sobota, 20 czerwca 2015

GREEN ARROW: KOŁCZAN tomy 1-2

Autorką recenzji jest Izabela Julke - założycielka bloga Uber Nerd Chick, który zdecydowanie godny jest częstego odwiedzania.

Kolejny sezon Arrow’a za nami, a w polskich planach wydawniczych dalej nie ma żadnej historii z Olliverem Queenem w roli głównej. Niezmiennie od 2003 roku, jedyną pozycją o przygodach Szmaragdowego Łucznika jest Kołczan i nic nie zapowiada, żeby to się miało zmienić. A szkoda.

Bezwstydnie przyznam, że kiedy Kołczan ukazał się w Polsce nie miałam jeszcze pojęcia, że można czytać (a co dopiero zbierać!) komiksy, czego teraz serdecznie żałuję, bo nie da się już albumu nabyć w rozsądnej cenie okładkowej. Ten album z pewnością warto mieć, jednak trzeba wybrać odpowiedni moment na przeczytanie go.

Kołczan to licząca 10 zeszytów historia według scenariusza Kevina Smitha, zilustrowana przez Phila Heste’a. Fabuła jest intrygująca, nieco mroczna i… pełna spoilerów! Czytając serie ukazujące się od przeszło 40 lat okazjonalny przypis nie jest niczym szokującym, jednak w przypadku Kołczanu Smith przebił wszystkich.

Oliver Queen nie żyje, a przynajmniej na to wygląda, ale fani komiksów doskonale zdają sobie sprawę, że superbohaterowie rzadko kiedy giną „na zawsze”, zatem nie psując nikomu radości czytania zdradzę, że Oliver martwy długo nie pozostanie. Prawdziwą radością jest odkrywanie, w jaki sposób i dlaczego powróci z zaświatów.

Pomysłem Smitha na wskrzeszenie Green Arrowa były najwyraźniej spoilery. Scenarzysta bezpardonowo odkrywa wszystkie smaczki i tajemnice postaci, nie zwracając uwagi na to, czy czytelnik zna przeszłość bohatera czy nie. Zabieg ten jest tym bardziej irytujący dla polskich czytelników, którzy nie mieli okazji zapoznać się z postacią wcześniej. Trzeba jednak zaznaczyć, że Smith jest niesamowicie pomocny i po każdym ujawnionym szczególe fabuły dołącza pomocny przypis odsyłający do odpowiedniego numeru, brutalnie dając czytelnikom do zrozumienia jak wielkie mają braki.

Spoilery to jedyna wada tego komiksu. Kiedy się z nimi pogodzimy, zostaje prawdziwa uczta dla konesera. Smith pokazuje jak ogromny wpływ śmierć Queena wywarła na jego bliskich i jak różnie reagują w jej obliczu. Dzięki harmonijnej narracji śledzimy nie tylko to, co dzieje się ze zmarłymi, ale także z tymi, którzy przeżyli. To wcale nie oznacza, że komiks jest smutny. Nie trzeba patrzeć na okładkę, żeby wiedzieć, kto komiks napisał. Narracja jest pełna żartów, ciętych ripost i charakterystycznych dla Smitha smaczku i iskry. Nie sposób opisywać jego historii, trzeba je po prostu przeczytać. W swoim czasie.

Phil Hester, rysownik nominowany do nagrody Eisnera (1997, The Wretch) zdaje się czuć Smitha i przede wszystkim nadążać za nim. Jego ilustracje są miejscami mroczne, ale mają głębię, potrzebną tej opowieści.

Na dwa tomy Kołczanu stojące na półce wciąż patrzę ze smutkiem. Przydałoby im się towarzystwo. Polecam przeczytać każdemu, ale z pewnością nie w pierwszej kolejności.

Izabela Julke

Ocena: 5

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz