HARLEY
QUINN TOM 4: DO BRONI! To pierwszy komiks z tą bohaterką, po jaki sięgnąłem od
czasów zerówki jej solowej serii, a więc zeszytu rysowanego przez masę
artystów, spośród których sama bohaterka wybierała tego, który otrzyma zaszczyt
dalszej pracy nad jej przygodami. Pomysłowa, całkiem zabawna rzecz, rokowała
nawet nieźle.
Mam
jeszcze całkiem dobrze w pamięci wydany jak czas temu w ramach WKKDC tom
poświęcony Harley. PRELUDIA I FANTAZJE nie był może komiksem szczególnie
ambitnym, ale traktował postać tytułowej bohaterki z szacunkiem, parę razu
twórcom udało się mnie rozśmieszyć, ogólnie nie żałuję wydania tych czterech
dyszek.
Absolutnie
uwielbiam, kocham i czcić będę serię GOTHAM CITY SIRENS w wykonaniu
zdecydowanie zbyt mało docenianego Paula Diniego, który znakomicie rozbudował
trio Harley-Poison Ivy-Catwoman. Historia obfitowała w zdrady, oszustwa,
kłamstwa, ale koniec końców opowiadał o sile bardzo nietypowej przyjaźni. Nasza
dzisiejsza bohaterka została tam świetnie przedstawiona jako postać tragiczna,
jej charakter oraz backstory zostało niesamowicie rozbudowane, a sam tytuł był
po prostu świetnym, rozrywkowym czytadłem.
Dziś
zastanawiam się kto z DC i z jakiej wysokości upadł na głowę, skoro uznał, że
najlepszym wyjściem na dalszy rozwój postaci będzie zrobienie z niej żeńskiego
Deadpoola drugiej dekady XXI wieku. Czyli innymi słowy, postać płaską jak
kartka papieru.
Harley
Quinn powtarza smutną historię pyskatego najemnika, który w momencie, gdy stał
się gwiazdą Internetowych memów (czyli zanim w ogóle pomyślano o filmie z jego
udziałem), zatracił jakiekolwiek pozytywne aspekty swojego charakteru. Znając
run Joe Kelly’ego, jako czytelnika autentycznie lubiącego tą postać, po prostu
bolało mnie to, co wyprawiał Daniel Way, a potem duet Duggan/Posehn. Lecz
kopniak w pysk, jakim była dla mnie lektura HARLEY QUINN TOM 4: DO BRONI!, to
ból bez porównania większy. Bo Amanda Conner i Jimmy Palmiotti skopali tu
znacznie więcej, niż tylko główną bohaterkę.
Tom
składa się z kilku oddzielnych historii, z których pierwszą jest starcie Harley
i jej gangu z Popeyem. Serio, nie żartuję. Przeciwnikiem pań jest marynarz,
który uzależnił się od pewnej rośliny, po spożyciu której zyskuje nadludzką moc
i wpada w niekontrolowany szał. Nie byłby to zły pomysł, w zasadzie jest
całkiem ciekawy i oryginalny, gdyby tylko był bardziej subtelny. Niestety,
Conner i Palmiotti przedstawili to tak, że czekałem aż ktoś będzie dodatkowo
paradował w koszulce z napisem ”HEJ, PARIODIUJEMY POPEYE’A, TO ŚMIESZNE”.
Przeciwnik ekipy jest nudny, przewidywalny, miał nijakie motywacje, gang Harley
składał się z postaci o zerowym charakterze i przeleciałem przez tę część
komiksu w tak pozytywnymi wrażeniami, że na końcu już nie pamiętałem co było na
początku.
Dalej
pojawia się historia, w której Harley jedzie do Hollywood w poszukiwaniu pewnej
zaginionej dziewczyny. Po drodze gdzieś tam przypałętuje się Deadshot, jest
sporo bicia i zabijania, które nikogo nie obchodzi (jest tu scena, gdy Harley
wrzuca kogoś pod koła autobusu na ruchliwej ulicy, co absolutnie nie zwraca
niczyjej uwagi), seksualnych aluzji (bardzo mi się nie podoba takie pisanie
głównej bohaterki), a nawet postać, która pojawia się i ginie, a czytelnik taki
jak ja nawet nie wie, czy miał się tym w ogóle przejąć czy nie (serio,
sprawdzałem na Comic Vine czy jegomość pojawił się tu pierwszy raz czy też miał
jakąś ważniejszą rolę w poprzednich tomach, na co w zasadzie nic tu nie
wskazywało). Ogólnie cała ta część wyglądała raczej jak ciąg losowych scen z
dopisaną po drodze, byle jaką fabułą.
O
ostatniej historyjce z tomu, tej spuszczającej w kiblu jakikolwiek szacunek
redaktorów DC do serii GOTHAM CITY SIRENS nawet nie będę dużo pisać. Musiałbym
po prostu siarczyście poprzeklinać, a wolałbym tego uniknąć.
Jest to
dla mnie szalenie smutne, że decyzja o wyjściu Harley z cienia Jokera została
przez DC przerobiona na kopiowanie Deadpoola, tylko na modłę półnagiej, seksownej
kobiety. Nie hejtuję nikogo, do kogo taki typ humoru trafia, wszak seria z
REBIRTH jest cały czas bardzo popularna, ale mnie lektura tego komiksu
zwyczajnie bolała, była to zdecydowanie najgorsza rzecz, jaką przerobiłem w tym
roku i więcej sobie tego już nie zrobię.
------------------------------------------------------------
Opisywane wydanie zawiera materiał z komiksów HARLEY QUINN vol. 2 #17-21 oraz DC SNEAK PEAK: HARLEY QUINN #1 i HARLEY QUINN ROAD TRIP SPECIAL #1
Dziękujemy wydawnictwu Egmont Polska za udostępnienie egzemplarza do
recenzji.
HARLEY QUINN TOM 4: DO BRONI! do kupienia w ATOM Comics
W zupełności zgadzam się z tą recenzją, jednak nawet twórcy dali do zrozumienia po samej okładce tomów. że jest źle...
OdpowiedzUsuń