wtorek, 11 lipca 2017

NEW SUPER-MAN VOL. 1: MADE IN CHINA


Wraz ze startem Rebirth nastąpiło poszerzenie oferty DC w ramach tytułów z rodziny Supermana. Niespodziewanie na liście nowych serii znalazła się THE NEW SUPER-MAN pisana przez Gene Luena Yanga. Scenarzystę tego bardzo dobrze kojarzą fani Człowieka ze Stali, gdyż to on w dużej mierze odpowiadał za ten okres w ramach serii SUPERMAN, kiedy to główny bohater stracił prawie wszystkie swoje moce oraz Lois ujawniała światu jego sekretną tożsamość. W moim odczuciu Yang kompletnie nie sprawdził się w swojej poprzedniej roli i dlatego z dużymi obawami oraz po długiej chwili zawahania zdecydowałem się ostatecznie sięgnąć po pierwsze wydanie zbiorcze w ramach jego nowej serii. Opcje były dwie: albo ostatecznie utwierdzę się w przekonaniu, że DC to nie jest dobre miejsce dla tego scenarzysty, albo wręcz przeciwnie - Yang zaskoczy mnie tym razem pozytywnie.

To, że Yang nie zapisał się najlepiej w mojej pamięci swoim supermanowym runem nie oznacza, że nie potrafił znaleźć sobie takiego zakątka w świecie DC, gdzie mógłby pokazać się z lepszej strony. W jednym z wywiadów Amerykanin chińskiego pochodzenia nie ukrywał, iż praca nad SUPERMANEM była dla niego dużym szokiem i szansą na zdobycie niezbędnego doświadczenia, jeśli chodzi o tworzenie miesięcznika. Chiński Superman najwyraźniej znacznie lepiej mu odpowiada, co jest zapewne po części konsekwencją wspomnianej przed chwilą pracy nad SUPERMANEM, zaś z drugiej strony wynika to z faktu, iż akcja umiejscowiona jest w Chinach. Tym razem Gene Luen nie musiał mierzyć się z postacią o długiej i bogatej tradycji, bazować na znanym i ograniczonym przez różne czynniki materiale, tylko stworzył coś zupełnie nowego. Zbudował praktycznie od podstaw swój własny zakątek, a w jego centrum umieścił Kenana Konga. Tym samym powstała seria skierowana głównie do młodszej grupy odbiorców, ale z pewnością i ci starsi fani DC mogą ją polubić i docenić.

Kong to nastolatek, który zgadza się wziąć udział w eksperymencie prowadzonym przez Dr. Omen, dzięki któremu zyskał nadludzkie moce. Stał się tym samym chińską odpowiedzią na Człowieka ze Stali, chińskim Super-Manem (obecność myślnika w środku nie jest przypadkowa). Od samego początku nastolatek musi borykać się z wieloma problemami, z czego najważniejszy dotyczy jego nowych umiejętności. Na tę chwilę nie są one stabilne i potrafią się "wyłączyć", gdy Super-Man akurat najbardziej ich potrzebuje. Kong to ciekawa postać charakteryzująca się dużym poczuciem humoru i traktująca swoją nową rolę bardziej jako zabawę, a nie poważną pracę w walce o prawdę, sprawiedliwość i... demokrację. To taki podekscytowany dzieciak, który przypadkowo staje się celebrytą i zdecydowanie nie potrafi trzymać języka za zębami, co odbija się nie tylko na jego, ale również na życiu otaczających go osób.

W komiksie pojawia się oprócz Kenana Konga również mnóstwo innych postaci, będących odpowiednikami amerykańskich bohaterów. Jest wścibska, zauroczona w nowym herosie dziennikarka Lanel Lan, Chińska Liga Sprawiedliwości (JLC) z Bat-Manem oraz Wonder-Woman w składzie, czy też Freedom Fighters of China oraz Starro. Fajnym smaczkiem jest również scena nawiązująca do okładki ACTION COMICS #1, gdzie Kenan Kong w charakterystycznej pozie unosi policyjny radiowóz. Gościnnie pojawia się znana grupa chińskich bohaterów znana jako The Great Ten, której Justice League China ma być naturalnym następcą. Należę akurat do grona bardzo nielicznej grupy czytelników, która dobrze wspomina lekturę serii THE GREAT TEN Tony'ego Bedarda z lat 2009/2010, stąd klimat panujący w THE NEW SUPER-MAN bardzo mi odpowiada.

Pierwszy tom NEW SUPER-MAN oferuje zatem sporą dawkę humoru, dużo akcji, osobistą tragedię głównego bohatera oraz stawia kilka istotnych pytań. Pytań związanych z przeszłością rodziców Kenana Konga, prawdą na temat śmierci jego matki oraz tego, kto właściwie mówi prawdę, a kto kłamie. Intrygujące zakończenie zdecydowanie zachęca do sięgnięcia po kontynuację i dalszego trwania przy tym tytule.

Jeśli chodzi o rysunki, to odpowiada za nie wschodząca gwiazda - Victor Bogdanovic, który co nie jest dzisiaj często spotykane, zilustrował wszystkie sześć zeszytów wchodzących w skład omawianego wydania zbiorczego. Jest to moja pierwsza styczność z tym artystą, który w roku 2014 dołączył do ekipy DC Comics, i już teraz wiem, że z pewnością nie ostatnia. Z początku wyobrażałem sobie w roli ilustratora serii Scotta McDaniela, którego charakterystyczna kreska idealnie sprawdzałaby się właśnie w komiksie, gdzie mamy do czynienia głównie ze skośnookimi postaciami. Jeśli kojarzycie chodź trochę styl McDaniela, to zapewne przyznacie mi rację. Bogdanovic z miejsca przekonał mnie jednak swoimi pracami, że wybór na rysownika NEW SUPER-MAN nie był przypadkiem. Widać w jego pracach dużą inspirację warsztatem prezentowanym przez Grega Capullo, przez co dodatkowo szybko zaskarbił sobie moją sympatię. Zresztą nie jest przypadkiem, że DC doceniło niemieckiego plastyka i dołączono go niedawno do obsady serii  ACTION COMICS.

Czy w uniwersum DC potrzebny był chiński Superman? Okazuje się, że tak. Jest to bardzo dobry przykład na to, że pewne z pozoru dziwaczne i przez wielu skazywane na niepowodzenie eksperymenty jednak okazują się sukcesem. Przyznam się szczerze, że w momencie pierwszych zapowiedzi nie wróżyłem dobrze tej serii, ale teraz o dziwo należę do sympatyków przygód Kenana Konga i jego nietypowych towarzyszy. NEW SUPER-MAN to jeden z pozytywów i plusów, jakie przyniosło ze sobą Rebirth. Można przystąpić do czytania #1 bez żadnego przygotowania, bez znajomości wcześniejszych wydarzeń z końca New 52, co stanowi jeszcze jeden czynnik przemawiający na korzyść tego tytułu. Oczywiście nie jest to seria prezentująca poziom SUPERMANA czy DETECTIVE COMICS, ale jako lekka, humorystyczna i przepełniona akcją lektura sprawdza się idealnie. Polecam sprawdzić, być może Wam również przypadnie ona do gustu.

Ocena: 4/6

Opisywane wydanie zawiera materiał z komiksów NEW SUPER-MAN #1 - 6.

Omawiany komiks do nabycia m.in. w sklepie ATOM Comics.


Dawid Scheibe

1 komentarz:

  1. Wcale mi się to nie podoba. Chamerykański przemysł rozrywkowy ładuje te Chiny ostatnio wszędzie gdzie się da, aż pawia można puścić (drugą sprawą jest ładowanie wszędzie gejów - niezależnie czy ma to sens czy nie).

    OdpowiedzUsuń