Znakomity duet twórców, którzy
odpowiedzialni byli za przywrócenie do pełni chwały Hala Jordana, mowa
oczywiście o scenarzyście Geoffie Johnsie oraz rysowniku Ethanie van Sciverze,
decyduje się sięgnąć po jeszcze jedną istotną i zasłużoną dla świata komiksu
postać. Barry Allen, bo to właśnie on jest tą wybitną jednostką, zginął w
pamiętnym starciu z Anty-Monitorem podczas KRYZYSU NA NIESKOŃCZONYCH ZIEMIACH,
aby po ponad dwudziestu latach nieobecności powrócić na kartach innego kryzysu,
za który odpowiadał Grant Morrison. Przed Johnsem postawiono natomiast trudne
wydawałoby się zadanie znalezienia miejsca dla „starego” Flasha w XXI wieku i
odpowiedzenie na pytanie: jaki sens miało przywracanie zza grobu bohatera
Srebrnej Ery, skoro Wally West w roli zastępcy okazał się znacznie lepszy i
ciekawszy od swojego poprzednika?
GREEN LANTERN: REBIRTH to komiks
wybitny i przełomowy, który pokazuje, jak wielki talent pisarski posiada Geoff
Johns, stąd nie powinien dziwić fakt, że ten sam człowiek podjął się pracy nad
odbudową wizerunku Barry’ego Allena. Barry’ego, który tak naprawdę nigdy nie
należał do najpopularniejszych postaci DC, był po prostu nudny i przewidywalny,
zaliczył kilka moim zdaniem ciekawych
historii ze swoim udziałem, a legendą stał się tylko i wyłącznie dzięki heroicznemu
wyczynowi w walce o ochronę multiwersum. Śmierć ta do dziś występuje chyba w
każdym pojawiającym się od czasu do czasu rankingu 10 najpopularniejszych
zgonów bohaterów komiksowych. Nigdy nie byłem wielkim fanem Szkarłatnego
Speedstera, także być może mylę się w tej kwestii, ale mówię to na podstawie
tego, co udało mi się przeczytać z lat 70-tych oraz 80-tych. W każdym razie
mając w pamięci wspaniałe rysunki van Scivera, oraz jeszcze lepsze rozwiązania
scenariuszowe zaproponowane przez Johnsa podczas REBIRTH, nie miałem
wątpliwości, że pod ich opieką Barry wreszcie mnie do siebie przekona. I to się
twórcom chyba w 100% udało.
W komiksach żadna śmierć nie jest
ostateczna, o czym mogliśmy się przekonać niejednokrotnie w samym DCU. Dlaczego
zatem tak długo, bo aż 23 lata zwlekano z powrotem Barry’ego? Od jego odejścia
namnożyło się trochę różnych speedsterów i trzeba było tak wprowadzić go do
nowej rzeczywistości, aby nikt nie czuł się pokrzywdzony, i aby było jasne kto
powinien być Flashem numer 1. Johns wykorzystuje na samym początku fajny motyw
z Allenem dostosowującym się do nowego świata, który to świat tak szybko
poszedł do przodu, że nawet najszybszemu kiedyś człowiekowi na Ziemi, jak na
ironię, nie sposób za tym wszystkim nadążyć. Niby wiele osób cieszy się z jego
powrotu, ale nim samym cały czas targają wątpliwości, których nie jest w stanie
rozwiać nawet jego najlepszy przyjaciel – Hal Jordan. Ten ostatni przecież
nieźle namieszał jako Parallax i musiał ponownie zdobyć zaufanie ludzi,
natomiast Barry odszedł w glorii chwały, jako bohater. Teoretycznie zatem nie
ma już żadnej motywacji, a w dodatku Wally w swojej roli sprawuje się znacznie
lepiej od niego. Czuje się zmieszany faktem, że urządzono mu huczne przyjęcie
powitalne. Może to nie jego miejsce, nie jego czas.
Historia nakreślona przez
scenarzystę GL: REBIRTH opiera się na tym, że po powrocie z czasem Barry
zamienia się w Black Flasha sprowadzającego śmierć i zamieniając dosłownie w
popiół wszystkich tych, którzy są w jakiś sposób połączeni ze speed force.
Jedynym rozwiązaniem wydaje się zatem powrót na zawsze do speed force, a tym
samym uratowanie życia pozostałym. Oczywiście wszystko to jest częścią
misternie i punkt po punkcie przygotowanego planu przez głównego złoczyńcę
komiksu, którym okazuje się Reverse-Flash, który pełni w dużej mierze rolę
kogoś takiego, jak Joker dla Batmana. Profesor Zoom zdradza nowe, nieznane
fakty dotyczące przeszłości Barry’ego i stad dowiadujemy się więcej na temat
jego motywów i prawdy związanej ze śmiercią Nory Allen.
Geoff Johns nie tylko wyjaśnił
powód powrotu Barry’ego zza grobu, ale dodatkowo podkreślił wielkie znaczenie
tej postaci dla istnienia pozostałych speedsterów. Jak się okazuje to nie Barry
stał się w pewnym momencie przywiązany do speed force. To on bowiem stworzył
speed force, mało tego – to on JEST speed force. Taka rewelacja nie pozostawia
żadnych wątpliwości i jak w tym momencie można dobitniej pokazać, kto tu jest
najważniejszy i ma najwięcej do powiedzenia? Nie można. Dodajmy do tego fakt,
że kiedyś Superman mógł toczyć wyrównane pojedynki biegowe z Flashem, zaś teraz
zostaje za nim daleko w tyle. Kolejny znak, że stary/nowy Flash jest
potężniejszy, niż kiedykolwiek.
FLASH: REBIRTH stanowił
przełomowy punkt i przyczynił się do mojego ponownego zainteresowania się
Flashem. Jest to również dobry start dla tych, którzy nigdy wcześniej nie mieli
styczności z Barrym Allenem i spółką. Co prawda pojawia się tutaj sporo innych
superbiegaczy, jak Wally West, Jesse Quick, Max Mercury, Bart Allen czy Jay
Garrick, co może trochę namieszać w głowie, ale znajomość ich wcześniejszych
losów tak naprawdę nie jest wcale potrzebna do zrozumienia całości. Geoff Johns
nie byłby oczywiście sobą, gdyby nie zmienił w istotny sposób originu głównego
bohatera, ale zmiany te okazały się ciekawe i dobrze umotywowane, przez co
zostały przyjęte przez fanów z takim samym uznaniem, jak wcześniejsze
wytłumaczenie przemiany Jordana w Parallaxa. Warto także podkreślić, że całość
była pierwotnie planowana na 5 zeszytów, ale ogromne zainteresowanie
czytelników spowodowało, że wydłużono historię o jeden numer. Być może odbiło
się to trochę na dialogach, które w kilku momentach są zbyt przeciągnięte, ale
po za tym nie ma większych zastrzeżeń. Dodajmy do tego fenomenalne i
szczegółowe ilustracje van Scivera oraz okładki nawiązujące do kultowych
coverów ze Srebrnej Ery i mamy same powody do tego, aby ten komiks posiadać w
swojej kolekcji. Panie i panowie z przyjemnością ogłaszam, że Barry Allen
powrócił i jest to powrót ze wszech miar udany.
Ocena: 5/6
Dawid Scheibe
Opisywane wydanie zawiera materiał z komiksów THE LASH: REBIRTH #1 - 6
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz