poniedziałek, 10 lipca 2017

HARLEY QUINN TOM 4: DO BRONI!

 
Nie o taką Harley Quinn walczyłem…
W rozwinięciu posta znajdują się spoilery.

HARLEY QUINN TOM 4: DO BRONI! To pierwszy komiks z tą bohaterką, po jaki sięgnąłem od czasów zerówki jej solowej serii, a więc zeszytu rysowanego przez masę artystów, spośród których sama bohaterka wybierała tego, który otrzyma zaszczyt dalszej pracy nad jej przygodami. Pomysłowa, całkiem zabawna rzecz, rokowała nawet nieźle.

Mam jeszcze całkiem dobrze w pamięci wydany jak czas temu w ramach WKKDC tom poświęcony Harley. PRELUDIA I FANTAZJE nie był może komiksem szczególnie ambitnym, ale traktował postać tytułowej bohaterki z szacunkiem, parę razu twórcom udało się mnie rozśmieszyć, ogólnie nie żałuję wydania tych czterech dyszek.

Absolutnie uwielbiam, kocham i czcić będę serię GOTHAM CITY SIRENS w wykonaniu zdecydowanie zbyt mało docenianego Paula Diniego, który znakomicie rozbudował trio Harley-Poison Ivy-Catwoman. Historia obfitowała w zdrady, oszustwa, kłamstwa, ale koniec końców opowiadał o sile bardzo nietypowej przyjaźni. Nasza dzisiejsza bohaterka została tam świetnie przedstawiona jako postać tragiczna, jej charakter oraz backstory zostało niesamowicie rozbudowane, a sam tytuł był po prostu świetnym, rozrywkowym czytadłem.

Dziś zastanawiam się kto z DC i z jakiej wysokości upadł na głowę, skoro uznał, że najlepszym wyjściem na dalszy rozwój postaci będzie zrobienie z niej żeńskiego Deadpoola drugiej dekady XXI wieku. Czyli innymi słowy, postać płaską jak kartka papieru.

Harley Quinn powtarza smutną historię pyskatego najemnika, który w momencie, gdy stał się gwiazdą Internetowych memów (czyli zanim w ogóle pomyślano o filmie z jego udziałem), zatracił jakiekolwiek pozytywne aspekty swojego charakteru. Znając run Joe Kelly’ego, jako czytelnika autentycznie lubiącego tą postać, po prostu bolało mnie to, co wyprawiał Daniel Way, a potem duet Duggan/Posehn. Lecz kopniak w pysk, jakim była dla mnie lektura HARLEY QUINN TOM 4: DO BRONI!, to ból bez porównania większy. Bo Amanda Conner i Jimmy Palmiotti skopali tu znacznie więcej, niż tylko główną bohaterkę.

Tom składa się z kilku oddzielnych historii, z których pierwszą jest starcie Harley i jej gangu z Popeyem. Serio, nie żartuję. Przeciwnikiem pań jest marynarz, który uzależnił się od pewnej rośliny, po spożyciu której zyskuje nadludzką moc i wpada w niekontrolowany szał. Nie byłby to zły pomysł, w zasadzie jest całkiem ciekawy i oryginalny, gdyby tylko był bardziej subtelny. Niestety, Conner i Palmiotti przedstawili to tak, że czekałem aż ktoś będzie dodatkowo paradował w koszulce z napisem ”HEJ, PARIODIUJEMY POPEYE’A, TO ŚMIESZNE”. Przeciwnik ekipy jest nudny, przewidywalny, miał nijakie motywacje, gang Harley składał się z postaci o zerowym charakterze i przeleciałem przez tę część komiksu w tak pozytywnymi wrażeniami, że na końcu już nie pamiętałem co było na początku.

Dalej pojawia się historia, w której Harley jedzie do Hollywood w poszukiwaniu pewnej zaginionej dziewczyny. Po drodze gdzieś tam przypałętuje się Deadshot, jest sporo bicia i zabijania, które nikogo nie obchodzi (jest tu scena, gdy Harley wrzuca kogoś pod koła autobusu na ruchliwej ulicy, co absolutnie nie zwraca niczyjej uwagi), seksualnych aluzji (bardzo mi się nie podoba takie pisanie głównej bohaterki), a nawet postać, która pojawia się i ginie, a czytelnik taki jak ja nawet nie wie, czy miał się tym w ogóle przejąć czy nie (serio, sprawdzałem na Comic Vine czy jegomość pojawił się tu pierwszy raz czy też miał jakąś ważniejszą rolę w poprzednich tomach, na co w zasadzie nic tu nie wskazywało). Ogólnie cała ta część wyglądała raczej jak ciąg losowych scen z dopisaną po drodze, byle jaką fabułą.

O ostatniej historyjce z tomu, tej spuszczającej w kiblu jakikolwiek szacunek redaktorów DC do serii GOTHAM CITY SIRENS nawet nie będę dużo pisać. Musiałbym po prostu siarczyście poprzeklinać, a wolałbym tego uniknąć.

Jest to dla mnie szalenie smutne, że decyzja o wyjściu Harley z cienia Jokera została przez DC przerobiona na kopiowanie Deadpoola, tylko na modłę półnagiej, seksownej kobiety. Nie hejtuję nikogo, do kogo taki typ humoru trafia, wszak seria z REBIRTH jest cały czas bardzo popularna, ale mnie lektura tego komiksu zwyczajnie bolała, była to zdecydowanie najgorsza rzecz, jaką przerobiłem w tym roku i więcej sobie tego już nie zrobię.
 
------------------------------------------------------------

Opisywane wydanie zawiera materiał z komiksów HARLEY QUINN vol. 2 #17-21 oraz DC SNEAK PEAK: HARLEY QUINN #1 i HARLEY QUINN ROAD TRIP SPECIAL #1
Dziękujemy wydawnictwu Egmont Polska za udostępnienie egzemplarza do recenzji.

HARLEY QUINN TOM 4: DO BRONI! do kupienia w ATOM Comics

1 komentarz:

  1. W zupełności zgadzam się z tą recenzją, jednak nawet twórcy dali do zrozumienia po samej okładce tomów. że jest źle...

    OdpowiedzUsuń