niedziela, 7 czerwca 2015

Top 10 (a nawet 11) serii z New 52, których wydania nigdy się nie spodziewaliśmy

Nastał czerwiec, podobno nieszczęsne CONVERGENCE dobiegło końca i DC Comics pod szyldem YOU rozpoczyna wydawanie całej masy nowych tytułów. Jak to bywało już niejednokrotnie od momentu startu New 52, także i tym razem ogłoszono sporo tytułów, których nawet najstarsi górale z Chicago się nie spodziewali. Wymienię chociażby takie tytuły jak BAT-MITE, PREZ, BIZARRO, THE OMEGA MEN czy teraz już ALL-STAR SECTION 8. Jako, że zawsze i z ogromnym zainteresowaniem sięgałem właśnie po tak nietypowe komiksy, postanowiłem wymienić i nierzadko zainteresować Was mniej znanymi komiksami, których pierwsze zapowiedzi wywołały u mnie (i nie tylko) niemałe zdziwienie. Kolejność alfabetyczna :)
BLACKHAWKS
Seria ta doczekała się zaledwie ośmiu numerów, chociaż moim zdaniem zasługiwała na nieco więcej. DC od samego początku New 52 chciała umieścić w swojej ofercie komiks, nazwijmy to umownie, żołnierski, który miał być osadzony w uniwersum i BLACKHAWKS było najbliżej realizacji tych zamiarów. Świadczył też o tym fakt zatrudnienia na stołku scenarzysty Mike'a Costę, znanego z bardzo udanego odświeżenia marki G.I. JOE w barwach wydawnictwa IDW. Niestety historia lubi się powtarzać. Jastrzębie otrzymały na przestrzeni dekad SIEDEM (!!!) serii i co prawda najdłuższa z nich wytrwała 243 zeszyty (w latach 1941-1968), to jednak żadna kolejna nie przebiła się przez 16 odsłon. I tej również się nie udało. Szkoda ponieważ fabularnie był to całkiem udany komiks.
DIAL H
Seria, którą od początku do końca kupowałem w zeszytach i tęsknię za nią do dziś. Kolejny raz DC Comics wykopało kompletnie zapomniany pomysł sprzed lat i nakłoniło dość znanego pisarza Chinę Mieville do przedstawienia go czytelnikom. W rezultacie otrzymaliśmy lekką, zabawną i co rusz zaskakującą historię mężczyzny, który wchodzi w posiadanie magicznego artefaktu, mogącego obdarowywać posiadacza losowymi supermocami. Pomysłowość jaką wykazywał się scenarzysta oraz co moment zbierane dobre oceny utrzymały tytuł ten przy życiu zaledwie 16 miesięcy, lecz pomimo kasacji udało się doprowadzić wszystkie wątki do w miarę satysfakcjonującego zakończenia. Dlatego też bez wątpienia polecam zapoznać się z tym tytułem.
GOTHAM ACADEMY
Dobra, jeśli jest wśród Was ktoś, kto jeszcze nie sięgnął po ten komiks, powinien w tym momencie przestać dalej czytać tę wyliczankę i nadrobić zaległości. Pamiętam moment, gdy tuż po ogłoszeniu zapowiedzi tego tytułu na wtedy jeszcze działającym forum DC pojawiła się fala drwin dotycząca zasadności jego istnienia. Wówczas chyba jako jedyny nawoływałem do dania jej szansy i czas pokazał, że się nie myliłem. Dziś już chyba nikt nie warczy i nie stęka, ponieważ okazało się iż dostaliśmy niezwykle niekonwencjonalną, świetnie prowadzoną oraz uroczo rysowaną pozycję, która chyba tylko największych ponuraków nie potrafi w jakiś sposób zachwycić. Nie mam wątpliwości, że nie jest to tytuł, który obecny będzie w ofercie DC latami, ponieważ nie sprzedaje się najlepiej. Dlatego cieszmy się jego obecnością i nie bójmy się poświęcić na niego zasoby naszych portfeli.
INFINITY MAN AND THE FOREVER PEOPLE
Ciąg dalszy recyclingu pomysłów wyciągniętych z całkowitego niebytu. Sam pomysł rozszerzenia New 52 o większą ilość wątków związanych z New Gods wydawał mi się dobry i nawet ogłoszenie nazwisk twórców komiksu jakoś mi nie przeszkadzało. Dan DiDio I Keith Giffen wspólnie stworzyli moim zdaniem nie tak złą jak wszyscy twierdzą końcówkę ostatniej serii OUTSIDERS oraz bardzo przyjemną i niestety niedocenioną serię O.M.A.C. już z New 52. Niestety, tu już polegli totalnie, tworząc komiks... zresztą co będę Wam opowiadać? Przeczytajcie recenzję Dawida, z którą totalnie się zgadzam.
I, VAMPIRE
W dzisiejszym zestawieniu jest to tytuł, który polecam najmocniej. Nawet bardziej niż zachwalane przed chwilą GOTHAM ACADEMY. Spójrzcie na widoczną powyżej okładkę pierwszego zeszytu i zdradźcie co o niej sądzicie? ZMIERZCH w barwach DC? Co to za szajs? Coś jeszcze gorszego? Tymczasem wystarczyło się delikatnie przemóc i zajrzeć do środka, by odkryć iż Joshua Hale Fialkov oraz nieznany wtedy jeszcze artysta Andrea Sorrentino dali nam jedną ze zdecydowanie najlepszych serii spośród całej gamy 52 tytułów ogłoszonych w ramach pierwszej fali New 52, świetnie odświeżając przy tym mocno zakurzoną postać Andrew Bennetta. Ech, piękne to były czasy gdy trzy najbardziej oryginalne i przyciągające dobrymi opiniami tytuły DC należały do dziś już właściwie zapomnianej linii tytułów The Dark, skupiającej mroczne i nierzadko przerażające tytuły takie jak ANIMAL MAN, SWAMP THING czy właśnie I, VAMPIRE, które doczekało się łącznie 19 numerów plus zeszytu zerowego.
KLARION
Naprawdę nie mam pojęcia co siedziało w głowie osoby, która uznała że Klarion jest postacią mogącą udźwignąć ciężar bycia bohaterem serii ongoing. I to jeszcze spod pióra Ann Nocenti, której ostatnie lata pobytu w DC Comics jest pasmem tworzenia żenująco słabych komiksów. Mając w pamięci jej "wyczyny" w kilkunastu numerach GREEN ARROW oraz CATWOMAN, po KLARION zdecydowałem się nie sięgać. Nie wiem więc czy był to komiks katastrofalny, lecz na pewno wiem iż zbierał masakrycznie słabe recenzje, sprzedawał się fatalnie i dostał cancela zaledwie po sześciu numerach. Słuszności tej decyzji dziś mogę się jedynie domyślać.
STAR-SPANGLED WAR STORIES FEATURING G.I. ZOMBIE
I kolejny dowód na to, że czasem ludzi w DC Comics ponosiła fantazja, ale z pozytywnymi skutkami. Ta posiadająca niesamowicie długi tytuł seria odświeżała cykl, który pojawił się już lata temu w barwach DC Comics, lecz zmieniała jej ideę. Jimmy Palmiotti i Justin Gray postanowili przedstawić na jej łamach postać stanowiącą parodię panującego obecnie trendu na zombie, a cały komiks specjalnie utrzymywali w stylu kina klasy B a nawet C, takiego idealnego do wydania na kasetach VHS. Nie jest to tak dosłowna parodia jak zdobywający serca tysięcy ludzi film KUNG FURY, ale całkiem sprawnie poprowadzona historia ze sporą zawartością przymrużenia oka. Jej losy kończą się na ośmiu numerach i może to dobrze, ponieważ twórcom na tak krótkiej przestrzeni czasu jakby zaczęło brakować pomysłów.
TEAM 7
Logika milion - mając do dyspozycji dziesiątki postaci z uniwersum WildStorm, DC Comics nie postanawia dać serii WildCats czy Gen13 i uznaje, że lepiej sprzeda się grupa, której istnienia nie pamiętali nawet niektórzy najwięksi fanatycy studia stworzonego w 1992 roku przez Jima Lee. Jeśli dodamy do tego, że magnesem na czytelników mieli być Deathstroke i Grifter, których solowe serie w tamtym czasie powolutku zdychały w cierpieniach pod bezmyślnymi rządami Roba Liefelda, właściwie już możemy domyślać się dlaczego wystarczyło osiem numerów by skasować tę serię. Abstrahując od tego, że DC mocno się starało, by TEAM 7 żadnego sukcesu nie odniosło, trzeba uczciwie oddać Justinowi Jordanowi, że mocno się starał i stworzył solidną oraz wciągającą historię nie tylko dla fanów WildStormu.
THE GREEN TEAM: TEEN TRILLIONAIRES/THE MOVEMENT
Konia z rzędem temu, kto spodziewał się iż tak zapalę się po zapowiedzi tych dwóch komiksów. Gail Simone pisząca jedną, duet odpowiedzialny za sukces TINY TITANS tworzący drugą, a do tego temat będący bardzo na czasie i zdecydowanie mało obecny w komiksach, zwłaszcza tych od DC czy Marvela. Co mogło pójść nie tak, oprócz nietrudnych do przewidzenia, kiepskich wyników sprzedaży? Tymczasem nic nie poszło tak jak powinno, a obie obiecujące serie okazały się porażkami na całej linii. Zielona drużyna okazała się zlepkiem najnudniejszych na świecie postaci, natomiast THE MOVEMENT zostało zwyczajnie zmasakrowane przez szkaradne rysunki. Efekt? Osiem numerów pierwszej i dwanaście odsłon drugiej serii, za którymi dziś nikt nie tęskni i już na pewno mało kto o nich pamięta.
THRESHOLD
Na koniec wisienka na torcie niespodziewanych zapowiedzi i podręcznikowy wręcz przykład tego, jak nie promować nowej serii. W momencie gdy Latarniany zakątek uniwersum DC nadal przynosił duży zarobek, aż prosiło się o kolejny tytuł. Wiele osób wieszczyło, że swoją solówkę dostanie bardzo lubiany przez czytelników Larfleeze, pojawiały się plotki o serii z Blue Lanternami oraz planach dotyczących ongoingu dla Simona Baza, ale chyba nikt się nie spodziewał, że ostatecznie DC da zielone światło dla serii, której głównym bohaterem będzie Jediah Caul... Przepraszam, kto taki? Tak, DC mając w zasobach szereg postaci, które na pewno sprzedałyby się przyzwoicie, postanowiło dać szansę kompletnie nowej postaci, która jak się z czasem okazało, kompletnie nikogo nie obchodziła. Osoby, które sięgały po THRESHOLD robiły to dla Larfleeze'a - sprowadzonego do roli bohatera back-story - oraz Blue Beetle'a, który zakotwiczył w tytule tym po zakończeniu swojej własnej serii i pałętał się gdzieś na drugim planie. Gdy obie te postacie zniknęły z łamów serii po numerze piątym, sprzedaż zmieniła się ze słabej na żenująco fatalną. THRESHOLD zamknięto po ósmym numerze, a Jediah Caul od tego czasu ponoć mignął tylko gdzieś na trzecim planie w CONVERGENCE. Po lekturze trzech pierwszych odsłon jego serii, stwierdzam iż dokładnie tam jest jego miejsce.

A jak jest z Wami? Czy zapowiedzi którychś tytułów z New 52 zaskoczyły Was równie mocno co mnie wyżej wymienione? Piszcie swoje opinie w komentarzach :)

5 komentarzy:

  1. Odwalacie kawał dobrej roboty. Kiedyś byłem zafascynowany serialem Smallville i pamiętam mniej więcej polską, stronę fanowską, ale znikła. Nieoczekiwanie po kilku latach zrobiłem mały research i znalazłem Wasz blog, który jest niewątpliwie lepszy niż ta pomarańczowa strona fanowska (o której nie będę wspominał ze względu na potencjalne reklamowanie innej strony).
    Hmm.. Żeby nie śmiecić komentarzami nie na temat to napiszę, iż nigdy nie słyszałem o wyżej wymienionych komiksach, jedynie o moje uszy obiło się Gotham Academy, ale byłem zdania, że jest zbyt dziecinne/trywialne.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ta pomarańczowa strona, gdy jeszcze działała, powstawała dzięki dokładnie tym samym ludziom co ten blog ;)

      Usuń
    2. Ale wtopa Linyu :P:P:P

      Usuń
    3. Wtopa? Nie sądzę. Na blogu w mig się odnalazłem, natomiast na tamtej stronie było ciężko i topornie, np. przy szukaniu przeze mnie informacji dot. danej serii, czy bohatera.

      Usuń
  2. Podbijam co do wielkiego zaskoczenia na plus Gotham Academy. Miałem też podobnie z Grayson - nie sądziłem, że seria z Dickiem, który nie jest Nightwingiem wypali. I,Vampire też mi się podobało, choć fakt, że pierwsze okładki nie nastawiały optymistycznie. Demon Knights bardzo się udał (pierwszy run).

    OdpowiedzUsuń