Mniej więcej w tym samym czasie,
co w naszym kraju pojawił się pierwszy tom w ramach egmontowskiej linii DC
Deluxe, za wielką wodą zadebiutował już drugi zbiór z cyklu BATMAN: ZIEMIA
JEDEN. Po lekturze tego komiksu jedno jest pewne, jeśli komuś nie przypadła do
gustu wersja Zamaskowanego Krzyżowca zaprezentowana przez Johnsa i Franka w
tomie pierwszym, to i kontynuacja ZIEMI JEDEN tego zdania zapewne nie zmieni.
Jeśli natomiast należycie do miłośników takich klimatów, to mam dobrą
wiadomość, gdyż według mnie vol. 2 jest pod względem rozwiązań scenariusza
jeszcze ciekawszy.
Zacznijmy od początku. Jak
widzieliśmy już pierwszy tom pod sam koniec zapowiadał nam głównego
antagonistę, z jakim przyjdzie się zmierzyć Batmanowi w następnej kolejności. I
tak oto wiodącym łotrem w kontynuacji BATMAN: ZIEMIA JEDEN jest znany i lubiany
Riddler, którego całkiem niedawno mogliśmy podziwiać w wersji Scotta Snydera w
ramach Zero Year, a który u Johnsa
odbiega od klasycznego wizerunku złoczyńcy-psychopaty czerpiącego chorą radość
z wymyślania skomplikowanych zagadek dla Batmana, Gordona i spółki. Riddler w
nowej wersji to cholernie inteligentny przestępca, którego nie można nazwać pod
żadnym pozorem szalonym, i który posługuje się zagadkami jedynie w formie
dodatku, sposobu na maskowanie swoich prawdziwych intencji oraz mylenie
przeciwnika. Istotna zmiana jest taka, że Riddler z Ziemi Jeden nie przestrzega
honoru i nie ma dla niego kompletnie znaczenia, czy ktoś poda mu prawidłową
odpowiedź. On i tak zrobi to, co wcześniej zakładał, czyli stanie się wybawcą
Gotham City, albo przynajmniej tak mu się wydaje.
Galeria łotrów w świecie Ziemi
Jeden została oprócz Riddlera powiększona również o postacie Killer Croca,
Two-Face’a oraz Catwoman, przy czym Selina Kyle zostaje ukazana jedynie na
kilku stronach. Być może więcej miejsca dostanie w odsłonie numer trzy. Jeśli
chodzi o Waylona Jonesa, to zamiast potwora rozszarpującego ludzi ukazany
został tym razem znacznie łagodniej, jako zwykły człowiek z problemami
skórnymi, przez które to zmiany w wyglądzie stał się automatycznie wyobcowany i
zdecydował się zamieszkać w podziemiach. Nie chce on problemów, a jedynie
spokoju i samotności. Nie jest on tak naprawdę złoczyńcą w klasycznym znaczeniu
tego słowa, a wręcz przeciwnie można go nazwać nawet bohaterem, który jak
wszystko na to wskazuje będzie jedną z istotnych postaci również i w kolejnym
tomie. Geoff Johns chciał pokazać bardziej ludzką twarz Croca i nadać mu takie
cechy, jak dobroduszność czy poczucie humoru. I to mu się na pewno udało.
Bardzo fajnie i nawet śmiesznie wypadają zwłaszcza dialogi pomiędzy Waylonem a
Batmanem i pytania tego pierwszego typu: „do diabła, co ty masz na sobie
ubrane?”
Skoro Riddlera i Croca dotknęły
znaczące modyfikacje, jeśli mówimy o charakterach i sposobie postępowania, to
czego można się spodziewać po Two-Face? Ano tego, że określenie Dwie-Twarze
nabrało dzięki Johnsowi kompletnie nowego znaczenia i oznacza w tym wypadku
dwoje bliźniaków, dwie osobowości uwięzione w jednym ciele. Było już wiele
interpretacji tego złoczyńcy, ale tak oryginalnej jeszcze nie widziałem. Nie
obchodzi mnie, co o takim pomyśle sądzą inni, ale mnie to rozwiązanie szalenie
się podoba, podobnie jak wspomniane wyżej uczłowieczenie i „oswojenie” Killer
Croca. O ile Riddler wypadł dosyć niemrawo i pewnie więcej się nie pojawi, o
tyle dwójkę pozostałych członków galerii łotrów Mrocznego Rycerza bardzo
chętnie zobaczę w tomie trzecim.
A jak się sprawy mają z naszym
głównym bohaterem? Akcja drugiego tomu dzieje się sześć miesięcy po
wydarzeniach z pierwszego rozdziału, Batman powoli pracuje na swoją reputację i
jego pseudonim co raz częściej budzi strach wśród przestępców. Udoskonalił
trochę swoją technikę, ale nadal jest ona daleka od doskonałości. Jako
ciekawostka na początku widzimy taką samą sekwencję kadrów, jak w tomie
pierwszym, co ma pokazać, że istotnie postęp jakiś nastąpił w pracy Bruce’a,
który szkoli się teraz pod okiem swojego mistrza - Alfreda. Widzimy pewne
modyfikacje w stroju Człowieka-Nietoperza, zaczyna on używać bat-peleryny i
doczekał się nawet pierwszego, specyficznego bat-sygnału, ale przykładowo nadal
ma problem chociażby z otwarciem zwykłego zamka do drzwi. Nie mówiąc już o
pracy detektywa, która Batmanowi jest kompletnie obca, a której chciałby się
nauczyć pod okiem Gordona.
BATMAN: EARTH ONE VOL. 2 to pod
wieloma względami ciekawy komiks, przepełniony akcją i różnymi zwrotami akcji,
a do tego przecudnie po raz kolejny zilustrowany przez Gary’ego Franka. Jedyną
bolączką wydaje się fakt, że postaci i wątków jest zbyt dużo, jak na tak
ograniczoną ilość stron, przez co widać, że scenarzysta nie zawsze ma możliwość
wyciągnięcia z danej postaci wszystkiego, co by chciał. James Gordon staje się
powoli co raz ważniejszą postacią w życiu Batmana, a ten drugi co raz więcej
dowiaduje się o sobie i o misji, jaka przed nim stoi. Zapowiedziany został już
kolejny tom w przyszłym roku, po który z pewnością sięgnę. Świat Batmana z
Ziemi Jeden rozbudowuje się i zmierza w interesującym kierunku, dlatego zachęcam,
aby dać szansę Geoffowi Johnsowi oraz Gary’emu Frankowi i zagłębić się w ich
bardziej ludzkiego, popełniającego błędy, ale wyciągającego z nich właściwe
wnioski niedoświadczonego Mrocznego Rycerza.
Ocena: 4,5/6
Omawiany komiks dostępny jest w sklepie ATOM Comics.
Dawid Scheibe
Ale Harvey Dent nie żyje.
OdpowiedzUsuń