W minioną środę ukazało się 11 serii z nowego uniwersum DC. Bardziej od reszty i z różnych względów podobało mi się 6, z czego aż 4 to bat-komiksy.
Dekady temu Robin, młodociany pomocnik Batmana został stworzony po to, by młodsi czytelnicy mieli się z kim utożsamiać. Widać, że Bermejo napisał #1 serii WE ARE... ROBIN mając ten fakt na uwadze. Jednocześnie stworzył on historię na miarę naszych czasów - z postaciami (póki co z jej "liderem" Dukem), z którymi mogą utożsamiać się młodsi/nastoletni odbiorcy. Na długo przed swą premierą WE ARE... ROBIN było określane mianem jednej z najgorętszych nowych serii. Moja opinia po lekturze nie jest aż tak chwalebna, ale też wiekowo nie łapię się do grupy docelowej tego komiksu. Na pewno dostaliśmy porządny #1 z obiecującą zapowiedzią dalszych wydarzeń, a młodsi czytelnicy nie powinni żałować zainwestowania w pierwszy zeszyt tego tytułu.
41 numer BATGIRL wygląda
fenomenalnie. To chyba najlepsze rysunki Tarr, jakie widzieliśmy do tej
pory. Humor, kreskówkowość i nowy przeciwnik wcale nie są największymi
plusami tego numeru. To za wspólne sceny Barbary
z jej ojcem należą się gromkie brawa. Pomimo, że wciąż tęsknię za
Babs-Oracle z BIRDS OF PREY Gail Simone, to nie mogę nie docenić
świeżości i oryginalności obecnego runu. Ten już stał się fenomenem i mówi
się nawet o zjawisku "zbatgirlizowania" w stosunku do innych
serii, np. BLACK CANARY (btw znakomity #1). Z lekka hipsterskie dzieje
Barbary Gordon nastawione są raczej na nastoletnią, żeńską część
czytelniczej społeczności. I właśnie tej grupie można ten komiks
zdecydowanie polecić.
GREEN LANTERN: LOST ARMY jest swego rodzaju spadkobiercą wcześniejszego GREEN LANTERN CORPS. Jest też od niej o wiele lepsza - o ile można tak wyrokować już po #1. Latarnicy trafiają do innego uniwersum. Nie wiedzą, jak się tam znaleźli, energia ich pierścieni się wyczerpuje, a mają się przed czym bronić. Towarzyszy im Krona (wersja z przeszłości), do wesołej gromadki dołącza też dwukolorowy Guy Gardner. Dużym plusem jest John Stewart, który w nowym uniwersum już nie irytuje, a w nowej serii ma szansę zabłysnąć jako lider Korpusu. O ile tylko twórcy unikną mieszania GL: LA w crossovery i eventy z resztą latarnianych tytułów, a w miejsce tego postawią na samodzielnie opowiedzianą historię, to są duże szanse na stworzenie iście spektakularnej historii. W samym tylko pierwszym numerze jest dostatecznie dużo intrygujących wydarzeń i tajemnic by to zadanie zostało wypełnione.
GREEN LANTERN: LOST ARMY jest swego rodzaju spadkobiercą wcześniejszego GREEN LANTERN CORPS. Jest też od niej o wiele lepsza - o ile można tak wyrokować już po #1. Latarnicy trafiają do innego uniwersum. Nie wiedzą, jak się tam znaleźli, energia ich pierścieni się wyczerpuje, a mają się przed czym bronić. Towarzyszy im Krona (wersja z przeszłości), do wesołej gromadki dołącza też dwukolorowy Guy Gardner. Dużym plusem jest John Stewart, który w nowym uniwersum już nie irytuje, a w nowej serii ma szansę zabłysnąć jako lider Korpusu. O ile tylko twórcy unikną mieszania GL: LA w crossovery i eventy z resztą latarnianych tytułów, a w miejsce tego postawią na samodzielnie opowiedzianą historię, to są duże szanse na stworzenie iście spektakularnej historii. W samym tylko pierwszym numerze jest dostatecznie dużo intrygujących wydarzeń i tajemnic by to zadanie zostało wypełnione.
GRAYSON jest serią, która powinna się nie udać. Stało się jednak inaczej i Dick Grayson w roli superszpiega co miesiąc zapewnia solidną rozrywkę. #9 potwierdza dobrą formę twórców. To po prostu fajna seria i warto ją czytać regularnie.
GOTHAM BY MIDNIGHT
powraca z numerem 6. I wciąż jest to bardzo dobra seria. Miałem obawę,
że bez Templesmitha na stanowisku rysownika serii, nie uda się
utrzymać aż tak gęstego od mroku
klimatu. Na szczęście byłem w błędzie i Ferreyra zdał egzamin. Jeśli
lubicie mieszankę kryminału z horrorem, mroczniejszą stronę Gotham,
gdzie ciągle pada i nadnaturalne zagrożenie może wychynąć z każdego
zacienionego rogu, to dobrze trafiliście. Fawkes czuje ten klimat, który swoją drogę ma w sobie co nieco z serialu CONSTANTINE.
SUPERMAN
#41 to niewypał. Liczyłem na choćby częściowe wyjaśnienia utraty mocy
przez eSa. Zamiast tego mamy prolog do tego, co już i tak wiemy z kart
najnowszego numeru ACTION COMICS. Do tego Yang nie
czuje postaci tak, jak wcześniej Johns. W rezultacie otrzymaliśmy rozczarowujący
produkt, który dodatkowo jest nudny. Sytuację, jako tako ratują rysunki
Romity Juniora. Pozycja obowiązkowa właściwie tylko i wyłącznie dla najzagorzalszych
fanów tego rysownika.
JUSTICE LEAGUE 3001
#1 to - jak łatwo się domyślić - kontynuacja JL 3000. Niestety do
poprzedniej serii Giffena i JM DeMatteis nie mogłem się przekonać.
Pomimo nawiązań do ich klasycznej JLI
seria mnie nie kupiła, a ja nie kupuję jej. Po za tym numer nie jest zbyt przystępny dla nowych czytelników.
TEEN TITANS
w nowym DCU nie mają się dobrze. Pierwsza seria pisana przez Lobdella
na nowo zdefiniowała pojęcia "dno". Obecna (druga) jest lepsza, ale
to wciąż nie TO, czego oczekują wielbiciele
Tytanów. #9 jest ok - lektura nie
sprawiła mi bólu, jak dawniej. Wciąż jednak chętniej sięgnę ponownie po stare przygody Tytanów niż po kolejne zeszyty obecnych.Rysunki Rocaforta jak zwykle udane i to one są największą zaletą omawianego numeru.
THE FLASH
#41 - w porównaniu z tym, czym raczono nas w tej serii w ostatnim czasie, nie było źle. Jest Professor Zoom, więc tli się nadzieja, że twórcy szykują coś ciekawego. Minusem jest dla mnie podrasowany kostium Flasha oraz nawiązywanie do serialu. Choć akurat to ostatnio jest rozwiązane w przewrotny sposób.
41 numer serii AQUAMAN to dziwny twór. Dotychczasowe
przygody tego herosa w nowym DCU były napisane na dobrym poziomie, a Bunn zdaje się
ignorować ten dorobek. Jest dużo mroczniej, dodano elementy horroru i nadnaturalny klimat, które nie do końca tutaj pasują. Także i w tej serii mamy nowy kostium głównego bohatera i także tym razem nie była to zmiana na lepsze. Dużo zmian, które na tę chwilę wydają się bezzasadne, skoro poprzednie runy stały na wysokim poziomie.
Obecna seria DEATHSTROKE to takie moje guilty pleasure. Slade nie jest tu taką postacią, jaką pamiętamy ze starego DCU (czytaj: ciekawą). Dialogi nie należą do najbardziej wyszukanych, a pomysły fabularne są dziwne. W #7 Deathstroke wyrusza na nową misję - ma zabić jednego z bogów. To głupkowaty numer, ale za to wygląda miodzio. Daniel od zawsze był przeciętnym scenarzystą, dopiero jako rysownik daje czadu. Dla kogo w takim razie jest to idealny komiks? Dla miłośników krwawego baletu, ton ołowiu i odciętych kończyn. A ponieważ wiecie już jakie zadanie stoi przed Sladem, darujcie sobie słabe dialogi i po prostu obejrzyjcie sobie ten numer, dla czystej radochy płynącej z bezmyślnej przemocy.
Damex
We are Robin i Green Lanther prezentują się dobrze, potencjał w seriach jest. Do Deathstroke chyba musimy przywyknąć, że żaden scenarzysta nie potrafi oddać dobrego, starego klimatu
OdpowiedzUsuńGreen Lantern: Lost Army - ciekawie się zapowiada. Dobry (prawdopodobnie) Krona, czyżbyśmy mieli zobaczyć co sprawi za jego przemianą w złoczyńcę? Piramida i kijek mocy, toż to stary świat Relica, czyżbyśmy mieli zobaczyć co zniszczyło jego świat? Wiele pytań :)
OdpowiedzUsuńFlash - w sumie jakościowej zmiany nie widzę. Jedynie lekkie skojarzenia z serialem są miłym puszczeniem oka.
Aquaman - intryguje, ale jednak za mało pokazano, żeby stwierdzić czy to będzie dobre. Horrorowy klimat mi się podoba.
Krona stał się zły bo go Strażnicy wygnali i uwięzili. Pewnie dostanie amnezji by nie pamiętał, że spotkał GLC.
UsuńAlbo ma jakiś plan i tylko udaje dobrego, żeby zdobyć zaufanie GLC.
UsuńCo DC ma teraz taki szał na ten horrorowy klimat najpierw Green Arrow a teraz Aquaman?
OdpowiedzUsuńprzed Convergence tytuły "DarK" poleciały do kasacji. Ostało się Gotham by Midnight, a dostaliśmy tylko Constantine'a. To teraz klimat horrorów wrzucają do superhero. akurat w GA wyszło to ok.
UsuńMnie akurat Aquaman przypadł do gustu nowy wygląd dobrze się prezentuje jak i historia delikatnie zaciekawiła... zobaczymy jak będzie dalej.
OdpowiedzUsuńOgólnie w tym tygodniu o wiele lepiej, jeżeli chodzi o jakość w porównaniu do poprzedniego. Właściwie jedyny minus ale duży to SUPERMAN - a co najgorsze że seria leci w jakieś dziwne klimaty, nowy strój, fryzurka, moce... aż strach sie bac co będzie za rok
OdpowiedzUsuńZ tym się zgodzę, z jednym ale. Bardziej u Supka da się wyczuć brak mocy niż tą nową. A zgrywanie przez niego twardziela przy braku mocy wygląda trochę sztucznie i bardziej przypomina mi Terminatora
UsuńDawniej w DCU by walczyć ze zbrodnią, potrzebne były lata treningu. Teraz Harper, Stefania i Robini bez wcześniejszego przygotowania dają rade. Jakoś tego nie kupuję. W pierwszym numerze Kick Ass pokazano, jak się w rzeczywistości kończą takie rzeczy.
OdpowiedzUsuń