W dzisiejszej odsłonie, między innymi: kim naprawdę miał okazać się fałszywy Barry Allen w historii Waida na łamach serii THE FLASH?; zamieszanie wokół serii o Squadron Supreme, a także przyczyny uśmiercenia jednego z Legionistów przez Keitha Giffena. Po
szczegóły tradycyjnie zapraszam poniżej.
Seria SQUADRON
SUPREME nie była ongoingiem z powodu pozwu, jakim groziło DC.
Squadron Supreme powstała tak naprawdę jako marvelowska
odmiana Justice League of America. Członkowie tej grupy zmierzyli się z
Avengersami na łamach specjalnego crossovera. Coś, co miało być jedynie
chwilowym projektem, zaczęło jednak później stopniowo coraz częściej pojawiać
się w seriach Marvela. W 1985 roku Mark Grunewald stworzył nawet ambitną maksi
serię, której myślą przewodnią było rozwiązanie przez Squadron Supreme wszystkich
problemów, z jakimi mierzy się ludzkość. Nighthawk, czyli marvelowski Batman, nie
chciał dopuścić, aby lider grupy – Hyperion, będący odpowiednikiem Supermana,
wprowadził w życie swój plan i chciał nawet go zabić. Seria doczekała się 12
numerów, a dla samego Grunewalda była równie ważna dla rozwoju komiksu, co
WATCHMEN Alana Moore’a.
Powstały podejrzenia, że seria oryginalnie miała być
ongoingiem, lecz DC zaczęło grozić pozwem sądowym, jeżeli coś takiego doszłoby
do skutku. Nie było bowiem wcześniej żadnych ustaleń odnośnie kontynuacji
crossovera sprzed kilku lat. Jak się okazuje, nie jest to prawda, gdyż faktycznie
prawnicy DC Comics wystąpili z wnioskiem do sądu, ale zrobili to zdecydowanie
zbyt późno. Mieli bowiem trzy lata na zgłoszenie wszelkich nieprawidłowości, a
od debiutu SS w komiksach Marvela (zresztą za aprobatą DC) minęło w tym
momencie już 7 lat. Od początku zatem Grunewald wiedział, że może śmiało
rozciągnąć swoją serię do dowolnych rozmiarów, jeśli tylko pozwolą na to wyniki
sprzedaży. Te jednak były mało korzystne i to właśnie one przyczyniły się do
finalizacji całości po 12 odsłonach. Oprócz tego powstał jeszcze swoisty epilog
w postaci powieści graficznej SQUADRON SUPREME: DEATH OF UNIVERSE w roku 1989.
Adaptacja For
The Man Who Has Everything w ramach serialu JUSTICE LEAGUE UNLIMITED wyjątkowo
spodobała się Moore’owi.
Nie jest to prawda, gdyż sam twórca oryginału nigdy tego nie
potwierdził. Klasyczna historia autorstwa Alana Moore’a oraz Dave’a Gibbonsa z
roku 1985, która pojawiła się na łamach SUPERMAN ANNUAL #11, stała się na tyle
popularna, że powstały różne adaptacje For
The Man Who Has Everything. Bruce Timm tworząc oparty na niej epizod do JLU,
uzyskał zgodę telefoniczną od Moore’a, który był zaszczycony, że ktoś chce
nawiązać do jego dzieła. Alan poprosił jednocześnie o kopię filmu, gdy ten
będzie już zmontowany.
Dave Gibbons wyraził swoje uznanie dla Timma i pochwalił ten
szczególny epizod. Co do Moore’a, plotka o jego polubieniu odcinka serialu
powstała ze złej interpretacji wypowiedzianych słów. Zadowolenie z adaptacji
nie jest równoznaczne z zadowoleniem z tego, jak ta adaptacja ostatecznie
wypadła. I tyle w tym temacie.
Edytor Mark Waid nalegał,
aby Keith Giffen uśmiercił Legionistę Bloka w ramach historii Five Years Later.
Uznajmy, ze jest to nieprawda. Waid miał nakłonić Giffena do
zabicia Bloka, gdyż bardzo nie lubił tej postaci, podobnie jak innych
Legionistów pokroju Quinslet, Tyroca, czy też White Witch. Blok został
brutalnie zamordowany przez Roxxasa na łamach LEGION OF SUPER-HEROES VOL. 4 #3,
gdzie Giffena wspierało w scenariuszu małżeństwo Bierbaum. Śmierć tego
Legionisty była jednym z bodźców dla części pozostałych, aby wrócić do aktywnej
działalności.
Waid zaprzecza, jakoby nakazał Giffenowi zabić Bloka. Edytor
zgodził się jedynie z pomysłem Keitha, aby już na bardzo wczesnym etapie jego
runu uśmiercić jednego, dowolnego Legionistę. Giffen według słów Marka wrzucił
wszystkie imiona Legionistów do kapelusza, a następnie wyciągnął na zasadzie
ślepego losu kartkę z napisem „Blok”. Cóż, pozostaje nam wierzyć w taką właśnie
wersję zdarzeń.
Według pierwotnych
założeń Bart Allen miał okazać się fałszywym Barrym Allenem w historii Marka
Waida.
Jest to
prawda. The Return of Barry Allen
to epicka opowieść spod pióra Waida, w której powraca „Barry Allen”, i która ma
pokazać, jak bardzo Wally’emu Westowi należy się miano Karmazynowego
Speedstera. Barry zaczyna zachowywać się bardzo dziwnie, a Wally’emu udaje się
odgadnąć prawdę związaną z tożsamością osoby, która podaje się za jedynego i
prawdziwego Flasha.
W jednym z wywiadów Mark Waid potwierdził, że według jego
wczesnych założeń fałszywym Barrym nie miał być Eobard Thawne, ale Bart Allen.
Pomysł ten miał zamiar zrealizować na łamach pisanej przez siebie serii JUSTICE
LEAGUE INTERNATIONAL QUARTELY. Mniej więcej w tym samym czasie otrzymał jednak
szansę pisania przygód Flasha w jego solowej serii, dokąd zabrał ze sobą
właśnie lekko zmodyfikowany zarys historii The
Return of Barry Allen. Bart Allen zadebiutował jakiś czas później na łamach
FLASHA, a konkretnie w #92. Gdyby nie przenosiny Waida z jednej serii do
drugiej, debiut tej postaci nastąpiłby po prostu jakiś rok, czy dwa lata
wcześniej.
Deadpool powstał jako
kopia Deathstroke’a.
Jak zapewnia twórca Deadpoola - Rob Liefeld, jest to
nieprawda, a wszelkie podobieństwa do postaci wykreowanej przez George’a Pereza
(na czytaniu którego Tytanach Liefeld się wychował), są przypadkowe.
Liefeld od zawsze chciał stworzyć kogoś przypominającego
wyglądem Spider-Mana, a przy okazji dodał mu jeszcze cechy Wolverine’a oraz
Boba Fetta. Nazwisko Wilson, które nosi również Deathstroke, to z kolei zasługa
Fabiana Niciezy, który wprowadził je na łamach pierwszej mini serii z
Deadpoolem w roli głównej. Miał to być żart uzgodniony wcześniej z Robem i
jedyne celowe nawiązanie do Deathstroke’a.
Wykorzystano
materiały z Comic Book Legends Revealed #290,
558, 561 oraz #562.
Dawid Scheibe
Hm, dziwne, zawsze słyszałem, że twórcą zarówno Deathstroke'a, jak i Deadpoola jest ten sam człowiek.
OdpowiedzUsuńBo Liefeld zaczął pisać Deathstroke'a wraz z nadejściem N52, bo jak się dowiedział że zwalnia się miejsce to szybki telefon do Jima Lee był i proszę sam Liefeld pisał i "rysował" przygody Slade'a Wilsona.
UsuńHmm... Całe życie żyłem w przekonaniu, że Deadpool był kontynuacją Deathstrokea po odejściu twórcy z DC. Może nie tyle kontynuacją co oczywistym nawiązaniem.
OdpowiedzUsuńAby było śmiesznie to Deathstroke'a w N52 run rozpoczął... sam Rob Liefeld
OdpowiedzUsuń