poniedziałek, 24 lipca 2017

Komiksowe INJUSTICE – mocne i słabe strony serii


Kilka miesięcy temu na sklepowe półki trafiło INJUSTICE 2 – kontynuacja cenionej gry sprzed czterech lat, w której gracze mieli możliwość wcielenia się w swoich ulubionych herosów ze świata DC. Tym, co odróżniało bijatykę wyprodukowaną przez NetherRealm Studios od innych przedstawicieli tego gatunku była zaskakująco złożona i interesująca fabuła. Jak wiadomo, w grach tego typu historia stanowi zwykle jedynie pretekst do tego, żeby zestawić ze sobą w walce konkretne postacie. W INJUSTICE twórcy przyłożyli się jednak do scenariusza i umiejętnie wykorzystali rozpoznawalne postacie z komiksowego uniwersum. 

Gra prezentuje nam ponurą wizję przyszłości, w której Superman porzucił swój kodeks i przejął władzę nad światem. Naturalnie nie wszyscy pogodzili się z tą sytuacją. Do walki z Człowiekiem ze stali rusza ruch oporu z Batmanem na czele. Co prawda pierwsza część INJUSTICE wyjaśniła nam, co doprowadziło do tej radykalnej zmiany charakteru Clarka, ale bardzo szybko przeskoczyła do właściwej dla niej linii czasowej, zostawiając w historii sporą lukę. Lukę, którą wypełnić miał komiksowy prequel pisany najpierw przez Toma Taylora, a następnie przez Briana Buccellato. To właśnie na jego łamach mieliśmy dowiedzieć się, jak dokładnie wyglądała droga do władzy Supermana.

Komiks, ku zaskoczeniu wszystkich, spotkał się z prawdopodobnie jeszcze cieplejszym przyjęciem niż gra. Doczekał się licznych kontynuacji, a tytuły, których akcja dzieje się w tej alternatywnej rzeczywistości wydawane są przez DC po dziś dzień. Zaryzykowałbym nawet stwierdzenie, że INJUSTICE było w ostatnich latach najpopularniejszym komiksem tegoż wydawnictwa. Co zatem sprawiło, że seria odniosła sukces? Jakie są jej największe zalety? Czy jest pozbawiona wad? Postaram się odpowiedzieć na te pytania. Zacznę od wskazania plusów.

Staram się nie zdradzać najbardziej zaskakujących zwrotów akcji, ale w niektórych punktach jest to zwyczajnie nieuniknione i zmuszony jestem do nich nawiązać. Tych czytelników, którzy są wyczuleni na najdrobniejsze nawet informacje odnośnie fabuły, ostrzegam więc przed SPOILERAMI.

ZALETY:

Dobrze zarysowany konflikt


INJUSTICE opiera się na tym, że wśród herosów DC doszło do podziału, który zainicjował Joker. To pod wpływem jego manipulacji, nieświadomy swoich czynów Superman zamordował Lois Lane i jej nienarodzone dziecko. Zrozpaczony i pałający żądzą zemsty Kal-El prędko odnalazł klauna i tym razem nie zawahał się go zabić. Niektórzy bohaterowie poparli tę decyzję i stanęli w obronie Supermana, inni natomiast uznali, że Człowiek ze stali nie powinien tracić nad sobą kontroli. 

Komiks naprawdę umiejętnie rozwija ten konflikt – zarówno jedna, jak i druga strona mają swoje niepodważalne racje. Clark, mimo że wiemy, iż z czasem to właśnie on stanie się w tej historii złoczyńcą, przez długi czas budzi nasze współczucie. Łatwo nam go zrozumieć, znacznie ciężej nienawidzić. Zdecydowanie nie zasłużył na taki los. Teraz po prostu bierze sprawy w swoje ręce i chce wykorzystać posiadane moce, żeby zapobiec kolejnym tragediom. 

Kent podejmuje tutaj konkretne decyzje, jest konsekwentny, a przy tym niezwykle skuteczny. Robi wszystko to, czego moglibyśmy odczekiwać od dobrze napisanego, dobrze prowadzonego przez scenarzystę protagonisty. Ba, początkowo to Batman, stojący po drugiej stronie konfliktu, zdaje się czytelnikowi mniej bliski. Nie okazuje przyjacielowi właściwego wsparcia, sprawia wrażenie osoby pozbawionej jakiejkolwiek empatii. Niejako sam dolewa oliwy do ognia. Z czasem oczywiście wychodzi na jaw, że trzeźwo myślący Bruce miał sporo racji. Nie jest jednak zupełnie bez winy.

Różnorodność świata


Swój sukces INJUSTICE zawdzięcza również temu jak przedstawia całe uniwersum. Świat z komiksu, pomimo że alternatywny i niekanoniczny, jest naprawdę bliski właściwemu kontinuum. Niemal wszyscy bohaterowie są tak wierni swoim ikonicznym wizerunkom jak tylko się da. Taylor i Buccellato nie wprowadzają tu zbyt wielu zmian, dzięki czemu łatwiej odczuć z tymi herosami więź. Wszak to właściwie te same postacie, które dobrze znamy od lat. Co więcej, pomimo że historia prezentuje bardzo ponurą wizję przyszłości, scenarzysta jest w pełni świadomy z jakim materiałem pracuje i nie wstydzi się komiksowych korzeni. Nawet tych najbardziej absurdalnych. Seria wędruje więc w przeróżne zakamarki uniwersum, a w konflikt angażuje się dosłownie każdy - przedstawiciele kosmicznych nacji, specjaliści od czarnej magii czy też trzecioligowi złoczyńcy. 

W żadnej innej serii nie uświadczycie takiej różnorodności. INJUSTICE nie jest przy tym jakimś pozbawionym wyczucia miszmaszem. To raczej jedna z tych poglądowych serii, które pokazują uniwersum z całym dobrodziejstwem jego inwentarza. Tylko tutaj uświadczycie bowiem Batmana prowadzącego śledztwo z Detektywem Chimpem i Johnem Constantine’em.

Faktyczna stawka


Jako że serii nie ograniczają ani plany wydawnictwa, ani jego włodarze, twórcy mogą tutaj na wiele sobie pozwolić. Chcą uśmiercić jakąś postać? Żaden problem. O ile oczywiście ta nie pojawiała się w grze, bo wtedy wystąpiłyby spore niespójności. Wierność względem gry to zatem jedyne, co może wiązać ręce scenarzyście. 

Dzięki temu, że herosi walczą tutaj na śmierć i życie, a powroty zza grobu w zasadzie nie występują, czuć w INJUSTICE faktyczną stawkę konfliktu. Świadomość, że każde kolejne starcie z poplecznikami Supermana może dla przyjaciół Batmana skończyć się tragicznie, sprawia, że komiks śledzi się z prawdziwym zaangażowaniem. Gwarantuję, że jeśli jesteście emocjonalnie związani z niektórymi postaciami, INJUSTICE może wami wstrząsnąć. Herosi giną na łamach serii dość często, a na dodatek giną w taki sposób, który rzeczywiście jest w stanie poruszyć czytelnika.

Świetne dialogi i humor


Taylor doskonale czuje większość postaci ze świata DC i rozumie, co stoi za ich popularnością. Dlatego też zwykle trafia w punkt z dialogami, które w takim tytule jak INJUSTICE są szczególnie ważne. Wszak to głównie w nich herosi wykładają swoje motywacje i dzielą się dręczącymi ich wątpliwościami. Nie ma tu moralizatorstwa i łopatologicznego wskazywania czytelnikowi, którą frakcję powinien wspierać. A jeśli już jakiś bohater stara się tu kogoś umoralniać, zazwyczaj jest to w pełni uzasadnione i znajduje pokrycie w jego charakterze. 

Za znakomitymi dialogami idzie także wzorowo wyważony humor. Scenarzyści wiedzą kiedy go stosować – nie wcisną zatem niepotrzebnego, głupawego dowcipu w wymagającym powagi i pewnej dozy dramatyzmu momencie. Batman nie zacznie nagle stroić sobie żarcików. Za komizm odpowiadają więc ci bohaterowie, do których to po prostu pasuje. Prym wiedzie zwłaszcza duet Green Arrow-Harley Quinn.

Najlepsza Harley od czasu BATMAN:TAS


A skoro mowa już o Harley, to trzeba przyznać, że jest ona prawdziwą gwiazdą tej serii. Nie pełni może zbyt istotnej funkcji fabularnej, ale błyszczy za to na drugim planie. Nie każdy scenarzysta potrafi pisać tę postać. U niektórych Quinn wyłącznie irytuje. U jeszcze innych zamienia się w rozseksualizowaną femme fatale. W INJUSTICE jest jednak naprawdę zabawna i sympatyczna. Taka Harley bardzo przypomina oryginalną, kreskówkową wersję. To trochę bardziej rozwinięta i przystosowana do dzisiejszych czasów bohaterka niż ta, którą znamy z BATMAN: TAS, ale u jej podstaw stoi dokładnie to samo. 

Quinn jest szalona i nieprzewidywalna, a jej zachowanie pozostawia czasem sporo do życzenia, ale i tak da się ją polubić, bo pod maską wariatki kryje się prawdziwie tragiczna postać. Dodatkowo, co trzeba także zapisać na plus, Harley przechodzi na łamach serii stopniową metamorfozę. Zaczyna jako jeden z największych złoczyńców serii, żeby z czasem stać się niemalże prawą ręką Batmana, nie tracąc przy tym nic ze swojego charakteru.

Wciąga


Ostatnią, a zarazem prawdopodobnie najważniejszą zaletą, jaką chciałbym wskazać jest to, że INJUSTICE po prostu niesamowicie wciąga. Jeżeli kogoś z was przeraża liczba tomów i zeszytów to uspokajam, pochłania się je w zastraszającym wręcz tempie. Pierwszy wolumin serii przeczytałem w zasadzie za jednym zamachem. Zapoznanie się z całością zajęło mi z kolei mniej więcej dwa tygodnie. Od lektury ciężko się oderwać, przygotujcie się więc na zarwane noce. A nawet gdy fabuła w pewnym momencie gubi tempo i trafiają się gorsze zeszyty, to i tak łatwo przez nie przebrnąć siłą rozpędu. 

WADY:

Stopniowo spadający poziom


Pora przejść już do największych wad INJUSTICE. Tą najbardziej odczuwalną jest bez wątpienia stopniowo spadający poziom. O ile bowiem seriom przedstawiającym pierwszy i drugi rok zmagań z Supermanem naprawdę ciężko cokolwiek zarzucić, o tyle w ich kontynuacjach zaczęły pojawiać się pierwsze problemy. To, co szczególnie rzuca się w oczy w YEAR THREE, YEAR FOUR czy też YEAR FIVE to doskwierająca tytułowi wtórność. Seria, która początkowo przedstawiała świetnie umotywowany konflikt, z czasem stała się schematyczna i zaczęła przypominać zabawę w kotka i myszkę. Superman i jego sojusznicy poszukują Batmana, w końcu go odnajdują, ten znowu im ucieka. I tak w kółko. 

Podczas czytania pierwszych zeszytów komiksowego prequela, pomimo że znałem wówczas fabułę gry, ciągle czułem pewnego rodzaju napięcie. W bohaterach widziałem ludzi z krwi i kości, którzy w dowolnym momencie mogą się jeszcze porozumieć. Z każdym kolejnym ich starciem, to uczucie znikało, a wielkie bitwy zamiast angażować, stawały się dla mnie coraz bardziej bezmyślnym pokazem przemocy. Dalej czytało się to przyjemnie, ale trochę brakowało w tym ducha. Cóż, zmiana scenarzysty nie mogła przejść bez echa. Buccellato, co tu dużo kryć, nie jest chyba tak zdolnym twórcą jak jego poprzednik.

Out of character Superman


Kilka akapitów wyżej wspominałem o tym, że Taylor świetnie rozumie większość postaci, jakie pojawiają się na łamach INJUSTICE. Jedną z tych, z którymi ma drobny problem jest Superman. Kal-El ewoluuje z dobrodusznego, pacyfistycznego herosa w bezwzględnego despotę stanowczo zbyt szybko. Zaraz po zamordowaniu Jokera próbuje sensownie dogadać się z Batmanem, a kilka zeszytów dalej z zimną krwią zabija ludzi, którzy jeszcze do niedawna byli jego przyjaciółmi. Ta metamorfoza sprawia wrażenie mocno forsowanej i ciężko w nią uwierzyć. Mógłbym zrzucić to oczywiście na karb twórców gry, którzy jako pierwsi pokazali nam takiego Człowieka ze stali, ale Taylor także parę rzeczy mógł zrobić lepiej. W pewnych momentach w trakcie lektury kręciłem głową i powtarzałem sobie w myślach: „Superman nigdy by tak nie postąpił”. 

Jasne, zdaję sobie sprawę, że to inny Kal-El, niż ten którego znamy z głównego uniwersum, ale na takiego początkowo zdaje się być przecież kreowany. Być może nie przeszkadzałoby mi to tak bardzo, gdyby komiks zakończył się na YEAR ONE. Wówczas widziałbym w tej historii trochę skompresowany, ale nadal bardzo satysfakcjonujący prequel. W sytuacji, w której rozwleczono tę opowieść do pięciu lat i kilkudziesięciu zeszytów, pozostaje tylko żal, że Superman dyktatorem stał się już w pierwszym rozdziale. Bo od tej pory jego postać stoi niestety w miejscu.

Spłycenie postaci Wonder Woman


Mogę narzekać na to, co Taylor i Buccellato zrobili z Człowiekiem ze stali, ale jedno trzeba im w tej kwestii oddać: Clark ma przynajmniej sensowną motywację wyjściową. Chce uczynić świat lepszym miejscem. Tego samego pragnąłby Superman z głównego kontinuum czy też Superman Christophera Reeve’a. Różnica tkwi tylko (i aż) w tym, jakie obraliby metody. Co innego tyczy się postaci Wonder Woman. Jej wersja w INJUSTICE nie ma zupełnie nic wspólnego z tą heroiną, którą znamy z innych komiksów lub chociażby niedawnego filmu. 

Dlatego też fani wojowniczej Amazonki nie mają czego w tej serii szukać. Ich ukochana postać została tutaj wyjątkowo skrzywdzona. Ani przez moment nie stara się załagodzić konfliktu, nie dąży do zaprowadzenia pokoju na świecie. Chyba jako jedyna postać nie ma żadnych wątpliwości, po której stronie powinna się opowiedzieć. Niezależnie od tego jak okrutne byłyby czyny Supermana, ona jest w niego wpatrzona jak w obrazek. A to dlatego, że tutejsza Diana… skrycie się w nim kocha. I właśnie ta miłość przesłania jej zdrowy rozsądek. Ikona feminizmu, która wyrzeka się swoich ideałów dla mężczyzny? Ewidentnie gryzie się to z wizerunkiem Wonder Woman. Samo to, że Diana morduje i sieje terror, tylko po to, żeby przypodobać się Clarkowi, czyni jej postać prawdziwym złoczyńcą tej historii.

Pewna niekonsekwencja w kreacji Harley Quinn


Pomimo że uwielbiam wersję Harley z INJUSTICE, nie mogę przemilczeć jednego sporego problemu jaki wiąże się z tą postacią. Otóż, Quinn jest tutaj pisana w sposób, który jasno daje nam do zrozumienia, że mamy tę bohaterkę lubić, że mamy troszczyć się o jej losy. O to względnie łatwo – wszak, jak pisałem wyżej, mnóstwo w niej uroku. Sęk w tym, że najpierw musimy zapomnieć o tym, że to właśnie ona ponosi współodpowiedzialność za śmierć Lois i… wybuch bomby atomowej w Metropolis. A to naprawdę poważne zarzuty, których nie da się całkiem wyrzucić z pamięci. Zostają zatem gdzieś z tyłu głowy i ciążą w trakcie lektury. 

Znacznie łatwiej byłoby to przełknąć, gdyby Harley po prostu nie znała całego planu Jokera. Gdyby nie wiedziała, że klaun zamierza zabić ukochaną Supermana i jego dziecko, a później zmieść Metropolis z powierzchni ziemi. Gdyby do końca traktowała to jak jeden z ich wielu żartów. Po prostu nie chce się wierzyć, że Quinn, która w późniejszych zeszytach wykazuje się olbrzymią empatią, patrzyłaby z boku jak Joker skazuje miliony istnień na śmierć. Łącząca ich relacja wcale nie tłumaczy jej beztroskiego podejścia do wizji zagłady całego miasta. Bezgraniczna miłość do Jokera nie stłumiła przecież całkiem moralnego kompasu Harley. Dostajemy co prawda jedną krótką scenkę, w której Quinn zwierza się, że myślała, że jak zwykle ktoś ich powstrzyma i nic strasznego się nie stanie, ale to troszkę za mało, żeby w pełni ją zrehabilitować.

Znikające wątpliwości Flasha


W INJUSTICE herosi raczej pozostają wierni swoim sojusznikom i niechętnie zmieniają strony konfliktu. Podział, do którego doszło na starcie komiksu jest zatem stabilny i konsekwentnie utrzymuje się przez kolejne lata. Czasem wychodzi to serii na plus, czasem nie. Ograniczenie wynikające z potrzeby podporządkowania się grze sprawiło, że niektóre postacie nie mogły rozwinąć się w sposób w jaki powinny. Doskonałym przykładem będzie tutaj Flash. 

Po zabójstwie Jokera Barry Allen staje murem za Supermanem i już na samym początku ich współpracy zaczyna wątpić w słuszność swojej decyzji. Prędko zauważa dokąd mogą zaprowadzić metody Człowieka ze stali. O jego wewnętrznym rozdarciu opowiada zresztą niemal w całości jeden z najlepszych zeszytów YEAR ONE. Niestety wątpliwości Barry’ego zaraz potem znikają bez żadnego konkretnego powodu. W następnych scenach z jego udziałem, Flash jest już oddanym żołnierzem Kal-Ela. Szkoda, zmarnowano znakomitą szansę na to, żeby uczynić kolejną postać wielowymiarową i intrygującą.

Potraktowanie po macoszemu niektórych postaci


Przez serię przewija się niemal każda popularna postać z uniwersum DC. Taylor i Buccellato radzą sobie z tym natłokiem herosów bardzo umiejętnie – większość z nich udaje im się zgrabnie wpisać w fabułę. Jest jednak kilka, które znalazły się w niej trochę przypadkiem. Pierwsza na myśl przychodzi mi Batwoman, która dołącza do frakcji Batmana jako jedna z pierwszych osób, lecz aż do końca odgrywa w komiksie marginalną rolę. Kate jest tutaj potrzebna tylko po to, żeby wyrównać szanse Człowieka Nietoperza i żeby mogła kilka razy dać sojusznikom Supermana w pysk. 

To samo tyczy się zresztą kilku innych bohaterów, którzy stoją po stronie Bruce’a. Ich motywacje i charaktery są nakreślone po łebkach, przez co wydają się wrzucone do historii trochę losowo. Równie dobrze możnaby zastąpić te postacie kimkolwiek i nie zrobiłoby to większej różnicy.

***

Jak więc widać, minusy często dotyczą detali lub pojedynczych elementów w kreacji jakiegoś konkretnego bohatera. Te niedociągnięcia rzucają się w oczy, ale nie na tyle, żeby przesłonić wszystkie zalety serii. INJUSTICE to komiks, w który zdecydowanie warto zainwestować zarówno czas, jak i pieniądze. Teraz jest dobry moment, żeby rozpocząć – całkiem niedawno wystartowało bowiem komiksowe INJUSTICE 2, prequel drugiej z gier (scenariuszem ponownie zajmuje się Tom Taylor). Można więc szybko nadrobić całość i śledzić serię na bieżąco.

2 komentarze:

  1. Hej, podrzucisz może jakieś linki gdzie można kupić komiks?

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. https://www.atomcomics.pl/kategoria/wydania-zbiorcze/dc-comics/1/default/1/searchquery/injustice

      Usuń