czwartek, 18 lutego 2016

DC: Fakty i Mity #20



W dzisiejszej odsłonie, między innymi: kim naprawdę miał okazać się fałszywy Barry Allen w historii Waida na łamach serii THE FLASH?; zamieszanie wokół serii o Squadron Supreme, a także przyczyny uśmiercenia jednego z Legionistów przez Keitha Giffena. Po szczegóły tradycyjnie zapraszam poniżej.


Seria SQUADRON SUPREME nie była ongoingiem z powodu pozwu, jakim groziło DC.

Squadron Supreme powstała tak naprawdę jako marvelowska odmiana Justice League of America. Członkowie tej grupy zmierzyli się z Avengersami na łamach specjalnego crossovera. Coś, co miało być jedynie chwilowym projektem, zaczęło jednak później stopniowo coraz częściej pojawiać się w seriach Marvela. W 1985 roku Mark Grunewald stworzył nawet ambitną maksi serię, której myślą przewodnią było rozwiązanie przez Squadron Supreme wszystkich problemów, z jakimi mierzy się ludzkość. Nighthawk, czyli marvelowski Batman, nie chciał dopuścić, aby lider grupy – Hyperion, będący odpowiednikiem Supermana, wprowadził w życie swój plan i chciał nawet go zabić. Seria doczekała się 12 numerów, a dla samego Grunewalda była równie ważna dla rozwoju komiksu, co WATCHMEN Alana Moore’a. 



Powstały podejrzenia, że seria oryginalnie miała być ongoingiem, lecz DC zaczęło grozić pozwem sądowym, jeżeli coś takiego doszłoby do skutku. Nie było bowiem wcześniej żadnych ustaleń odnośnie kontynuacji crossovera sprzed kilku lat. Jak się okazuje, nie jest to prawda, gdyż faktycznie prawnicy DC Comics wystąpili z wnioskiem do sądu, ale zrobili to zdecydowanie zbyt późno. Mieli bowiem trzy lata na zgłoszenie wszelkich nieprawidłowości, a od debiutu SS w komiksach Marvela (zresztą za aprobatą DC) minęło w tym momencie już 7 lat. Od początku zatem Grunewald wiedział, że może śmiało rozciągnąć swoją serię do dowolnych rozmiarów, jeśli tylko pozwolą na to wyniki sprzedaży. Te jednak były mało korzystne i to właśnie one przyczyniły się do finalizacji całości po 12 odsłonach. Oprócz tego powstał jeszcze swoisty epilog w postaci powieści graficznej SQUADRON SUPREME: DEATH OF UNIVERSE w roku 1989.

Adaptacja For The Man Who Has Everything w ramach serialu JUSTICE LEAGUE UNLIMITED wyjątkowo spodobała się Moore’owi.

Nie jest to prawda, gdyż sam twórca oryginału nigdy tego nie potwierdził. Klasyczna historia autorstwa Alana Moore’a oraz Dave’a Gibbonsa z roku 1985, która pojawiła się na łamach SUPERMAN ANNUAL #11, stała się na tyle popularna, że powstały różne adaptacje For The Man Who Has Everything. Bruce Timm tworząc oparty na niej epizod do JLU, uzyskał zgodę telefoniczną od Moore’a, który był zaszczycony, że ktoś chce nawiązać do jego dzieła. Alan poprosił jednocześnie o kopię filmu, gdy ten będzie już zmontowany.


Dave Gibbons wyraził swoje uznanie dla Timma i pochwalił ten szczególny epizod. Co do Moore’a, plotka o jego polubieniu odcinka serialu powstała ze złej interpretacji wypowiedzianych słów. Zadowolenie z adaptacji nie jest równoznaczne z zadowoleniem z tego, jak ta adaptacja ostatecznie wypadła. I tyle w tym temacie.

Edytor Mark Waid nalegał, aby Keith Giffen uśmiercił Legionistę Bloka w ramach historii Five Years Later.

Uznajmy, ze jest to nieprawda. Waid miał nakłonić Giffena do zabicia Bloka, gdyż bardzo nie lubił tej postaci, podobnie jak innych Legionistów pokroju Quinslet, Tyroca, czy też White Witch. Blok został brutalnie zamordowany przez Roxxasa na łamach LEGION OF SUPER-HEROES VOL. 4 #3, gdzie Giffena wspierało w scenariuszu małżeństwo Bierbaum. Śmierć tego Legionisty była jednym z bodźców dla części pozostałych, aby wrócić do aktywnej działalności.

Waid zaprzecza, jakoby nakazał Giffenowi zabić Bloka. Edytor zgodził się jedynie z pomysłem Keitha, aby już na bardzo wczesnym etapie jego runu uśmiercić jednego, dowolnego Legionistę. Giffen według słów Marka wrzucił wszystkie imiona Legionistów do kapelusza, a następnie wyciągnął na zasadzie ślepego losu kartkę z napisem „Blok”. Cóż, pozostaje nam wierzyć w taką właśnie wersję zdarzeń.

Według pierwotnych założeń Bart Allen miał okazać się fałszywym Barrym Allenem w historii Marka Waida.

Jest to prawda. The Return of Barry Allen to epicka opowieść spod pióra Waida, w której powraca „Barry Allen”, i która ma pokazać, jak bardzo Wally’emu Westowi należy się miano Karmazynowego Speedstera. Barry zaczyna zachowywać się bardzo dziwnie, a Wally’emu udaje się odgadnąć prawdę związaną z tożsamością osoby, która podaje się za jedynego i prawdziwego Flasha.


W jednym z wywiadów Mark Waid potwierdził, że według jego wczesnych założeń fałszywym Barrym nie miał być Eobard Thawne, ale Bart Allen. Pomysł ten miał zamiar zrealizować na łamach pisanej przez siebie serii JUSTICE LEAGUE INTERNATIONAL QUARTELY. Mniej więcej w tym samym czasie otrzymał jednak szansę pisania przygód Flasha w jego solowej serii, dokąd zabrał ze sobą właśnie lekko zmodyfikowany zarys historii The Return of Barry Allen. Bart Allen zadebiutował jakiś czas później na łamach FLASHA, a konkretnie w #92. Gdyby nie przenosiny Waida z jednej serii do drugiej, debiut tej postaci nastąpiłby po prostu jakiś rok, czy dwa lata wcześniej.

Deadpool powstał jako kopia Deathstroke’a.

Jak zapewnia twórca Deadpoola - Rob Liefeld, jest to nieprawda, a wszelkie podobieństwa do postaci wykreowanej przez George’a Pereza (na czytaniu którego Tytanach Liefeld się wychował), są przypadkowe.



Liefeld od zawsze chciał stworzyć kogoś przypominającego wyglądem Spider-Mana, a przy okazji dodał mu jeszcze cechy Wolverine’a oraz Boba Fetta. Nazwisko Wilson, które nosi również Deathstroke, to z kolei zasługa Fabiana Niciezy, który wprowadził je na łamach pierwszej mini serii z Deadpoolem w roli głównej. Miał to być żart uzgodniony wcześniej z Robem i jedyne celowe nawiązanie do Deathstroke’a.


Wykorzystano materiały z Comic Book Legends Revealed #290, 558, 561 oraz #562.

Dawid Scheibe
 

4 komentarze:

  1. Hm, dziwne, zawsze słyszałem, że twórcą zarówno Deathstroke'a, jak i Deadpoola jest ten sam człowiek.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Bo Liefeld zaczął pisać Deathstroke'a wraz z nadejściem N52, bo jak się dowiedział że zwalnia się miejsce to szybki telefon do Jima Lee był i proszę sam Liefeld pisał i "rysował" przygody Slade'a Wilsona.

      Usuń
  2. Hmm... Całe życie żyłem w przekonaniu, że Deadpool był kontynuacją Deathstrokea po odejściu twórcy z DC. Może nie tyle kontynuacją co oczywistym nawiązaniem.

    OdpowiedzUsuń
  3. Aby było śmiesznie to Deathstroke'a w N52 run rozpoczął... sam Rob Liefeld

    OdpowiedzUsuń