Najnowszy tom wydany w ramach
serii GREEN LANTERN przynosi ze sobą kolejny twist, jeśli chodzi o bogatą i
skomplikowaną karierę Hala Jordana. Inicjatywa znana jako DC You poważnie
namieszała w życiu Batmana czy Supermana, dlaczego zatem nie spróbować czegoś
zupełnie nowego w przypadku flagowego i najbardziej rozpoznawalnego z Zielonych
Latarników? Robert Venditti do tej pory jakoś szczególnie nie zachwycił mnie
swoimi historiami prezentowanymi w ramach GL, które były przeciętne, poprawne,
nie zapadające na długo w pamięci, jak chociażby twórczość Geoffa Johnsa.
GODHEAD w drugiej części mocno rozczarowało, dlatego Venditti dostał ode mnie
ostatnią szansę, aby udowodnić, że warto dalej trwać przy pisanej przez niego
wersji przygód Hala Jordana.
Album zatytułowany RENEGADE
stanowi kolejny etap na szalonej drodze przemian Hala Jordana. Był on już
uznawany za największego pośród wszystkich Zielonych Latarni, był mordercą
opętanym przez Parallaxa, wchodził w skład Ligi Sprawiedliwości, był wyrzucony
z Korpusu i odebrano mu pierścień mocy, a w ostatnim czasie zastępował nawet
Strażników w roli lidera Korpusu Zielonych Latarni. To ostatnie, niezwykle
ambitne zadanie przerosło jednak jego możliwości, przez co kierowana przez
niego organizacja utraciła cały swój dotychczasowy prestiż. Jordan decyduje się
na szalony, kontrowersyjny i jednocześnie desperacki ruch, który jakkolwiek by
nie był odbierany, ma na celu tylko jedną rzecz – odbudowanie zaufania wszechświata
w stosunku do jego obrońców, Korpusu Zielonych Latarni. Hal rezygnuje z
pierścienia mocy, doprowadza do bijatyki z Kilowogiem, a następnie kradnie
rękawicę Krony i ucieka z Mogo. Tym samym skazuje siebie na dobrowolną banicję
i daje pretekst, aby wysłano za nim przysłowiowy list gończy. Staje się celem
nie tylko dotychczasowych kolegów z Korpusu, ale również licznych grup
przestępczych i łowców nagród, których w kosmosie, jak wiadomo, nie brakuje.
Do tej pory widzieliśmy Jordana
otoczonego innymi członkami Korpusu, tym razem, co mi się bardzo podoba, jest
on zdany sam na siebie. A przynajmniej na samym początku. Podczas jednego z
wykonywanych zleceń zyskuje dwóch nowych towarzyszy przygód (niekoniecznie mają
oni w tej kwestii jakikolwiek wybór), a jak dodamy do tego statek z wbudowaną
sztuczną inteligencją, to tworzy nam się egzotyczny kwartet. Spuszczony ze
smyczy renegat Jordan wydaje się też znacznie silniejszy, niż dysponując
standardowym pierścieniem mocy. Egzemplarz stworzony przez Kronę sprawia, że
nawet w starciu ze swoimi dotychczasowymi kolegami z kosmicznej policji Hal ma
prawo czuć się w uprzywilejowanej pozycji. Nie o to jednak głównemu bohaterowi
chodzi.
Z jednej strony Jordan bawi się
samotnie w stróża prawa wykonując dobre uczynki gdzieś z dala od Mogo i reszty
Korpusu. Przykładowo gdzieś podstępem wyciągnie jakiegoś monarchę z więzienia,
kiedy indziej ocali jakąś społeczność przed terrorystami. Z drugiej strony zaś
robi wszystko, co w jego mocy, aby postrzegano go jako groźnego, dysponującego
potężną mocą złoczyńcę, i aby ścigający go Korpus Zielonych Latarni dostał tym
samym okazję na oczyszczenie swojego dobrego imienia. Wszelkie przesadzone
opowieści na temat jego mocy i sposobu, w jaki w pojedynkę rozprawił się z
oddziałem GL, są mu na rękę i nawet nie próbuje ich sprostować. Wszystkim tym
wydarzeniom towarzyszą kosmiczne pościgi oraz poszukiwanie odpowiedzi na
pytanie dotyczące losów członków Korpusu, który z niewiadomych przyczyn
wyparował razem z planetą Mogo. Odcięcie Hala od planety Ziemia wychodzi mu
początkowo na dobre, lecz z czasem zaczęło robić się nudnie i przewidywalnie,
tak jakby Venditti włączył tryb oszczędnościowy i wyczekiwał na znak od
edytorów, czy i kiedy ruszyć z akcja do przodu.
Venditti stawia w tym komiksie na
drodze głównego bohatera dwie znane postacie, a konkretnie Relica oraz Black
Handa. Ten pierwszy znów niczym nie zachwyca i po prostu... jest obecny, zaś
ten drugi uwikłany jest w pewne kłopoty związane ze swoimi mocami, które
wynikają z wcześniejszego kontaktu ze Source Wall. Starcie Hala z Handem można
określić jako finalne, gdyż zanosi się na to, że Czarny Latarnik dłuuugo nie
pojawi się w świecie GL. Właściwie to wątek Handa jest najciekawszy w całym
zbiorze, gdyż wiąże się z tym jakaś konkretna większa akcja, jakieś zwroty
fabularne itp. Niby poza tym coś tam się ogólnie jeszcze dzieje, ale nie na
tyle, aby posuwać akcję do przodu i wywoływać efekt ekscytacji podczas
przewracania kolejnych stron.
Nowy wygląd Hala w płaszczu i
kapturze jest według mnie dosyć słaby, a zwłaszcza te zapuszczone długie włosy
strasznie mnie irytują. Nie wiem też, jaką funkcję pełni charakterystyczny pas
z kieszonkami w stylu Batmana, który nie był w żadnym momencie wykorzystany.
Można było uczynić naszego renegata bardziej mrocznym i poważnym poprzez
dodanie większej ilości czerni, czy też zapuszczenie brody. W każdym razie i
tak jest lepiej, niż anorektycznie wyglądający Gordon umieszczony w zbroi z
króliczymi uszami ;)
Najnowszy tom GREEN LANTERN różni
się od pozostałych (4 – 6) tym, że zmienia się sceneria, wygląd głównego
bohatera oraz sposób postrzegania go przez otoczenie. Nie zmienia się jednak
nic w kwestii poziomu serii, która jakby cały czas tkwiła w miejscu. Nie ma
jakichś totalnie słabych momentów, ale nie ma też żadnych porywających i
przełomowych wydarzeń, które zachęcałyby do śledzenia kolejnych perypetii Hala
Jordana z wypiekami na twarzy i wytrzeszczonymi z wrażenia oczami. Zbyt często
wieje nudą, przez co można stwierdzić, że DC You w żaden sposób nie wpłynęło pozytywnie
na jedną z moich ulubionych serii, gdy jeszcze pisał ją Johns. Rysunki są
oczywiście bez zarzutu, ale od tego typu komiksów oczekuje się znacznie
wyższych standardów, jeśli chodzi o scenariusz. Na zakończenie serii Jordan
wraca na Ziemię, ale nic nie zapowiada, że w ostatnim tomie przed REBIRTH
scenarzysta będzie potrafił czymś pozytywnie zaskoczyć i wywindować całość
powyżej tego stabilnego, acz jedynie poprawnego poziomu.
Plusem tego wydania jest to, że
nie jest ono powiązane z innymi seriami z rodziny GL, a także w pewnym sensie
stanowi dobry punkt startowy dla nowych czytelników. Ponieważ komiks ten niczym
szczególnym, jak dla mnie, się nie wyróżnia, wystawiam mu ocenę neutralną i radzę
się wszystkim miłośnikom GL dwa razy zastanowić, czy warto zainwestować w niego
swoje złotówki.
Ocena: 3/6
Opisywane wydanie
zawiera materiał z komiksów GREEN LANTERN #41 – 46, GREEN LANTERN CORPS ANNUAL
#4 oraz CONVERGENCE: THE ATOM #2.
Komiks oczywiście znajdziecie w sklepie ATOM Comics.
Dawid Scheibe
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz