wtorek, 25 lipca 2017

DC: Fakty i Mity #32



Dzisiejsza odsłona rubryki poświęcona jest w całości Legionowi Superbohaterów. Przypomnienie kilku mniej lub bardziej związanych z tą drużyną ciekawostek znajdziecie poniżej. Zapraszam :)

Fatal Five była wzorowana na grupie Masters of Evil

Jest to jedynie plotka, którą szybko zdementował twórca Fatal Five – Jim Shooter. Fatal Five zadebiutowała w roku 1967 na łamach komiksu ADVENTURE COMICS #352, a ich wygląd oraz moce nie były w żaden sposób wzorowane na Marvelowskiej grupie złoczyńców – Masters of Evil. Jeden z czytelników zasugerował, jakoby Emerald Empress była kopią Enchantress, Persuader kopią Executionera, Validus - Radioactive Mana, Tharok – Barona Zemo, a Mano kopią Meltera.



Historia stworzenia Fatal Five związana była natomiast z filmem DIRTY DOZEN. Ówczesny edytor chciał bowiem, aby Shooter napisał komiks w tym samym stylu, co film, a ten po części spełnił tę prośbę. Zamiast dwunastu złych stworzył jedynie pięcioro, a ich moce miały być na tyle potężne, aby przeciwstawić się mocy poszczególnych Legionistów. Emerald Empress miała być podobna do Green Lanterna, natomiast Validus miał być odzwierciedleniem pewnej postaci z książki fantastycznej, pół-robotem pół-człowiekiem, którego moc dorównywałaby Superboy’owi.

Fani udali się pod dom Shootera, aby nakłonić go do ponownego pisania Legionu

Jim Shooter zaczął swoją przygodę z Legionem w wielu 14 lat (!), kiedy to napisał i narysował ACTION COMICS #346. Karierę postanowił zakończyć, gdy dostał się na studia, czyli w wieku zaledwie 18 lat, gdyż zwyczajnie znudziło go pisanie komiksów. Czytelnicy nie zapomnieli jednak o swoim idolu i postanowili założyć własny magazyn, który poświęcony został w całości zagadnieniom związanym z Legionem Superbohaterów. Gazeta nazywała się LEGION OUTPOST. Domagano się w niej m.in. tego, aby Legioniści otrzymali na stałe swoje miejsce w komiksie SUPERBOY. Nie wiadomo, czy miało to jakiś wpływ na decyzję DC, ale Legion rzeczywiście stał się nieodłącznym towarzyszem przygód Chłopca ze Stali.


Harry Broertjes odwiedził później Shootera i przeprowadził z nim wywiad do jednego z numerów kierowanego przez siebie LEGION OUTPOST. Podczas drugiej wizyty wspólnie z innym fanem komiksu udało im się namówić Jima do ponownego pisania komiksów. Tak też się w końcu stało i po czterech latach przerwy Shooter znów zaczął pisać, a pierwszym zeszytem po powrocie był SUPERBOY STARRING THE LEGION OF SUPER-HEROES #209. I tak oto po raz kolejny okazało się, jak wielki mają wpływ na historię komiksu oraz jak potężną siłą dysponują czytelnicy.

Postać z Legionu została nazwana na cześć jednego z fanów

Jednym z aktywnie działających fanów drużyny Legion of Super-Heroes był Rich Morrissey, który zmarł przedwcześnie w roku 2001 mając zaledwie 47 lat. Rich znany był z tego, że był bardzo inteligentną osobą i najbardziej kochał komiksy.



Jim Shooter postanowił uczcić pamięć Morrisey’a, którego uznawał za swojego przyjaciela i stworzył swego czasu postać o imieniu M’rissey. Zapewne mało osób pamięta tego Legionistę, ale bohater ten dzięki swoim mocom polegającym na szybkim i sprawnym kalkulowaniu, obliczaniu i logicznym myśleniu był kimś, kto pełnił rolę menagera Legionu.

Scenarzyści Legionu zmienili płeć postaci, aby udowodnić homoseksualizm jednego z członków Legionu.

Element Lad od dawna budził wątpliwości fanów, którzy podejrzewali, że bohater jest homoseksualistą. Wskazywały na to pewne jego zachowania i to, że jako jedyny ocalały ze swojej planety nigdy nie dążył do przedłużenia gatunku. Sam Jim Shooter przyznawał, że pisząc o Janie Arrah myślał często, że właśnie ta postać ma inną orientację seksualną. Paul Levitz podczas swojego runu jednoznacznie pokazał jednak, że Element Lad jest hetero i doprowadził do romansu bohatera z oficer policji – Shvaughn Erin.



Keith Giffen wspólnie z małżeństwem Bierbaum, która to trójka odpowiadała za niezapomnianą inkarnację Legionu na przełomie lat 80-tych i 90-tych postanowili jasno podkreślić odmienną orientację Jana. Podczas „Five Years Later” ukazali szokującą prawdę na temat Erin, która tak naprawdę była mężczyzną (o imieniu Sean), który wcześniej będąc zakochanym w Element Ladzie zmienił płeć. Ten drugi nie był w szoku i przyznał, że łączyła i łączy ich coś więcej, niż fizyczność. Tym samym Giffen i jego współpracownicy ucięli wszelkie wieloletnie spekulacje fanów, gdyż według nich Jan zawsze był gejem. Oczywiście później przyszło ZERO HOUR i dotychczasowy Legion z jego problemami został całkowicie wymazany...

Keith Giffen zniszczył Ziemię, ponieważ nikt nie zdążył mu w tym przeszkodzić.

To oczywiście prawda i ciekawostka z cyklu "kiedy kota nie ma, to myszy harcują".  Był to akurat ten moment przestoju, gdy poprzedni edytor serii LEGION OF SUPER-HEROES VOL. 4 zakończył swoją pracę, a nowy miał dopiero przyjść. Giffen wykorzystał chwilowe zamieszanie oraz brak nadzoru z góry i stworzył numer (#38), w którym planeta Ziemia została całkowicie i nieodwracalnie zniszczona. Oczywiście "góra" dowiedziała się o zamiarach Keitha i nakazała nowemu edytorowi - KC Carlsonowi, aby wstrzymał publikację tego zeszytu. Ze względu na to, że prace nad zeszytem były na ukończeniu i nie było już czasu na napisanie nowej historii (dodatkowo Carlson nie chciał rozpocząć swojej pracy od opóźnień), edytor zdecydował się puścić ją do druku.




R.J. Brande po Zero Hour miał być Martianem Manhunterem.

Jak wiadomo wszystkim fanom Legionu, przez wydarzeniem o nazwie Zero Hour założyciel Legionu był z pochodzenia zmiennokształtnym Durlanem i jednocześnie ojcem Chameleon Boy’a. Po relaunchu przeszłość Brande owiana natomiast była tajemnicą. Po tym, jak przyczynił się on do zmiany imienia przez Valora na M’Onel oraz bazując na kilku innych elementach łamigłówki podkładanych przez scenarzystów, czytelnicy zaczęli podejrzewać, iż Brande oraz J’onn J’onzz to jedna i ta sam postać. Edytor serii wyjaśnił, że owszem, pierwotnie takie były plany, ale ostatecznie za długo czekano z ujawnieniem tej rewelacji i z czasem porzucono ten pomysł. Mogłoby to źle wpłynąć na postać Marsjanina, którego przyszłość została w między czasie przedstawiona na łamach jego własnej serii i nie zazębiała się z tym, co R.J. Brande robi w Legionie.


Wykorzystano materiały z Comic Book Legends Revealed History , a kilka grafik zapożyczono również z tej strony.

Dawid Scheibe

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz