Recenzja ta jest zremiksowaną i nieco uaktualnioną wersją moich recenzji dwóch pierwszych tomów wydania oryginalnego.
Gdy w połowie lat 90. sprzedaż licznych spin-offów Ligi
Sprawiedliwości zaczęła znacząco maleć, szefowie DC postanowili nieco zmienić
podejście. Zdecydowali się skasować dotychczasowe tytuły, a w ich miejsce
wstawić pojedynczą serię poświęconą Lidze. Owa nowa Liga zawiązana została w
mini-serii Marka Waida i Fabiana Niciezy JUSTICE LEAGUE: A MIDSUMMER'S NIGHTMARE. Samą
właściwą serię JLA, która wystartowała pod koniec 1996 roku, powierzono Grantowi
Morrisonowi i Howardowi Porterowi. Dla Morrisona było to swego rodzaju
odrobienie pańszczyzny, gdyż w zamian za tworzenie tego mainstreamowego tytułu
pozwolono mu kontynuować jego autorską serię The Invisibles. Jednak to
„odrabianie pańszczyzny” okazało się całkiem skuteczne, bowiem w krótkim czasie
JLA stało się najlepiej sprzedającym tytułem DC.
Już od pierwszych stron, przywodzących na myśl DZIEŃ NIEPODLEGŁOŚCI,
widać, że będziemy mieli do czynienia z dziełem wprawdzie niespecjalnie
ambitnym, ale za to o imponującym rozmachu i ze sporym przymrużeniem oka.
Potwierdza to też cała reszta pierwszej 4-odcinkowej historii, w której
Liga staje naprzeciw grupie istot zwącej się Hiperklanem, którzy co najmniej
dorównują im potęgą. Pędząca do przodu akcja i częste zwroty sprawiają,
że komiks czyta się z prawdziwą przyjemnością. Nieco irytuje jedynie rwąca się
czasem narracja, kiedy to fabuła przeskakuje nagle do przodu. Sprawia to
wrażenie, jakby komiksowi brakowało kilku stron i potrafi wprawić czytelnika w
zakłopotanie. Bardzo dobrze wypada za to spora dawka humoru, obecna zwłaszcza w
pełnych docinków dialogach Kyle'a i Wally’ego. Mocno rozczarowuje natomiast
sposób, w jaki zostali ostatecznie pokonani przybysze. Nie chcę w tej recenzji
zdradzać kim okazują się członkowie Hiperklanu, więc napiszę tylko, że ich
szczególna słabość została w zakończeniu wyolbrzymiona do wręcz karykaturalnych
rozmiarów. Na szczęście następujące potem strony ukazujące w świetny sposób
następstwa wizyty Hiperklanu na Ziemi zmywają to nieprzyjemne wrażenie.
Dodatkowo ciekawym smaczkiem dla miłośników SF jest to, że poszczególne odcinki
tej historii noszą nazwy klasycznych filmów fantastycznych z lat 50.
Resztę tomu stanowią cztery krótsze opowieści. To, że są
krótsze, nie znaczy jednak wcale, że są mniej spektakularne. Wręcz przeciwnie. W
zasadzie, jedynie za wyjątkiem nieco bardziej kameralnej pierwszej historyjki,
zagrożenia, którym Lidze przychodzi stawić czoło, są nawet większe niż poprzednio.
Zapobiegają tutaj praktycznie dosłownej biblijnej apokalipsie, stają naprzeciw
wroga, który pokonuje ich jeszcze zanim zdąży się pojawić oraz ratują
wszechświat przed podbiciem przez Ligę Sprawiedliwości. Ale po kolei.
W „Kobiecie Jutra” pozornie mamy do czynienia z kolejnym
przebiegłym planem zniszczenia Ligi Sprawiedliwości, tym razem w wykonaniu Dr.
T.O. Morrowa i Profesora Ivo. Jednocześnie obserwujemy przebieg poszukiwań
nowego członka JLA. Ogólnie opowieść jest raczej lekka i zabawna, choć pod
koniec, za sprawą pewnego zwrotu akcji, także nieco wzruszająca. W Ogniu na Niebie i Niebie na Ziemi jesteśmy natomiast świadkami walki między aniołami.
A że okazują się oni naprawdę wrednymi typami, nie wahającymi się nawet
doprowadzić do autentycznego końca świata, by dopiąć swego celu, Liga będzie
musiała pokazać im gdzie raki zimują. W Historiach
Wyobrażonych oraz Innych Światach
powraca bardzo stary, oraz mało znany, przeciwnik Ligi zwany Kluczem i
pokonawszy na wejściu całe JLA ma zamiar wykorzystać ich do uzyskania władzy
nad całym wszechświatem. A jedynym, który może go przed tym powstrzymać, jest...
Connor Hawke, uzbrojony jedynie w kilka strzał trickowych swojego ojca.
Wreszcie w zamykającym tom Gwiezdnym
Ziarnie muszą wymyślić jak pokonać Starro, wiedząc, że jeśli go zaatakują, on
wykorzysta ich moce, by podbić wszechświat.
Podobnie jak w pierwszej historii, głównymi zaletami są tutaj
akcja oraz humor. A tej pierwszej jest tym razem nawet jeszcze więcej i pędzi
do przodu w zaiste oszałamiającym tempie. Najlepszym tego przykładem są dwie
dłuższe historie, które inny scenarzysta pewnie rozciągnąłby tak, że każda z
nich zajmowałaby osobnego trade’a. Morrison jednak zamyka je w dwóch odcinkach,
co ma swoje dobre i złe strony. Dzięki takiemu zmasowaniu wydarzeń, na
stosunkowo niedużej ilości stron, czytelnik nie nudzi się ani przez chwilę. Z
drugiej jednak strony, co najlepiej widoczne jest w drugiej opowieści, sprawia
to, że na pozór wstrząsające i oszałamiające wydarzenia robią dużo mniejsze
wrażenie. Bo czy można traktować poważnie apokalipsę, której powstrzymanie
zajmuje Lidze w zasadzie jeden numer? A i to tylko dlatego tak długo, bo
Superman był akurat zajęty (notabene, przesuwaniem Księżyca). Bowiem kiedy już
się pojawia, to dosłownie w kilka chwil jest pozamiatane. Podobnie sprawa się
ma w ostatniej opowieści, gdzie Starro zostaje pokonany bardzo szybko i z
nadzwyczajną łatwością. Swoją drogą dziwi nieco umieszczenie jej na końcu
albumu, zważywszy na to, że opisane w niej wydarzenia mają miejsce przed 1.
numerem serii. Natomiast jeśli chodzi o historię o Kluczu to w jej przypadku
żal trochę, że nie pokazano więcej właśnie tytułowych Historii Wyobrażonych i dostajemy jedynie drobniutkie fragmenty
przygód Kal-Ela jako Zielonej Latarni sektora 2813 czy Bruce’a Wayne’a na
emeryturze. Bardzo z kolei podszedł mi, zdecydowanie morrisonowski w stylu,
motyw z Kluczem, pragnącym przejąć władzę absolutną nad całym uniwersum, czyli
w zasadzie zostać nikim innym jak redaktorem naczelnym DC. Za humor tym razem
ponownie odpowiadają w największym stopniu Kyle i Wally, choć tym razem
znajdują wyraźne wsparcie w kandydatach do członkostwa w Lidze, z których, jak
się okazuje, większość przybyła do siedziby JLA raczej w szeroko rozumianych
celach turystycznych (np. Tommy Monaghan pojawił się tylko dlatego, by mieć
okazję do wykorzystania swego rentgenowskiego wzroku, by zajrzeć pod ubrania
Wonder Woman). A ostateczny wybrany do członkostwa, wspomniany wyżej Green
Arrow, zdaje się doskonale pasować do owej dwójki żartownisiów.
Rysunek Howarda Portera, ilustrującego większość zebranych w
tym wydaniu numerów, nie należy wprawdzie do najpiękniejszych, czasem zwłaszcza
nieco kuleje mimika bohaterów, a niektóre postacie są przedstawione w niemal
karykaturalnie monumentalny sposób, ale pozbawiony jest rażących błędów.
Ponadto takie ich przedstawienie pasuje dla opowieści o takim rozmachu, a sceny
akcji są bardzo dynamiczne. Szczególnie natomiast do gustu przypadło mi jego
przedstawienie Batmana, który niemalże wydaje się emanować mrokiem. Jednak w opowieści
o Kluczu rysunkami zajmuje się Oscar Jimenez, którego prace zdecydowanie
bardziej przypadły mi do gustu. Przyznać jednak muszę, że Batman w jego
wykonaniu robi znacznie słabsze wrażenie, a Kal-El nieco nazbyt wyglądem
przypomina Hala Jordana, choć to pewnie za sprawą tego, że przez większość
czasu jest Zielonym Latarnikiem.
Z dodatkami jest tu bardzo licho. Oprócz wstępu Eddiego
Berganzy mamy tu jedynie krótkie biogramy twórców oraz okładki komiksów i poprzednich
wydań zbiorczych.
Pierwsza historia w tej serii JLA to porządny, choć
niespecjalnie oryginalny, rozrywkowy komiks. Co prawdę mówiąc, jest dosyć
zaskakujące, biorąc pod uwagę fakt, że scenarzystą jest jeden z
najoryginalniejszych i najbardziej zwariowanych twórców komiksowych. Choć
rozumiem, że takie były wymogi pisania serii przystępnej dla każdego, to jednak
mnie brakuje przynajmniej szczypty szaleństwa obecnego w jego wcześniejszych
tytułach tworzonych dla DC. Resztę albumu scenarzysta nadal utrzymuje w tonie
lekkiej, niezobowiązującej rozrywki. Jednak tym razem zawartość Morrisona w
Morrisonie jest nieco większa. Głównie za sprawą twista w zakończeniu Kobiety Jutra oraz wspomnianemu przeze
mnie celowi, do którego dąży Klucz. Zresztą to właśnie te dwie historie
prezentują się w tym tomie najlepiej. Natomiast opowieści o walce z aniołami
oraz Starro, mimo rozmachu, sprawiają jedynie wrażenie zapchajdziury lub wstępu
do jakiejś większej historii. Tak więc podsumowując, nie jest to żadna
rewelacja, ale bardzo przyjemne czytadło.
4/6
Opisywane wydanie zawiera materiał z komiksów JLA #1-9 oraz JLA SECRET FILES #1.
Dziękujemy wydawnictwu Egmont Polska za udostępnienie egzemplarza recenzenckiego.
Dziękujemy wydawnictwu Egmont Polska za udostępnienie egzemplarza recenzenckiego.
Opisywany komiks można nabyć w sklepie Atom Comics.
Tomasz Kabza
Ten komentarz został usunięty przez autora.
OdpowiedzUsuńTo z New 52?
OdpowiedzUsuńNa samym początku jest mowa, że to 2 połowa lat 90-tych
OdpowiedzUsuń