpowiedzialność :)
GOTHAM 3x18: Light the Wick
Tomek: O ile seriale z Arrowverse mimo zbliżających się finałów raczą nas fillerami, o tyle GOTHAM w ostatnich tygodniach to nieustanna jazda bez trzymanki. I mam nadzieję, że taki stan utrzyma się do końca sezonu. Dzieje się dużo i ciekawie. Doczekaliśmy się też powrotu kilku od jakiegoś czasu niewidzianych postaci, z moim faworytem, Dr. Strangem na czele. Jedna tylko rzecz mnie irytowała – czemu nikt nie chciał absolutnie niczego powiedzieć Lee? Chyba tylko dlatego, żeby podkręcić melodramatyzm w stosunkach między nią a Gordonem.
Krzysiek T.: Od razu przepraszam, ale dziś będę starał się polemizować z kolegami wszędzie tam, gdzie jest to możliwe, a dopiero potem odnosił się do samego odcinka. Kwestia milczenia wobec Lee - kobieta od dłuższego czasu jest mocno cięta na Jima, co zresztą jest całkowicie i przekonująco uzasadnione, a także dąży ona do tego, by w jakiś sposób zemścić się na nim za los Mario. Od paru odcinków widzimy wyraźnie, że działa bardzo emocjonalnie i czasem w sposób mocno nieprzemyślany. Nie widzę więc powodu, dla którego dobrym pomysłem byłoby powiedzieć jej, że Jim walczy z tajnym stowarzyszeniem ludzi w maskach sów, rządzącym Gotham od dekad i robi to poprzez przeniknięcie do jej struktur po tym, gdy jego wujek - wieloletni członek Trybunału - popełnił na jego oczach samobójstwo. Widzicie sami jak absurdalnie to brzmi? ;) Sam epizod udowadnia tylko, że GOTHAM w tym sezonie jest daleko powyżej poziomu czegokolwiek z Arrowverse, dając nam kolejny trzymający w napięciu odcinek. Jeśli miałbym się do czegoś przyczepić, to chyba tylko do tego, że Barnes zbyt bardzo przypomina mi sfiksowaną wersję Sędziego Dredda, niż komiksowego Executionera, a początkowa scena z nim w Arkham tylko ponownie pokazała, że szpitalem zarządzają idioci. To jednak drobnostki i oby taki poziom został utrzymany do samego końca tego sezonu.
SUPERGIRL 2x21: Resist
Krzysiek T.: Motyw zaaranżowanego małżeństwa między Mon-Elem i Leną Luthor przypomniał mi najgorsze koszmary trzeciego sezonu ARROW. Głównie dlatego, że był kolejny raz poprowadzony równie z czapy i kretyńsko. Kolejny raz przeszkadzała mi feministyczna łopatologia w jednej ze scen - nie sam fakt jej istnienia, lecz to, jak perfidnie dostajemy nią po twarzy. Z tego też powodu cała sekwencja w samolocie była bardziej niezamierzenie śmieszna niż faktycznie dobra. Kolejny raz Mon-El stoi ze smutną miną i nic konstruktywnego nie robi przez cały epizod. Twórcy nawet nie silą się, by pokazać jego rozdarcie między miłością do Kary i lojalnością wobec matki. Kolejny raz stosuje się totalne deus ex machina, tym razem ogłaszając z czapy wszem i wobec, że w sumie w dachu siedziby DEO jest ukryte przepotężne działo, o którym nikt nie wiedział. Kolejny raz twórcy SUPERGIRL zastosowali trik polegający na zrobieniu z mieszkańców National City kretynów, który samodzielnie nie myślą zbyt często, zaś do postawienia oporu przed najeźdźcami trzeba im dopiero 30 sekund motywującej (i bardzo słabej) przemowy Cat Grant - mieliśmy to w pierwszym sezonie. I wreszcie kolejny raz dostajemy absurd pod postacią tego, że wspomniana bohaterka jest w stanie w sekundę rozgryźć tożsamość Guardiana po samych tylko oczach, ale cały czas wydaje się nie mieć pojęcia, iż Kara i Supergirl to ta sama postać. Niech ten sezon się już skończy...
Dawid: Trzeba przyznać, że w tym odcinku działo się całkiem sporo i z udziałem prawie wszystkich głównych postaci. Jest nawet oszczędzany w ostatnim czasie Cadmus w myśl zasady, że wróg mojego wroga jest moim przyjacielem. Niestety ilość niekoniecznie poszła w jakość. Właściwie mógłbym podpisać się pod słowami Krzyśka, który bardzo celnie wypunktował największe grzechy popełnione przez scenarzystów, a które bardzo kłują w oczy. Ucieszyłem się z obecności Cat Grant, która z jednej strony dostarczyła kilku fajnych momentów, zaś z drugiej udowodniła, jak bardzo nielogiczny jest ten serial. Występ Mon-Ela i jego kompletna bierność nie pasuje do tej postaci. Twórcy chyba nie mają na niego pomysłu i chyba najwyższy czas, aby poświęcił życie w ostatnim epizodzie. Nie dziwię się, że Marsjanin nie chciał brać w tym udziału ;) Najbardziej ucieszyłem się z ostatniej sceny i powrotu eSa, którego obecność jest chyba jedyną rzeczą, jaka zachęca jeszcze do obejrzenia finału. 
LUCIFER 2x16: God Johnson
Krzysiek T.: Zaczynam rozumieć, że twórcy uznali iż Maze w tym serialu powinna pełnić rolę przeciwwagi do Chloe oraz stanowić element lekko komediowy. I totalnie to kupuję, bo postać ta sprawdza się w tym dużo lepiej, niż jako okazyjna broń Lucyfera, strojąca jedynie groźne miny. Czas więc, by wymyślono coś dla Amenadiela, na którego przez szesnaście epizodów tego sezonu nie wymyślono nawet jednego dobrego motywu. Samo śledztwo trochę z czapy, ale w tym epizodzie miało ono rolę drugoplanową. Twórcy postawili sobie za cel rozwinąć nieco postacie Lucyfera oraz jego matki i udało się to całkiem znośnie. Bardzo spodobał mi się sposób nakręcenia sceny ucieczki ze szpitala, fajne było to, że w zasadzie każda postać (oprócz Amenadiela) miała tu coś konkretnego do zrobienia, nie było wielu przestojów i koniec końców te trzy kwadranse przeleciały bardzo szybko.
THE FLASH 3x22: Infantino Street
Piotr: Ten odcinek był jednym z moich ulubionych w tym sezonie, ale nadal nie czuć zbliżającego się finału. Powinni go wypuścić koło 19-20 epizodu. Powrót Colda wypadł nieźle, przynajmniej sensownie to wytłumaczyli. Bardzo podobał mi się pomysł na włamanie do ARGUS, tylko że było to zaskakująco łatwe. Jest też wyłączenia mocy w ich bazie, która jest wielkim plot holem, bo Barry mógłby tam wziąć Iris i Savitar by jej nie zabił. A ją zabił. I nikt się nie spodziewał. I w sumie dobrze, bo tego mi brakowało. Mam tylko nadzieję, że nie odwrócą tego w finale, bo byłoby to bardzo słabe z powodu całego Flashpointu, ale jeśli Iris zostanie martwa, to Barry będzie mieć depresję przez następne parę sezonów. Tego nikt nie chce. Krótki powrót King Sharka był bardzo udany, fajnie widzieć, że jeszcze pełni jakąś rolę w serialu. Niby wszystko jest ok, ale zupełnie nie czekam na finał, a "podjarany" byłem nawet w 2 sezonie, który pod koniec był na podobnym poziomie.
Krzysiek T.: O ile się założymy, że Iris nie zginęła? Epizodu nie widziałem, baj de łej :)
Dawid: Jeden z ciekawszych odcinków tego słabego sezonu, a największy wpływ na taki stan rzeczy miał oczywiście gościnny występ Snarta, którego każda kwestia wywoływała banan na twarzy. King Shark ze swoją niewielką rolą również wypadł w moim odczuciu zadowalająco. Na drugim biegunie z kolei tradycyjnie już Iris West przygotowująca się na spotkanie z przeznaczeniem. Bardzo bym chciał oczywiście, aby finalna scena okazała się prawdziwa, ale wiadomo, że przecież tak nie będzie. Zdesperowany Barry z pewnością cofnie się w czasie i bez problemu zresetuje cały trzeci sezon. Nie chciałbym bowiem, aby sprawdziła się ta popularna teoria o podmiance Iris i HR'a. W każdym razie nic mnie już w finale chyba nie zdziwi, bo dotychczasowe odcinki pokazały, że w razie potrzeby można dobrowolnie nagiąć strumień czasu i tak zamotać widzom, że jakoś to łykną. P.s. skoro w siedzibie ARGUS'a blokowane są moce wszystkich metaludzi, to dlaczego King Shark nadal posiada swój healing factor i ręka może mu odrosnąć?
IZOMBIE 3x07: Dirt Nap Time
Tomek: Bardzo nietypowo najsłabszą częścią odcinka była Liv, a dokładniej bezsensowny sposób w jaki wpłynął na nią zjedzony mózg. To tak jakby po zjedzeniu mózgu stolarza biegała w koło z młotkiem i wbijała gwoździe w każdą drewnianą powierzchnię. Liv-przedszkolanka pewnie w zamierzeniu miała być zabawną, ale w efekcie byłem nią równie zirytowany co Clive. Na szczęście reszta epizodu była już zdecydowanie bardziej udana. No może jeszcze nieco zaskakująca była wyjątkowa nieporadność z jaką Major i Justin podeszli do schwytania dwójki rednecków. Ale za to wątki tajemniczego złodzieja leku i na nowo otwierającego się śledztwa sprzed dwóch odcinków rozkręcają się intrygująco.
Krzysiek T.: Totalnie się zgadzam. Denatem był tym razem pan przedszkolanka perfidnie i świadomie romansujący na lewo z kim popadnie. Liv zaś po zjedzeniu jego mózgu stała się dziwną, mocno dziecinną pseudo-przedszkolanką, której własnego dziecka bym nie powierzył. I chociaż w byciu mocno creepy Rose McIver sprawdziła się bardzo dobrze, to jednak chyba nie o to chodziło. Podobnie jak w przypadku LUCIFERA, tak i tutaj odnosiłem wrażenie, że śledztwo tygodnia jest tylko po to, by jakieś było, a sam epizod ma za zadanie popchnąć do przodu wątki sezonu. To się udało całkiem przyjemnie, dzięki czemu odcinek oceniam całkiem wysoko.
ARROW 5x22: Missing
Tomek: Odcinek był poprawny, choć przez większość czasu pozbawiony zaskoczeń. Od momentu kiedy okazało się, że ktoś porywa członków Team Arrow, było raczej oczywiste jak się akcja dalej potoczy. Bardzo głupia natomiast była scena, w której wyglądało, że John wraz z Felicity z rozmysłem wyskoczył na rampie prosto w tył ciężarówki, bo nie było widać, żeby tracił kontrolę nad samochodem. Fajnie natomiast było zobaczyć parę dawno niewidzianych twarzy, choć np. Merlyn w tym epizodzie był tylko po to by Oliver miał z kim pogadać, gdy zniknęła jego ekipa. Ale za to postać, która pojawiała się w ostatniej scenie sprawiła, że kończyłem oglądać odcinek z bananem na ustach i nie mogę się doczekać finału.
Krzysiek T.: Pomijając absurd sceny z wypadkiem Johna i Felicity, gdzie mamy wjazd w ciężarówkę, spory wybuch oraz dachowanie, a Diggle wychodzi z auta w zasadzie nawet nie zadrapany, większych zastrzeżeń nie mam. Owszem, było mało zaskakująco, lecz głównie ze względu na wyspoilerowane wcześniej wieści. Stąd też pojawienie się Slade'a i Nyssy mnie nie zaskoczyło, a udział Malcolma był łatwy do przewidzenia w momencie gdy aktor ogłosił, że w przyszłym sezonie nie będzie grać w produkcjach Arrowverse. W finale zatem spodziewajcie się jego zgonu (sorry). Trochę zastanawia mnie brak Wild Doga. Co prawda on i Dinah nie pojawiają się w odcinku nawet na moment, lecz ta druga przynajmniej miga nam przez sekundę w promo finału, zaś po Rene śladu nie ma. Czy więc zatem za jego zniknięciem czai się coś więcej? Nie obraziłbym się, gdyby twórcy poszli w jego przypadku w nieco mniej oczekiwanym kierunku.
JUSTICE LEAGUE ACTION 1x19: Rage of the Red Lanterns
Tomek: Wygląda na to, że obecność Lobo w odcinku jest istnym znakiem jakości, gdyż ten podobnie jak zawierający jego poprzedni występ Follow That Space Cab! należą do najlepszych w serialu. A poza tym oprócz Ważniaka, który jest ponownie bardzo zabawny, a do tego jeszcze okazuje się, jak na siebie, nadzwyczaj przebiegły, mamy tu jeszcze tytułowych Czerwonych Latarników, którzy są jeszcze bardziej rozwalający.

Zdjęcia pochodzą z serwisu Comicbook.com

2 komentarze:

  1. ciekawe czy brak marsjanina w supergirl oznacza że to on ładnie odegrał śmierć Iris ja wiem że ekipa powiedziała o Ziemi 2 ale to mogła być zmyłka i prawdziwa Iris jest na Ziemi 3 lub 38 albo i 19 (uwaga spoiler wiemy że przeżyła bo wyciekły zdjęcia z planu finału już parę tygodni temu i tam żywa i zdrowa iris żegna barrego idącego do speed force koniec spoilera ) co do King Sharka technicznie rzecz biorąc on nie jest Metaczłowiekiem więc pole wygaszające mogło na niego nie zadziałać :)

    OdpowiedzUsuń
  2. Moce King Sharka niczym w New52 mogą być natury boskiej/magicznej i jako takie nie mogą być stłumione.

    OdpowiedzUsuń