środa, 3 lutego 2016

BATMAN - DETECTIVE COMICS TOM 5: GOTHTOPIA

Ten John Layman to niezły żartowniś. Zajął stołek scenarzysty serii DETECTIVE COMICS po Tonym Danielu, który dał się poznać czytelnikom jako świetny rysownik i fatalny scenarzysta. Layman tymczasem wzbudził zainteresowanie tomem trzecim serii, gdzie zaprezentował przyzwoitą fabułę, w mojej ocenie utrzymał dobrą formę w kolejnym, aż w końcu przyszedł czas GOTHTOPII – finałowej i najważniejszej opowieści Laymana na łamach serii. Tymczasem po lekturze komiksu bardzo dokładnie sprawdziłem, czy aby na pewno to nie Tony Daniel ponownie odpowiadał za scenariusz, ponieważ skojarzenia nasuwały się same.

Chociaż tytuł tomu brzmi GOTHTOPIA, komiks jest zbiorem kilku historii, z których ta tytułowa jest zdecydowanie największa. Najpierw jednak przenosimy się do roku zerowego, by poznać pewną historię z przeszłości Jima Gordona. Tutaj muszę uczciwie przyznać, że Layman kupił mnie ciekawym, chociaż trochę przewidywalnym, zawiązaniem wątku. Fabuła nie tylko całkiem fajnie się skleiła, ale także wyjaśniła pewną dość istotną rzecz, nierozerwalnie kojarzącą się z Batmanem. Dodając do tego jak zwykle solidne rysunki Jasona Faboka, można odnieść wrażenie, że na tak dobrym poziomie stać będzie cały tom. Szkoda, że była to jedynie zasłona dymna.

Następnie kolejny raz stajemy się świadkami konfrontacji Mrocznego Rycerza z Man-Batem. Jest to naturalna kontynuacja wszystkich wątków, które przewijały się w tle praktycznie całego runu Laymana i, podobnie jak wcześniej, w absolutnie żaden sposób nie potrafiły mnie one do siebie przekonać. Man-Bat jest jedną z tych postaci z katalogu DC Comics, które wraz z nastaniem New 52 zostały całkowicie odarte z charakteru i tu boleśnie możemy się o tym przekonać. Layman przez cały swój run nie potrafił zrobić z postaci tej czegoś więcej niż zapchajdziury, a można odnieść wręcz wrażenie, że wepchnięto mu go do serii na siłę. Prowadzi on wątek tej postaci w przewidywalny i totalnie nieporywający czytelnika sposób i niestety rysownicy wcale nie starają się tego zakryć. Zarówno Aaron Lopresti, jak i Jorze Lucas niczym nie zachwycili, a ten pierwszy wprowadził nawet do mrocznego komiksu o Gotham kreskę, która w pewnych miejscach dużo bardziej pasowałaby do czegoś z gatunku heroic fantasy. Zarówno Man-Bat w swojej nieludzkiej formie, jak i jeszcze jedna postać, która w pewnym momencie pojawia się na kartach komiksu, rysowane są przez Loprestiego strasznie kreskówkowo i ich oderwanie od klimatu, jakim powinny się charakteryzować komiksy z Batmanem, nie tylko rzucają się w oczy od samego początku, co samo w sobie jeszcze nie jest wadą, ale także przez cały czas nie ewoluują w stronę czegoś, co można zaakceptować. Kwintesencją jest strona w wykonaniu tego artysty, na którą można zareagować tylko solidnym facepalmem. Z pewnością zgadniecie która to, jeśli komiks ten trafi Wam w ręce.

No i wreszcie przechodzimy do dania głównego, jakim jest tytułowa GOTHTOPIA. Punkt wyjścia wydaje się być naprawdę zacny. Oto bowiem przenosimy się do Gotham, które jest najszczęśliwszym miejscem na Ziemi. Przestępczości niemal nie ma, gospodarka kwitnie, biedę zlikwidowano, zaś Batman zajmuje się głównie ratowaniem ludzi ze zwykłych wypadków. Dlaczego więc miasto może poszczycić się rekordowym odsetkiem samobójców? Brzmi całkiem nieźle? Też tak sądzę. Dlatego też poczułem się, jakbym dostał obuchem przez łeb, gdy okazało się, że jest to chyba najsłabsza historia, jaką na łamach trzech ostatnich tomów DETECTIVE COMICS zaprezentował John Layman. GOTHTOPIA niestety jest historią nudną, do bólu przewidywalną oraz pozbawioną jakiegokolwiek napięcia. Od samego początku praktycznie wiadomo, jakie dokładnie będzie rozwiązanie tej historii, zaś scenarzysta nie pokusił się o żadną wartość dodaną, konsekwentnie unikając jakichkolwiek zaskakujących zwrotów akcji, a dodatkowo podpierał się podawaniem na tacy tego, czego czytelnik i tak się domyślał. Tu może ucieknę się do małego spoileru, który dość wyraźnie nakreśla problem, na jaki cierpi cała historia. Gdy główny zły GOTHTOPII podtruwa Batmana gazem, mijają dosłownie dwa kadry, gdy z narracji dowiadujemy się: ”Myślą, że mnie kontrolują, mylą się”. Po tym zaś następuje kilka stron obserwowania herosa udającego, że jest w pułapcę. I tak praktycznie non-stop przez całe trzy zeszyty. Na plus oczywiście rysunki wspomnianego już wcześniej Jasona Faboka, który jednak narysował tylko pierwszy rozdział tej historii. Potem zastąpił go Lopresti i chociaż udało mu się uniknąć takich wpadek jak w historii o Man-Bacie, to jednak nadal nie zachwycał. Mały plus dla tego rysownika za to, że najwyraźniej zapomniał, iż w New 52 Catwoman nosi dekolt do pępka, dzięki czemu odpuścił nam tak żenujących kadrów z tą bohaterką, od jakich nie stronił David Finch w AMERYKAŃSKIEJ LIDZE SPRAWIEDLIWOŚCI czy WIECZNYM ŹLE.

Ponieważ w trakcie publikowania GOTHTOPII zeszytowa seria DETECTIVE COMICS dotarła do 27. numeru, DC Comics postanowiło uczcić to (w pierwszej serii o tym tytule, właśnie w numerze o tej liczbie zadebiutował Mroczny Rycerz) dodając do niego masę dodatkowych historii. Jak to z reguły w tego typu przypadkach bywa, ich poziom jest naprawdę różnorodny. Cieszy mnie jednak, iż mogę śmiało napisać, że większość z nich wypadła całkiem dobrze. Być może teraz najbardziej zatwardziali fani Batmana mnie przeklną, ale napiszę, iż uwspółcześniona przeróbka pierwszej historii z tym herosem była tym szortem, który podobał mi się najmniej. Rozumiem intencje i pochwalam je, lecz wykonanie niczym mnie nie przekonało, a dodatkowo, kolejny raz na własne oczy mogłem przekonać się, jak bolesny regres przeszedł Bryan Hitch. Praktycznie cała reszta krótkich historii stała już na wysokim poziomie, a w szczególności chciałem wyróżnić ”Lepsze dni” Petera Tomasiego i Iana Bertrama. Dodatkowo, tom zawiera dość sporo okładek alternatywnych z poszczególnych zeszytów (głównie, oczywiście, z 27) oraz kilka pin-upów znanych autorów.

Egmont jak zwykle nie zawiódł, jeśli chodzi o jakość wydania – solidny tom w twardej oprawie okazale prezentuje się w rękach. Niestety, korekcie uciekło parę literówek, a skoro nawet ja je wychwyciłem, to są naprawdę duże :)

Słowem podsumowania, nie potrafię z czystym sumieniem polecić tego komiksu. Zawarte w niej historie w większości nie porywają i trzeba naprawdę się naczekać, by po całkiem niezłej i otwierającej tom historii, doszukać się czegoś na zbliżonym poziomie. Jest to w sumie kolejny smutny przykład tego, jak bardzo dobry twórca, jakim bez wątpienia jest John Layman, zupełnie nie może wskoczyć na swój wysoki poziom podczas pracy dla kogoś z dwójki DC/Marvel. GOTHTOPIA pokazuje, że scenarzysta ten po prostu męczył się swoją pracą i dlatego sądzę, że lepiej wydanymi pieniędzmi będzie sięgnięcie nie po ten tom BATMAN - DETECTIVE COMICS, a po dowolny tom ”Chew” tego samego autora. Moja ocena to 3/6

Dziękujemy wydawnictwu Egmont Polska za udostępnienie egzemplarza do recenzji.

BATMAN - DETECTIVE COMICS tom 5: GOTHTOPIA do nabycia w sklepie ATOM Comics

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz