niedziela, 10 maja 2015

JOE THE BARBARIAN

Dzisiaj zachęcamy do sięgnięcia po komiks z Vertigo, który kilka lat temu stworzył duet Grant Morrison oraz Sean Murphy:



Grant Morrison to jeden z tych najbardziej kontrowersyjnych pisarzy komiksowych, którego twórczość albo się ubóstwia, albo wręcz nienawidzi. Nazwisko Szkota kojarzy mi się zawsze z czymś dziwnym, oryginalnym, pokręconym i na pierwszy rzut oka trudnym do przyswojenia przez przeciętnego czytelnika. O ile nie zaliczam się do grona fanów jego twórczości, o tyle czasem zdarza się, że coś z jego dorobku przypadnie mi do gustu. Tak na przykład było z serią ACTION COMICS pisaną w ramach New 52, czy też słynnym runem w ramach serii DOOM PATROL. Po JOE THE BARBARIAN sięgnąłem natomiast przede wszystkim ze względu na nazwisko rysownika oraz zapowiedzi mówiących o tym, że miała to być wyjątkowo jak na Granta zwykła opowieść o zwykłym chłopcu przeżywającym niezwykłe przygody w równie niezwykłym świecie własnych fantazji.

Głównym bohaterem komiksu jest z pozoru niczym nie wyróżniający się chłopak o imieniu Joe, który po śmierci ojca zamyka się w sobie i zamiast spędzać czas z rówieśnikami odgradza się we własnym pokoju na poddaszu otoczony zabawkami i błądzący myślami w innym świecie. Dodatkowo chłopak cierpi na cukrzycę typu pierwszego, co tym bardziej czyni go wyobcowanym i z pewnością nie ułatwia mu normalnego funkcjonowania. Brak cukru staje się przyczyną nagłego pogorszenia zdrowia chłopca, który będąc samym w domu doświadcza halucynacji i zaczyna balansować na granicy dwóch światów – tego rzeczywistego i tego zrodzonego w jego wyobraźni. Nic nie jest takie, jakby się mogło wydawać, gdy ulubione zabawki nagle ożywają i Joe trafia do krainy fantasy zwanej Hypogea, gdzie jego największym sojusznikiem i przyjacielem okazuje się zamknięty do tej pory w klatce szczur o imieniu Jack. Zaczyna się niezwykła podróż Joe, której celem jest ocalenie siebie od zapadnięcia w śpiączkę oraz mieszkańców przed Królem Śmiercią.

JOE THE BARBARIAN to wariacja Morrisona na temat wielu klasycznych powieści fantasy, z których większość przebiega według podobnego schematu i bazuje na wędrówce głównego bohatera przez nieznany świat w celu ocalenia jego mieszkańców i pokonania sił zła. Podczas tej podróży bohater nabiera doświadczenia, walczy ze swoimi słabościami i niedoskonałościami, dokonuje rzeczy, na które w normalnym świecie nigdy by się nie zdobył oraz pokonuje wszelkie przysłowiowe kłody, jakie na co dzień rzucane mu są pod nogi. Wszystko po to, aby poczuć się dowartościowanym, potrzebnym, pewnym siebie i nieograniczonym przez żadne przeciwności losu, czy jak w tym konkretnym wypadku chorobę.

Sean Murphy po raz kolejny nie zawodzi. Artysta ten idealnie oddaje zarówno przepełniony grozą i czarnymi barwami klimat panujący podczas pokonywania przez Joe kolejnych pomieszczeń i pięter domu, jak i w większości kolorowe, zdominowane przez masę wybuchów, fajerwerków i innych efektów specjalnych obszary upadłego królestwa. Bardzo umiejętnie, swobodnie i z charakterystyczną dla siebie dbałością o szczegóły ilustrator przechodzi pomiędzy jednym kadrem a drugim, a także przeplata w sposób zrozumiały dla czytelnika wydarzenia rozgrywające się w prawdziwym świecie z tymi, jakich Joe i jego cudaczni sojusznicy doświadczają w baśniowych realiach wykreowanych przez własny umysł chłopca. Każde pomieszczenie budynku zostało dokładnie pokazane już na samym początku opowieści, i każde miejsce ma swój konkretny odpowiednik w drugim świecie. Murphy już od dawna zyskał we mnie swojego oddanego fana i za każdym razem udowadnia, że jest mistrzem zwłaszcza kreowania nowych krajobrazów oraz scen akcji, które potrafi ukazać z zupełnie różnych, zawsze ciekawych perspektyw. Cudaczne maszyny latające, steampunkowe łodzie podwodne, ruiny dawnego królestwa i dynamiczne sceny pojedynków dobra ze złem naprawdę robią wrażenie.

Scenariusz nie jest w żaden sposób skomplikowany, czy niezrozumiały. Nie jest to tak do końca projekt oryginalny, gdyż każdy znajdzie tutaj masę różnych odniesień do innych filmów, książek czy komiksów z KEVIN SAM W DOMU, WŁADCA PIERŚCIENI czy NIEKOŃCZĄCĄ SIĘ OPOWIEŚCIĄ na czele, ale sam autor podkreślał, że takowe odniesienia są w jego wykonaniu celowe. Jakby nie było gościnny występ zalicza nawet sam Lobo :)

JOE THE BARBARIAN to nie jest typowy morrisonowski komiks, jest po prostu zbyt zwyczajny, albo jak kto woli zbyt słabo pogmatwany. Jest to przepełniona akcją i z dramatycznymi zwrotami heroiczna, momentami wzruszająca wędrówka Umierającego Chłopca przez nieznane ziemie, podczas której walczy on o uratowanie własnego życia, pomaga przezwyciężyć śmierć i rozświetlić na nowo wszechogarniający mrok. Przy okazji zyskuje on znacznie więcej dla samego siebie, niżby kiedykolwiek przypuszczał. Staje się równie wielkim bohaterem, co komiksowe postacie, o których do tej pory czytał. Komiks zarówno dla młodszych, jak i starszych czytelników, gdyż każdy znajdzie tutaj dla siebie coś interesującego. Polecam się zapoznać tym, którzy lubią prace szalonego Szkota, jak i tym, których jego dzieła najnormalniej drażnią. Tym razem możecie się mile zaskoczyć. Mnie się podobało, ale będą tacy, dla których ten komiks to zlepek chaotycznych i mało ciekawych przemyśleń Granta.

Ocena; 4,5/6

Dawid Scheibe

Opisywane wydanie zawiera materiał z komiksów JOE THE BARBARIAN #1 – 8

Powyższy komiks znajdziecie w sklepie ATOM Comics

2 komentarze:

  1. Fakt, Joe to taka historia na tróję z plusem, może nawet na czwórkę, ale Murphy go zamienia niemalże w arcydzieło. Jakbym dostał do rąk ten komiks bez dymków, to pewnie nawet bardziej by mi się podobało :d Niech DC go w końcu weźmie do jakiejś porządnej i popularnej serii, pls :/

    OdpowiedzUsuń
  2. Właśnie uważam ze z Vertigo oprócz sandmana i hellblazera to komiksy które rysuje Murphy są wartę uwagi np. Punk rock jesus, the Wake Joe i Hellblazer city of demons

    OdpowiedzUsuń